Sandomierz 1259/1260

"...W każdym razie Sandomierz otoczono polowymi umocnieniami a następnie najeźdźcy rozpoczęli ostrzał grodu z machin oblężniczych i łuków. Na czwarty dzień, udało się dokonać oblegającym znaczących wyłomów w koronie wałów. Ruszyli wówczas do szturmu. Jak opowiada dramatyczna i pełna współczucia relacja Kroniki halicko-wołyńskiej, pierwsi na wały wdarli się dwaj mongolscy wojowie z chorągwiami. Jednego z nich zdołał zabić sulicą - jak podkreśliło z pochwałą ruskie źródło - prosty polski obrońca. Zginął on jednak zaraz potem z ręki drugiego z napastników. Najeźdźcy wkrótce złamali obronę, a tłum zgromadzony w grodzie rzucił się do panicznej ucieczki w stronę detińca (grodu wysokiego). Większość uciekających nie zdołała się jednak tam schronić z powodu ciasnoty mostu prowadzącego do bramy. Wielu ludzi zginęło spadając do głębokiego rowu okalającej wewnętrzny wał. Miał się on miejscami napełnić trupami.
Chaos pogłębiał pożar prowizorycznych, krytych słomą budynków wzniesionych dla uciekinierów wewnątrz wysokiego grodu. Zapaliła się również więźba stojącego tam kamiennego kościoła, grzebiąc po zapadnięciu się pod sobą ludzi, którzy w świątyni szukali schronienia. Los Sandomierza został przesądzony. Oblegający jednak nie zdecydowali się tego samego dnia zaatakować umocnień głównego grodu. Do szturmu w ogóle nie doszło. Jak się bowiem wydaje, choć fakt ten przemilcza Kronika balicko-wołyńska, a znają go i podają jedynie późniejsze źródła polskie, Mongołowie nakazali towarzyszącym im ruskim książętom, by przekonali obrońców o konieczności poddania się. Tak się też stało, przy czym, kto wie, czy Romanowicze nie próbowali powtórzyć sztuczki, która ocaliła Chełm. Nie wiemy tego i nigdy się nie dowiemy. Jakkolwiek było, na następny dzień wysoki gród sandomierski skapitulował. Zgromadzeni w nim ludzie wyszli w uroczystej procesji, Mongołowie zegnali ich na nadwiślańskie błonia i po dwudniowym przetrzymywaniu wymordowali. Stało się to według wszelkiego prawdopodobieństwa 2 II 1260 r..."


Fragment książki: Dariusz Dąbrowski "DANIEL ROMANOWICZ" s. 420-421

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości