Suczawa 1497 |
"...Hospodarska stolica była wówczas najpotężniejszą twierdzą mołdawską. Położony na wzgórzu czternastowieczny zamek w kształcie prostokątnej podkowy otoczony był murem z wieżami i szerokim rowem. Od strony północnej nie był dostępny z powodu stromego urwiska, od południowej broniły go potężne fortyfikacje. Zaopatrzony był w silną załogę pod dowództwem Łukasza Arbore, działa, znaczne zapasy sprzętu bojowego i żywności. Polacy otoczyli twierdzę zamykając ją czterema obozami osłoniętymi wozami taborowymi. Dnia 26 września rozstawiono działa od strony południowej i rozpoczęto silny ostrzał. Lawina pocisków kamiennych spadała na mury zamkowe, ale nie zdołała wybić większego wyłomu. Dokonano tylko mniejszych uszkodzeń, ale te załoga zwykle naprawiała nocą, zapełniając otwory ziemią, kamieniami lub faszyną. Próbowano też zapewne szturmów piechotą, ale okazały się one bezskuteczne. Podciąć potężne mury suczawskie mogły tylko wielkie bombardy, a tych Polacy posiadali tylko dwie (jedną ciągnęło 40, drugą 50 koni) i mogły one oddać tylko jeden-dwa strzały dziennie. Hospodar uchylił się od walnej bitwy i prowadził uciążliwą walkę podjazdową. Mołdawianie organizowali zasadzki w górach i lasach na oddziały polskie rozjeżdżające się z obozów w poszukiwaniu żywności. Jeńców nie brali, mordując w okrutny sposób wziętych do niewoli. W większych starciach nieprzyjaciel nie dotrzymywał w zasadzie placu ciężkozbrojnej jeździe polskiej. Główne siły hospodarskie pod Românem skutecznie jednak zablokowały swobodę poruszania się Polaków między Seretem, Suczawą i Mołdową. Jeden z polskich oddziałów furażowych został rozbity w lesie Braniste pod Neamţ (50 km na południe od Suczawy). Z czasem ataki mołdawskie nasiliły się, a obozy królewskie znalazły się w potrzasku – armia oblegająca stała się oblężoną. Wygłodzona szlachta, znużona marszem i walką, poczęła żądać od króla powrotu do kraju. Choroby dotknęły znaczną część wojska, w tym i samego króla.[...] Dnia 12 lub 13 października zjawili się u Olbrachta posłowie węgierscy z żądaniem natychmiastowego opuszczenia Mołdawii. Władysław Jagiellończyk groził osobistym wyruszeniem w pole w obronie swego lennika. W tej sytuacji, gdy widoki na sukces po trzytygodniowym bezskutecznym oblężeniu Suczawy były znikome, jedynym wyjściem dla Polaków stały się negocjacje w sprawie rozejmu. Zawarto go 18 października na honorowych dla króla polskiego warunkach. Armia otrzymała gwarancję swobodnego i bezpiecznego powrotu do kraju. Umowa nie obejmowała jednak Turków, Tatarów i Wołochów. Dragffy pozostawiwszy Stefanowi niewielkie oddziały, odmaszerował ze swym wojskiem do Siedmiogrodu..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 8.4 "...Suczawa to była najpotężniejszą twierdzą ziem wołoskich, daleko silniejsza niż te Koszyce, z którymi nigdyś miał do czynienia Olbracht. Zamek w kształcie prostokątnej podkowy zbudowany był może jeszcze w XIV wieku przez zachodnich mistrzów na wyniosłym pagórku, a przez Stefana utwierdzony i dobrze w ostatniej chwili zaopatrzony w spiże w działa siedmiogrodzkie. Otoczony był murem z wieżami i szerokim rowem; od północy nie był dostępny z powodu urwisk, a tylko od południa, ale tutaj stały najsilniejsze utwierdzenia. Od tej strony wycelował Olbracht swoje wielkie bombardy, które rwały mur potężnymi kawałami; aleje załoga po nocach kłodami i ziemią zatykała. Jednakże nie tyle wytrwałość załogi pod wodzą dzielnego starosty Luki Arbore ocaliła Suczawę, co zapobiegliwość Stefana, który od razu stworzył wielką armię odsieczową. Powołał pod broń swoich Mołdawian w liczbie 18000, co jest bardzo możliwe, boć tam i chłopi stawali pod broń, posiłków turecko-tatarsko-wołoskich miał przynajmniej 10000, a przyjaciel jego wojewoda siedmiogrodzki, Bartłomiej Dragffy, przyprowadził mu 12000 tęgich wojowników. Choćby nawet ta ostatnia cyfra była przesadzona, to dodawszy załogę suczawską, dochodzi się jednak do liczby ok. 40000 wojowników, tj. do liczby nie tak bardzo mniejszej od polskiej siły zbrojnej. Opuściwszy Suczawę 27 sierpnia, założył swoją główną kwaterę pod Vaslui i zgromadził wojska nieco bliżej pod Roman, w odległości jakich 90 km na południe od Suczawy. Stąd wychodziły ciągłe wycieczki, niepokojące wojsko polskie, tak że armia Olbrachta, rozłożona w czterech oddziałach, musiała otoczyć się taborami, z oblegającej stając się nawzajem oblężoną. Gdy od strony Polski kraj był zniszczony i nie było żadnych etapów, a grasowały nadto lotne czambuły tatarskie, musiały się polskie wyprawy furażowe kierować na południe i tu przychodziło nieraz do krwawych utarczek. Zapiski klasztorne mołdawskie opowiadają wiele o klęskach Polaków, nawzajem Wapowski zaznacza, że nigdy nie dotrzymał placu nieprzyjaciel wobec ciężkiej jazdy polskiej. Nie zdobył się tedy Stefan na otwartą bitwę, a także i Olbracht nie mógł tego uczynić przed zdobyciem Suczawy. Wojna już teraz prowadzona była z wielkim okrucieństwem. Stefan kazał jeńców ścinać, napal wbijać, albo im brzuchy przecinać; szczęśliwi byli jeszcze ci wybitniejsi, których posyłano do Turcji albo do Węgier. Polakom znowu zarzucano, że rabują, palą i znieważają cerkwie mołdawskie. Oblężenie się przeciągało, w wojsku polskim zapanował głód i grasowały choroby, którym uległa wielka część wojska, a nawet sam król. Nieprzyzwyczajone do odmiennego klimatu i do ciężkich trudów pospolite ruszenie głośno domagało się odwrotu, ale i odwrót w ówczesnym położeniu przedstawiał niemałe trudności. Fragment książki: Fryderyk Papee "Jan Olbracht" s. 138-139 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości