Kefar Menahem 1177

"...Trudno określić, w którym miejscu doszło do spotkania się obydwu armii. W źródłach arabskich wymienia się Ramię, a Wilhelm z Tyru wspomina o „Mons Gisardi". Na pewno było tam jakieś wzgórze, a w pobliżu rzeka. Co więcej, gdyby założyć, że Baldwin, który miał nadzieję dokonać ataku z zaskoczenia, opuścił Askalon w dniu samej bitwy, miejsce to musiałoby leżeć w odległości pół dnia marszu od niego. Tali Dżazar, które wcześniej identyfikowano jako Mont Gisart, dzieli przynajmniej 40 km od Askalonu, a więc najprawdopodobniej byłoby to zbyt daleko, podobnie jak okolice Ramii. Imad ad-Din odnotował, że nad rzeką „leży Tali as-Safijja". Samo Thll as-Safijja leży na zachód od Wadi as-Sant, a równinę, nad którą się wznosi, przecina wiele cieków wodnych. Na samym Tali stoi zaś zamek Blanchegarde, którego nie wymieniono w żadnej relacji z bitwy; miejsce na wschód od niego wydaje się położone zbyt blisko linii, na której marszowi Saladyna musiałyby przeszkodzić pogórza, a zatem, chociaż nie można tego udowodnić, być może do bitwy doszło po stronie zachodniej, na przykład w pobliżu dzisiejszej osady Kefar Menahem, około 26 km od Askalonu.[...]
Zanim doszło do bitwy, Saladyn przegrupował swoją formację. Później tłumaczył, że za radą emirów wydał prawemu skrzydłu rozkazy, aby zwróciło się w stronę lewego, a lewemu, by przesunęło się w stronę centrum, tak żeby wzgórze, obok którego przeszli jego żołnierze, znalazło się w chwili ataku za ich plecami. Wskutek tego rozkazu formacja z dwoma wysuniętymi skrzydłami i cofniętym centrum oraz ze wzgórzem z tyłu po prawej była skierowana lekko w lewą stronę, co zgadza się z założeniem, źe Saladyn przesunął się w kierunku zachodnim, aby stawić czoło nadchodzącemu z Askalonu Baldwinowi. Normalna muzułmańska taktyka odparcia frankijskiej szarży polegała na wycofaniu się w punkcie uderzenia przeciwnika, a następnie ataku wokół skrzydeł i od tyłu, lecz manewr Saladyna łatwo mógł spowodować, że jego centrum czasowo zostało przysłonięte jednym ze skrzydeł, uniemożliwiając tym samym jego ludziom ruszenie z miejsca w celu odciągnięcia szarży Franków.
Wilhelm z Tyru zauważył, że muzułmanie nie pozwolili swoim koniom odpocząć po przybyciu z Egiptu, co potwierdza także Saladyn. który stwierdził, że niektórzy z jego ludzi przemęczyli swoje wierzchowce. Nawet w takich niekorzystnych okolicznościach Saladyn zachował przewagę liczebną i jak przekazuje Wilhelm z Tyru, wynik bitwy był z początku niepewny. W boju wyróżnił się bratanek Saladyna. Taki ad-Din. Ibn al-Asir odnotował, że wysforował się on przed linię wojsk muzułmańskich, prawdopodobnie dlatego, że dowodził jednym z wysuniętych skrzydeł, a Imad ad-Din wspomniał, że odważnie sławił czoło atakowi. Jego syn, Ahmad, poprowadził szarżę na wroga, a potem ojciec wysłał go na następną, w której zginął. W trakcie bitwy Frankowie zyskali przewagę. Muzułmanie poszli w rozsypkę wraz ze swoim ekwipunkiem, a ponieważ armia została pokonana, straż Saladyna musiała go ochronić przed atakiem trzech frankijskich jeźdźców.
W myśl strategii razzia, siły dokonujące wypadu powinny zawsze zapewnić sobie możliwość odwrotu, albo dzięki zabezpieczeniu sobie otwartej drogi, albo też dzięki ucieczce przed pościgiem. Frankowie odnieśli zadziwiające zwycięstwo nie tylko dzięki panującej wśród nich woli walki, ale również z powodu nadmiernej wiary Saladyna we własne siły. Pozostało jedynie przekonać się, czy jego błędy uniemożliwiły mu odwrót. Bitwa zaczęła się wczesnym popołudniem i Wilhelm z Tyru zauważył, że pościg zapuścił się aż do Cannetum Esturnellorum, gdzie przerwała go zapadająca noc. Jeśli Cannetum Esturnellorum słusznie identyfikujemy jako Ujun al-Kassba i jeśli sama bitwa odbyła się pod Kefar Menahem, oznaczałoby to, że pościg ciągnął się przez 27 km. Można się spodziewać, że przy takim dystansie zwycięska armia, z zasobami wystarczającymi do prowadzenia zorganizowanej operacji pościgu i zniszczenia, zetrze w proch pokonanego przeciwnika. Jednakże Baldwin nie miał chyba złudzeń co do swoich możliwości. Sam wrócił do Askalonu, pozwalając, by pościg przeciął drogę maruderom, lecz nie odważył się rzucić wyzwania samemu Saladynowi, który podobno wycofywał się w krótkich etapach, w nadziei, że zdoła ponownie zorganizować swoich ludzi..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 142-143

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości