Gniezno 1331 |
"...Mamy więc do czynienia, jakby z grupą specjalną, poprzedzającą wkroczenie armii głównej. Możemy łatwo wyobrazić sobie, że wysłannicy ci weszli w przebraniu do miasta, być może udając kupców lub zwykłych podróżnych, chcących schronić się za murami grodu przed szalejącą w okolicy armią wroga. Następnie owi średniowieczni komandosi wmieszali się w tłum i dostali się do kościoła katedralnego z zamiarem udaremnienia ukrycia relikwii przez kanoników. Potwierdza to dalsza część relacji Wiganda: „Bracia więc wchodzą do katedralnego kościoła, a relikwii nie znajdując, które byli gdzie indziej ukryli kanonicy, otoczyli miasteczko i nazajutrz je zdobyli...". Z powyższej informacji wynika, że w skład tej grupy specjalnej wchodzili bracia-rycerze. Świadczyłoby to zarówno o skali trudności przedsięwzięcia, jak i o jego wadze. Kanonicy jednak byli szybsi i zdołali ukryć relikwie przed przybyciem grupy specjalnej... " "...Jak powiedzieliśmy, armia zakonna początkowo udaje, że chce ominąć Gniezno, a następnie dokonuje nagłego zwrotu. Widząc, że napad jest nieunikniony Albert, wikariusz katedry, wysyła naprzeciwko nadchodzącym Krzyżakom dwóch franciszkanów z prośbą, aby nie palili katedry i aby nie pozwolili nikomu ze swego wojska wchodzić do miasta przed komturami i braćmi. To jasno pokazuje, kto przede wszystkim był w armii zakonnej odpowiedzialny za gwałty i rabunki. Oczy wiście będą to wojownicy pochodzenia plebejskicgo, bracia służebni i ciągnący z Krzyżakami wolni Prusowie, co nie znaczy, że bracia-rycerze nie kalali się zbrodniami, o czym jeszcze będzie mowa..." "...Krzyżacy wysłuchali próśb Alberta i rzeczywiście z przednią strażą wkroczył do Gniezna wielki marszałek Dietrich von Altenburg. Oczywiście stało się tak dlatego, że gnieźnianie zaniechali oporu. Teraz Albert rozpoczął rokowania o ocalenie katedry. Otto von Luterberg i Dietrich von Altenburg dali się ubłagać i zakazali podpalać domy w okolicy katedry. Przemówił do nich argument wikariusza, który twierdził, że spalenie kościoła katedralnego może bardzo zaszkodzić Zakonowi w oczach Stolicy Apostolskiej. W zamian Albert zobowiązał się odprawić 30 mszy na intencję Krzyżaków. Znowuż więc mamy próbkę średniowiecznej religijności. Okazuje się, że dla tych samych Krzyżaków, którzy konno potrafili taranować wrota kościołów, nabożeństwa mają cenę wyższą aniżeli złoto — tego ostatniego bowiem w zamian za ocalenie katedry od Alberta nie zażądano. Oszczędzono także klasztory Franciszkanów i Franciszkanek. Poza tym miasto uległo grabieży i spaleniu...." Fragment książki: Piotr W. Lech "Pierwsza wojna polsko-krzyżacka 1308-1343" s. 105-106 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości