Krasne 1450 |
"...Około 10 km na północ od wsi Krasne znajdowało się jezioro, przez które przepływała rzeczka Krasna (Krasny Potok) dopływ Birladu. Jedyna droga z Huşi do Krasnego prowadziła przez las rosnący między rzeczką i skrajem jeziora a ciągnącymi się na wschód wzgórzami Wyżyny Mołdawskiej. Po lewej stronie Krasnej znajdowała się rozległa kilkumetrowa polana leśna zwana Krasnym Polem. Bogdan uszykował swe wojska na odkrytej równinie na wschód od jeziora pod osłoną lasu, zamierzając z zaskoczenia zaatakować maszerujące oddziały polskie. W tym celu zatarasował drogę pościnanymi i zwalonymi drzewami. Dzięki zbiegowi z obozu mołdawskiego dowódcy polscy dowiedzieli się o szykowanej zasadzce. Postanowili pod osłoną taboru przedrzeć się na otwartą przestrzeń. Jeszcze przed wieczorem 5 września perkułab mołdawski ominął przeszkody leśne i pod osłoną grupy jazdy odpierającej ataki mołdawskie wyprowadził wozy na pola ciągnące się za lasem na lewo od drogi, przewidując tam właśnie miejsce przyszłego starcia. Tymczasem wczesnym rankiem 6 września Bogdan z kilkutysięcznym wojskiem wyłonił się z lasu po prawej stronie drogi. Na polanie leśnej przytykającej do rzeczki Krasnej ustawił w przedzie całą jazdę w jednym hufcu, a z tyłu w drugim piechotę. Przewaga liczebna przeciwnika spowodowała nastroje niepewności w szeregach polskich osłabionych odejściem części jazdy z taborem, ale Piotr Odrowąż szybko opanował sytuację i rozstawił wojsko na Krasnym Polu w dziewięć hufców. Na prawym skrzydle dowodzonym przez starostę halickiego Mikołaja Parawę z Lublina stanęły chorągwie halicka i przemyska, na lewym pod wodzą Michała Buczackiego sanocka i podolska, a zapewne w centrum z tyłu rota piechoty. Uderzenie lepiej uzbrojonego rycerstwa polskiego poczęło spychać jazdę mołdawską, która cofając się odsłoniła własną piechotę. Zwarty hufiec piechurów mołdawskich zbrojnych w broń drzewcową (włócznie, oszczepy, kosy) okazał się jednak niemożliwy do rozbicia przez jazdę rycerską. W atakach na najeżoną grotami kolumnę polegli polscy dowódcy: Piotr Odrowąż, Mikołaj Parawa i Michał Buczacki. Wprawdzie szyk nieprzyjacielski uległ osłabieniu, ale duch w wojsku polskim po śmierci wodzów począł upadać. W tym momencie powiadomiony przez gońca perkułab, zostawił tabor pod lasem i z jazdą przydzieloną mu do osłony wozów uderzył w bok piechoty mołdawskiej. Świeże siły wprowadzone do walki przechyliły szalę zwycięstwa na stronę polską. Mołdawianie rzucili się do ucieczki. Perkułab ze swą mołdawską jazdą ścigał rozproszone grupy nieprzyjacielskie i likwidując ich kontrataki wrócił po czterech dniach do obozu ze zdobyczą i jeńcami. Polacy znużeni całodzienną walką ograniczyli się do zestrzeliwania z łuków chroniących się na drzewach Mołdawian. Hospodar zbiegł do miasta Berład. Wprawdzie Polacy utrzymali pole bitwy, ale straty po obu stronach były ogromne. Bogdan zaskoczył Odrowąża niekonwencjonalnym sposobem walki (pozorowanie układów, zasadzki), świetnym dowodzeniem w skali operacyjnej, szybkością manewru, umiejętnością wykorzystania znanego sobie terenu oraz skutecznością piechoty uzbrojonej w broń drzewcową. Po stronie polskiej brakło ostrożności, dobrego rozpoznania i przewidywania ruchów przeciwnika. Dzięki bitności, lepszemu uzbrojeniu i wyszkoleniu wywalczono sobie powrót do kraju, ale nie osiągnięto celu wyprawy, jakim było obalenie hospodara i wprowadzenie na tron mołdawski Aleksandra. Jedynie pozostawiono załogi w ziemi szepienickiej, gdzie osadzono również Eliaszewiczów z ich mołdawskimi stronnikami. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 4.3 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości