Torżok 1372

"...W tym czasie na Północy wypadki następowały jeden po drugim. Wracający spod Perejasławia Litwini za wiedzą Michała splądrowali Kaszyń i okolice. Sam Michał posunął się w górę Twercy, zajął Torżok i osadził w nim swoich namiestników.

Oburzeni nowogrodzianie nie kazali długo czekać na siebie. Na odsiecz Torżkowi — miastu od dawna podległemu Nowogrodowi Wielkiemu — popłynęły wyborowe oddziały uszkujników, na których czele stał nieustraszony wojewoda Aleksander Obakunowicz, bohater wypraw na Jugrę i nad Ob. Wpadłszy do Torżka, wygnali namiestników Michała, pozabijali kupców i wszystkich innych ludzi z Tweru „uśmiercili i w ogień cisnęli". Z dnia na dzień można było oczekiwać odwetowego uderzenia Tweru i dlatego nowogrodzianie wraz z mieszkańcami Torżka pospiesznie wznosili nowe umocnienia w miejsce spalonych przez Michała.

W ostatnim dniu maja 1372 roku wielki książę twerski podszedł pod mury Torżka. Tym razem tak bardzo wierzył w swoje siły, że wbrew zwyczajowi nie zwrócił się o pomoc do Litwinów. W ogóle w tych miesiącach, jak nigdy wcześniej i nigdy później, był szybki, fortunny i pełen polotu. Gwiazda jego szczęścia wojennego chyba wreszcie wzeszła i zdawało mu się, że odtąd zawsze tak będzie.

Nowogrodzianie nie chcieli się poniżać, znosząc oblężenie w twierdzy, i wyprowadzili swoje pułki w pole poza mury grodu. W ich szeregach znajdowali się także mieszkańcy Torżka, ale przeważali uszkujnicy, nie mający doświadczenia w walce z książęcymi drużynnikami. Ich żywioł był inny — przelecieć zawadiacką, wściekłą nawałnicą po obcych handlowych przystaniach i kramach bazarów, pochwycić cudzoziemskich kupców, tłustych mincerzy i lichwiarzy. Tutaj zaś trzeba było walczyć ze swoimi, ale nie z jakimiś tam chłopkami uzbrojonymi w kije i drągi, lecz z doświadczonymi wojownikami obeznanymi od najmłodszych lat ze sprawami wojny.

Aleksander Obakunowicz także wówczas zawierzył całkowicie szczęściu, które zazwyczaj dopisywało uszkujnikom. Zuchwałym był wodzem — w innych czasach na pewno układano by o nim pieśni jako o nowym Aloszy Popowiczu, okryłby się sławą większą niż Sadko i Waśka Busłajew, a malcy nowogrodzcy marzyliby o tym, by czyny jego powtórzyć. Lecz daremnie przepadła jego niezmierna siła. Wyszli swoi przeciwko swoim, obnażyli miecze, usta wypełniły się krzykiem, oczy przerażeniem, obrzucali się obelgami, hańbili się zadając sobie ból śmiertelny. Twerzanie, chociaż w mniejszej liczbie, wystąpili pewniej i z większym impetem. Żywa ściana nowogrodzian kruszyć się poczęła, tu i ówdzie pękać, nie wytrzymując czołowego uderzenia. I rozsypali się, popędzili bezładnymi kupami — jedni za umocnienia grodu, inni za Torżok, gdzie oczy poniosą. Wiatr dął uciekającym w plecy, twerzanie rychło to spostrzegli i podpalili posad. Świszczący rydwan ognia pomknął w stronę miasta, godziny i minuty Torżka były policzone. Straszliwe widowisko — ludzkie szaleństwo zdziesięciokrotnione przez szaleństwo ognia. Setki ludzi szukały ratunku pod sklepieniami soboru, ale dym ich tam udusił. Wielu rzuciło się do Twercy, ale sypały się na nich z góry rozżarzone głownie. Matki chwytały dzieci na ręce i oszalałe biegły wprost na włócznie twerzan.


Fragment książki: J. Łoszczyc "DYMITR DOŃSKI" s. 170-172

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości