Lidzbark Warmiński 1520 |
|
"...Wielki mistrz ruszył potem na południe, a 18 października znajdował się już pod Lidzbarkiem. Od następnego dnia zaczął ostrzał miasta i zamku od strony zachodniej i północnej. Od strony wschodniej, na prawym brzegu Łyny rozbiły obóz przybyłe niebawem oddziały zaciężnych z ośrodków dołnopruskich. Z Królewca przybyło też około 27 października 2 tysiące pieszych, których jeszcze dosłał Chrystian II ze Szwecji, pod dowództwem Zygmunta von Sichau. Liczebność armii Zakonu wynosiła zapewne około 5 tysięcy zbrojnych, z przewagą pieszych zaciężnych. Na opłacenie wszystkich zaciężnych od początku brakowało pieniędzy. Ta ponowna wyprawa Albrechta na Lidzbark miała umocnić jego pozycję w środkowej Warmii, aby mógł stawić czoła ewentualnemu uderzeniu głównych sił polskich hetmana Firleja, potem Świerczewskiego, i w konsekwencji doprowadzić do opanowania także południowej Warmii z Reszlem na czele. W ten sposób zyskiwałby lepszą podstawę oporu w dalszych działaniach wojennych, a przy tym ważny punkt przetargowy w ewentualnych pertraktacjach pokojowych z Zygmuntem. Ważną tu rolę odgrywała też urażona ambicja młodego i zapalczywego wielkiego mistrza, podrażniona oporem sierpniowym ze strony biskupa Luzjańskiego. [...] Albrecht liczył się zresztą najwyżej z dwutygodniowym oblężeniem Lidzbarka, gdyż jeszcze w początkach października odgrażał się elblążanom, iż ich „odwiedzi". Jeśli stało się inaczej, było to zasługą zarówno biskupa Luzjańskiego, jak i wójta biskupiego Jerzego Proyke, którzy wraz z mieszczanami lidzbarskimi przygotowali miasto i zamek do obrony, przede wszystkim przez zgromadzenie zapasów wody w domach i spichlerzach, a także zwilżonych skór wołowych do gaszenia pocisków zapalających. Proyke umocnił także obwarowania miejskie, zasypując miejsca uszkodzone ziemią i nawozem. Przed bramami zostały umieszczone dodatkowe umocnienia oraz palisady. Przed murami (w linii północnej) wykopano dodatkowy rów. Ale nad bezpieczeństwem miasta i zamku czuwali także zaciężni królewscy, dosłani jak wiemy po 5 października przez hetmana Świerczowskiego spod Elbląga, w sile około 900 konnych. Wzmocnili oni znajdujące się już w Lidzbarku oddziały pod dowództwem Jakuba Sęcygniewskiego, liczące 300 konnych. Razem posiłki królewskie liczyły 1100 - 1200 konnych, a na ich czele stał Sęcygniewski, dowodzący obroną miasta i zamku. Hetman Świerczowski dosłał także do Lidzbarka 6 kwartirszlang i 36 hakownic, co wzmocniło posiadane już zasoby broni palnej w Lidzbarku (głównie hakownice i kilka dział kamiennych). [...] Tak więc polska załoga miasta i zamku musiała wraz z mieszczanami stawić opór silnym liczebnie wojskom wielkiego mistrza, które od 18 października rozpoczęły osaczanie, a następnie oblężenie, trwające - po dojściu posiłków z Dolnych Prus i Królewca (oddziały Sichaua) - aż sześć tygodni. W pierwszych siedmiu dniach, gdy Albrecht znajdował się w obozie pod Lidzbarkiem i osobiście kierował oblężeniem, podjęto silny ostrzał artyleryjski od strony północnej i zachodniej. Był on skierowany na mury miejskie, a zwłaszcza na ich najniższą, naziemną część, aby ją podciąć i obalić, a następnie przystąpić do szturmu. Artyleria Zakonu stosowała też pociski zapalające, aby spowodować pożar zabudowań miejskich i zamkowych. Ostrzał ten był bardzo intensywny (w dniach 19-20 października miano oddać ponad 100 strzałów z większych dział), a zwłaszcza na stronie północnej przy Wysokiej Bramie. Nie zdołał on wywrzeć zamierzonego skutku z powodu wytrwałej akcji obrońców. Już pierwszego dnia (19 października) konni królewscy dokonali wypadu z miasta i starli się z oddziałami Zakonu, które zapędzili aż do ich taboru, zabijając 30 zbrojnych i biorąc kilku jeńców. Obrońcy zbudowali też wcześniej na moście przed Wysoką Bramą basteję, która stanowiła dodatkowe oparcie na wypadek szturmu. Nie doszło jednak do niego w pierwszym tygodniu, w czasie pobytu wielkiego mistrza w obozie pod Lidzbarkiem, z powodu mężnej postawy obrońców, a po odjeździe Albrechta do Królewca - opieszałości zaciężnych, pozbawionych nadal żołdu. Praktycznie więc od 25 października do 1 listopada Lidzbark był tylko blokowany. Sytuacja ta miała się zmienić po powrocie wielkiego mistrza. Ale z kolei zawiodły plany zorganizowania wspólnego uderzenia spod Dobrego Miasta sił pospolitego ruszenia szlachty chełmińskiej i malborskiej oraz zaciężnych zebranych przez hetmana Świerczowskiego. Uderzenie to musiało zostać odroczone, gdyż na Pomorze Gdańskie wkraczała wielka armia zaciężnych Zakonu, dlatego na ten właśnie obszar musiał zostać skierowany główny wysiłek wojsk królewskich i stanów pruskich. Nie doszło też prędko do ataku statków Gdańska na wybrzeża Sambii, mimo apeli biskupa Luzjańskiego jak i hetmana Świerczowskiego o podjęcie jak najszybszych działań na morzu. Tak więc biskup Luzjański i Jakub Sęcygniewski musieli nadal (i po 1 listopada) liczyć na własne siły i stawić samotnie opór wojskom wielkiego mistrza. [...] Wielki mistrz […] 1 listopada był już z powrotem pod Lidzbarkiem, licząc na szybkie jego zdobycie. Musiał jednak najpierw zaspokoić, choćby częściowo, pretensje finansowe zaciężnych, płacąc monetą wybijaną w Królewcu o niższej wartości. Nie mogąc złamać oporu obrońców Lidzbarka przy północnej linii murów miasta z silnie umocnioną Wysoką Bramą, polecił zbudować mosty na Łynie i przeciągnąć działa na jej prawy, wysoki brzeg. Stamtąd też ostrzeliwał domy w mieście, również pociskami zapalającymi. Sprowadzona z Królewca wielka kartauna, świeżo odlana w łudwisarni tamtejszej, po pierwszym strzale rozpadła się. Rezultat ostrzału był negatywny, gdyż załoga i mieszczanie z Jakubem Sęcygniewskim i Jerzym Proykem dzielnie bronili się i nie dopuścili do rozprzestrzenienia się w mieście i na zamku pożarów. Ostrzał z broni palnej miasta i zamku spowodował śmierć wielu pieszych zaciężnych i chłopów wśród oblegających. Załoga dokonywała także wypadów do obozu krzyżackiego, gdzie narastały trudności aprowizacyjne, łagodzone przez wymuszenie dostaw z okolicznych wsi. Nie pomogły także próby wywarcia nacisku ze strony Albrechta na biskupa Luzjańskiego, który odrzucał kilkakrotnie propozycje kapitulacji. Po dziesięciu dniach Albrecht przeżywał już trudności z powodu wyczerpania się amunicji oraz braku żywności. Dnia 10 listopada zwrócił się z wezwaniem do władcy Danii Chrystiana II, aby dosłał mu zapasy prochu; apelował też o skierowanie Seweryna Norbyego z Gotlandii na służbę dla Zakonu, licząc, iż będzie on służył ze swoimi statkami i będzie zwalczać Gdańsk i jego sprzymierzeńców na morzu; apel taki skierował również do Norbyego. [...] Wielki mistrz - niewątpliwie zniechęcony przewlekłym oblężeniem opornego Lidzbarka, jak i dla poprawy samopoczucia własnych zaciężnych - zdecydował się już po 10 listopada na akcję ofensywną, ale na terenie Warmii. Rotmistrzów polskich uderzał fakt, iż już na kilka dni przed 13 listopada Albrecht nie kontynuował ostrzału Lidzbarka ze swoich nowych stanowisk, a działa zostały stamtąd wywiezione. [...] W rezultacie jednak Albrecht był panem sytuacji na środkowej Warmii. Wystosował 25 listopada ze zdobytej Ornety kolejny list do biskupa Luzjańskiego, zapowiadający opanowanie innych miast warmińskich. Wzywał więc biskupa do zawarcia z nim układu, aby uchronić Warmię od dalszych zniszczeń. W wypadku odmowy zapowiadał zniszczenie całego biskupstwa. [...] Rezultaty tego szybko zadziałały pod Lidzbarkiem. Pozostawione tam przez wielkiego mistrza oddziały zaciężnych, pozbawione pieniędzy i chleba, 28 listopada rewoltując wymusiły odejście i przeniesienie się do Bartoszyc i Sępopola w Prusach Dolnych. Lidzbark był więc po ponad pięciu tygodniach uwolniony od oblężenia; wielki mistrz nie miał już środków na kontynuację akcji zaczepnej na obszarze środkowej Warmii. Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 332-350 "...Wieści o koncentracji wielkiej armii nad Odrą i wycofaniu się wojsk polskich spod Braniewa skłoniły Albrechta do realizacji koncepcji opanowania Lidzbarka Warmińskiego i Reszla. W ten sposób chciał uzyskać podstawę do rozwinięcia ofensywy w zachodniej strefie Prus Zakonnych i dotarcia na kierunku olsztyńskim do kontrolowanych przez siebie zamków nad górną Drwęcą. [...] Na wieść o wyruszeniu Albrechta z Królewca hetman Janusz Świerczowski ze starostą malborskim Stanisławem Kościeleckim skoncentrowali swe wojska pod Elblągiem. Zorientowawszy się w kierunku krzyżackiego uderzenia już 16 października ruszyli na środkową Warmię. Mimo szybkiego marszu (30 km dziennie) przybyli tam jednak za późno. W Ornecie zwiad doniósł im, że liczne wojska krzyżackie są już pod Lidzbarkiem. W tej sytuacji hetman udał się 19 października do Dobrego Miasta odległego o 20 km od biskupiej stolicy, by tam ściągnąć większe siły konieczne do przeprowadzenia odsieczy lub przynajmniej blokowania dalszego pochodu nieprzyjaciela na Olsztyn. Z Elbląga jednak przerzucono na początku listopada tylko 500 pieszych, z których 100 wzmocniło Olsztyn administrowany przez Mikołaja Kopernika. [...] Po dosłaniu przez hetmana Świerczowskiego spod Elbląga posiłków w sile 900 jazdy, wojsko królewskie w Lidzbarku dowodzone przez Jakuba Secygniowskiego liczyło 1200 konnych. Brakowało zaciężnej piechoty koniecznej przy obronie murów. Mimo przygotowań obronnych nieprzyjaciel mógł skoncentrować ogień artylerii oblężniczej na jednym odcinku obwarowań, dokonać wyłomu i korzystając z wielokrotnej przewagi liczebnej przeprowadzić udany szturm.
Oblężenie Lidzbarka, którym początkowo osobiście kierował Albrecht, trwało sześć tygodni. Rozpoczęło się od intensywnego ostrzału skierowanego przede wszystkim na Wysoką Bramę przy północnej stronie murów. W dniach 19 i 20 października oddano ponad 100 strzałów z większych dział. Ogień kierowany był nie tylko na mury miejskie, ale i na ich fundamenty, by je nadwątlić i podciąć. Kulami zapalającymi usiłowano też wzniecić pożar zabudowań miejskich i zamkowych. Bombardowanie nie przyniosło jednak rezultatów. Z dział burzących można było oddać tylko kilka strzałów dziennie, a i te nie zawsze były celne. Dnia 19 października nastąpił szybki i niespodziewany, bo przeprowadzony zapewne przed świtem, wypad jazdy królewskiej z miasta. Zakończył się on pełnym sukcesem. Zanim knechci chwycili za miecze czy piki i zwarli szeregi, spadły na nich ciosy husarskich szabel. Zginęło 30 żołnierzy krzyżackich, kilku dostało się do niewoli, a pozostali zostali odrzuceni aż do taboru. Mężna postawa obrońców w pierwszym tygodniu oblężenia uniemożliwiała próby szturmów. Od 25 października do 1 listopada Albrechta zastępował w dowodzeniu Jerzy Anger. Nieopłaceni zaciężni krzyżaccy atakowali opieszale i ograniczyli się jedynie do blokady Lidzbarka. Z drugiej strony nie doszła do skutku odsiecz Świerczowskiego, który wskutek wkroczenia wielkiej armii niemieckiej na Pomorze Gdańskie, musiał tam skierować główny wysiłek wojsk królewskich i szlachty pruskiej. [...] Tymczasem trwało oblężenie przez krzyżaków Lidzbarka Warmińskiego, którym od 1 listopada kierował osobiście Albrecht. Po nieudanych atakach na północną, nieosłoniętą Łyną linię murów miejskich, wielki mistrz polecił zbudować mosty na rzece i przeciągnąć działa na jej prawy wysoki brzeg. Stamtąd też ostrzeliwał (w tym pociskami zapalającymi) domy w mieście. Rezultat bombardowania był jednak niewielki, a sprowadzona z Królewca wielka kartauna, świeżo odlana w tamtejszej ludwisarni, rozpadła się. Mieszczanie kierowani przez Jerzego Proyka gasili ogień wodą i zwilżonymi skórami wołowymi, nie dopuszczając do rozprzestrzeniania się pożaru w mieście i na zamku. Załoga pod dowództwem Jakuba Secygniowskiego dzielnie odpierała ataki krzyżackie, kierowane do wybitych wyłomów. Od kuł wystrzeliwanych z zamku i miasta zginęło wśród oblegających wielu piechurów zaciężnych i chłopów. Obrońcy dokonywali też udanych wypadów do obozu krzyżackiego. W armii oblężniczej nieopłaceni knechci domagali się żołdu przed generalnym szturmem. Dokuczał niedostatek paszy i żywności, czemu nie zapobiegło wymuszanie dostaw (głównie owsa) z okolicznych wsi. Dowóz żywności utrudniał działający w pobliżu Lidzbarka oddział rotmistrza Aleksandra Iłowskiego (200 koni) likwidujący pojedyncze grupy zaciężnych krzyżackich. Mając oparcie w zamkach obsadzonych załogami polskimi, konni łucznicy czuli się całkowicie bezkarni. Około 10 listopada Albrechtowi zaczęło brakować kul i prochu, o którego dosłanie zwracał się nawet do króla duńskiego Christiana II. Przerwał więc ostrzał Lidzbarka i wycofał swą artylerię z szańców. Jeszcze wówczas - nie wiedząc o zwinięciu oblężenia Gdańska i odejściu wielkiej armii zaciężnej do Oliwy - rozważał możliwość marszu z Warmii nad dolną Wisłę w celu połączenia się z siłami Schónburga. [...] Tymczasem oblężenie Lidzbarka nie przynosiło widocznych skutków. Wprawdzie krzyżacy ostrzałem artyleryjskim dokonali groźnych wyłomów w murach, ale załoga poczęła się dzielnie bronić na zaimprowizowanym wale. Pozbawieni chleba i żołdu knechci buntowali się i odmawiali generalnego szturmu. W tej sytuacji dowódca krzyżacki Moryc Knebel zwinął 28 listopada oblężenie Lidzbarka, a działa odesłał do Bartoszyc, Sępopola i Ornety. Głodni i nieopłaceni zaciężni krzyżaccy rabowali mienie mieszczan, łupili, grabili i mordowali chłopów warmińskich..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny i wojskowość polska w XVI wieku. Tom I. Lata 1500-1548" s. 251-267 |
|
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości