|
"...Henryk V udał się z Bonn do Moguncji, gdzie czynił przygotowania, ażeby zwołać powszechną wyprawę przeciwko Lotaryngii. Odwołał księcia Lotaryngii jako zdrajcę stanu, a mianował na jego miejsce hrabiego z Lowanium. W Koblencji król zebrał swoje wojsko i wyruszył przeciwko wiernej cesarzowi Kolonii. W lipcu oblegał miasto, które broniło się siłami swych mieszkańców oraz księcia Henryka z Lotaryngii. Wrota, wieże i wały zostały umocnione, wzniesiono nowe fortyfikacje i zbudowano machiny wojenne. Przede wszystkim jednak źródła podkreślają zdecydowaną wolę walki wśród mieszkańców. [...]
Król przekroczył Ren z silnymi oddziałami wojska i dokonał potężnego uderzenia na Kolonię, która przewodziła wówczas innym miastom. Sądził, że łatwiej poddadzą mu się pozostałe miasta, jeśli najpierw zdobędzie i zniszczy najpotężniejsze z nich. Stało się jednak inaczej, niż sądził. Kolończycy dali mu zdecydowany odpór. Z dala od miasta rozbił swój obóz i rozpoczął oblężenie. Właściwie jednak można by powiedzieć, że to raczej oblegający byli obleganymi, ponieważ kolończycy przechwycili nad renem statki, które przywiozły żywność dla wojska i królewscy ludzie musieli walczyć głodując
Oblegający cierpieli nie tylko głód, ale musieli znosić letnie upały, tak że w końcu wybuchła w ich obozie zaraza.[...]
Tymczasem słyszało się o tym, że ekscesarz i eksksiążę Henryk ściągali wojsko ze wszystkich stron świata i przygotowywali się na wszelkie sposoby, by znowu popróbować szczęścia. Dlatego całe wojsko króla ruszyło, by przynajmniej mieczem sprawę zakończyć; i żeby ludzie z miasta (kolończycy) nie przyszli cesarskim z pomocą, co było prawie pewne. Odstąpili od oblężenia i ruszyli do Lotaryngii, niszcząc po drodze twierdze i posiadłości rebeliantów..."
Fragment książki: E.W. Wies "CESARZ HENRYK IV" s. 232
|
|