Bicocca 1522

"...Prospera Colonna, zachowując bezpieczny dystans, podążał za wojskami francuskimi, by wreszcie stanąć w obronnym obozie pod La Bicoccą, około 8 km na północny wschód od Mediolanu. Była to wielka rezydencja wiejska, otoczona olbrzymim ogrodem, zamkniętym głębokimi rowami. Otaczające ją pola pełne były kanałów irygacyjnych, którymi nawadniano łąki.

Obóz wojskowy Colonny od czoła osłaniany był przez głęboki rów, zaś po jego bokach i z tyłu znajdowały się dwa kolejne wykopy i umocnienia ziemne. Od zachodu chroniony był dodatkowo pasem bagien. Tuż za rowem wódz armii cesarskiej umieścił muszkieterów hiszpańskich, arkebuzerów niemieckich i 40 dział, które ustawiono na kilku dużych platformach. Za strzelcami, których ustawiono w czterech szeregach, stanęły czworoboki landsknechtów, kolumny hiszpańskie i oddziały mediolańskiej milicji. Kawaleria - po krwawej lekcji danej Hiszpanom pod Rawenną, co szczególnie utkwiło w pamięci Pescarze - stała w głębi obozu. Niewielki oddziałek jazdy strzegł mostu na drodze do Mediolanu.

Marszałek Lautrec zdawał sobie sprawę, że szturmowanie tego silnie ufortyfikowanego obozu byłoby czystym szaleństwem, nie mógł on tutaj jednakże podejmować swobodnych decyzji. Wiele zależało od lojalności żołnierzy szwajcarskich, którzy okazywali coraz bardziej otwarcie swoje niezadowolenie z dotychczasowego przebiegu kampanii. Żądali oni wypłaty obiecanych pieniędzy. Zmęczeni byli ponadto ciągłymi marszami i kontrmarszami, których sensu nie widzieli. Odet Lautrec zapewnił ich, że mogą odejść pod osłoną francuskiej kawalerii. Ale wówczas przybyła do niego delegacja kapitanów z Berna, na czele z Albertem von Steinem, którzy oświadczyli, że Szwajcarzy postanowili przyłączyć się do ogólnego ataku na pozycje nieprzyjaciela, jeśli szturm nastąpi jak najszybciej. W przeciwnym wypadku odejdą do domów. Marszałek starał się wytłumaczyć, że żołd zostanie wkrótce wypłacony, wskazywał także na to, jak silny jest obóz nieprzyjacielski. Szwajcarzy jednak nie chcieli słuchać żadnych argumentów, domagali się działania. W tej sytuacji Lautrec, nie mając innego wyjścia, postanowił zaatakować.

Rankiem 26 kwietnia 1522 r. marszałek francuski wysłał na rekonesans pod obóz wroga silny oddział złożony z 400 kawalerzystów pod dowództwem pana de Pantdormy. Oficer ten dokonał rozpoznania terenu i uznał go za dość trudny do działań, ale nie poinformowano o tym kapitanów piechoty szwajcarskiej. Rozpoznanie dostrzegło również po stronie wschodniej (prawie na tyłach obozu wroga), tuż przy drodze prowadzącej do Mediolanu, kamienny most, który wykorzystać było można, by za jego pomocą przedostać się do wnętrza pozycji nieprzyjacielskich.

Tymczasem Prosepero Cołonna wysłał gońców do Mediolanu, do księcia Francesco, z prośbą o posiłki. Ten obiecał przybyć jak najszybciej. Sforza musiał być już wcześniej uprzedzony o rozwoju wydarzeń i dysponować zmobilizowanymi siłami, gdyż zjawić się miał w obozie Colonny już następnego dnia, prowadząc 400 jazdy i 6000 pieszej milicji mediolańskiej.

27 kwietnia 1522 r. ruszył się również Lautrec, kierując się z Monzy na La Bicoccę. O świcie doszło do pierwszych potyczek pomiędzy wysłanymi przez Lautreca, dowodzonymi przez Giovanniego Sforzę lekkimi oddziałami „Czarnej Bandy" a hiszpańskimi genitos. Jeźdźcy włoscy spędzili z przedpola konnicę przeciwnika.

Wódz francuski uszykował swoją armię, zgodnie z przyjętymi zasadami, w trzy rzuty. Straż przednią stanowili Szwajcarzy, siły główne tworzyły oddziały piechoty i kawalerii francuskiej, a straż tylną - wojska weneckie pod dowództwem księcia Urbino. Na południe wysłany został oddział kawalerii, liczący 300 „kopii" wraz z pewną liczbą piechurów pod dowództwem Tomasza de Foix de Lescun (brata Odęta de Foix), którego zadaniem było ruszyć wzdłuż drogi prowadzącej do Mediolanu i w kierunku wspomnianego mostu, przez który najlepiej można było dostać się na tyły nieprzyjacielskich pozycji. Prawdopodobnie marszałek nakreślił plan bitwy, który w przypadku, gdyby został prawidłowo wykonany, mógł był zapewnić wielkie zwycięstwo. Połowa jego armii - 16 000 Szwajcarów - miała wiązać przeciwnika od czoła ściągając na siebie jego uwagę, podczas gdy druga połowa - 16 000 Francuzów i Wenecjan - miała obejść jego skrzydło i zaatakować w najdogodniejszym miejscu. Gdy tam rozgorzałaby walka, Szwajcarzy mieli przypuścić szturm.

Niewielki oddziałek jazdy pod dowództwem pana de Pantdormy miał obserwować drogę wiodącą do Mediolanu, skąd mogły nadciągnąć z pomocą Colonnie wojska tego miasta.

Szwajcarzy, którymi nominalnie dowodził Anne książę de Montmorency, marszałek Francji, uszykowali się w dwie kolumny, liczące po około 8000 żołnierzy każda (wraz ze Szwajcarami nacierali liczni francuscy szlachcice). Jedną stanowili górale z „leśnych" kantonów, pod dowództwem Arnolda Winkelrida z Unterwaiden, drugą - najemnicy z Berna i innych miejskich kantonów, którymi dowodził Albert von Stein. Saperzy Pedro Navarro mieli przygotować przejścia przez rów, a artyleria francuska ustawiona na pozycjach zbombardować obóz i tym samym ułatwić zadanie Szwajcarom.

Do koncentrycznego uderzenia wszystkich oddziałów jednak nie doszło z winy Szwajcarów. Stein, mimo swej frankofilskiej orientacji, oświadczył Lautrecowi: „Chcecie tak jak w zeszłym roku wypuścić przeciwnika z naszych rąk, my zaś chcemy się bić". Górale nie czekając na rozkazy i na to, aby inne kolumny wojsk zdążyły zająć wyznaczone pozycje, rzucili się do ataku na obóz przeciwnika. Zostali jednak przyjęci morderczym ogniem arkebuzów landsknechtów i markiza Pescary. W ich szeregach kule armatnie żłobiły krwawe wyrwy. Zwarte batalie szwajcarskich pikinierów były łatwym celem dla nieprzyjacielskich strzelców i artylerii. Cztery salwy z arkebuzów powaliły trzy czy cztery pierwsze szeregi szwajcarskich pikinierów, łącznie zginąć miało w tym momencie aż 3000 atakujących, w tym wielu oficerów. Wśród tak ciężkich strat Szwajcarzy jednak sforsowali rów i wtargnęli na wały. Gdy znaleźli się tu nie w zwartym potężnym szyku, lecz rozbici na małe grupy - ujrzeli przed sobą gęsty las włóczni niemieckich landsknechtów, a jednocześnie dostali się pod silny ogień boczny hiszpańskiej i niemieckiej piechoty

Bitwa pod La Bicocca

W tej rozpaczliwej sytuacji Szwajcarzy jak zawsze, bili się mężnie. Winkelrid walcząc na czele szturmujących oddziałów wyzywał dowódcę landsknechtów na pojedynek wołając: „Skoro cię tylko dopadnę, stary łajdaku, zginiesz z mojej ręki". „Stanie się według woli Boga" odpowiedzieć miał Frundsenbeg. Winkelrid, aby dopaść przeciwnika, rzucił się na najeżone pikami szeregi landsknechtów i zginął. Natomiast Frundsberg został raniony w udo. Kontratak kolumny landsknechtów dopełnił pogromu Szwajcarów. Nastąpiła straszliwa rzeź. Szwajcarzy zepchnięci do rowu pozostawili na polu bitwy kilka tysięcy zabitych, nie licząc rannych. Poległ również Albrecht von Stein oraz prawie wszyscy towarzyszący Helwetom francuscy szlachcice; tylko Montmorency został zawleczony na wpół żywy do rowu przez przyjaciół. Mimo tej klęski Szwajcarzy - podobnie jak pod Marignano - powoli i w dobrym ordynku wykonali odwrót z pola bitwy.

Colonna biorąc pod uwagę nieznaczną liczebność swych wojsk nie zdecydował się na pościg. Również Frundsberg zadowolił się tym, że potężny szturm został odparty. Nie chciał wystawiać na niebezpieczeństwo bezładnego pościgu tego pierwszego zwycięstwa niemieckich landsknechtów nad Szwajcarami, dotąd niedościgłym ich wzorem. Zresztą nie było już powodu obawiać się Szwajcarów, którzy - jako że nie było już co liczyć na łupy, a francuska kasa wojenna była pusta - wycofali się całkowicie z wałki, by niedługo powrócić do domów.

Tymczasem jedynie niewielki oddział 300 gens d'armes Tomasza de Foix zdołał wedrzeć się przez murowany most do obozu nieprzyjacielskiego. Francuska kawaleria zmiażdżyła ów niewielki oddział hiszpańskiej jazdy, który miał strzec mostu. Atak ten wywołał nawet chwilową panikę na tyłach armii sprzymierzonych. Podobno Lescun zamierzał pokonać przeciwnika

podstępem, przyjmując znaki rozpoznawcze wojsk cesarskich. Jednakże Prospero Colonna dowiedział się o fortelu i rozkazał swoim ludziom, aby na hełmach umieścili wieńce ze zboża lub trawy, niwecząc tym samym zamysły francuskiego dowódcy. Przeciwko jego kawalerzystom Prospero rzucił wszystkie siły, które nie były związane walką ze Szwajcarami. Przede wszystkim było to kilka oddziałów jazdy pod dowództwem księcia Terranovy don Antonia de Leyvy. Zdołał on wyprzeć z obozu francuskich kawalerzystów wprost na wojska mediolańskie, które właśnie przybyły pod La Bicoccę i zablokowały kamienny most. Mimo to de Foix, z pomocą oddziałku pana Pontdormy, zdołał przebić się przez liczne, ale niewyszkolone szeregi milicji mediolańskiej i dotrzeć do własnych sił głównych.

W tym czasie jazda francuska dowodzona przez samego Lautreca złamała kawalerię hiszpańską i próbowała z boku przybliżyć się do obozu. Natrafiła jednak na nowe kolumny piechoty hiszpańskiej i niemieckiej, które ogniem broni palnej zmusiły ją do odwrotu. Marszałek wydał Szwajcarom rozkaz ponownego ataku, ci jednakże odmówili, nie pozostawiając mu innego wyjścia, niż oddanie pola. Pobita armia francuska wycofywała się, osłaniana przez oddziały lekkiej jazdy Giovanniego de Medici. Wówczas markiz Pescara oraz kilku innych kapitanów usiłowało przekonać Colonnę, aby nakazał pościg za zdezorganizowanymi oddziałami przeciwnika, niektórzy z nich nawet bez wiedzy głównodowodzącego wysłali arkebuzerów i lekką jazdę, aby niepokoiła ciągłymi atakami ustępujących Szwajcarów i Francuzów, którzy ściągali z pola swoje działa. Jednakże osłaniająca odwrót „Czarna Banda" Giovanniego de Medici rozpędziła hiszpańskich napastników. Natomiast Colonna nie zdecydował się na kontratak całością swych sił. Przede wszystkim wiedział on, że druga i trzecia linia francuskich sił, a zwłaszcza ich ciężkozbrojni kopijnicy, nie wzięli jeszcze udziału w bitwie. Po drugie nie był pewien, czy Szwajcarzy nie zawrócą i następnego dnia nie dojdzie do ponownego ich szturmu. Zapewne nie wiedział on, że podczas gdy Lautrec odchodził na północ, Szwajcarzy opuścili go, powracając w swe góry - jak pisał Guicciardini - nie tylko w zmniejszonej liczbie, ale także z ogromnym uszczerbkiem w swej zuchwałości. Landsknechci ze swej strony domagali się wypłaty podwójnego żołdu, gdyby przyszło do kolejnego starcia.

Bitwa pod La Bicoccą miała ważne znaczenie z dwóch przynajmniej powodów. Przede wszystkim po raz kolejny dowiodła ogromnego znaczenia ręcznej broni palnej, do której w technice militarnej należało to dwudziestolecie. O zwycięstwie Colonny zadecydował przede wszystkim ogień hiszpańskich muszkieterów i niemieckich arkebuzerów. Wykorzystano tu doświadczenia Córdoby spod Cerignoli z roku 1503, rozstawiając strzelców przed pikinierami. [...]

Potwierdziła się także kształtująca się opinia o bezsilności Szwajcarów wobec ognia broni palnej. Ich wielkie, najeżone pikami i halabardami falangi, wielkością i konserwatyzmem przypominające dinozaury niezdolne do przystosowania się do nowych warunków (jak to określił Michael Howard) - twardych i bezlitosnych reguł gry wojennej, podobnie jak i te wielkie gady siłą rzeczy skazane zostały na wyginięcie. Szwajcarzy wykazali się tutaj skrajną nieostrożnością, czy wręcz bezmyślną brawurą, atakując pod ciągłym ogniem hiszpańskie okopy. W ciągu 30 minut miało ich zginąć w tym bezsensownym szturmie trzy tysiące. Jeśli dodać do tego wykazaną przez nich nieumiejętność współdziałania z innymi formacjami, stanie się oczywiste, dlaczego szacunek, jakim darzono ich do niedawna, raptownie począł maleć. Z drugiej jednak strony już nigdy więcej nie spróbowali oni powtórzyć takiego ataku na oślep, co przecież w przeszłości dawało im zwycięstwa nad silniejszym nawet przeciwnikiem. Od tej pory natomiast wzrastało znaczenie odnoszących kolejne zwycięstwa, zdyscyplinowanych landslcnechtów, którzy uzbrajając się w ręczną broń palną w miarę, jak rosło jej znaczenie bojowe, szybko dostosowali się do wymogów nowoczesnego pola walki. Odtąd na przeciąg przeszło stu kolejnych lat rzemiosło wojenne stanęło pod znakiem niemieckich landsknechtów i hiszpańskiej piechoty - zwycięzców spod La Bicocca.


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 264-272

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości