Bitwa na Kosowym Polu 1389

"...Skład sił obu stron stanowi jeden z głównych problemów bitwy kosowskiej. [...]

Przyjrzyjmy się więc członkom obozu politycznego Lazara i niewątpliwego uczestnika bitwy, Vuka Brankovicia, pod kątem ich udziału w bitwie kosowskiej.[...]

Vlatko Vuković był bezprzecznie najwybitniejszym i najbardziej doświadczonym ówczesnym bośniackim dowódcą. Zgromadził pod swymi sztandarami przede wszystkim licznych przedstawicieli możnowładztwa bośniackiego, reprezentujących główne rody. Obok nich w składzie wojsk bośniackich mogły się znaleźć jakieś niewielkie grupy najemników pochodzenia niemieckiego, co sugeruje kronika anonimowego Florentczyka. Liczny udział przedstawicieli wielkich rodów bośniackich najdobitniej świadczy, że Tvrtko — pomimo trudnej sytuacji — przywiązywał dużą wagę do zbliżającej się walnej rozprawy Lazara I z Turkami, pragnąc jak najlepiej wywiązać się z zawartego sojuszu. Liczbę żołnierzy przyprowadzonych przez Vlatka ocenia się na 20 tys. ludzi, co jest zapewne dużą przesadą, za bardziej realną należałoby uznać liczbę dziesięciokrotnie mniejszą.[...]

Niektórzy historycy wyrazili przekonanie, że w bitwie po stronie Lazara wziął też udział ban chorwacki Ivan Paližna. [...] Jego udział w bitwie kosowskiej, najprawdopodobniej w oddziale bośniackim, był możliwy, choć obok wspomnianych źródeł nie ma dokumentów wyraźnie to potwierdzających. Jeśli wziął udział w bitwie, to powrócił z niej szczęśliwie. Nadal kontynuował działania przeciw królowi węgierskiemu i zmarł 23 marca 1393 r. z ran odniesionych w potyczce z wojskami królewskimi. [...]

Źródła tureckie, w szczególności te późniejsze, wymieniają wiele narodów biorących udział w bitwie po stronie chrześcijańskiej. Współczesny wydarzeniom turecki poeta Ahmedi (1335–1413) w ogóle pomija skład koalicji antytureckiej, nadmieniając jedynie o czynnym wsparciu Lazara przez chrześcijański Zachód. Uruğ, który być może sam był uczestnikiem bitwy kosowskiej, mówi o wojskach najemnych (ulufadži) u boku Lazara. Wśród sojuszników Lazara wspominał on tylko Albańczyków, Bośniaków i Węg­rów. [...]

Z rozmaitych rozproszonych informacji wynika, że główne siły tureckie zgromadzone na Kosowie oparte były na oddziałach zarówno prowincji azjatyckich, jak też europejskich zdobyczy i sojuszników państwa Osmanów.

Na czele wojsk osmańskich stał oczywiście Murad I. Był to wówczas człowiek 63-letni, doświadczony zarówno w prowadzeniu wojen, jak i politycznym wykorzystywaniu sprzeczności wśród przeciwników. [...]

W otoczeniu Murada I znaleźli się również obydwaj jego synowie Jakub i Bajezid, wówczas już dojrzali (trzydziesto- i dwudziestodziewięcioletni) mężczyźni. [...]

Wojska osmańskie posiłkowały zapewne również oddziały z sojuszniczych i sprzymierzonych państw Azji Mniejszej, takich jak: Kastamonu, Germiyan, Hamid, Teke, Menteşe i Aydin.

Relacje sojusznicze, trybutarne lub wasalne z Turcją Osmańską miało też wówczas wiele państw bałkańskich. Według Mehmeda Neşriego obowiązek udzielenia pomocy wojskowej Muradowi I mieli wówczas czterej trybutariusze: syn Dobroticy, car bułgarski Iwan Szyszman, Konstantyn Dejanović Dragaš i zagadkowa osoba określana jako Saradż lub Saracz, której nie należy mylić z Saraca paszą. Spośród nich tylko dwaj ostatni mieli wziąć udział w bitwie. Późne kroniki serbskie także wymieniają dwóch władców chrześcijańskich biorących udział w bitwie kosowskiej po stronie tureckiej: króla Marka Mrnjavčevicia wraz z bratem Andrijem oraz Konstantyna Dejanovicia Dragaša.[...]

Wśród wojsk Osmanów mogły niewątpliwie znaleźć się jakieś oddziały złożone z Bułgarów, Albańczyków czy Greków. Tych ostatnich wśród żołnierzy Murada I wymienił dwukrotnie anonimowy Florentyńczyk. Mogły być to jakieś symboliczne oddziały trybutariuszy, równie dobrze mogli być to jednak najemnicy lub, co najbardziej prawdopodobne, żołnierze rekrutowani z terenów podbitych.

Ostatecznie ustalono, że maksymalna liczba wojowników w tej bitwie nie mogła przekraczać 10–12 tys. z każdej strony. [...]

W sumie zatem oddziały Lazara i jego sojuszników — jak z powyższych rozważań zdaje się wynikać — mogły liczyć maksymalnie 11–14 tys. zbrojnych. [...]

Strukturalnie obydwie armie były dość podobne. Po jednej i drugiej stronie niewielką przewagę miały oddziały konne..."


Fragment książki: Ilona Czamańska, Jan Leśny "BITWA NA KOSOWYM POLU 1389" Rozdział IV.

"...Co do lokalizacji pola bitwy zachodzą między autorami tej książki spore kontrowersje. Jan Leśny uważał, że interesujące nas wydarzenia w 1389 r. przebiegały na terenach rozciągających się w trójkącie: Muratovo Turbe, Raskovo, Plemetino. Cały ten teren stanowi idealna niemal równina, łagodnie opadająca ku dolinom Labu i Sitnicy. O „równinie zwanej Kosovo” wyraźnie pisał też w związku z bitwą bizantyński historyk Laonikos Chalkokondyles.

Ilona Czamańska skłonna jest przyjąć, że bitwa, prowadzona głównie przez konnicę, miała charakter bardziej dynamiczny, rozciągała się na znacznym terytorium i sięgała aż do cerkwi Samodreža, położonej około 20 km na północny wschód od Mazgitu. [...] pole zmagań usytuowalibyśmy pomiędzy dzisiejszą wsią Mazgit, w której znajduje się Muratovo Turbe, a Samodrežą.

Cały ten teren stanowi płaska równina, dziś całkowicie pozbawiona lasów. Zarówno rzeka Lab, jak i jej lewy dopływ Brnički Potok, nie mówiąc nawet o Sitnicy, nie mogą stanowić w okresie letnim żadnej poważnej przeszkody. Można je było przekroczyć, a więc i sforsować konno bez większych trudności. Żadnej przeszkody nie stanowiły również nikłe sezonowe strumyki przecinające pole bitwy..."


Fragment książki: Ilona Czamańska, Jan Leśny "BITWA NA KOSOWYM POLU 1389" Rozdział VI.

"...Mówiąc o przebiegu bitwy, wypada zacząć od datacji, która wbrew pozorom wcale nie jest jednoznaczna. Oczywiście niemal wszystkie źródła mówią o dniu św. Wita, czyli o 15 czerwca, jako o dniu, w którym rozegrała się bitwa. Dzień ten, zwany w Serbii ­Vidovdan, stał się wielkim świętem Serbskiej Cerkwi Prawosławnej. Cerkiew ta nie uznaje kalendarza gregoriańskiego, dlatego obchodzi to święto w bieżącym stuleciu 28 czerwca, bo na ten dzień przypada 15 czerwca według kalendarza juliańskiego. W związku z tym coraz częściej w literaturze, zwłaszcza popularnej, pojawia się data bitwy 28 czerwca. Niektórzy, „bardziej skrupulatni” próbują korygować tę datę, odejmując różnicę poszczególnych stuleci i ustalają datę bitwy na 23 czerwca według kalendarza gregoriańskiego, nie biorąc jednak pod uwagę podstawowego faktu, że w XIV w. kalendarz gregoriański nie istniał i wszędzie w Europie posługiwano się wyłącznie kalendarzem juliańskim.

Oddziały tureckie zajmowały niewątpliwie południową część równiny, natomiast oddziały serbskie — północną. Wojska serbskie usadowiły się na lewym brzegu rzeki Lab, wąwóz tej rzeki stanowił zresztą najdogodniejszą drogę z Serbii morawskiej na Kosowo. Położenie obozu serbskiego wydaje się korzystne. Rzeka zapewniała wodę ludziom i koniom, a fakt, że latem nie była zbyt trudna do przebycia, umożliwiał korzystanie z paszy po drugiej stronie rzeki lub ewentualne wycofanie się w góry w przypadku niepowodzenia. Najprawdopodobniej Serbowie przybyli na pole bitwy pierwsi i wybrali to miejsce. Był jednak i minus tego ustawienia. Armia serbska musiała być mocno rozciągnięta, w dodatku rozbita na trzy obozy: Lazara, Vuka Brankovicia i Vlatka Vukovicia. [...]

Jak w większości bitew średniowiecznych, tak prawdopodobnie i w tym wypadku o rozlokowaniu poszczególnych dowódców i wojsk decydowała ich ranga. Lazar niewątpliwie znajdował się w centrum, prawe skrzydło zajmował właściciel Kosowa, a zarazem zięć i najbliższy współpracownik Lazara, Vuk Branković. Sojusznicze oddziały bośniackie, prowadzone przez Vlatka Vukovicia, znajdowały się na lewym skrzydle. Najprawdopodobniej w całej armii serbskiej główną siłę uderzeniową stanowili konni rycerze ze swoimi giermkami lub czasem większymi pocztami, zajmowali więc wszędzie pierwszą linię. Za konnym rycerstwem umieszczona była piechota. W tej grupie znajdowali się też zapewne miejscowi górale: Wołosi i Albańczycy, zobowiązani do świadczeń wojskowych. [...]

Armia turecka pod względem dowodzenia przedstawiała się dość podobnie. Centrum dowodził sam Murad, prawym skrzydłem syn Bajezid, a lewym — syn Jakub. Z przodu ustawieni byli łucznicy, którzy w świetle źródeł tureckich mieli rozpocząć bitwę. Według Ašyqpaša-zāde wojska nie stały jednak dokładnie naprzeciw siebie — lewe skrzydło Jakuba znajdowało się naprzeciw Lazara, więc centrum serbskie, a tym samym tureckie musiało znajdować się naprzeciw oddziałów bośniackich, natomiast prawe skrzydło jednej i drugiej armii miało swobodę działania.

Na temat samego przebiegu bitwy niewiele pewnego można powiedzieć. Jedyny szerszy i plastyczny opis bitwy dał turecki kronikarz Neşri; nie jest on wprawdzie w pełni wiarygodny, napisany został bowiem sto lat po bitwie, pokazuje jednak praktykę stosowaną przy spotkaniu armii typu europejskiego i osmańskiego:
Sułtan Murad ustawił na prawym skrzydle 1000 strzelców pod komendą Hamidoglu. Drugie 1000 strzelców pod komendą syna Hamidoglu — Mustafy Çelebi — postawił na lewym skrzydle. [...]

Natychmiast w ślad za tym niewierni przywitali wojska islamskie działami rzucającymi gromy i błyskawice. Z pomocą Allacha nikt nie odniósł szwanku i wojsk wewnątrz nie dosięgły. A cały atak strzał nie dotarł do wyznaczonego miejsca. Te padały najwięcej na krok przed końmi pierwszego szeregu niezwyciężonego wojska.[...]

Na krótko. Artylerzyści w mig zasypali niewiernych od góry kulami koszącymi, łamiącymi i przynoszącymi zgubę, które w czasie swojego lotu zmiatały wszystko. One wpadały jak nieoczekiwane błyskawice w masę niewiernych i przynosiły tam prawdziwą biedę. Wlatywały jak jeździec w karawanę, jak sokół między kawki, wywracając ich wojenny porządek. Niewierni jednak przecierpieli biedę i jak świnie, pogonieni przez strzały, zajęli wojenny porządek. Stanęli jak góra żelaza i ruszyli naprzód pod razami kul. [...]

[Wrogowie] naciskali na strzelców z lewej strony, zmusili do odstąpienia i uderzyli na centrum. Jak rozerwali rzędy, dotarli do obozu i rozbili ludzi z wojennego bazaru. [...]

Jak niewierni zniszczyli lewe skrzydło, wstrzymali się. Wielu nie wytrzymało bojowych sygnałów, nadawanych z obu stron, pisku trąbek i huku w ciszy, rżenia koni i jęczenia ludzi, ci oddali ducha Bogu. I tak dwa morza zlały się jedno w drugie. Szable zabłysnęły jak oślepiające błyskawice. Kopie nie przepuszczały nawet powiewu wiatru. Między kopytami końskimi nie mogłaby przepłynąć nawet struga. Strzały leciały z nieba na ziemię jak grad. Z ziemi do nieba wznosiły się jak dym jęki i wołania o pomoc. [...]

Nieruchomo jak góra Bajezid chan stał spokojnie na prawym skrzydle. Ale widział, że sprawy idą źle i niewiele brakuje, a wojsko islamskie będzie zwyciężone. [...]

I dokładnie tak się zdarzyło, że w czasie bitwy koń chana Bajezida się potknął i padł. Wszystko było gotowe do wyciągnięcia i razem go wyciągnęli. W dwóch niewiernych. A prawowierni, który cofnęli się nazad, jak zobaczyli, że muzułmanie zaczęli atakować, nabrali śmiałości, wrócili się i oni także rozmachali swe szable wśród niewiernych. [...]

Jak wynika zarówno z tego, jak i innych bardziej lakonicznych opisów bitwy najcięższe boje toczyły się w centrum serbskim ze zmiennym powodzeniem. Na skrzydłach bój był znacznie mniej zacięty — tu przewagę mieli Serbowie Vuka Brankovicia i Bośniacy. Wyszli oni z tej bitwy z bardzo niewielkimi stratami w przekonaniu zwycięstwa, co później stało się powodem zarzutów celowego oportunizmu i braku należytego zaangażowania w walkę.

Kulminacyjnymi momentami bitwy były śmierć Murada i Lazara. Większość źródeł podaje zgodnie, że Murad zginął pierwszy z ręki rycerza serbskiego. Najstarsze źródła, jakimi są listy ­Tvrtka I i odpowiedzi na nie, mówią o przedarciu się do obozu tureckiego dwunastu śmiałków, którzy śmiertelnie zaatakowali sułtana. Miało to nastąpić w sytuacji, gdy chrześcijanie mieli przewagę, król Bośni bowiem, podobnie jak wielu innych mu współczesnych w Europie, uważał bitwę za zwycięską dla chrześcijan, a właściwie dla siebie. Ton jego listu wyraźnie wskazuje, że uważał on Kosowo za swoją ziemię, a Vuka i Lazara za swoich wasali. Również najstarsze źródła serbskie dobitnie mówią o śmierci Murada w trakcie walki i to bezpośrednio lub pośrednio z ręki Lazara.[...]

Niewątpliwie szybkie przejęcie władzy i dowodzenia przez Bajezida świadczy o tym, że musiał on znajdować się w pobliżu, a więc prawdopodobnie został wyparty przez oddziały bośniackie, podobnie jak Jakub wypierany był przez Lazara i Vuka Brankovicia. Najprawdopodobniej nastąpiła więc już wcześniej koncentracja sił tureckich w centrum i zmasowany ich atak na centrum Serbów. Ten atak powiódł się, zwłaszcza że zawiódł system łączności między dowódcami serbskimi, a odległość między nimi była coraz większa. Vuk Branković przesuwał się w kierunku południowo-zachodnim, Vlatko Vuković w kierunku południowym i obaj byli przekonani, że spełnili swoje zadanie i odnieśli zwycięstwo. Najprawdopodobniej nie wiedzieli o trudnej sytuacji Lazara, który szybko cofał się w kierunku północnym. Fakt, że Lazar został wzięty do niewoli w okolicy cerkwi Samodreža, 20 km od początkowego miejsca bitwy, świadczyć może o dość szybkim cofaniu się Serbów, a przynajmniej serbskiego dowództwa. Pod koniec bitwy Lazar znajdował się już najprawdopodobniej w otoczeniu niewielkiej grupy osób, które nie miały szans jego skutecznej obrony i w miejscu, które nie pozwalało dalej się wycofać. Według tradycji on sam miał zostać wcześniej ranny i był niezdolny do walki. W rezultacie wzięto go do niewoli wraz z całą świtą i doprowadzono do Bajezida, który w akcie zemsty osobiście odciął mu głowę. Tak głosił tekst zamieszczony przez Stefana Lazarevicia na obelisku umieszczonym na polu bitwy w miejscu stracenia Lazara. [...]

Informacje, jakie na bieżąco docierały do Europy Zachodniej, wskazują, że bitwa była bardzo krwawa i obydwie strony poniosły w niej ogromne straty. Turcy znacznie osłabieni szybko wycofali się z ziem serbskich. Zginęło też wielu wojowników Lazara, tak że jego wojsko było teraz zdziesiątkowane. Nie była to jednak cała armia, która stanęła przeciwko siłom Murada. Bez większych strat wyszli z tej bitwy rycerze Vuka Brankovicia i Vlatka Vukovicia. [...] z powodu wielkiej liczby zabitych). Ostatecznie więc z militarnego punktu widzenia bitwę należy uznać za nierozstrzygniętą..."


Fragment książki: Ilona Czamańska, Jan Leśny "BITWA NA KOSOWYM POLU 1389" Rozdział VII.

"...Dość często w rozmaitych opracowaniach spotyka się pogląd, że bezpośrednim skutkiem bitwy na Kosowym Polu była utrata samodzielności Serbii i podporządkowanie jej przez Turcję Osmańską. Nic nie wskazuje na to, by tak było w istocie. Serbia Lazareviciów nie straciła wówczas na rzecz Turków ani kawałka swego terytorium, nie od razu też podjęła negocjacje w sprawie pokoju. Niewątpliwie jednak sytuacja państwa, a przede wszystkim rządzącej w nim, w imieniu trzynastoletniego Stefana Lazarevicia, księżny Milicy, stała się trudna. Wraz ze śmiercią Lazara runął bowiem misternie budowany system sojuszy rodzinnych. W bitwie i po niej zginęli również liczni panowie serbscy, w tym członkowie rodziny Lazara, którzy wspomagali go w utrzymaniu władzy wewnątrz i na zewnątrz kraju, na przykład Musicie..."


Fragment książki: Ilona Czamańska, Jan Leśny "BITWA NA KOSOWYM POLU 1389" Rozdział VIII.

"...O losie resztek carstwa tyrnowskiego zadecydowała następna kampania wojenna. W 1389 r. sułtan Murad I z wielką armią wtargnął poprzez ziemie macedońskie na Kosowe Pole i spotkał się pod Prisztiną w dniu św. Wita 15 VI 1389 r. ze zjednoczoną serbsko-bośniacką armią księcia Łazarza. Początkowo szala zwycięstwa przechylała się na stronę chrześcijan. W wojsku tureckim panowało zamieszanie po śmierci sułtana Murada I, zabitego w początkach bitwy przez rycerza serbskiego. Gdy jednak dowództwo ujął w swe ręce syn Murada I, Bajazyd I, nastąpił przełom w bitwie i po długim i krwawym boju Turcy zdobyli przewagę. Książę Łazarz w czasie odwrotu wojsk chrześcijańskich został schwytany do niewoli i ścięty na rozkaz Bajazyda I..."


Fragment książki: T. Wasilewski "HISTORIA BUŁGARII" s. 118

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości