|
"...Pod Dorostolą, w której kniaź zamknął się ze swymi ludźmi latem 971 roku, zebrała się potężna armia bizantyjska, licząca ponoć 100 tysięcy ludzi. Wojska cesarskie rozbiły podczas marszu nieliczne oddziały bułgarskie, które stanęły u boku nowego cara Borysa. 14 kwietnia Bizantyjczycy wzięli Presław, a sam car wraz ze swą rodziną dostał się w ręce Jana Tzimiskesa. Posiłkujący go pułkownik Swiatosława, Swenkel, widząc beznadziejne położenie garnizonów ruskich, nakazał odwrót do Dorostoli. Za nim podążył autokrator. Nie chcąc sobie czynić z Rusów dozgonnych wrogów - tym bardziej, że zdawał sobie sprawę, iż przeciwnik to zajadłej odwagi — odwodził Swiatosława od podjęcia walki, jakkolwiek żądał wydania twierdzy. Duma Warega była warta więcej niż pokój z cesarstwem. Swiatosław odpowiedział „nie".
Ruskie wojska były złożone z piechoty, odzianej najczęściej w kolczugi, chociaż Słowianie w rotach Swiatosława aż takim bogactwem poszczycić się nie mogli. Jeżeli zaufamy Nestorowi i Lwu Diakonowi, Ruś ustępowała cesarskiej armii pięciokrotnie. Po stronie bizantyjskiej służyły liczne oddziały konnicy, w tym łuczniczej, rekrutującej się z plemion stepowych. Teoretycznie więc Jan Tzimiskes mógł odnieść zwycięstwo, nie ryzykując starcia wręcz. [...]
Pod Dorostolą Swiatosław nie miał już konnicy, gdyż część Bułgarów i Pieczyngów, których włączył do swych wojsk, widząc potęgę cesarza, porzuciła sprawę kniazia ruskiego. 20 tysięcy Rusów ma więc stoczyć bój ze stutysięczną armią wschodniego cesarza. Swiatosław nakazuje swym wojownikom gotować się na wszystko, wyjść z twierdzy i zewrzeć się w walce wręcz. Absolutnie nie ma sił na obronę, więc... postanowił zaatakować.[...]
„I przygotowali Grecy 100 tysięcy na Swiętosława, a dani nie dali. I poszedł Swiętosław na Greki i wyszli naprzeciw Rusi. Ujrzawszy ich, Ruś bardzo się wielkości wojsk ulękła. I rzekł Swiętosław: «Już nam cofnąć się niepodobna; radzi nie radzi stanąć musim do bitwy. Nie zróbmy zakały z Rusi; złóżmy tu nasze kości, martwi bowiem hańby nie doznamy; jeśli uciekniem, zhańbim się. Nie uciekajmy, jeno stańmy krzepko, ja pójdę przed wami; jeśli głowa moja padnie, myślcie o sobie». I rzekli wojownicy: «Gdzie twoja głowa padnie, tam i my nasze położym». I uszykowała się Ruś i Grecy do bitwy, spotkały się półki i otoczyli Grecy Ruś i była bitwa wielka".
Nie mamy pewności, czy przytoczone słowa kniazia zostały wypowiedziane pod Dorostolą, czy wcześniej, pod Arkadiopolis. W podobnym tonie miał wedle Lwa Diakona przemawiać Swiatosław przed ostatnią bitwą. Wielokrotne ataki Bizantyjczyków załamywały się, Rusowie padali, jednak miejsce poległych zajmowali wojowie z kolejnych szeregów. Pod wieczór cesarz uznał, że straty są porażające. A wroga wciąż jeszcze nie zniszczono, choć większość jego wojowników została na zawsze na placu boju. Odwagę Rusów podziwiał kronikarz bizantyjski. Już po zawarciu pokoju odnotował, że na polu bitwy legło 15 tysięcy Rusów, a z pobojowiska zebrano 20 tysięcy tarcz. Swiatosław przebił się przez pierścień okrążenia z 5 tysiącami, twierdza wciąż pozostawała w jego rękach. Jan Tzimiskes był pełen podziwu dla odwagi wroga, który podjął walkę z jego potęgą. Kolejny atak doprowadziłby z pewnością do zniszczenia ruskich wojsk, tylko po co. Cesarza nie było stać na dalsze straty, a lojalność Bułgarii budziła dużo wątpliwości. Wojska należało zatem oszczędzać. W sztabie cesarza zapadła decyzja. Należy zawrzeć pokój ze Swiatosławem. Tak osłabiony ugnie się i przyjmie proponowane warunki. W tych ocenach Bizancjum się nie myliło..."
Fragment książki: W. Chrzanowski "KRONIKA SŁOWIAN" s. 220-222
|
|