Braniewo 1520

"...Pierwsze oddziały polskie podeszły pod Braniewo już 7 lipca; najdalej wciągu dwóch dni zostało ono otoczone przez całą około ośmiotysięczną armię. Dowództwo polskie zarządziło od razu sypanie szańców, aby oskrzydlić miasto i zmusić je ostrzałem i głodem do kapitulacji.

Wybór Braniewa jako celu oblężenia był w zasadzie uzasadniony. Pełniło ono funkcję ważnego węzła drogowego w północnej Warmii, kontrolującego przejście między Prusami Górnymi i Dolnymi. Bliskość Zalewu Wiślanego i ujście do niego Pasłęki stwarzały możliwość przerwania kontaktów wodnych miasta z Królewcem i całkowitego odcięcia dowozu, zwłaszcza żywności, jednak przy współdziałaniu z siłami morskimi Gdańska i Elbląga, które jednocześnie mogły zapewnić dowóz żywności dla armii polskiej. Spod Braniewa możliwe też było organizowanie wypadów w kierunku Prus Dolnych, nie wyłączając stolicy Prus Zakonnych, co zarazem uaktywniałoby część wielkiej armii, która nie musiała przecież w całości być angażowana do ostrzału, blokady czy szturmu miasta. Ale znowu wymagało to skoordynowania działania sił łądowowodnych, jak i konsekwentnego oblegania Braniewa, także za pomocą ciężkich dział, które odegrały tak ważką i pozytywną rolę wiosną 1520 r. pod Kwidzynem i Pasłękiem. Przyznać przy tym trzeba, że położenie i warunki obronne Braniewa były trudniejsze dla armii polskiej niż w wypadku obu wymienionych ośrodków.

Przypomnieć więc wypada, że Braniewo (Brunsberga), położone na Nizinie Braniewskiej, składało się z dwóch ośrodków: Starego i Nowego Miasta położonych na obu brzegach dolnej Pasłęki, 10 kilometrów od jej ujścia do Zalewu Wiślanego. Główną rolę odgrywało lewobrzeżne, położone na niewielkim wzniesieniu Stare Miasto, w kształcie dość regularnego prostokąta o rozmiarach 400x250 metrów, otoczone murami i fosami, wypełnionymi wodą z Pasłęki; na stronie wschodniej rolę fosy pełniła Pasłęka. Najsilniejsze obwarowania znajdowały się od strony zachodniej, gdzie biegła podwójna linia murów, sięgająca aż do części środkowej linii północnej. Na murach miasta znajdowało się kilkanaście baszt, największych od strony wschodniej i zachodniej, przy czym część ich odgrywała rolę bram wjazdowo-wyjazdowych, jak zwłaszcza Brama Wysoka w zachodniej linii murów, czy Brama Młyńska we wschodniej linii. W południowej linii murów znajdowała się jedna brama, ale należała ona do zamku biskupiego, położonego właśnie przy południowo-wschodniej linii muru. Wzmacniał on dodatkowo obronność miasta, w której obwarowania był wkomponowany od południa, podobnie jak okazały gotycki kościół parafialny Św. Katarzyny z wysoką wieżą, usytuowany na zachód od zamku, tuż przy południowej linii murów. Zamek stanowił z miastem zespół obronny. Dodać wypada, iż położona w zachodniej linii murów Brama Wysoka broniona była nie tylko przez podwójny mur i fosę, lecz także przez kilkupiętrową Wieżę Węgłarską, stojącą pośrodku tej fosy.

W samym mieście poza zamkiem i kościołem Św. Katarzyny obronny obiekt stanowił także klasztor franciszkanów, położony w północno-wschodniej części, oraz usytuowany niemal w środku niewielkiego rynku, stylowy, gotycki Ratusz Staromiejski z wieżyczką. Zabudowa parcel była zagęszczona murowanymi, kilkukondygnacyjnymi domami. Liczba mieszkańców mogła dochodzić do kilku tysięcy.

Położone na prawym brzegu Pasłęki Nowe Miasto tylko o luźnej zabudowie nie miało murów obronnych, a jedynie palisady z rowami. Opanowanie jego nie stanowiło żadnej trudności, było wszak już spalone w początkach maja 1520 r. przez wojska polskie. Główny ceł działań armii polskiej stanowić musiało Stare Miasto, przy czym siłą rzeczy najlepsze do niego dojście znajdowało się od strony południowej i zachodniej, nie bronionej szerszą linią Pasłęki. Miasto było dobrze przygotowane do obrony przez naczelnego dowódcę - Fryderyka von Heydecka, chociaż nadal miał on trudności z dostawami żywności, czy broni, które były możliwe tylko drogą wodną z Królewca Zalewem Wiślanym i Pasłęka. Stałą załogę Braniewa stanowiło około 400-500 pieszych. Dysponowała ona także znaczną liczbą dział, głównie mniejszego kalibru.

Wojska polskie rozłożyły się od 7 lipca obozem po obu brzegach Pasłęki, niewątpliwie na południe i wschód od Starego Miasta. Obóz ten składał się więc z dwóch członów, przy czym w jednym z nich znajdowali się czescy zaciężni Żerotinskiego; natomiast osobny obóz utworzyły oddziały litewskich Tatarów, które dotarły także do głównych sił polskich. Obóz ich znajdował się na prawym brzegu Pasłęki, poniżej Nowego Miasta. Znajdowało się w nim około 300 Tatarów. Zadaniem ich było blokowanie dojścia do Braniewa od strony Królewca. Od 7 lipca wojska polskie i czeskie rozpoczęły spieszne sypanie szańców bardzo blisko murów Starego Miasta, niewątpliwie od strony południowej i zachodniej. Ustawiano na szańcach tych działa i kosze wypełnione ziemią, aby osłonić obsługę artyleryjską (puszkarzy). Ważkim problemem była też aprowizacja armii polskiej (nadal trwał przednówek), która znowu musiała liczyć na dowóz statkami z Gdańska i Elbląga bądź też organizować wypady do Prus Dolnych. Hetman Firlej doceniał znaczenie statków gdańskich dla zrealizowania dwóch celów: oblegania miasta i dowozu żywności. Już 9 lipca apelował do rady gdańskiej o pełnienie straży przez jej statki na Zalewie, tak aby nikt do Braniewa nie przedostał się wodą. Prosił też o dowóz dla wojsk polskich zwłaszcza chleba, piwa i soli oraz owsa. Niepokój hetmana budziło samowolne odpłynięcie grupy zbrojnych statkami gdańskimi jeszcze spod Haffstromu, dlatego wzywał, aby rada dokonała kontroli tych osób, a nie mających pisemnego zezwolenia Firleja lub Żerotinskiego odesłała pod Braniewo. Istotnie rada gdańska po upłynięciu rozejmu wysłała mniejsze statki na Zalew, uczynili to także elblążanie, których statki dla bezpieczeństwa trzymały się gdańskich.

Po trzydniowym sypaniu szańców (7-9 lipca) i ustawieniu na nich dział 10 lipca wojska polskie rozpoczęły ostrzał miasta, trwający przez trzy dni. Pociski artylerii polskiej uszkodziły stojącą blisko południowej linii murów wieżę kościoła Św. Katarzyny i szczyty domów mieszczańskich. Jeden z pocisków artyleryjskich przeleciał nawet nad miastem i w północno-wschodniej strefie trafił jednego z dowódców tatarskich. Zmusiło to Tatarów do przeniesienia obozu na inne miejsce. Zamiar zburzenia pociskami artylerii wieży (dzwonnicy) kościoła Św. Katarzyny i zwalenia jej do fosy (w południowej linii murów) okazał się niewykonalny; dzięki temu załoga braniewska miała stale dogodny punkt, z którego obserwowała obóz polski.

Jednak załoga ta już 12 lipca rozpoczęła ostrzał polskich szańców i to bardzo skutecznie. Poprzez strzelnice w murach miejskich tuż przy fundamentach podjęto ostrzeliwanie z większych i mniejszych dział, także żelaznymi kulami, przy czym pociski te docierały nawet w pobliżu obozu wojsk polskich i namiotu hetmana Firleja. Przede wszystkim ostrzał ten zmusił do milczenia działa polskie ustawione na szańcach.

Załoga braniewska z Heydeckiem ośmielona tym sukcesem zdobyła się już 14 lipca na pierwszy wypad na świeżo usypany polski szaniec, na wysokości Bramy Wysokiej przy zachodniej linii murów, przy którym znajdowało się około 500 polskich i czeskich zaciężnych. Wypad około 200 knechtów zakończył się sukcesem, gdyż zaatakowali oni nieoczekiwanie polskich zaciężnych, przy czym polegli dwaj rotmistrzowie z rot pieszych, a szaniec opanowano. Jednak na podniesiony alarm z obozu polskiego dotarły świeże oddziały zaciężnych, które wyparły siły krzyżackie, mimo wsparcia ich ogniem artylerii z miasta. Siły krzyżackie poniosły straty w ludziach, poległ także zastępca Heydecka, ale straty polskie były znaczniejsze, gdyż obliczano je na około 120 zabitych; utracono też 13 proporcowi 5 hakownic.

Było to pierwsze przykre niepowodzenie, które pogorszyło atmosferę w armii polskiej. Odczuwano nadal też brak żywności. Drugie niepowodzenie stanowiło dosłanie do Braniewa przez wielkiego mistrza posiłków w liczbie około 400-500 pieszych pod dowództwem Henryka Dóberitza. Oddziałom tym (w drugiej połowie lipca, na pewno przed 23) udało się dopłynąć do miasta i skutecznie wzmocnić jego załogę. Mimo tego nadal otwarty był dojazd Zalewem i Pasłęka do Braniewa, wskutek niewielkiej liczby statków gdańskich i elbląskich patrolujących na Zalewie.

Mimo trudności z aprowizacją i groźbą głodu, już 22 lipca nastąpił kolejny wypad załogi braniewskiej, który był skierowany na stanowiska Polaków i Tatarów znowu w okolicach Bramy Wysokiej. Wypad zakończył się sukcesem, ałe atakujący stracili 30 konnych, 3 knechtów; sporo też było rannych.

Sytuacja armii polskiej stawała się coraz trudniejsza, gdyż ostrzeliwanie silnych murów czy murowanych obiektów miasta nie dawało rezultatów. Zastanawia fakt, iż nie użyto ciężkich dział burzących (źródła milczą o nich zupełnie), które najprawdopodobniej ugrzęzły w czasie marszu wojsk Firleja pod Królewiec nad rzeką Świeżą i nie zostały wydobyte. Ponadto Firlej nie zdołał doprowadzić do pełnej blokady Starego Miasta Braniewa, nie tylko od strony północnej z ujściem Pasłęki, ale co gorsza nawet od strony lądu. Rzecz jasna, fakt ten ułatwiał dosyłanie posiłków czy żywności dla załogi braniewskiej dowodzonej przez energicznego Heydecka, zwłaszcza drogą wodną z Królewca. Załoga ta dysponowała przy tym znaczną artylerią (zwłaszcza szłangi, tj. działa długie o znacznej donośności), która stanowiła stałą groźbę dla polskich oddziałów, szczególnie lokowanych na szańcach. 

Dodatkową trudność powodowały nastroje w wielotysięcznej armii polskiej, tygodniami niemal bezczynnej w obu obozach pod miastem. O faktach licznych dezercji, jeszcze w czasie czerwcowego rozejmu, była już mowa. Najdalej w ciągu sierpnia nastąpiło odejście wielu zaciężnych czeskich. Przyczyny tego zjawiska były powodowane niewysokim w opinii zaciężnych żołdem, trudnościami aprowizacyjnymi i przewlekaniem się oblegania. Na koniec wśród oblegających pojawiły się choroby, sporo także było rannych podczas ostrzału z miasta.

Nie ulega wątpliwości, iż hetmanowi Firlejowi, ale i Żerotinskiemu, brakowało koncepcji konsekwentnego zablokowania miasta w celu wygłodzenia lub skoncentrowania sił do szturmu, chociaż tutaj przeszkodę stanowiły silne fortyfikacje miejskie, uznawane za nie do zdobycia, oraz zasoby artylerii i broni palnej ręcznej, jakimi dysponowała załoga Heydecka, co oblegający codziennie odczuwali w dotkliwy sposób.

Uderzająca przy tym była pewna bierność króla i jego otoczenia w Toruniu, która także w pewnej mierze zaciążyła nad przewlekaniem się oblężenia Braniewa. Wywołana ona była zresztą nadmierną wiarą w siłę wojsk Firleja. Zygmunt ograniczał się tylko do apeli do Krakowa o dostanie prochu i dział, jednak nic nie wiadomo, aby te ostatnie w większej ilości i cięższego kalibru zostały dosłane hetmanowi. Próbował też wpływać na Firleja i Żerotinskiego by przywrócili dyscyplinę wśród zaciężnych; dosyłał jednego ze swoich radców, aby osobiście przeciwdziałał dezercji.

Nie ulega wątpliwości, że brak zasobów pieniężnych ograniczał większe poczynania Zygmunta, który z trudem tylko organizował gotówkę na terminowe opłacanie poważnych należności z tytułu żołdu. Jednak rosnąca obawa przewlekania się oblężenia Braniewa spowodowała, iż najdalej w końcu lipca król skierował do armii Firleja wybitnego dowódcę zaciężnych na Rusi i Litwie, kasztelana bieckiego Janusza Świerczowskiego, z nieznaną bliżej liczbą konnych, pochodzących głównie z ziemi sandomierskiej, lubelskiej i chełmskiej. Świerczowski miał służyć radą Firlejowi jako jego „kolega", chociaż ten ostami nadal pozostawał hetmanem wielkim. Świerczowski dokonał w połowie sierpnia spisu wojsk zaciężnych pod Braniewem i w Kwidzynie, ustalając 2418 pieszych i 2102 konnych, chociaż bez czeskich zaciężnych (ci ostatni byli spisywani osobno, spisy te zaś nie zachowały się). [...]

Król Zygmunt w sierpniu 1520 r. nadal przebywał w Toruniu. Pozbawiony był jednak środków pieniężnych na zaciąg świeżych zaciężnych i tylko z trudnością zbierał je na zapłacenie pełniącym nadal służbę. Dlatego też - także pod wpływem pogłosek o zbieraniu się zaciężnych dla Zakonu z Rzeszy próbował zebrać siły pospolitego ruszenia Prus Królewskich, aby dosłać je do armii Firleja pod Braniewem, skąd ciągle dochodziły wieści o dezercji i chorobach wielu zaciężnych. Firlej aprobował zamiar zwołania pospolitaków pruskich, których dowódcą miał być starosta malborski Stanisław Kościełecki jako hetman ziem pruskich. Miał on przybyć do Elbląga także z chłopami żuławskimi. Król w końcu sierpnia podjął też inną ważką decyzję: zastąpienia nieudolnego hetmana Firleja dobrym dowódcą małopolskim, kasztelanem bieckim, Januszem Swierczowskim.

Obie te decyzje królewskie zostały zrealizowane w początkach września, gdy oddziały pospolitego ruszenia z trzech województw pruskich przybyły pod dowództwem Kościeleckiego pod Braniewo, wzmacniając silnie zmniejszone siły zaciężnej armii polskiej. Około 10 września dowódcą jej został Świerczowski. Firlej zaś opuścił 12 września obóz pod Braniewem, udając się do Zygmunta w Toruniu, gdzie miał służyć jako doradca królewski.

Świerczowski dążył najpierw do zabezpieczenia żywności dla armii, głównie z Gdańska. Usiłował też zintensyfikować ospałą akcję oblężniczą Starego Miasta Braniewa i doprowadzić wreszcie do jego kapitulacji. Nasileniu uległ więc ostrzał miasta, który trwał całymi dniami, jednak bez widocznych rezultatów. Najwidoczniej działa polskie nadal były zbyt małego kalibru. Ale hetman planował także próbę spiętrzania i obniżania wód Pasłęki, aby przerzucić nad nią mosty dla dojścia wojsk od strony wschodniej do Starego Miasta. Do zbudowania mostów potrzebne były kotwice i powrozy, których miał dostarczyć Gdańsk. Hetman dążył także do ściślejszej blokady miasta, niepokoiły go więc fakty dopływania nocą statków Zakonu, które dostarczały żywność dla załogi Heydecka. Dlatego też napominał Gdańsk, aby statki jego na Zalewie Wiślanym lepiej pełniły swoją straż. Tutaj bowiem „na ziemi" czyni się wszystko co możliwe, natomiast gdańszczanie muszą działać „na morzu, gdzie my ani rady, ani umiejętności mieć nie możemy".

Zamiary te nie zostały zrealizowane, gdyż pod Braniewo dotarły wieści o nowej koncentracji sił zbrojnych przez wielkiego mistrza, mogącego uderzyć na Świętomiejsce lub ponownie na Lidzbark Warmiński (który hetman wzmocnił dosłaniem 50 pieszych). Oddziały konnych z Lidzbarka pod dowództwem Jakuba Sęcygniewskiego dokonywały wypadów po bydło do rejonu Bartoszyc, gdzie 18 września pokonały liczniejsze oddziały zaciężnych krzyżackich i mieszczan, przy czym aż 300 ich miało polec. Ten niewielki sukces nie zmieniał trudnej nadal sytuacji pod Braniewem, a na domiar złego dotarły tam wieści, iż z Rzeszy zbliża się ku Wielkopolsce wielka armia zaciężnych krzyżackich. Król Zygmunt musiał teraz gromadzić siły do obrony zachodnich ziem Królestwa, dokonać nowych zaciągów w Czechach, a także odwołać znaczną część zbrojnych z Prus Królewskich. Dlatego w końcu września dużą część kilkutysięcznej armii Świerczowskiego ściągnięto spod Braniewa do Torunia; pod Braniewem pozostać miało tylko „wojsko czeskie". Na miejsce zaciężnych dojść miały oddziały chłopów żuławskich pod dowództwem Kościeleckiego.

Istotnie większość oddziałów spod Braniewa i ze Świętomiejsca, wraz ze Świerczowskim i Żerotinskim, od 29 września wycofała się do Torunia, zabierając także działa. Hetman Świerczowski dosłał jednak do Lidzbarka większą grupę zbrojnych pod dowództwem Sęcygniewskiego, zaopatrzył też katedrę fromborską w ludzi i artylerię. Ale 3 października musiał powrócić do Fromborka, aby ostatecznie zwinąć oblężenie Braniewa wskutek opozycji czeskich zaciężnych, wywołanej także deszczową pogodą oraz brakiem paszy dla koni. Część sił rozdzielił na miasta i zamki warmińskie, a od 6 października przebywał wraz z Żerotinskim w Elblągu, Malborku i Sztumie, czuwając nad sytuacją na Warmii..."


Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 323-330

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości