Parma 1247-1248

"...Wówczas to hufiec siedemdziesięciu rycerzy gwelfów, pochodzących z Parmy, którzy przed dwoma laty uciekli razem z Orlandem z Rossi do odległej o sześćdziesiąt kilometrów Piacenzy, zdecydował się na śmiały wypad. Cesarz rozkazał zrównać z ziemią zewnętrzne umocnienia i Parmy broniła jedynie cytadela. Czyżby rycerze ze stronnictwa gwelfów w tym mieście dowiedzieli się, przebywając w pobliskiej Piacenzy, że ktoś z ważniejszych ludzi spośród załogi wyprawia wesele i od rana wino leje się strumieniami? W każdym razie straceńczy hufiec rycerski wdarł się do miasta, wysiekł oszołomioną załogę wraz z cesarskim podestą i uderzył na cytadelę. Zgodnie z dokładnie obmyślonym planem kilka zaledwie godzin później zjawiło się dwustu, a następnie dalszych czterystu sprzymierzeńców, zabezpieczając leżące pomiędzy Parmą i rzeką Ikro mokradła.

Dzięki kilku niedobitkom straszliwa wieść dotarła do króla Enzio. Natychmiast przerwał oblężenie pod Brescią, szybko dotarł do swojej kwatery głównej w Cremonie i z tamtejszą milicją oraz oddziałami przysłanymi przez Pawię i inne miasta cesarskie zjawił się nad rzeką Ikro. Dysponując przewagą, powinien uderzyć natychmiast na miasto, tymczasem rozbił obóz i okopał się w nim. Dopiero wtedy wezwał na pomoc cesarza.

Fryderyk zrozumiał, że gra toczy się nie tylko o Parmę, ale o całą Lombardię, a może nawet całe Włochy. Doniesiono mu, że papieski dowódca i legat, Grzegorz z Montelongo, nadchodzi z wojskiem z Mediolanu; przy nim miał się również znajdować papieski szwagier Orlando z Rossi. Ze wszystkich antycesarskich miast pośpieszyły posiłki do Parmy, toteż gdy cesarz, połączywszy się z oddziałami Ezzelina z Romano, dwa tygodnie później stanął pod miastem, szeregi jego obrońców znacząco wzrosły. Ale nastąpiło także zmasowanie sił cesarskich. Nadciągnął Fryderyk antiocheński ze swoimi Toskańczykami; przybyło wojsko, z którym cesarz zamierzał pociągnąć na Lyon, złożone z Sycylijczyków, Saracenów i najemnego niemieckiego rycerstwa, a na dodatek oddział rycerstwa burgundzkiego, cesarz miał więc pod rozkazami pokaźną siłę wojskową. Dlaczego nie uderzył na nieumocnione miasto, trudno zrozumieć. Czyżby zapomniał daremne oblężenie Brescii, długotrwałe oblężenie Faenzy? A może zabrakło mu pewności siebie i nie ośmielił się zaatakować nieumocnionego miasta, wybierając pozornie skuteczniejszą metodę oblężenia? A może zegar losu w jego piersi zaczął wybijać koniec?

Nie ośmieliwszy się uderzyć na Parmę, Fryderyk kazał wznieść wokół niej miasto oblężnicze z drewnianych i kamiennych domów. Ponieważ zapowiedział, że zetrze Parmę z powierzchni ziemi, nazwał nowe miasto ze względu na przyszłe zwycięstwo Victorią. Na wzór starożytnych założycieli miast kazał zaorać miejsce pod jego budowle. Ustawiono mury, fosy, osiem wież i mosty zwodzone, wybudowano kanał zaopatrujący miasto w wodę, a nad nim postawiono młyny. Cesarz wzniósł tutaj jeden z niewielu kościołów zbudowanych w okresie jego panowania - kościół Świętego Wiktora, wotum dla patrona zwycięstwa. Wybudowano również domy, rynek, pałace oraz wille dla strzeżonych przez eunuchów cesarskich Saracenek. Do Victorii przeniesiono urzędy państwowe z kancelarią, skarbem państwa, sądami oraz egzotyczny zwierzyniec. Zażywając wygód i spokoju, cesarz zamierzał czekać tutaj na zagłodzenie i upadek Parmy. [...]

Nie na wiele zdały się w tej sytuacji zwycięstwa cesarskich synów i namiestników, skoro kraj ulegał rozpadowi. Tymczasem cesarz świętował w swojej Victorii, trwoniąc czas, ludzi i pieniądze w oczekiwaniu na przyszłe zwycięstwo nad znienawidzoną Parmą. Wyruszał konno w towarzystwie dworzan na polowanie z sokołami, jastrzębiami czy krogulcami, jak gdyby nie był na wojnie Jednak nie przewidział, że wieści będą przenikać przez fronty. Pewnego razu okrążeni i głodujący obrońcy Parmy dowiedzieli się, że król Enzio w trakcie wykonywania drobniejszych operacji wojskowych znalazł się poza miastem oblężniczym. W tym samym czasie - a był to 18 lutego 1248 roku, nadzwyczaj ciepły dzień przedwiośnia - cesarz już od świtu polował razem z szesnastoletnim synem Manfredem, w towarzystwie dworskiej świty i eskorty pięćdziesięciu rycerzy, na ptactwo wodne wśród bagien i łąk ciągnących się po obu stronach rzeki Ikro. W Victorii pozostał tylko margrabia Lancia ze słabym garnizonem. Obrońcy Parmy wykonali wówczas pozorujący atak w kierunku południowym; margrabia poprowadził kontratak, pozbawiając przez to Victorię prawie całkowicie osłony. Nadeszła chwila Grzegorza z Montelongo, przywódcy parmeńskiego oporu. Na czele swoich oddziałów, za którymi podążyli głodujący mieszkańcy miasta z kobietami i dziećmi, wdarł się do miasta oblężniczego, podpalił je, a żołnierzy cesarskich wybił.

Katastrofa ta kosztowała Fryderyka ponoć trzy tysiące wziętych do niewoli i półtora tysiąca zabitych, wśród nich był także jego zausznik, sławny wielki sędzia nadworny Tadeusz z Suessy. W ręce wroga wpadł cały skarb państwa. Utracono nie tylko złoto, srebro, perły czy wspaniałe szaty, ale także insygnia władzy cesarskiej - berło oraz sycylijską pieczęć królewską. Ciężka ozdobna korona dostała się w ręce karła nazywanego z powodu jego krótkich nóg Cortopasso (Krótkikrok), który z tryumfem zabrał ją do Parmy. Łupem padł także wspaniały egzemplarz książki Fryderyka II o sokolnictwie De arte venandi cum avibus. Przede wszystkim jednak zabrano ze sobą do głodującego miasta ogromne zapasy żywności, a na znak szczególnego tryumfu wóz chorągiewny Cremony..."


Fragment książki: E. W. Wies "CESARZ FRYDERYK II" s. 249-253

"...Okrucieństwo sił cesarskich wobec okolicznej ludności, którego ofiarami stali się między innymi pochodzący z Parmy słuchacze fakultetu prawniczego w Bolonii, zmobilizowało obrońców do bohaterskiego oporu. Na tym tle zresztą doszło do kontrowersji w cesarskim obozie. Żołnierze kontyngentu nadesłanego przez skłóconą z Parmą Pawię oświadczyli Fryderykowi, że przyszli walczyć z Parmeńczykami, a nie spełniać obowiązek katów. Przedłużające się oblężenie Parmy pozbawionej dowozu żywności skazało mieszkańców na głód. Toteż gdy w mieście rozeszła się wiadomość, że w obozie cesarskim nastąpiło chwilowe rozluźnienie, spowodowane wyprawą Fryderyka na jego ulubione polowanie z sokołem, Parmeńczycy, korzystając z nadarzającej się okazji, 18 lutego 1248 r. dokonali nagłego wypadu na oblegających. Zaskoczenie wojsk cesarskich stojących pod Parmą było zupełne. Pod murami Parmy poległo dwa tysiące żołnierzy cesarskich, a trzy tysiące dostało się do niewoli. W ręce zwycięzców dostał się cesarski skarbiec i pieczęć oraz wzbudzający powszechną ciekawość harem Fryderyka. Wśród poległych znajdował się wielki justycjariusz Tadeusz z Suessy oraz markiz Manfred II Lancia, stryj matki Manfreda, Bianki. Parmeńczycy zagarnęli carroccio występującej po stronie cesarza. Cremony i w triumfie wprowadzili je do Parmy. Przejęto insygnia Cesarstwa, a wśród nich ogromną koronę nienadającą się do nakładania na skronie, lecz raczej eksponat — symbol władzy z sali audiencjonalnej. Opisujący te wydarzenia mieszkaniec Parmy franciszkanin Salimbene zapisał, że ową koronę przywłaszczył sobie karzeł o przezwisku „Krótki Krok (Cortopasso)"; ważyła prawie tyle, co on sam..."


Fragment książki: Jerzy Hauziński "Fryderyk II Hohenstauf cesarz rzymski" s. 272-273

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości