Aleksandria 1167

Szawar był gotów pozostać na drugim planie, lecz teraz, ponieważ wchodziło w grę odzyskanie jednego z jego własnych miast, wziął na swoje barki brzemię wojenne, zorganizował i opłacił budowę machin oblężniczych oraz „sam się starał o wszystko"
Determinacja ta okazała się dla Saladyna wspaniałym testem. Dysponował jedynie małym syryjskim garnizonem. Jego łączność z Szirkuhem została przerwana, a źródła zaopatrzenia zablokowane. Chociaż mieszkańcy miasta mogli na wspieraniu Saladyna mało zyskać, a wiele stracić, ich współpraca była jego jedyną nadzieją. Wilhelm z Tyru nie podał żadnej liczby egipskich wojsk Szawara, a liczbę Franków ocenił na około 500 konnych i 4000 do 5000 piechoty, lecz mimo to oszacował, że ponad 50 000 obleganych było zdolnych do walki i z zaskoczeniem skomentował, że tak małe liczebnie siły zdołały powstrzymywać mrowie atakujących. W gruncie rzeczy nie wiemy, ilu mieszkańców Aleksandrii chciało lub mogło stanąć po stronie Saladyna. Al-Makrizi przekazał, że dostarczyli mu 20 000 koni, lecz ówczesne źródła tego nie potwierdzają. Z pewnością Saladyn musiał oszczędnie gospodarować swoimi zasobami. Według Wilhelma z Tyru Syryjczycy rzadko wkraczali do walki ze względu na swoją małą liczebność, a ponadto nie pokładali wielkiej wiary w swoich sojusznikach z Aleksandrii. Kiedy walczyli, „czynili to bez zapału i niewiele robili, by dodać otuchy innym".
Oblegający wycięli sady, by zdobyć budulec na machiny oblężnicze, oraz zbudowali wieżę „znacznej wysokości", z której mogli widzieć całe miasto, lecz ich najskuteczniejszą bronią okazał się głód i korumpowanie przeciwnika. Szawar słał poselstwa do mieszkańców miasta, oferując im znaczne obniżenie podatków, a w lipcu, trzy miesiące po rozpoczęciu oblężenia, zaczęło w Aleksandrii brakować żywności. Abu Sza ma przekazał, że wielu mieszkańców zmarło, a Wilhelm z Tyru wspomniał o fali uciekinierów. Utrzymanie pozycji stało się w tych warunkach wielkim sukcesem Saladyna, zarówno dyplomatycznym, jak i wojskowym, lecz było oczywiste, że nie zdoła opierać się w nieskończoność. Odpowiedzialność za przyjście mu z pomocą spadła więc na Szirkuha jako dowódcę.[...]
Zgodnie z jedną z relacji, dokonał jakiegoś ruchu przeciwko Kairowi, lecz najprawdopodobniej była to tylko demonstracja. Najlepszym wyjściem było zawarcie korzystnego pokoju - rozwiązanie takie odpowiadało także Szawarowi. Gdyby bowiem udało się rozgromić Syryjczyków, Frankowie staliby się zbyt silni, traktat pokojowy mógłby zaś uwolnić Egipt od obcych ingerencji. Szirkuh zasugerował to swojemu więźniowi, Hugonowi z Cezarei. Wśród proponowanych posunięć znalazły się: obustronna wymiana jeńców, odstąpienie od oblegania Aleksandrii i zapewnienie siłom syryjskim bezpiecznego powrotu do domu. Podobno Hugon nie palił się do roli pośrednika, aby nie pomyślano, że działa we własnym interesie, i z propozycjami wystąpił Arnulf z Turbessel. Nie wiadomo, co o tym myślał sam Amalryk. Bez wątpienia lepszym wyjściem byłoby dla niego zajęcie Aleksandrii i schwytanie Szirkuha, lecz jednocześnie mógł uznać, że wobec pokojowych dążeń Szawara nie będzie mu łatwo utrzymać swoją pozycję. Ostatecznie porozumienie zawarto.
Wilhelm z Tyru opisał, jak zakończyło się oblężenie Aleksandrii. Mieszkańcy jej wyszli na ulice, aby „zabawiać rozmowami" Franków, Frankowie zaś wybrali się na oglądanie miasta. Samego Saladyna zakwaterowano w obozie Amalryka, gdzie przydzielono mu straż do ochrony przed wszelkimi zniewagami. Podobno Syryjczycy wycofali się w pierwszym tygodniu sierpnia, a 17 sierpnia Szawar wkroczył do miasta jako triumfator, przy dźwięku bębnów i trąb, po czym wymusił „dużą sumę pieniędzy i dumnie wrócił do swojego obozu..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 25-28

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości