Antiochia 1097-1098 |
"...Po dojściu do Antiochii krzyżowcy zajęli pozycje jedynie od strony północno-wschodniej, co dla Jaghi Sijana stanowiło niespodziankę. Od blokady wolna była więc nie tylko południowa część murów, co było łatwe do przewidzenia, ale także ich cała północno-zachodnia strona. Najsilniejsze siły rozlokowały się naprzeciwko bram Sw. Pawła i Psiej. Rozłożyli tam obozy Boemund i Rajmund z Tuluzy. Bardziej na prawo od nich zajął pozycje Gotfryd, blokując wyjście z Bramy Książęcej. Pozostałe bramy pozostały chwilowo wolne od oblężenia. Krzyżowcy przystąpili jednak natychmiast do wznoszenia mostu łyżwowego przez Orontes. Połączyć miał on obóz Gotfryda ze wsią Talenki oraz umożliwić korzystanie z dróg prowadzących do Aleksandretty i portu Saint-Simeon. Po wybudowaniu mostu na północny brzeg Orontesu przeszła część oddziałów z wojsk Gotfryda oraz tych dowódców, którzy początkowo zajmowali pozycje w drugim rzucie na tyłach wojsk Boemunda..." Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 108 Na naradzie dowódców, do której niebawem doszło, zrezygnowano z natychmiastowego szturmu potężnej twierdzy i podjęto decyzję o oczekiwaniu na posiłki oraz na ekipę inżynierów, niezbędnych do montażu machin i nadzorowania innych prac oblężniczych. Niebawem pod murami Antiochii pojawił się Tankred i zajął pozycję w ufortyfikowanym kasztelu naprzeciwko Baszty Dwóch Sióstr, po zachodniej stronie fortyfikacji. Początkowo Antiochia dla cywilów była miastem otwartym. Pozwalano im wchodzić i wychodzić bez przeszkód. Władca Antiochii Jaghi Sijan, próbując wykorzystać ten militarny zastój, wysyłał oddziały, które dokuczały krzyżowcom. "...Pierwszy większy sukces krzyżowcy odnieśli w połowie listopada. Udało się im doszczętnie zniszczyć załogę niewielkiej fortecy Harenc (Hareg, Harim) położonej około 10 kilometrów od Antiochii na drodze do Aleppo. I znów oddajmy głos świadkowi tych wydarzeń: „Niedaleko leżał gród Haregu, gdzie zamknęły się liczne i bardzo mocne siły tureckie stale naszych ludzi niepokojące. Gdy o tym dowiedziała się nasza starszyzna, bolejąc nad tym wysłali znaczny oddział rycerzy, aby rozpoznali miejsce, gdzie przebywali Turcy. Dowiedziawszy się miejsca ich schronienia, nasi rycerze szukając ich starli się z nimi. Potem cofali się stopniowo aż do miejsca, gdzie wiedzieli, że znajduje się Boemund ze swym wojskiem. Dwóch z nich zginęło w owej potyczce. Na wiadomość o tym Boemund ruszył wraz ze swymi niczym potężny atleta Chrystusowy, a barbarzyńcy uderzyli na nich, tym bardziej że naszych było niewielu. Wtedy rozpoczęła się bitwa. Wielu z wrogów zginęło, a inni zostali pochwyceni i zaprowadzeni przed bramę miasta, gdzie ich ścięto, aby oblężonych porazić tym większym bólem"..." Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 111 Niedługo potem do portu Saint-Simeon przybiło trzynaście genueńskich okrętów z zaopatrzeniem. Fakt, że Europa nie zapomniała o krzyżowcach, wysoce podniósł morale uczestników pielgrzymki. Po wyczerpaniu zapasów żywności nastał bardzo trudny okres, w którym głównym zajęciem, tak krzyżowców jak i oblężonych, stało się zdobywanie pożywienia. W krótkim czasie okoliczne przestrzenie zostały doszczętnie opróżnione z zapasów. Nawet w wigilię Świąt Bożego Narodzenia stoły nie uginały się od rozmaitości kulinarnych. Sztab dowodzenia błyskawicznie musiał podjąć decyzję, co robić dalej.
"...Ostatecznie na wielką wyprawę po żywność miało wyruszyć około 20 000 ludzi pod wodzą Boemunda i Roberta z Flandrii. Marszrutę wyznaczono wzdłuż biegu Orontesu w kierunku miasta Hama. W tamtejszych okolicach spodziewano się znaleźć zasobne wsie, co dla ich mieszkańców w praktyce oznaczało wyrok śmierci. Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 113-114 W tym czasie Boemund i Robert, nieświadomi wydarzeń rozgrywających się pod Antiochią, przemieszczali się dalej na południe. 30 grudnia 1097 roku zostali zaatakowani przez armię Dukaka z Damaszku, któremu towarzyszyli atabeg Tughtakin oraz syn Jaghi Sijana - Szams ad-Daula. "...Do spotkania doszło we wsi Albara. Awangarda Franków wpadła w panikę, zaskoczona nagłym pojawieniem się muzułmanów. Czołowymi oddziałami dowodził Robert z Flandrii, który nieopatrznie wysforował się przed główne siły. Turcy z łatwością otoczyli jego poczet i rozpoczęli rzeź stłoczonych na małej przestrzeni rycerzy. Dufni w swoją wielokrotną przewagę i wykorzystując czynnik zaskoczenia zbyt szybko uwierzyli jednak w zwycięstwo. Dukak sądząc, że ma do czynienia z całą armią wroga, zaangażował w walkę większość swoich sił. Na to zaś czekał Boemund, trzymając gros oddziałów w odwodzie i zwlekając najdłużej jak to było możliwe z wydaniem rozkazu do kontruderzenia. Nagły atak w momencie, gdy Turcy byli już przekonani o swoim triumfie, przesądził losy bitwy. Robert został uratowany przed niecbybnym pogromem, a Dukak z mocno przetrzebionym wojskiem cofnął się w kierunku Hamy rezygnując z odsieczy dla Antiochii. Dla krzyżowców była to jedyna korz yść odniesiona z wygranego starcia. Powstrzymanie Dukaka przyniosło im tak duże straty, że obaj wodzowie krótko po bitwie zarządzili odwrót do głównego obozu. Decyzję tę podjęli w obawie przed nowym atakiem wroga, którego sił do końca nie byli w stanie rozpoznać; armia Dukaka nie musiała bowiem być jedyną śpieszącą z pomocą dla obleganej twierdzy..." Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 115-116 Problemu głodu nie udało się rozwiązać. Styczniowe deszcze i chłody zaczęły zbierać swoje żniwo. Pielgrzymi chorowali i umierali lub uciekali z obozu, by na własną rękę szukać pożywienia. Liczebność armii z dnia na dzień kurczyła się, a utrapienie nie znikało, lecz działo się wręcz odwrotnie: pogłębiało się. "...któregoś dnia po obozie rozeszła się lotem błyskawicy szokująca wieść o ucieczce samego Piotra Pustelnika oraz Wilhelma Cieśli. To już nie była zwykła rejterada ludzi małego ducha porzucających towarzyszy w biedzie. Wszyscy znali Piotra i wiedzieli, jaką rolę odegrał w propagowaniu i organizowaniu krucjaty. Dla wielu był wręcz jej żywym symbolem. Baronowie nie mogli dopuścić do tego, aby ów symbol w niesławie runął z pomnika, na który wyniosły go wcześniejsze dokonania. Jego fatalny przykład mógł zdruzgotać morale tysięcy innych pielgrzymów i popchnąć ich do podobnego postępku. Za uciekinierami ruszył w pościg Tankred i przyprowadził ich z powrotem do obozu. Ucieczce Piotra ze zrozumiałych względów nie nadano rozgłosu. Starano się wręcz racjonalnie wytłumaczyć jego - by użyć eufemizmu - chwilową słabość..." Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 117 W pierwszych dniach lutego 1098 roku obóz opuścił Tatikios i powrócił do Konstantynopola, a pod Antiochię zaczęła się zbliżać armia Ridwana z Aleppo. Niebawem Turcy odbili z rąk krzyżowców Harenc. Na naradzie wojennej triumfował pomysł wysunięty przez Boemunda, który zaproponował, aby całą masę ludzką podzielić na dwie grupy. Jedna, piesza, miała pilnować obozu i odpierać ataki Jaghi Sijana, druga zaś podążyła na bitwę z wojskiem Ridwana.
"...Krzyżowcy z oddziału uderzeniowego 8 lutego wieczorem
przeszli mostem łyżwowym na drugi brzeg Orontesu
skierowali się na zachód i zapadli w zasadzce w pobliżu
mostu Żelaznego pomiędzy rzeką a Jeziorem Antiocheńskim.
Uderzyli wczesnym świtem, gdy wojska nieprzyjacielskie
znajdowały się w pełnym marszu. Zaskoczenie powiodło
się im równie dobrze, jak niedawno Dukakowi w stosunku
do oddziału Roberta z Flandrii. Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 121-122 W marcu 1098 roku cesarz Aleksy I Komnen wysłał flotę, która zawiozła do portu Saint-Simeon w okolicach Antiochii pielgrzymów z Anglii i Italii oraz sprzęt oblężniczy. Dowódcą wyprawy był Edgar II Atheling, przegrany pretendent do angielskiego tronu, od niedawna stacjonujący w Konstantynopolu. Ładunek odebrali na wyścigi Rajmund z Tuluzy oraz Boemund. Rozdzielili pomiędzy siebie zapasy i pielgrzymów oraz cieśli, przysłanych do montażu sprzętu oblężniczego. 6 marca 1098 roku powracających krzyżowców zaatakowali Turcy Jaghi Sijana. "...Klęska była druzgocąca. Oddział Rajmunda, na który spadł główny impet wroga został niemal do nogi wybity. Nieliczni uciekinierzy dotarli do obozu z hiobową wieścią 0 klęsce i śmierci obu baronów. Powiadomiony o tragicznych wydarzeniach Gotfryd z Bouillon wydał natychmiast niezbędne zarządzenia. Na jego rozkaz sformował się oddział, który miał pośpieszyć z odsieczą dla niedobitków Rajmunda i Boemunda. Nim jednak opuścił obóz, z Antiochii uderzyli wojownicy Jaghi Sijana. Chciał on w ten sposób ułatwić powrót do twierdzy oddziału uczestniczącego w zasadzce. Turków spotkał srogi zawód. Krzyżowcy powitali ich w pełni przygotowani do walki. Bój nie zdołał się jeszcze rozpalić na dobre, gdy z resztkami swych żołnierzy nadciągnęli Rajmund i Boemund. Ich pojawienie się wzbudziło prawdziwy entuzjazm. Teraz krzyżowcom z łatwością udało się zepchnąć przeciwnika do twierdzy ..." Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 123-124 W połowie marca 1098 roku krzyżowcy wznieśli warowny kasztel. Powstał on naprzeciwko mostu prowadzącego do twierdzy. Tym sposobem oblężeni utracili swobodny kontakt ze światem zewnętrznym. Fortyfikację, którą początkowo nazywano La Mahomerie, przemianowano wkrótce na Kasztel Rajmunda na cześć pomysłodawcy jego wzniesienia. Zamek ten został później obsadzony załogą hrabiego Tuluzy. Z wielkich wrót Antiochii bez blokady pozostała tylko Brama św. Jerzego, przez którą Turcy z użyciem większych sił nadal mogli napadać oblegających. W kwietniu 1098 roku powstał kasztel Tankreda, który zablokował dostęp do Wrót św. Jerzego. W tym momencie poza blokadą pozostała tylko wąska Brama Żelazna.
"...Od pewnego czasu Boemund pozostawał w kontakcie
z jednym z dowódców Jaghi Sijana, niejakim Firuzem
(Pirrusem), który dowodził załogami trzech baszt, wśród
nich Baszty Dwóch Sióstr. Firuz był z pochodzenia Ormianinem,
który zmienił wyznanie i jako muzułmanin
zrobił karierę w administracji Jaghi Sijana. Nigdy nie
zerwał jednak związków z rodakami i dawnymi współwyznawcami.
W sytuacji gdy pomiędzy nim a Jaghi Sijanem
doszło do poważnego nieporozumienia na tle ukrycia zapasów
zboża, Firuz stał się wręcz idealnym „materiałem na zdrajcę". Należało go jedynie odpowiednio „urobić"
Dla przebiegłego Boemunda nie było to zadanie trudne
Jedynie brak czasu mógł pokrzyżować jego plany. Na
szczęście Kerboga, zbyt pewny siebie, a przez to nierozważny,
nie śpieszył się pod Antiochię i dał krzyżowcom
dodatkowe, bezcenne trzy tygodnie, tracąc je niepotrzebnie
na bezskuteczne oblężenie Baldwina w Edessie. Fragment książki: S. Leśniewski "JEROZOLIMA 1099" s. 128-132 W walkach 3 czerwca 1098 roku stracił życie Jaghi Sijan. Zdobycie Antiochii stało się szczęśliwym triumfem krzyżowców. Bez opanowania tej twierdzy kontynuowanie pielgrzymki prawdopodobnie byłoby niemożliwe. Ogromne mury dały armii krzyżowców schronienie, co stało się dobrym prognostykiem w obliczu zbliżającej się ogromnej armii Kerbogi. |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości