Orlean 1428

"...Regent Francji Bedford postanowił ostatecznie zwyciężyć i zniszczyć swego przeciwnika — Karola VII W samym środku jego władztwa, w księstwie Berry. Najpierw jednak trzeba było opanować przynajmniej jedno z przejść na Loarze, bronionych dobrze przez zamki i ufortyfikowane miasta. Anglicy wybrali takie przejście, którego opanowanie nadałoby całej kampanii rozgłos największy: silnie ufortyfikowane miasto Orlean, klucz do środka Francji. Miasto formalnie nie należało do Karola VII, lecz do jego kuzyna, Karola księcia Orleańskiego, który od czasu bitwy pod Azincourt (1415) przebywał w niewoli angielskiej.

12 października 1428 r. wojska angielskie, pod dowództwem Tomasza Montague hrabiego Salisbury, przystąpiły do oblężenia Orleanu. Już na samym początku Anglicy ponieśli dotkliwą stratę — poległ ich dowódca, hrabia Salisbury. Uważano to za karę bożą. [...] Mimo tego „znaku bożego" wojska angielskie nie odstąpiły od Orleanu. Zabitego dowódcę zastąpili trzej inni, sławni już wodzowie angielscy, Tomasz Scales, William Pole hrabia Suffolk i John Talbot.

Anglicy starannie przygotowali oblężenie Orleanu. Wokół miasta rozmieścili szereg fortyfikacji ziemnych z wieżami strażniczymi (tzw. bastyliej, które kontrolowały mury i strzegły dostępu do niego, uniemożliwiając oblężonym łączność z krajem, odcinając miasto od posiłków wojskowych i dostaw żywności. [...]

Oblężeni mieli duże zapasy żywności, machiny wojenne miotające kamienie i artylerię składającą się z kilkudziesięciu armat. Dowództwo nad obrońcami objął Jan, Bastard Orleanu, reprezentujący księcia i swego brata. Mimo fortyfikacji i dobrego zaopatrzenia upadek Orleanu był nieuchronny, chyba że Karol VII zdołałby zebrać armię, która pokonałaby oblegających miasto Anglików.

Próba taka została podjęta. Na początku wielkiego postu 1429 r., wyruszyły z Blois wojska francuskie. W drodze do Orleanu natknęły się na konwój 300 wozów załadowanych śledziami, które transportowano z Paryża do obozu angielskiego pod Orleanem, by pobożni Anglicy nie grzeszyli w czasie postu spożywając mięso, zamiast ryb. Mimo przewagi sił, niezdyscyplinowane wojsko Francuzów zostało rozbite przez idących z transportem Anglików. Był to słynny „dzień śledzi" (12 II 1429) — jeszcze jedna klęska „króla z Bourges". [...]

Sytuacja oblężonego Orleanu była trudna: brak było żywności, uzbrojenia, a przede wszystkim zapału bojowego, wiary i przekonania w możliwość pokonania Anglików. Wiosną 1429 r. panował w Orleanie strach i głód. Jednakże sytuacja Anglików również nie była najlepsza. Oblężenie — trwające już od pół roku — osłabiło ich siły. Anglicy zresztą, przez cały czas trwania oblężenia, nie zdobyli się na żadne większe akcje militarne ani decydujące działania. Ich siły podzielone były nadto między kilka bastylii (twierdz), które — zgodnie z ówczesną taktyką oblężniczą — wystawili nad głównymi drogami do miasta. Teoretycznie miało to wzmocnić pierścień oblężenia. Praktycznie jednak system bastylii sprawił, że blokada miasta nie była kompletna i absolutna.

Kiedy korpus armii francuskiej, który wyruszył z Blois razem z Joanną i posuwał się lewym brzegiem Loary, dotarł pod Orlean, okazało się, że wysoki stan wody w rzece nie pozwala na przeprawę wojska i przedarcie się do oblężonego miasta. Większość tego korpusu wycofała się do Blois. Joanna natomiast — razem z małym oddziałem około 200 ludzi — przeprawiła się przez Loarę i dotarła wieczorem, 29 kwietnia, do oblężonego miasta. Sam dowódca obrony, Bastard Orleański, przybył łodziami na spotkanie tej niezwykłej dziewczyny-rycerza, o której wieści dotarły już do niego..."


Fragment książki: E. Potkowski "CRECY-ORLEAN 1346-1429" s. 153-162

"...Do Orleanu siedemnastoletnia kobieta-wódz nie przybyła bynajmniej w pojedynkę. Król przydał jej zbrojny orszak, dowodzony przez wspomnianego wyżej Jana d'Aulon, natomiast w Blois zebrały się liczne oddziały i poczty rycerskie, gotowe podążyć z odsieczą, których siłę ocenia się na około siedmiu do ośmiu tysięcy ludzi..."


Fragment książki: Krzysztof Rafał Prokop "JOANNA D'ARC" s. 68

"...W Orleanie Joanna została przyjęta entuzjastycznie. Ponad 25 lat później, podczas procesu rehabilitacyjnego świadkowie mówili o wybuchu powszechnej radości: „Została ona przyjęta z taką radością i weselem przez wszystkich, mężczyzn i kobiety, małych i dużych, jakby była aniołem zesłanym przez Boga. Bowiem ufano, że dzięki niej będą uwolnieni od nieprzyjaciół, gdy już wreszcie przybyła". Być może czas zniekształcił te wspomnienia. Nie ulega jednak wątpliwości, że przybycie Joanny do Orleanu wsparło moralnie oblężonych i tchnęło w nich nową energię. Jak pisał jeden z historyków — Joanna nie była strategiem, nie znała się na sztuce wojennej, ale żarliwie wierzyła w swoją misję (posłanie) i potrafiła rozbudzić tę wiarę w innych, pozwalała ufać innym w zwycięstwo nad Anglikami.

Pierwsze kilka dni spędziła Joanna w Orleanie nie podejmując żadnych akcji militarnych przeciw Anglikom. Brała udział w nabożeństwach, pokazywała się tłumom — domagającym się tego — na białym koniu i w zbroi rycerskiej, oglądała z murów pozycje nieprzyjacielskie, wzywała Anglików do odstąpienia od oblężenia i opuszczenia Francji. Tymczasem Bastard Orleański udał się do Blois, by sprowadzić wreszcie do oblężonego miasta zgromadzoną tam armię Karola VII. Powrócił do Orleanu 5 maja z wojskiem, transportem żywności, broni i szczególnie cennym zapasem prochu do armat. Anglicy pozostawali bez ruchu w swoich bastyliach wokół miasta. Natychmiast po przybyciu wojsk królewskich — jeszcze tego samego dnia — oblężeni rozpoczęli działania zaczepne. W ich wyniku, w ciągu 4 dni, odebrano Anglikom trzy główne bastylie. Joanna, ze swym sztandarem w ręku, prowadziła te ataki Orleańczyków i wojsk królewskich, choć nimi nie kierowała.

Oblężenie Orleanu 1428

4 maja śmiałym atakiem zajęto bastylię Saint-Loup, blokującą rzymską jeszcze drogę do Paryża i kontrolującą bieg Loary powyżej miasta. Jeden ze świadków tego ataku wspominał, podczas procesu rehabilitacyjnego: „wszyscy nieprzyjaciele zostali tam zabici lub wzięci do niewoli, a bastylia pozostała w rękach Francuzów..."


Fragment książki: E. Potkowski "CRECY-ORLEAN 1346-1429" s. 162-163

"...Wreszcie w dniu 4 V udało się jej poderwać orleańczyków do ataku na jeden spośród pozostających w rękach wroga fortów, który też został zdobyty szturmem. Całość odbyć się miała jakoby wbrew woli francuskiego dowództwa, ponieważ jednak akcja przyniosła nieoczekiwany sukces, podobnego charakteru działania przedsięwzięto i w kolejnych dniach, które to wszystkie - poniekąd na przekór chłodnym kalkulacjom - zaowocowały dalszymi zwycięstwami. Ta niezwykła operacja trwała raptem pięć dni i zakończyła się tym, że po utracie kilku kluczowych fortów, bez posiadania których dalsze obleganie wydawało się marnotrawieniem czasu i sił - zwłaszcza wobec równoczesnego upadku morale pośród żołnierzy - w dniu 8 V 1429 r. Anglicy odstąpili spod Orleanu, w opuszczonym obozowisku pozostawiając nawet część zapasów żywności oraz broni. Tym samym miasto zostało uwolnione od wielomiesięcznego oblężenia.


Fragment książki: Krzysztof Rafał Prokop "JOANNA D'ARC" s. 70-71

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości