Królewiec 1520

"...Stolica Prus Krzyżackich, jak już wiemy, składała się w późnym średniowieczu z trzech części: Starego Miasta, Knipawy i Lipnika, leżących w widłach Pregoły. Zamek krzyżacki znajdował się przy północnej stronie Starego Miasta, które wraz z Knipawą odgrywały główną rolę jako ośrodki handlowo-rzemieślnicze. Knipawa - kilkutysięczne osiedle kupieckie, leżała w strefie południowej królewieckiego zespołu miejskiego i była oblana z czterech stron wodami Pregoły. We wschodniej części miasta znajdowała się katedra biskupstwa sambijskiego. Miasto nie miało silnych obwarowań ze względu na naturalną obronę, którą tworzyły wody Pregoły, a przez znajdujące się na niej dwa mosty komunikowało się ze Starym Miastem. Obwarowania z trzema wieżami były tylko w linii południowej, gdzie znajdowały się także dwie bramy (w tym jedna zwana Zieloną), przez które mostami na Pregole dostawano się na jej lewy brzeg. Znajdowały się tam łasztownia, spichlerze i popielnik oraz składnice drewna. Przez obszary te, stanowiące patrymonium Knipawy, a tworzące jej przedmieście, wiodła (od Bramy Zielonej) droga (tzw. Landstrasse) na południe, przedmieście to dzieliło się na Przednie i Tylne, przedzielone rowem odwadniającym, jak i służącym do obrony. Rów ten przecinała „Landstrasse" mostem zwodzonym. Przedmieścia były zamieszkałe przez zagrodników knipawskich. Znajdował się tam również kościół Św. Antoniego. Były to tereny nizinne, zalewane w czasie wylewów Pregoły. Natomiast bardziej na południe znajdowały się wzniesienia. Na wzgórzu zwanym Haberberg Zakon założył wieś zagrodniczą. Znajdowała się tam również wieś Ponarth oraz karczma, a także szpital Św. Jerzego z kościołem, należącym do Starego Miasta.

Obleganie Królewca było więc możliwe także od strony południowej, tj. Knipawy, ale po uprzednim opanowaniu Haberbergu i okolicznych osad. Konieczne też były pomosty lub łodzie w celu sforsowania Pregoły w mieście bądź w dolnym jej biegu, przy próbie oskrzydlenia miasta od strony północno-zachodniej (tj. Starego Miasta i zamku), czy przedostania się na Sambię na prawym brzegu Pregoły. Dlatego operacja królewiecka, nawet mimo wysokiej liczby zaciężnych królewskich, była możliwa tylko po uzyskaniu statków czy łodzi gdańskich (a także elbląskich) oraz zbudowania drewnianych pomostów. Dowództwo polskie mogło jednak liczyć na opozycję mieszczaństwa królewieckiego i ludności Sambii wobec nieustępliwej postawy Albrechta oraz obawy przed szturmem i niszczeniem miasta czy okolicy. Ten też moment miał zostać uwzględniony w przyszłej akcji dowództwa polskiego.

Pierwsze oddziały lekkiej jazdy polskiej i część piechoty (szacowano ogół sił na tysiąc osób) pojawiły się pod Królewcem na Haberbergu już we mgle porannej dnia 25 maja. Był to tylko rekonesans połączony z rabunkiem bydła i koni, który wywołał jednak przerażenie w Knipawie i na Starym Mieście. Po opadnięciu mgły z Knipawy rozpoczęto ostrzał Haberbergu, co spowodowało wycofanie się wojsk polskich do głównego obozu. Odtąd zaglądały na Haberberg tylko mniejsze oddziały polskie, które były rozpędzane ostrzałem z miasta. Był to jednak sygnał, iż zagrożenie polskie jest realne.

Dlatego też w Królewcu od razu (od 25-28 maja) podjęto kroki zapobiegawcze. Obawiając się ponowienia wypadu od południa, rada Knipawy zdecydowała się na spalenie całego swego przedmieścia, a także za wiedzą rady Starego Miasta - kościoła Św. Jerzego na Haberbergu z zabudowaniami. W ten sposób teren między Haberbergiem a lewym brzegiem Pregoły niemal całkowicie oczyszczono, pozostał tylko kościół Św. Antoniego, który wraz z przedmieściem otoczono rowem i palisadą. Stare Miasto Królewiec wzięło też na żołd 94 pieszych, których 1 czerwca wysłano jednak do okolicznych wsi na prawym brzegu Pregoły. Pełnili oni tam straż, przy czym byli wyposażeni w kilka mniejszych dział (szłang), z których jedno dostarczył wielki mistrz. Polecił on także usypać szańce przy osadach nadrzecznych. Działalność ta zmierzała do zabezpieczenia Sambii przed groźbą inwazji na prawy brzeg Pregoły, co istotnie leżało w planach dowództwa polskiego.

Wojska polskie w końcu maja 1520 r. rozłożyły się w pełni obozem przy Haffstromie. Na wypadek ataku wielkiego mistrza otoczono go wałem ziemnym i palisadą, stanowił więc rodzaj taboru. Obóz zaopatrywały w żywność statki i łodzie gdańskie oraz elbląskie. Z obozu tego dokonywane były wypady jazdy na Haberberg (od 31 maja do 1 czerwca), co powodowało ostrzał z Knipawy. Hetman Firlej wraz z Zarembą i Żerotinskim liczyli jednak głównie na pomoc z Gdańska w postaci żywności i statków, aby podjąć uderzenie na Sambię i w ten sposób oskrzydlić Królewiec od północy. Wysłannik ich rotmistrz Mikołaj Działyński dnia 3 czerwca przedłożył radzie gdańskiej postulaty, w wyniku czego już następnego dnia miały wypłynąć statki gdańskie z wyposażeniem na Zalew Wiślany. Rada gdańska postulowała też, aby wysłane uprzednio jej statki krążące po Zalewie połączyły się z tymi nadpływającymi i działały wspólnie. Oznaczało to, iż Gdańsk wyraźnie wspiera zamiar przerzucenia statkami sił polskich na prawy brzeg Pregoły, tj. na Sambię.

Jednak nieco czasu musiało upłynąć od wysłania i dopłynięcia statków gdańskich do południowo-wschodniego zakątka Zalewu Wiślanego. Dnia 5 czerwca z Gdańska wypłynęło sześć statków, wyposażonych w uzbrojoną załogę i działa, które udały się na Zalew Wiślany. W tym samym zaś czasie zaszły w Królewcu wydarzenia, które spowodowały zawieszenie planowanej akcji ofensywnej wojsk polskich.

Wiązało się to również z akcją dyplomatyczną podjętą przez dowódców polskich i czeskich wobec Królewca i stanów sambijskich. Już 29 maja dowódcy ci wystosowali pismo do trzech miast Królewca wzywające do kapitulacji za cenę zatwierdzenia ich wolności. Winny też one nakłonić Albrechta, aby za glejtem udał się do króla. W przeciwnym razie miasta zostaną oblężone od lądu i morza, a po zdobyciu będą obrabowane przez zaciężnych. Podobne pisma zostały też skierowane do okolicznych miasteczek. List dowódców polskich, mimo oporu wielkiego mistrza, został dostarczony władzom Królewca i w obecności urzędników Zakonu, a także z udziałem przedstawicieli rycerstwa dolnopruskiego odczytany dnia 1 czerwca w ratuszu Starego Miasta. Tego też dnia dotarł tam kolejny list dowódców polskich z 31 maja skierowany do gmin wiejskich w rejonie Królewca, na Sambii i w Prusach Dolnych z żądaniem poddania się i groźbami zniszczenia.

Jeszcze 2 czerwca wielki mistrz zdecydował się na osobiste spotkanie z dowódcami polskimi i tego samego dnia wystawili oni glejt dla Albrechta na 10 osób. Do spotkania tego miało dojść za kilka dni na Haberbergu. Natomiast 3 czerwca wrócili posłowie stanów Prus Zakonnych z Torunia, którzy przejechali za glejtem przez obóz polski koło Haffstromu. Wzbudził on w nich prawdziwy niepokój ze względu na znajdujące się w nim wielkie siły zbrojne. Dnia 4 czerwca złożyli oni w Królewcu sprawozdanie w obecności reprezentantów rycerstwa, przedstawiając także glejt otrzymany od króla (31 maja) dla wielkiego mistrza na czternastodniową podróż do Torunia z 200 końmi. Wrócił też w tym czasie wysłannik Albrechta do Zygmunta - Henryk von Miltitz, potwierdzając iż król nie zgodzi się na żaden rozejm, jeśli wielki mistrz do niego nie przybędzie, żąda zaś dopełnienia warunków traktatu toruńskiego, tj. przysięgi wierności. Pod wrażeniem tych wieści i nastrojów wielki mistrz zdecydował się na szybkie już spotkanie z dowódcami polskimi.

Dnia 5 czerwca odbyło się na Haberbergu pod namiotami całodzienne spotkanie wielkiego mistrza z dowódcami polskimi na czele z hetmanem Firlejem i wojewodą Zarembą, z udziałem także członków Zakonu, rycerstwa oraz burmistrzów Starego Miasta i Knipawy. Strona krzyżacka nalegała na przedłużenie glejtu uzyskanego przez Albrechta od króla oraz aby dowódcy polscy wystawili glejt dla niego. Spotkało się to jednak ze zdecydowanym oporem dowódców polskich, akcentujących, iż są sługami króla i bez jego zgody nie mogą tego uczynić. Nalegano także na dowództwo polskie, aby w okresie nieobecności Albrechta wojsko polskie nie wyrządzało dalszych strat także w Sambii; miało się także ono wycofać z Haffstromu i przejść za Pasłękę, gdzie łatwiej będzie o prowiant i dowóz. W rzeczywistości stronie krzyżackiej chodziło o odsuńcie bezpośredniego zagrożenia stolicy Prus Zakonnych. I w tym wypadku dowódcy polscy powołali się na brak rozkazu królewskiego, zgadzając się tylko na czternastodniową przerwę w działaniach wojennych.

Ostatecznie uzgodniono warunki tego dwutygodniowego rozejmu (od 12 czerwca), które zostały oficjalnie potwierdzone, przez dowódców polskich dokumentem z dnia 6 czerwca. Dowództwo polskie miało też powiadomić Gdańsk i Elbląg oraz Mazowszan, aby powstrzymali się od akcji zbrojnej. Żywność i paszę dla koni wojsko Firleja mogło w okresie rozejmu swobodnie zabierać z obszarów między Łyną i Pregołą. Nie wolno było natomiast przekraczać tych rzek tj. wdzierać się na teren Sambii. Żadna ze stron nie miała oblegać miast czy zamków i dokonywać rabunków, a wielki mistrz nie mógł w tym czasie wzmacniać żadnego z ośrodków. Dokument ten opieczętowany został przez czterech głównodowodzących wojsk polskich i czeskich: hetmana Firleja, wojewodę Zarembę, Żerotinskiego (jako dowódcę „wojsk czeskich") i Jana von Rechenberga.

Albrecht podjął jeszcze tego dnia ponowne rozmowy na zamku królewieckim z przedstawicielami trzech miast Królewca, prosząc ich o radę, czy ma udać się do króla polskiego za wystawionym już glejtem. W ostrej dyskusji między przedstawicielami rad i gmin zwyciężył pogląd, iż Albrecht - pozbawiony pomocy z zewnątrz - musi ułożyć się z królem, aby uniknąć dalszego niszczenia kraju. Wielki mistrz wyraził zgodę, zastrzegając się, iż udaje się do króla jednak nie na podstawie warunków traktatu toruńskiego, a tylko za glejtem królewskim. Na okres swojej nieobecności wyznaczył czterech regentów. [...]

Wielki mistrz nakazał dowódcom swoich zamków ścisłe przestrzeganie warunków rozejmu. Dnia 8 czerwca dowódcy polscy potwierdzili przyjęcie przez Albrechta warunków rozejmu, zapowiadając jego ścisłe respektowanie. Oznajmili też, iż będą karali tych, którzy zechcą przekraczać Pregołę oraz, iż zamierzają rozdzielić wojska na zamki i wsie.

Do obozu polskiego dotrzeć zresztą miały nowe oddziały z Litwy, które przybyły najpierw na teren biskupstwa warmińskiego; hetman Firlej spiesznie ściągał je pod Królewiec, gdyż wśród zaciężnych tych byli także litewscy Tatarzy, którzy dokonywali rozbojów.

Opóźniający się nieco wyjazd wielkiego mistrza do Torunia wywołał wyraźne podejrzenia w dowództwie polskim co do szczerości jego zamiarów. Jeszcze 11 czerwca Firlej nieoczekiwanie zwrócił się do Gdańska z wezwaniem, aby jednak przygotował on swoje statki i dosłał pod Królewiec, gdyż hetman zamierza przeprawić zaciężnych na Sambię i spustoszyć ją. Następnego dnia okaże się bowiem, czy można ufać zapewnieniom Albrechta, a wówczas też dokona się - w potrzebie - przeprawy na Sambię. W ostateczności rada gdańska miała polecić swoim statkom, które pozostawiła na Zalewie Wiślanym na straży, żeby wkrótce skierowały się do obozu polskiego. [...]

Rozmowy Albrechta z królem Zygmuntem w Toruniu (od 20 czerwca) doprowadziły przede wszystkim do przedłużenia rozejmu (do 4 lipca). Strona polska, wyczuwając nacisk stanów Prus Krzyżackich na wielkiego mistrza, zdołała nakłonić go do zgody na złożenie przysięgi przepisanej traktatem toruńskim. Jednak radcy królewscy pragnęli umocnić go dodatkowymi dwudziestoma trzema artykułami, które uściślały główne warunki tego układu. Wielki mistrz wykorzystał to jako pretekst do wysunięcia żądania odbycia najpierw narady z członkami Zakonu i stanami w Królewcu. Gdy zaś 28 czerwca dotarła wiadomość o przybyciu do Królewca oddziałów zaciężnych z Danii, Albrecht, mimo perswazji poselstwa papieskiego, tego samego dnia opuścił Toruń, aby kontynuować wojnę. [...]

Wyjazd wielkiego mistrza z Torunia i powrót jego do Królewca (2 lipca) zmusił stronę polską do wzmocnienia tam armii hetmana Firleja posiłkami ze strefy nadwiślańskiej Prus oraz oddziałami nadwornymi. Przedłużono też umowy z zaciężnymi (także z Żerotinskim) na następny kwartał. Hetman Firlej dysponował więc pod Królewcem około ośmiu tysiącami zbrojnych.

Mazowsze płockie miało osłaniać pospolite ruszenie z tego regionu, które w drugiej połowie lipca winno podjąć oblężenie Nidzicy. Najistotniejszym problemem był jednak kierunek dalszej akcji wielkiej armii hetmana Firleja. Wśród dowódców polskich panowała różnica zdań; jedni proponowali podjąć atak na Sambię (tj. przeprawić się przez Pregołę) i stoczyć bitwę na jej prawym brzegu z wojskami Zakonu. Inni natomiast proponowali przerzucenie armii na wschód do brzegu Pregoły naprzeciwko Bartoszyc, czyli do Natangii, i tam zdobycie ośrodków krzyżackich, a po przerzuceniu mostów przez Łynę i Pregołę, przejście na jej prawy brzeg i zagrożenie od wschodu Sambii oraz zmuszenie Albrechta do akcji. Trzecia grupa dowódców polskich proponowała, aby opuścić obóz w Prusach Dolnych, cofnąć się na zachód i oblec warmińskie Braniewo.

Co charakterystyczne, żadna z tych propozycji nie przewidywała próby oblężenia i zdobywania od południa miasta ani też pozostawania w obozie przy Haffstromie i dokonywania stamtąd większych wypadów. Świadczy to, iż miejsce tego obozu uważano powszechnie za niedogodne (bagnista nizina), a zdobywanie Królewca (tj. Knipawy) od południa za zbyt trudne.

Dwie pierwsze propozycje zakładały przeprawę przez Pregołę, co wiązało się z budową drewnianych mostów (na palach). Materiał do ich budowy miał być sprowadzony z Gdańska, co jednak wymagało pewnego czasu na ich transport Zalewem Wiślanym. W rezultacie dowództwo polskie zdecydowało się na trzecią możliwość, tj. wycofanie się spod Królewca w kierunku zachodnim. Hetman Firlej najwyraźniej obawiał się ataku wzmocnionych sił wielkiego mistrza w Królewcu (w sumie dotarło tam 2500 zaciężnych z Danii) na obóz pod Haffstromem, nie dostrzegał też możliwości współdziałania ze statkami gdańskimi j elbląskimi, operującymi znowu na Zalewie.

Niewątpliwy oportunizm hetmana Firleja i rotmistrzów królewskich spowodował, iż w trakcie powrotu wielkiego mistrza do Królewca (do 2 lipca), nawet mimo formalnego trwania jeszcze rozejmu (do 4 lipca), wojska polskie zaczęły wymarsz już 1 lipca. Dnia 2 lipca zwinęły obóz koło Haffstromu, paląc jego umocnienia i okoliczne wioski, a także miasteczko Cynty. Następnie ruszyły na zachód i dotarły do zamku w Pokarminie (Brandenburgu), zdobytego w czasie majowego marszu pod Królewiec. Wszystko to świadczy, iż dowództwo polskie nie miało jeszcze wówczas jasnej koncepcji głównego uderzenia siłą swojej armii.


Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 315-322/p>

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości