Mordano 1494

historyczne bitwy

"...Ostatecznie wątpliwości władców mniejszych państewek Romanii rozwiał francuski dowódca d'Aubigny. 19 października otoczył miasto Mordano, na obrzeżach Imoli. Wśród 200 obrońców twierdzy miejskiej byli Neapolitańczycy, ale książę Ferdynand nie przyszedł im z pomocą. W odpowiedzi na francuskie ultimatum, garnizon odmówił poddania się, nie zważając nawet na ostrzeżenia Gasparo „Fracassa" di Sanseverino, że Francuzi walczą jak „wściekłe psy i wydadzą wszystkich na pastwę miecza". Żołnierze garnizonu wykrzyknęli jednym głosem, że są „gotowi umrzeć za hrabinę i Ottaviano!". Mimo to komendant na wszelki wypadek odesłał część młodych i atrakcyjnych kobiet z miasta.

Następnego dnia „Galowie" odpalili swoje armaty i po trzygodzinnej kanonadzie wdarli się do zamku przez wyłom w murze. Według F. Guicciardiniego, „niszczycielski efekt artylerii i wściekłe natarcie napastników sprawiły, że obrońcy nie mogli stawić oporu, choć wielu z oblegających utonęło w rowach wypełnionych wodą". Miasto zostało podpalone, a jego mieszkańcy zostali ograbieni, doznali przemocy, a nawet byli zabijani. Mieszkańcy błagali żołnierzy o litość, ale ci chcieli krwi, łupów i kobiet. Żądzę krwi ugasił brutalny mord na Johannie, oficerze artylerii garnizonu: porąbali go na kawałki, gdy jeszcze żył. Nawet kobiety, które schroniły się w kościele, zostały wyciągnięte przez żołnierzy i „zhańbione". Mordano spłonęło, z pożaru ocalał tylko ratusz. Gubernator i komendant twierdzy zostali uwięzieni i uwolnieni dopiero po zapłaceniu okupu. Po tej masakrze, której sława przewyższała szybkość marszu wojsk, opór w Romanii ustał. Wkrótce Katarzyna Sforza zawarła porozumienie z najeźdźcami i wojska koalicji antyfrancuskiej wycofały się na południe do Ceseny, a następnie do Ankony.

Spalenie Mordano wzbudziło wśród Włochów nie mniejszy strach niż splądrowanie Rapallo. Według F. Guicciardiniego, „zwycięzcy dokonali masakry pokonanych z takim okrucieństwem, bez względu na płeć i wiek, że przerazili całą Romanię". Ambasador Ferrary w Mediolanie, Giacomo Trotti, napisał: „Francuzi [...] zachowują się bardzo okrutnie i z wielką wyższością, zabijają i ranią bez żadnego szacunku". Jak zauważa S. Biancardi, po tym wydarzeniu Włochom pozostała tylko jedna reakcja na Francuzów - strach. Francuzi stali się „demonami z innej planety"..."


Fragment książki: Zmicier Mazarczuk "Pierwsza wojna włoska" s. 76-78

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości