Seforis 1187 |
"...Saladyn odwołał swoje rozkazy, nakazujące mu pozostać w obozie, wyruszył z Ras al-Ma do Al-Kahwani nad Jeziorem Tyberiadzkim, a jego wojska przekroczyły Jordan i spustoszyły terytorium Franków. Saladyn przekazał te nowiny Tughtekinowi, pisząc, że „naszymi wojskami dowodzi Keukburi, jest z nim też nasz mameluk, Sarim ad-DLn Kajmaz". Imad ad-Din dodał, że Keukburi przyprowadził ze sobą swoje wojska od wschodu, znad Eufratu, a Kajmaz z Damaszku odnotował także obecność trzeciego przywódcy, Badra ad-Dina Dildirima, który dowodził ludźmi z Aleppo. Według arabskich źródeł podeszli oni nocą pod Seforis, gdzie zaatakowali ich „templariusze, joannici. baronowie i Turkopole". Anonimowy autor Libellus de Expugnatione Terrae Sanctae podaje, że najeźdźców widziano ze wzgórz Nazaretu, a naprzeciw nim ruszyło wiele wojska, w tym mistrz templariuszy oraz mistrz joannitów, którym udało się przedostać z misją do Rajmunda. Liczbę Franków oszacowano na 130 konnych i 300-400 piechurów, w innej zaś relacji „Manafaradinowi, admirałowi Edessy" (to znaczy Muzaffarowi ad-Dinowi Keukburiemu) przypisano dowództwo nad 7000 osób. Mistrz joannitów, Roger z Moulins, miał jakoby powiedzieć swoim towarzyszom, aby się nie bali „tych wściekłych psów, które dzisiaj śmiało sobie poczynają, lecz jutro wpadną w morze ognia i siarki". Franków otoczono jednak i rozbito, chociaż Gerard z Ridefort, mistrz templariuszy, zdołał uciec. Arabscy historycy odnotowali śmierć mistrza joannitów i dodali, że wzięto jeńców, a jeźdźcy bezpiecznie powrócili z łupami...." Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 283-284
"...Całe zdarzenie rozpoczęło się 1 maja w piątek
o świcie, kiedy al‒Afdal, zgodziwszy się na ustalone
wcześniej z Rajmundem z Trypolisu warunki przejścia
silnego oddziału wojskowego w głąb Królestwa, przekroczył
Jordan z Gobkorim przy Brodzie Jakuba. Dzień
wcześniej, 30 kwietnia Rajmund wysłał do swych posiadłości
gońców (w niektórych wypadkach nawet
dwukrotnie), by następnego dnia cała chrześcijańska
ludność pozostała w miastach i ośrodkach refugialnych,
ponieważ przejdą przez te ziemie Saraceni. Nikt też nie
powinien prowokować jakichkolwiek zajść z armią al‒
Afdala, wojsko winno zamknąć się w twierdzach.
Mistrz templariuszy właśnie rozbijał namioty pod zamkiem
La Fève, kiedy przybył posłaniec hrabiego z rozkazem
pozostania w twierdzy. Prawdopodobnie uznał
zachowanie hrabiego za przejaw zdrady i postanowił
przejąć inicjatywę. Wysłał więc gońców po załogę
templariuszy do odległego o jakieś sześć i pół kilometra
w kierunku wschodnm Kakun (Kh. Quora), dowodzoną
wówczas przez marszałka zakonu Jakuba de Mailly,
oraz po czterdziestu templariuszy z garnizonu w Nazarecie,
z pismem, „że skoro ujrzą jego polecenie, niech
dosiadają koni i do niego jadą”. Za jego namową wielki
mistrz joannitów wbrew swej woli posłał także po szpitalników
z sąsiedniej fortecy joannickiej La Forbelet.
Przybyło dwudziestu czterech braci zakonu Św. Jana.
W Nazarecie Gerard buńczucznie odgrażał się wojskom
nieprzyjacielskim przypominając mieszkańcom o łupach,
które po Saracenach będą mogli zabrać z pobojowiska.
Część mieszkańców rzeczywiście uwierzyła
mu, prowadząc byle jak uzbrojonych mieszczan naprzeciwko
muzułmańskiej armii. Nikt z nich nie ocalał
- po szarży rycerstwa zostali całkowicie wybici. W Nazarecie
czterdziestu świeckich rycerzy dodatkowo zasiliło
szeregi krzyżowców. I to z Nazaretu wyruszyli
w stronę Cresson. Fragment książki: Marian Małecki "ROGI HITTINU 1187" s. 139-142 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości