Tuchola 1410 |
"...kampania wojenna na Pomorzu skończyła się niepowodzeniem. Zamiast uwolnić z oblężenia Tucholę, gdzie bronił się Janusz Brzozogłowy, Polacy wycofali się z jeńcami do Bydgoszczy. Przyczyniło się to do kapitulacji Tucholi, za sprawą podstępu i zdrady jednego z rycerzy polskich, Nawira, pochodzącego z ziemi dobrzyńskiej. Według relacji Długosza, drugiego dnia po stoczeniu bitwy Krzyżacy oblegający Tucholę przyprowadzili do Janusza Brzozogłowego kilkunastu ludzi zbrojnych i umiejących mówić po polsku; wśród nich był ów zdrajca Nawir. Miał on założyć na głowę zawojkę perłami tkaną, która miała należeć do rycerza Mikołaja Powały z Taczowa. Podczas bitwy, gdy został zwalony z konia, jeden z Niemców miał mu ją zedrzeć z głowy. Przedstawiając go Brzozogłowemu jako Mikołaja Powałę z Taczowa, wmówili mu, że wojska królewskie poniosły porażkę. Gdy Nawir potwierdził słowa Krzyżaków, załamany tą informacją starosta bydgoski zgodził się oddać zamek Krzyżakom na honorowych warunkach. Trudno ocenić, na ile prawdziwa jest ta historia przytoczona przez Długosza. Trzeba by założyć, że Mikołaj Powała z Taczowa, rycerz nadworny króla Jagiełły, nie znał się z Januszem Brzozogłowym. Co prawda starosta bydgoski kilka lat spędził na dworze Zygmunta Luksemburczyka, jednak po powrocie do Polski, zanim ruszył do Bydgoszczy, przez pewien czas przebywał w Krakowie. Dlatego sądzę, że obaj znali się i w całej tej historii jest więcej legendy niż prawdy. Zdobywając Tucholę, Krzyżacy przywrócili komunikację ze Świeciem oraz zlikwidowali zagrożenie przecięcia głównej drogi łączącej Malbork z Nową Marchią i krajami niemieckimi. Henryk von Plauen natychmiast wykorzystał ten sukces, obsadzając Tucholę zaciężnymi rycerzami, na których czele mieli stać biskup wireburski Eberhard oraz książę ziębicki Jan, obaj ze Śląska. Potwierdza to wcześniejsze informacje Jana Długosza o dużej liczbie Ślązaków i Czechów służących w wojskach Zakonu Krzyżackiego. Jagiełło doceniał niebezpieczeństwo ze strony wojsk krzyżackich skoncentrowanych na Pomorzu Gdańskim. Dlatego cały czas przebywał na Kujawach i północnej Wielkopolsce, zwołując pospolite ruszenie z ziem: poznańskiej, wieluńskiej, łęczyckiej, dobrzyńskiej, kujawskiej i sieradzkiej, wyznaczając Bydgoszcz na miejsce koncentracji Wojska te podzielono na dwanaście chorągwi; na czele tej armii stanął Piotr Szafraniec. Była to dość dziwna nominacja, gdyż większość chorągwi sformowali Wielkopolanie, a Piotr Szafraniec pochodził z Małopolski. Być może za tą nominacją kryło się niezadowolenie króla z poprzednich wodzów. Niestety i nowy dowódca nie spełnił nadziei króla na odzyskanie Tucholi. Mimo że wojska królewskie zadały klęskę najemnikom krzyżackim pod samą Tucholą, to jednak, na skutek nieudolności dowódcy, zamku nie zdobyły. Według kronikarza, miano wziąć do niewoli pięciu dowódców krzyżackich: Jana Kolowrota, Jana Zająca, Henryka Malowieca (wszyscy trzej byli Czechami) oraz Hedwarda Reidburga Ślązaka i Henryka von Zeben Łużyczanina, zagarniając również ich tabor. Przyczyna niepodjęcia walki o Tucholę była bardzo prozaiczna. Szukając miejsca na obóz zabłądzono, klucząc całą noc wokół zamku. W końcu rano zmęczeni stanęli nieopodal Tucholi. Wtedy dowódca wyprawy Piotr Szafraniec postanowił powrócić do Bydgoszczy. Z powyższego przekazu naszego kronikarza wynika, że to Bory Tucholskie pokonały polskie wojska na Pomorzu. Jagiełło, który miał się o tym dowiedzieć od znanego intryganta, Gniewosza z Dalewic, usiłował temu zaradzić. Przybył jednak do Bydgoszczy zbyt późno i nie zdołał zapobiec rozejściu się pospolitego ruszenia. Należy wątpić w przewagę liczebną Krzyżaków pod Tucholą. Polacy sformowali, jak podaje Długosz, 12 chorągwi, czyli około 5 - 6 tysięcy ludzi. Siły obu stron pod Tucholą były raczej wyrównane. O porażce wojsk Zakonu zadecydował raczej fakt, że ich dowódcy i żołnierze nie otrząsnęli się jeszcze po klęsce pod Koronowem. Dobrze o Jagielle jako wodzu świadczy fakt, że dążył do przejęcia inicjatywy. Król zrobił wszystko, żeby odzyskać Tucholę, niestety zwiedli go całkowicie dowódcy, którzy wygrywając bitwy nie bardzo wiedzieli, co dalej czynić. [...] Ledwo Polacy zniszczyli jeden korpus krzyżacki pod Koronowem 10 października, a już pod Tucholą zdołał w ciągu dwóch tygodni powstać następny kilkutysięczny korpus wojsk zakonnych. Według Długosza bitwa pod Tucholą miała się odbyć 28 października 1410 roku. Wydaje mi się, że pod Koronowem Polacy walczyli z tymi siłami krzyżackimi, które zadały klęskę Maciejowi z Wąsoczy, wzmocnionymi przez ochotników z Węgier, Czech, Śląska oraz Europy Zachodniej. Natomiast dopiero pod Tucholą rozbili główne siły zaciężników krzyżackich, o czym świadczą nazwiska pięciu rotmistrzów wziętych do niewoli w tej bitwie..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Grunwald 1410. Krok od klęski" s. 104-007 "...Dlatego Jagiełło, zebrawszy większe siły szlachty wielkopolsko-kujawskiej i wojsk nadwornych na czele z Piotrem Szafrańcem, zainicjował wypad ich pod pomorską Tucholę, pod którą 5 listopada siły polskie pokonały oddziały krzyżackie operujące w tym regionie. Ale i ten lokalny sukces nie zdołał zmienić sytuacji na Pomorzu Gdańskim i usunąć zagrożenia północnych Kujaw..." Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 104 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości