Karlśtejn 1422 |
"...Załogę stanowiło zaledwie 400 zbrojnych, ale sama twierdza była trudna do zdobycia ze względu na swe położenie na wysokim wzgórzu, na lewym brzegu rzeczki wpływającej do Berounki. Licząc na szybkie zajęcie Karlštejnu, Korybutowicz zarządził natychmiastowy szturm. Dzięki twardej postawie obrońców atak został jednak odparty. Przystąpiono więc do regularnego oblężenia. Rozłożono trzy obozy otaczając zamek zwartym kordonem. Stoki sąsiednich wzgórz były zbyt odległe (300-1200 m), by z nich prowadzić skuteczny ostrzał. W celu zniwelowania przewagi przeciwnika, jaką dawała różnica wysokości bronionych umocnień, usypano zapewne naprzeciwko murów wały, na których ustawiono działa oraz machiny oblężnicze przeznaczone do wyrzucania olbrzymich głazów. Z trudem przetransportowano z Pragi cztery ciężkie taraśnice, które zdjęto z łóż i ustawiono na stałych nasypach. Skutecznie mogły one strzelać na odległość 300-400 m, ale tylko 6-7 razy dziennie. Ostrzał z broni palnej i miotającej nie przyniósł pożądanych rezultatów. Wysokie położenie zamku nadal sprawiało artylerzystom duże trudności w prawidłowym ustawieniu dział. Długolufowe taraśnice ciężko było podciągnąć bliżej ostrzeliwanych murów i w rezultacie wielokrotnie trafiać w to samo miejsce obwarowania. Działa nie zdołały więc dokonać wyłomów ani wyszczerbić blanków murów. Dzienne i nocne szturmy odpierane były przez obrońców ogniem z rusznic i hakownic. Na atakujących zrzucano z murów kamienie i ciężkie kłody drewna. Niepokojono oblegających nocnymi wypadami z zamku. Niepowodzenia skłoniły księcia litewskiego do działań niekonwencjonalnych z użyciem ówczesnej broni biologicznej. Jak zanotował Jan Długosz „blisko dwa tysiące naczyń z trupami i ludzkimi nieczystościami, które wyrzucono na wrogów, spowodowały tak nieznośny smród wśród oblężonych, że wszystkim wypadały lub chwiały się zakażone zęby. Znieśli to jednak dzielnie i przeciągnęli walkę aż do zimy, kiedy to potajemnie otrzymali z Pragi lekarstwo, dzięki któremu mogli zachować zęby (…)”3. Użycie środków organicznych wystrzeliwanych z machin oblężniczych miało spowodować wybuch zarazy w obleganej twierdzy i szybką jej kapitulację. Jak widać nie przyniosło jednak pożądanych skutków i obrońcy nadal stawiali zacięty opór. Z biegiem czasu szturmy do Karlštejnu przy użyciu drabin stawały się rzadsze i ostatecznie postanowiono złamać obleganych długotrwałą blokadą, mającą na celu zagłodzenie przeciwnika. Zresztą piechota praska nie była zbyt liczna i nie przedstawiała większej wartości, a rycerstwo polskie z zasady stroniło od uczestnictwa w szturmach na mury. [...] Sam elektor brandenburski Fryderyk, wezwawszy panów czeskich do udzielenia pomocy oblężonemu Karlštejnowi, ruszył na południe i zatrzymał się w Pilznie odległym o 55 km na zachód od oblężonej twierdzy. Prowadzone przez niego pertraktacje z wysłannikami Korybutowicza zostały wprawdzie przerwane, ale do zawarcia rozejmu doszło pod samym Karlštejnem. Zawarła go wyczerpana blisko dziewięciomiesięcznym oblężeniem załoga, pozbawiona nadziei na szybką odsiecz. Zobowiązała się do listopada 1423 r. nie atakować litewskiego księcia, ani nie udzielać pomocy jego nieprzyjaciołom. Umocnienia zamku, jak i fortyfikacje oblegających, miały być nienaruszone..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 1 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości