Novara 1495

"...Tymczasem od połowy czerwca sytuacja w Novarze nie uległa zmianie. Książę wraz z 8-10 tys. obywateli zostawali oblężeni przez wrogie wojska. Według M. Sañudo, „książę Orleanu [...] ani nie chciał opuścić tego terytorium [miasta], ani wyjść z miasta, aby uderzyć na obóz Sforzów [...] Signor Galeazzo de Sanseverino [...] posłał, aby powiedzieć księciu Orleanu, [żeby] wyszedł z miasta i nie zatrzymał się, gdy stanął w Novarze; ale ten nie chciał wyjść [i stanąć do bitwy]". Jego zachowanie zostało zinterpretowane przez Lodovico Sforzę jako oznaka słabości; 2 lipca „Moro" napisał do kondotiera Gianfrancesco Pallavicino: „wrogowie okopali się w Novarze i nie myślą o niczym innym, jak tylko [...] o ucieczce, jeśli zdołają, a najbardziej obawiają się naszych [wojsk] u bram miasta". Podobnego zdania byli Wenecjanie, którzy uważali, że „książę Orleanu [...] chciał odejść i wrócić do Asti, ale jego ludzie mu na to nie pozwolili"..."


Fragment książki: Zmicier Mazarczuk "Pierwsza wojna włoska" s. 212

"...Kiedy do oblegających Novarę wojsk lombardzkich, dowodzonych przez Galeazzo Sanseverino, dołączyła armia Świętej Ligi Francesco Gonzagi, w okolicach miasta zgromadziło się duża liczba żołnierzy. Według F. Guicciardiniego w obozie oblegających znajdowało się 3 tys. włoskich kawalerzystów, 3 tys. lekkiej kawalerii (w tym stradiotów), 1 tys. niemieckich ciężkozbrojnych kawalerzystów, 5 tys. włoskiej piechoty. Do tego dochodziło 10 tys. landsknechtów, dowodzonych przez Georga von Ebensteina i innych kapitanów.

Zadaniem tych sił była całkowita blokada miasta, czego początkowo nie udało się zrobić. W pierwszych miesiącach lata życie w Novarze toczyło się prawie normalnie. Oblężeni nadal otrzymywali pomoc z zewnątrz. W ten sposób 5 lipca do Novary przybył konwój dowodzony przez admirała de Graville. Konwój przywiózł prawie 18 tys. liwrów przeznaczonych na „zwrot księstwa mediolańskiego" pod zastaw ziem księcia we Francji. Wszyscy współcześni odnotowują skargi oblężonych na brak zaopatrzenia. Zdaniem Filipa de Comminesa, wozy z żywnością nie docierały do Novary, w wyniku czego „ludzie tam codziennie umierali z głodu, a dwie trzecie ludzi chorowało".

Sam książę Orleanu zachorował na febrę. Mimo to regularnie spotykał się ze swoimi podwładnymi, aby przedyskutować możliwość zniesienia oblężenia. Z listów księcia wynika, że jego podwładni regularnie podejmowali wypady z miasta przeciwko nieprzyjacielowi. [...]

W połowie lata ( 17 lipca) markiz Gonzaga przybył do obozu Świętej Ligi w pobliżu Novary i natychmiast podjął działalność. Odpowiadał za wyparcie Francuzów z Casaljate, Borgovercelli i Cameriano. Teren w Cameriano został oczyszczony na potrzeby obozu, a dla wygody oblężenia Wenecjanie splądrowali i spalili wioski pomiędzy Novarą a Ticino, jak również przedmieścia samej Novary.

19 lipca wojska weneckie zbliżyły się do oblężonego miasta, a jego mieszkańcy mogli wyraźnie dostrzec wroga ze swoich wież. Następnego dnia oblegający odwrócili wody rzeki Agonii od miasta, tak że przestały działać młyny, które miliły zboże w Novarze. Wkrótce mieszkańcy zostali zmuszeni do jedzenia chleba zmieszanego z otrębami.

Niemniej jednak Novaryjczycy oczekiwali pomocy ze strony króla francuskiego i aktywnie uczestniczyli w działaniach obronnych podjętych przez księcia Orleanu. Bramy miasta chronione były darniowymi tarczami, a sąsiednie osady otoczone były rowami i umocnieniami.

Książę zaciągnął szwajcarskich żołnierzy z kantonów Uri i Schwyz, aby wzmocnić swoje wojska, które 21 lipca pomaszerowały w kierunku Novary. W międzyczasie, 20 lipca, doszło do potyczki oblegających z oblegającymi, w której wzięło udział kilka tysięcy żołnierzy. W wyniku tego zdarzenia zginęło sześć osób, a około 50 zostało rannych. Za namową markiza starcie odbyło się zgodnie z wszelkimi zasadami rycerskimi: poprzedziło je formalne wyzwanie.

Tymczasem sytuacja w Novarze stopniowo się pogarszała. W Lombardii nieustannie padał deszcz, ale nie było wystarczającej ilości wody pitnej; żołnierze byli zmuszeni kopać zbiorniki, aby zbierać deszczówkę. Wina również brakowało i szwajcarscy żołnierze nie byli z tego powodu zadowoleni; według A. Benedettiego wino było dla nich równie cenne jak złoto czy srebro. Książę Orleanu został zmuszony do napisania listu do króla z prośbą o jak najszybsze przysłanie kilku beczek wina. Ponieważ brakowało również zapasów, żołnierzom zezwolono na ubój słabych koni na mięso. Groźba głodu przybliżyła się, gdy Wenecjanie przechwycili konwój 10-12 francuskich wozów z zaopatrzeniem (24 lipca). Gorączka ogarnęła całe miasto.

Aby ulżyć oblężonym, w sierpniu 1495 roku książę Orleanu nakazał wypędzić z miasta „biednych i bezużytecznych plebejuszy", prawdopodobnie za radą Komuny. Dla Novaryjczyków najgorsze jednak miało dopiero nadejść. [...]

Na początku sierpnia Lodovico Sforza przybył do obozu ligowego w połowie drogi między Vigevano a Novarą w Vespolata z posiłkami i w towarzystwie żony oraz ambasadorów Hiszpanii, Neapolu, Wenecji i Ferrary. 4 sierpnia w mieście Casallogiano odbyła się rada wojskowa. Rozważano przede wszystkim to, czy armia Ligi powinna ścigać króla Francji, czy też lepiej byłoby, aby wojska pozostały pod Novarą.

„Moro", który był zainteresowany w tym ostatnim, opowiedział się za natychmiastowym wypędzeniem księcia Orleanu z Novary, ale nie uzyskał poparcia. Obecni obawiali się, że gdy tylko armia Ligi Świętej zbliży się do Novary, główne siły francuskie, prowadzone przez króla, rzucą się tam i sojusznicy znajdą się między młotem a kowadłem. Galeazzo Sanseverino przekonywał, że Francuzi nie zawrócą i nie ma potrzeby obawiać się przybycia Karola VIII. Argumenty „Moro" i Sanseverino zostały jednak odrzucone przez weneckiego dowódcę, markiza Francesco Gonzagę. Zdaniem markiza lepiej było nie podejmować daremnego ryzyka, ponieważ „sprawność wojskowa jest zachowana wraz z reputacją, której nie chciałby stracić dla dobra swojego honoru i powodzenia przedsięwzięcia". W rezultacie propozycja „Moro" została odrzucona; Gonzaga pozostał, by obserwować posunięcie Francuzów, nie próbując go jednak powstrzymać. [...]

Wieczorem po defiladzie „Moro" powiedział proweditore, że jest zdumiony, że nie chcą oni angażować się w kolejną bitwę z Francuzami. Trevisan odpowiedział, że przewaga liczebna nie zawsze gwarantuje zwycięstwo. Co więcej, Wenecjanie straciliby wielkość państwa (imperium), gdyby zostali pokonani. „Moro" musiał się z tym zgodzić. Potwierdziło to wczorajszą decyzję, aby nie prowokować przeciwnika do działania, lecz kontynuować oblężenie Novary przy użyciu artylerii. Szturm został odłożony na czas nieokreślony,- w międzyczasie książę nakazał dostarczyć do obozu ciężkie bomby, deski, drabiny, żółwie oblężnicze i inny niezbędny sprzęt.

Pod koniec sierpnia, pod dowództwem hrabiego Pitigliano, przy murach Novary zbudowano fortyfikacje, na których można było ustawić armaty do bombardowania miasta. Jednak mimo podjętych środków, jeszcze 13 września Trevisan donosił senatowi weneckiemu, że bombardowanie Novary nie zostało rozpoczęte z powodu braku artylerii.

Tymczasem Francuzi, pod dowództwem Mediolańczyka Trivulzio, nieustannie nękali wojska przeciwnika wypadami poza obóz, tak że byli oni ostrożni w podejmowaniu jakichkolwiek ostrych działań. Konsekwencją tego był głód i brak paszy dla koni, co zaczęli odczuwać żołnierze Ligi. Ponadto, w dniu parady, Trivulzio zdołał pokonać blokadę i dostarczyć cztery wozy żywności i 28 sztuk bydła do oblężonej ¡Skwary. Tydzień później słabo strzeżoną drogą dostarczono do miasta dwieście sztuk nowej broni palnej - arkebuzów.

Tak czy inaczej, sytuacja po obu stronach była dość trudna. Warunki panujące na wrzosowiskach, z silną mgłą w nocy i wysoką wilgotnością powietrza, były katastrofalne zarówno dla Włochów, Francuzów, jak i niemieckich najemników. Częste deszcze, nocne mgły i intensywny upał w środku dnia sprawiły, że żołnierze byli wyczerpani, a wielu z nich „zachorowało na gorączkę, czerwonkę i biegunkę". Szczególnie chorzy byli landsknechci, z których wielu zmarło. Choroba dotknęła samego dowódcę, który „cierpiał na chorobę zwaną biegunką".

Markiz Gonzaga odzyskał siły, gdy 16 sierpnia Piętro Marcello i Giorgio Emo przybyli z Wenecji i mianowali go „głównym kapitanem na lądzie wszystkich żołnierzy pieszych i konnych", wręczając mu insygnia nowego stanowiska: srebrną łaskę i sztandar św. Marka.

Ceremonia odbyła się przed namiotem markiza, a towarzyszyła jej uroczysta msza przy ołtarzu zdobytym w taborze króla francuskiego pod Fornovo (ozdobionym inicjałami króla i jego żony). Po przyjęciu insygniów komandora, Franciszek Gonzaga zadeklarował pełną wierność Wenecji, obiecując poświęcić swoje życie i los dla chwały weneckiej Signorii.

Tak więc obaj dowódcy (Orleańczyk i Gonzaga) cierpieli na choroby, ich armie były osłabione epidemiami i brakiem żywności, a dezercja najemników była coraz większa. Impas mógł być rozwiązany tylko przez działanie jednej ze stron. Albo armia Ligi musiała szturmować mury Novary, albo król Francji musiał przyjść z pomocą krewnemu w oblężonym mieście. [...]

Pod koniec sierpnia monarcha francuski podjął decyzję o przeniesieniu obozu wojskowego na przedmieścia Vercelli, zaledwie 20 km od Novary. Spodziewano się, że po przybyciu tam nowych żołnierzy szwajcarskich, zwerbowanych przez baliwika Dijona, będzie można przystąpić do siłowej próby zniesienia oblężenia. Z jednej strony decyzja ta satysfakcjonowała „partię" opowiadającą się za walną bitwą, z drugiej zaś była sposobem na wywarcie presji na zwolenników Ligi. Według F. Guicciardiniego, przybycie Szwajcarów i Francuzów do Vercelli ożywiło nadzieje księcia Orleanu na zniesienie oblężenia. Vercelli było jednak częścią posiadłości sabaudzkich i według księżnej Dowager Sabaudii zostało zajęte przez Francuzów bez jej zgody.

Główne siły przeciwnych stron dzieliła teraz tylko rzeka Sesia i stosunkowo niewielkie bagna między Vercelli a Novarą. Choć sam Karol VIII spędził w nowym obozie tylko jedną noc, zostali w nim dowódca armii, książę Orański, a także marszałek Pierre de Rohan-Gié i główny kontyngent najemników szwajcarskich. Żołnierze francuscy, według wspomnień Comminesa, „niechętnie pozostawali w obozie w pobliżu miasta" (oblężonej Novary); wielu żołnierzy samowolnie opuściło obóz, wielu zachorowało. Wśród tych, którzy zmarli na dyzenterię był krewny króla, hrabia Franciszek de Bourbon-Vendôme, który dopiero co przybył z Francji.

W międzyczasie sytuacja oblężonych w Novarze stale się pogarszała z powodu głodu i chorób. Według „Pamiętników" Comminesa „codziennie ludzie umierali tam z głodu, a dwie trzecie z nich było chorych"; oblężeni „byli tak wyczerpani, że wyglądali bardziej jak umarli niż żywi". Do obozu francuskiego stale napływały listy z błaganiami o pomoc. [...]

Dużym sukcesem wojsk Ligi było zdobycie w nocy 26 sierpnia francuskiego konwoju z żywnością, który pod eskortą 500 żołnierzy próbował przedostać się do oblężonego miasta. Oprócz zboża, wina i innego prowiantu, żołnierze byli zachwyceni, że w wozach znalazły się pieniądze i biżuteria. Do niewoli dostał się również francuski kapitan Jean de La Palice, który po śmierci zasłynął z „Lapaliciades".

Mimo to sytuacja w obozie ligowym pod Novarą nie była najlepsza, cierpieli wszyscy, od dowódców po zwykłych żołnierzy. Oprócz opisów klęsk spowodowanych warunkami klimatycznymi i chorobami, „Dziennik" Alessandro Benedettiego i inne źródła dostarczają imponującej listy incydentów i niepokoi, które nękały życie żołnierzy Ligi. Na przykład 21 sierpnia w obozie wybuchły zamieszki wśród niemieckich lancknechtów, które zostały opanowane przez ich komendanta Georga von Ebensteina. Trzy dni później, landsknechci i żołnierze włoscy wdali się w bójkę, którą powstrzymał hrabia Pitigliano. 2 września hrabia został ranny w lewe ramię (według Guicciardiniego w dolną część pleców) przez oblegających strzałem z arkebuza; opatrzył go sam Benedetti. Żołnierze Ligi nadal dezerterowali: Lombardczycy po prostu uciekali, a Wenecjanie dopiero po otrzymaniu należnego żołdu. [...]

Tak czy inaczej, rozpoczęte negocjacje nie odwołały działań wojskowych. 9 września przed murami miasta ustawiono cztery moździerze i dwie duże bombardy strzelające kamiennymi kulami o masie 200 funtów, które następnego dnia „zaczęły bić w baszty i bramy". [...]

Tak czy inaczej, wynikiem negocjacji był wyjazd księcia Orleanu z oblężonej Novary, który nastąpił 23 września (przesunięty o dwa dni z powodu złej pogody). Gwarantem bezpiecznego przejazdu księcia z jego świtą z własnej inicjatywy był sam Franciszek Gonzaga, który w tym celu pojawił się w miejscu pobytu wojsk francuskich. Karol VIII, który przybył do Vercelli, z radością powitał swojego kuzyna i spożył z nim wspólny posiłek.

Trzy dni po wyjeździe księcia wojska francuskie opuściły Novarę, pozostawiając miasto w rękach samych mieszczan, którzy mieli samodzielnie kierować jego losami aż do ostatecznej decyzji (tj. porozumienia pokojowego). Podczas wycofywania wojsk doszło do incydentu, który prawie zerwał proces pokojowy: Galeazzo di Sanseverino, który eskortował Francuzów, nagle natknął się na oddział ciągnący z miasta armatę. Usunięcie artylerii nie było częścią umowy i Lombardowie zajęli armaty. Kiedy w Vercelli zrobiło się o tym głośno, król i książę Orleanu zareagowali bardzo oburzeni. Wydano rozkaz zebrania wojska, które wkrótce przemaszerowało przez most na rzece Sesia. Wkrótce jednak nieporozumienie zostało wyjaśnione i Sanseverino sprowadził działo z powrotem. Król i jego armia wrócili do obozu.

Francuzi opuścili więc Novarę pod kontrolą Gonzagi i Sanseverino. Według Comminesa żołnierze byli wyczerpani i ciężko chorzy. Tylko nieliczni byli na koniach (większość z nich została po prostu zjedzona). Do tego czasu 2 tys. Francuzów zmarło z powodu chorób i działań wojennych. Według Comminesa, który spotkał ich po drodze, „i choć było ich prawie pięć i pół tysiąca, nie było wśród nich nawet 600 zdolnych do walki". Niektórzy po prostu padli na drogę bez sił. W Vercełłi król nakazał wypłacić żołnierzom wszystkie należne im pieniądze, także za śmierć, i przyznał im premie. Trudy oblężenia tak wyczerpały nieszczęśników, że po stronie francuskie) zmarło kolejnych 300, tak że „wielu z nich leżało w błocie miasta.

Jak można było się spodziewać, podstępny książę Sforza nie był skory do dokładnego wypełnienia warunków rozejmu. Już 10 października mieszkańcy Novary zostali zmuszeni do spotkania z wojskami lombardzkimi, które wkroczyły do miasta, wbrew warunkom porozumienia. Galeazzo di Sanseverino został mianowany gubernatorem miasta i nałożył na mieszczan wysokie grzywny i podatki, które zostały pominięte podczas okupacji francuskiej. Zniszczone w wyniku bombardowań mury miasta zostały odbudowane na koszt jego mieszkańców..."


Fragment książki: Zmicier Mazarczuk "Pierwsza wojna włoska" s. 210-230

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości