Toro 1476

"...Po serii prób i manewrów pozorujących, a to w kierunku Burgos, a to w kierunku Zamory, Ferdynand zdecydował się w końcu wydać decydującą bitwę. Doszło do niej na polach pod Peleagonzalo położonych na południowym pobrzeżu Duero nieopodal Toro.

Był 1 marca 1476 roku, kiedy jeszcze zima smagała deszczem, potęgując utrudzenie żołnierzy obu stron.

Alfons V Portugalski wkroczył do Kastylii z wojskiem liczącym od 15 000 do 20 000 żołnierzy, w tym 5000 jazdy. Do tego dochodziły oddziały, które przyprowadzili mu sprzymierzeńcy, głównie czterej napiętnowani przez Izabelę magnaci - markiz Villena, książę Arevalo, mistrz Zakonu Calatrava i książę Uruena, a ponadto oddziały milicji z arcybiskupem Carrillem na czele. Aby stawić czoła zagrożeniu, królowie wystąpili z uroczystym wezwaniem do swoich wiernych poddanych z okolicznych terenów. Pulgar pisze:

Król i królowa postanowili wezwać całe rycerstwo oraz pieszy lud zbrojny swoich królestw, z gór, Biskajów, Guipuzcoa, Asturii i Starej Kastylii...

W ten sposób, w połączeniu z wojskami kastylijskich możnowładców, zdołali wyrównać stosunek sił, wystawiając 25 000 żołnierzy, wśród nich oddziały dowodzone przez kardynała Hiszpanii, Pedra Gonzaleza de Mendoza. [...]

Jak już zauważyliśmy, królewska armia stanowiła pstry zlepek piechoty zaciągniętej na obszarach mesety, Asturii i Kraju Basków i stanowiącej siły koronne, z wojskami panów feudalnych, przyprowadzonymi przez grandów wiernych Izabeli. Pulgar opisuje średniowieczny sposób ustawienia tych wojsk w szyku bitewnym na polach pod Peleagonzalo, niewielkiej miejscowości leżącej na południowym brzegu Duero w odległości niespełna dwóch leguas od Toro. [...]

Jak już mówiliśmy, była to armia na średniowieczną modłę, nie tyle pod względem uzbrojenia, ile organizacji. Oprócz kuszników i łuczników znaleźli się również strzelcy uzbrojeni w rusznice. Proch miał zatem także swoją rolę do odegrania, zwłaszcza w ówczesnej artylerii, na którą składały się bombardy i kolubryny. Nie zabrakło niespodzianki w postaci min przewidzianych do użytku głównie nocą. Ale struktura pozostała jak dawniej, oparta na pocztach zbrojnych skupionych wokół panów feudalnych. Były to hufce pancerne (ciężka jazda) i jezdni uzbrojeni w miecze. Znalazły się jednak także oddziały złożone z milicji miejskiej. Całość tych sił rozwinęła się w dwa skrzydła osłaniające w centrum hufiec króla z chorągwią królewską. Prawe skrzydło tworzyło sześć zastępów prowadzonych w większości przez zawodowych dowódców, ale nie zabrakło również biskupów-żołnierzy, jak pasterz Avili; na lewym skrzydle wystąpili kastylijscy grandowie, najbardziej lojalni wobec Izabeli: kardynał Hiszpanii, admirał Enríquez i książę Alba.

W centrum zaś młody monarcha, od dziecka obeznany z wojną. Towarzyszyli mu najlepsi z jego ludzi oraz przedstawiciele rodu. [...]

Dzień był deszczowy, 1 marca, kiedy zima zaczyna ustępować z mesety. Dzisiaj pola te zalegają w ciszy, na wpół senne i opustoszałe. Zbliżając się, widz przywołuje w myślach ów dzień. Na tamtym brzegu Duero pozostawił pełne życia miasto Toro i jego mieszkańców pogrążonych w codziennych zajęciach. Okoliczna równina tchnie za to spokojem i ciszą. Świeci słońce i lekki wietrzyk igra wśród polnych traw.

To ta sama ziemia, którą wstrząsnęła ongi bitewna nawałnica - lecz już pełna zgiełku, wściekłości, szczęku oręża, trwa bitewny zgiełk - czterdzieści czy pięćdziesiąt tysięcy ludzi, pieszo i konno, starło się ze sobą zaciekle. Jedni krzyczą: „Alfons, Alfons!", inni zaś, ostateczni zwycięzcy, wznoszą okrzyk, który od tej chwili będzie rozbrzmiewał po całej Kastylii: „Ferdynand, Ferdynand!"

Po długich godzinach zwycięstwo przechyliło się na stronę Kastylii. Czuło się tutaj zmaganie Kastylii z Portugalią, a nie jedynie zmagania wewnętrznych stronnictw. Kastylijczycy włożyli więcej zapału w to starcie, broniąc własnej tożsamości i zapewne pamiętając, że kiedyś, na polach pod Aljubarrotą, oni zostali zwyciężeni przez Portugalczyków dumnych z umocnienia własnej niepodległości. [...]

Portugalski monarcha, obawiając się okrążenia w Zamorze, decyduje się wyjść z miasta i poszukać bezpieczniejszego miejsca w Toro:

Wczoraj wieczorem, w piątek, pierwszego dnia miesiąca marca, postanowili załadować tabory przed świtem i z nadejściem dnia wyruszyli ze wspomnianego przedmieścia, udając się traktem do Toro...

A zatem wróg, pełen obaw, opuścił Zamorę, wymknął się i uciekał, szukając schronienia w Toro. Była to chwila, kiedy należało ruszyć za nim w pościg, naciskać go, nie dać mu odsapnąć, nacierać nań bez wytchnienia, w końcu rozbić.

Król Ferdynand nie ma najmniejszej wątpliwości, a jedynie silne postanowienie: niech przemówi oręż, a kiedy się to stanie, Portugalczyk zostanie wygnany z Kastylii.

Alfons V opuszcza Zamorę pośpiesznie, po kryjomu, z pierwszymi promieniami dnia. Idzie w takim pośpiechu, że Ferdynand musi rzucić za nim lekką jazdę, aby powstrzymała ucieczkę. W końcu udaje im się dopaść go, kiedy widać już wieże Toro:

...zdołaliśmy go dopaść dopiero na legua od Toro, w polu, które nazywa się Pelayo Gonzalez...

Portugalczyk nie może uniknąć bitwy, ale umacnia dobrze swoją pozycję i przygotowując się do odparcia ataku Ferdynanda, ustawia w pierwszej linii strzelców i artylerzystów, tj. piechotę i lekką artylerię, które siłą ognia są w stanie zatrzymać nieprzyjacielską jazdę.

Sprzyjająca pozycja, przewaga liczebna, mniejsze zmęczenie - wszystko zdaje się przemawiać na korzyść Portugalczyka.

Do tego stopnia, że wielu dowódców doradza Ferdynandowi, aby nie ryzykował bitwy. Ale jednego nie dostaje Portugalczykowi, co młody król-żołnierz ma w nadmiarze - odwagi. Oto jak mówi o tym Ferdynand:

...ale ja za zgodą wspomnianych grandów, pokładając ufność w prawie, jakie ja i najjaśniejsza królowa, moja najdroższa i umiłowana żona, mamy do tych naszych królestw...

Nie zabrakło, oczywiście, ufności w pomoc Bożą. Zostanie nawet przypomniany św. Jakub Apostoł i w tym momencie przemówi nie Aragończyk, nie nowy król Kastylii, lecz Hiszpan walczący za swoją ojczyznę:

...z pomocą św. Jakuba Apostoła, patrona i wodza Hiszpanii, postanowiłem wydać bitwę...

Po czym opisuje bitewne wypadki: rozbicie sił nieprzyjaciela, wzięcie jego królewskiej chorągwi i śmierć jej chorążego, zdobycie większości sztandarów i w końcu zmuszenie do ucieczki wojsk Alfonsa V.

Ci zaś, którzy nie zdołali się wymknąć, legli na polu bitwy lub potonęli w Duero, wielu zostało wziętych do niewoli, toteż zwycięstwo było zdecydowane:

...i tak powróciłem ze zwycięstwem i wielką radością do miasta Zamory, dokąd przybyłem o pierwszej po północy...

Dość późno, zwłaszcza po tak ciężkim, niepewnym, niebezpiecznym, długim i męczącym dniu. Ale Ferdynand był bardzo młodym monarchą i samo zwycięstwo dodawało mu sił. Nie odczuwał fizycznego zmęczenia, a jedynie radość z odniesionego tryumfu..."


Fragment książki: Manuel Fernández Alvarez "Izabela Katolicka" s. 149-156

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości