Złotoria 1376

"...Do oblężenia Złotorii przystąpiono z dniem 1 czerwca 1376 r. Władysław miał silną załogę, a zamek był dobrze obwarowany i bronił się skutecznie oraz zaciekle i oblężenie przeciągało się. Książę atakował oblegających przy użyciu machin miotających, raził również oblegających ze swojej flotylli rzecznej na Wiśle. Zginął Fryderyk de Wedel, na skutek podstępu księcia Władysława Białego. Mianowicie, wśród załogi zamku znajdowali się dwaj ludzie: jeden z nich, zwany Hanko, młynarz z Brześcia, biegły w sztuce budowania machin, którymi przysposobił do obrony Złotorię; drugi zaś, szwagier Hanka, pomógł księciu w zawładnięciu podstępnie Złotorią w 1375 r. Otóż Hanko, widząc, że książę nie zdoła się obronić, a obawiając się represji za przysługi oddane Władysławowi, wszedł potajemnie w porozumienie z Sędziwojem z Szubina, dowódcą wojsk oblegających Złotorię. Konkretnie, obiecał on dostarczyć mu klucze od bramy zamkowej. Władysław podejrzewał go jednak. Dla pewności kazał więc Hanka torturować (palić świecami) i wówczas tenże przyznał się do zdrady. Sam pomysł zdrady z kolei wykorzystał książę do własnych celów. Wysłał wspomnianego szwagra Hanka, w imieniu jakoby samego Hanka, do Sędziwoja z Szubina. Ów omówił z Sędziwojem godzinę wydania kluczy od pewnej bramy. Sędziwój nie powiadomił o tym swoich towarzyszy, pragnąc, aby tylko jemu przypadła sława zdobycia Złotorii. Otrzymanymi kluczami otworzył tylko jedną z bram. Gdy do zamku weszło 26 zbrojnych Sędziwoja, Władysław rozkazał wówczas spuścić w dół kratę w bramie. Ta padając przygniotła Fryderyka de Wedel, a dwu następnych ludzi poraniła. Tych, którzy wówczas nieopatrznie weszli do zamku, wzięto do niewoli. Kilku z nich zginęło w walce z ludźmi księcia. Władysław pokazał też, że nieobca mu była zemsta. Kazał mianowicie spalić na stosie Hanka wraz z zięciem za to, że go zdradzili. Czyn to okrutny, ale w przeszłości, w tym i w średniowieczu, podczas wojen dość często stosowany.

Następnego dnia przypuszczono zaciekły szturm na Złotorię. Po obu stronach były pewne straty w ludziach, lecz wojska królewskie nie zdołały Złotorii zdobyć. Podczas tego szturmu został ugodzony kamieniem i śmiertelnie raniony książę Kazko słupski. Wkrótce potem, 2 stycznia 1377 r. zmarł na zamku bydgoskim, dokąd go przewieziono spod Złotorii. Władysław jednak wiedział, że oblężenie przez cały czas trwać będzie ze względu na nieograniczone możliwości oblegających. Załoga Złotorii słabła, zaś wojska królewskie zwiększały swoją siłę. Z braku zatem szans na dalszą skuteczną obronę, głównie z powodu wyczerpujących się ludzi, książę - z inicjatywy Bartosza z Wezenborga - postanowił rozpocząć układy z Sędziwojem z Szubina, dowódcą oblegających wojsk królewskich oraz z kanclerzem Królestwa Polskiego Zawiszą z Kurozwęk. W wyniku rozmów, podczas których obiecano księciu wyjednanie łaski królewskiej, doszło do dwutygodniowego zawieszenia broni. Wspomniana wyżej zagraniczna pomoc wojskowa ze strony panów von der Osten jak i Burgundii jednak nie zadecydowała o rezultacie zbrojnej kampanii 1375/1376 r., ale przyniosła jednak ustępstwa ze strony króla Ludwika węgierskiego.

W okresie tym zawarto następujący układ: książę miał poddać zamek w opiekę Bartoszowi z Wezenborga i sam też oddać się w jego ręce. Widocznie Władysław miał do Bartosza (najwybitniejszego rycerza polskiego przed Zawiszą Czarnym z Garbowa) zaufanie; być może też wiązały ich dawniej bliższe stosunki. Uprzednio jeszcze książę wyzwał Bartosza na pojedynek na kopie, w którym został pokonany. Odniósł poważną ranę w prawe ramię. Wyzwanie Bartosza, jednego z najsławniejszych, obok Zawiszy Czarnego z Garbowa, rycerzy polskich w średniowieczu, świadczyło zarazem o umiejętnościach księcia Białego w rzemiośle rycerskim, jak i o jego odwadze.

Poddanie zamku w Złotorii miało miejsce zapewne późną jesienią 1376 lub na początku 1377 r. W myśl układów - książę Władysław miał udać się na Węgry do Budy, a podróż odbyć na koszt obu Wezenborgów. W razie gdyby rokowania obu stron nie dały rezultatów, zamek Złotoria miał wrócić do rąk Władysława Białego. Gwarantem tych układów był Bartosz z Wezenborga. Natychmiastową podróż na Węgry zapewne uniemożliwiała rana, którą książę odniósł w pojedynku..."


Fragment książki: Józef Śliwiński "WŁADYSŁAW BIAŁY" s. 93-95

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości