Gdańsk 1433

"...wojska spod Tczewa wyszły pod Gdańsk i zniszczywszy wszystko po drodze, stanęły naprzeciw miasta na Górze Biskupiej dnia 1 września, w takim oddaleniu, że ich strzelbą dosięgnąć nie było można. Było ich tak dużo, powiada niemiecki sprawozdawca, że wyglądali jakby chmura. Miasto było zbyt potężne i zbyt dobrze zaopatrzone, aby je zająć było można w pierwszym zapędzie bez trudu. Przejścia na Mierzeję i do żyznych żuław gdańskich zagrodził im marszałek zakonny: i to jedyny może pożytek, jaki miał Zakon z jego pochodu. Bito więc wprawdzie z dział do miasta i wyrządzono mu pewną szkodę, ale na tym się skończyło. Natomiast palono i niszczono wszystko naokoło; legł ofiarą sławny klasztor oliwski niedaleko miasta, roztrącono staranne obwarowania portu morskiego. Około 3 000 ludzi uzbrojonych wybiegło z miasta w zamiarze walki, lecz im dowódca na to nie pozwolił. Ośmiu wszakże zuchwalców, między nimi jeden kapelan, jeden kupiec i kat miejski, stanęło pod górą z rusznicami i tarczami, wyzywając nieprzyjaciół z góry, z której dla wielkiej pochyłości zjechać konno nie mogli. Gdy kilku z trudem zjechało, rozpoczęła się strzelanina, w której kat ubił jednego rycerza czeskiego, kapelan polskiego, inni pięciu innych. Jednego tylko ze śmiałków pochwycono i żywcem na górze spalono. Próbowano jeszcze niespodziewanego napadu na miasto, lecz ten się nie udał. Mimo to mieszczanie rozpoczęli potem na własną rękę rokowania o pokój - widać list wodzów polskich nie pozostał bez wrażenia - choć rokowania te nie doprowadziły do celu. Po czterech dniach pobytu pod Gdańskiem, nie mając zamiaru zdobywania miast, postanowiono w obozie polskim udać się z powrotem. Zanim wyruszono, urządzono uroczysty obchód tego wypadku, że jako zwycięzcy dotarli do morza; wielu Polaków otrzymało wówczas pasowanie rycerskie, całe wojsko piesze i konne weszło do morza, wyprawiając w nim igrzyska, Jan Czapek pośród fal morskich wzywał uroczyście obecnych na świadectwo, że dotarł już do ostatnich krańców ziemi i tylko wody morskie jego zwycięski pochód wstrzymały; inni Czesi nabierali wody morskiej we flaszki dla pamięci tej sławnej wyprawy..."


Fragment książki: Anatol Lewicki "POWSTANIE ŚWIDRYGIEŁŁY" s. 237-238

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości