Malbork 1410

"...Do pierwszego starcia doszło już 26 lipca między chorągwiami krakowską i Dobiesława z Oleśnicy, trzymającymi straż przy działach, a wypadem oblężonych. W wyniku walki Polacy zdobyli miasto, a niedobitki Krzyżaków musiały schronić się w zamku. Jeżeli Krzyżaków stać było na obsadzenie miasta, to może świadczyć, iż siły załogi Malborka musiały być niewiele mniejsze od szacunków Długosza, który ocenia je na 5 tysięcy ludzi. Wykorzystując to powodzenie, Domarat z Kobylan herbu Grzymała i Dobiesław z Oleśnicy próbowali wedrzeć się do zamku przez wyłom w murze, lecz nie otrzymawszy należnego wsparcia nie zdołali osiągnąć całkowitego sukcesu. Przez noc Krzyżacy zdołali zawalić wspomniany wyłom kłodami i zorganizowali silną obronę. [...]

W pierwszych dniach oblężenia, gdy rycerstwo trzech chorągwi: Dobiesława z Oleśnicy, Kmity z Wiśnicza i Gryfitów stało na straży, uderzyli na nich Krzyżacy, lecz zostali odparci. Większa część krzyżackiego oddziału wypadowego poległa lub dostała się do niewoli. Gdy Polacy na ich karkach dotarli pod mury fortecy, Krzyżacy zwalili na nich część murów osłabionych ogniem dział. [...]

Na początku sierpnia Henryk von Plauen, nie mając szans na szybką odsiecz, rozpoczął negocjacje. W zamian za odstąpienie od oblężenia Malborka i ustąpienie z Prus chciał oddać Jagielle Pomorze Gdańskie i ziemię chełmińską. Polski władca warunków tych nie przyjął, żądając bezwarunkowej kapitulacji. Jan Długosz w swojej kronice dość ostro krytykuje za to króla. Dalsze postępowanie Jagiełły jest już zupełnie niezrozumiałe. Dowiedziawszy się, że mistrz inflancki Herman koncentruje swoje siły pod Królewcem, wysłał przeciw niemu wielkiego księcia Witolda, dając mu dodatkowo aż dwanaście chorągwi. Do spotkania doszło w pobliżu Pasłęka, lecz zamiast do bitwy - obie strony przystąpiły do negocjacji. W ich wyniku król zgodził się, aby 50 rycerzy inflanckich zostało wpuszczonych do Malborka. Wśród nich jest również wielki mistrz inflancki Herman, który zobowiązał się namówić Henryka von Plauena do kapitulacji. Po kolejnym fiasku rozmów kapitulacyjnych, król pozwala opuścić Malbork mistrzowi inflanckiemu wraz z proboszczem Gdańska. Poprzez tego mnicha Henryk von Plauen posłał komturom Gdańska, Człuchowa i Świecia 30 tysięcy zł dla werbunku zaciężnych. Ci zaś podług jego rozkazu zebrali niemałą liczbę Czechów, Ślązaków, Niemców i Węgrów. [...]

Oblężenie Malborka przez wojska polsko-litewskie można podzielić na kilka etapów. Etapem pierwszym było zdobycie miasta i próby wdarcia się do zamku szturmem. Trwało to przez pierwsze dwa tygodnie. W drugim okresie walki o Malbork pojawiła się niewielka armia rycerzy krzyżackich z Inflant. Jagiełło wysłał przeciwko nim wielkiego księcia Witolda, wzmacniając jego siły aż 12 chorągwiami polskimi. Zamiast walki - doszło do rozmów politycznych między Witoldem a mistrzem inflanckim Hermanem. Od tego momentu Malbork jest tylko blokowany, a o poważniejszych próbach zdobycia zamku kronikarz nas nie informuje. Dodatkowo król pozwolił rycerzom krzyżackim wejść do zamku, rzekomo dla nakłonienia do kapitulacji Henryka von Plauena.[...]

Dnia 8 września wielki książę Witold wyjawił Jagielle zamiar powrotu ze swym wojskiem na Litwę. Król po kilkudniowych pertraktacjach zezwolił mu na opuszczenie obozu sprzymierzonych, co nastąpiło 11 września. Był to początek zwijania oblężenia Malborka.[...]

Dnia 11 września obóz opuścił wielki książę Witold, a kilka dni później książęta mazowieccy Janusz i Ziemowit. Gdyby nie pierwsze dni oblężenia, można by sądzić, że Jagiełło nie chciał zdobywać Malborka. Długosz - choć otwarcie tego nie pisze - sugeruje, że o niepowodzeniu oblężenia zadecydowały względy polityczne.[...]

Udające się na Litwę wojsko księcia Witolda miało ochraniać sześć chorągwi polskich, co dodatkowo osłabiło siły oblężnicze. [...] Tymczasem zaciężni Czesi nawiązali rozmowy z królem poprzez swojego krajana Jaśka Sokoła, iż za 40 tysięcy zł otworzą bramy zamku, w zamian za darowanie win. Król pod naciskiem rady królewskiej propozycję tę odrzucił jako niehonorową.

Wkrótce, 19 września oblężenie Malborka przerwano i rozpoczął się odwrót wojsk polskich. Zdaniem Jana Długosza, jedną z przyczyn zwinięcia oblężenia była pogłoska o najeździe króla Węgier, Zygmunta Luksemburczyka, na południowe ziemie polskie. Gdyby Jagielle zależało na zdobyciu Malborka, pogłoskę tę mógłby łatwo zdementować.

Patrząc na problem zdobycia Malborka od strony czysto wojskowej, należy stwierdzić, że aby zdobyć zamek głodem - oblężenie trwało zbyt krótko. Zdobycie stolicy Zakonu szturmem było natomiast zadaniem niezwykle trudnym. Zamek w Malborku składa się z trzech części: podzamcza, zamku średniego i zamku wysokiego. Jeżeli Henryk von Plauen był w stanie obsadzić nie tylko zamki, ale również miasto, to na tej podstawie można wyciągnąć wniosek, że miał dostateczną liczbę wojska. Długosz ocenia siły obrońców na 5 tysięcy ludzi. Biorąc pod uwagę fakt, że już 20 lipca wypłacono żołd zaciężnym w sile ponad 1500 ludzi, a z pewnością nie były to wszystkie siły Henryka von Plauena, należałoby do tego doliczyć ściągniętych z Gdańska marynarzy, uzbrojonych mieszczan malborskich oraz uciekinierów z zamków i miasteczek krzyżackich opanowanych przez wojska Jagiełły. Załoga stolicy Zakonu w okresie oblężenia mogła sięgać 3 tysięcy ludzi. Większym problemem była jakość tego wojska oraz zaopatrzenie w żywność i wodę dla tak licznej załogi. Jeżeli jednak armia Jagiełły nie cierpiała głodu, to można przypuszczać, że Henryk von Plauen zdołał w ciągu dziewięciu dni zgromadzić odpowiednie zapasy chociaż na kilka tygodni. Zamknąwszy się w Malborku, był skazany na całkowitą defensywę. Dlatego dążył wszelkimi sposobami do jak najszybszego przerwania oblężenia, prowadząc zręczną grę dyplomatyczną. Dzięki pomocy mistrza inflanckiego Hermana udało mu się wytrzymać oblężenie i w krótkim czasie przystąpić do kontrofensywy.

Od lat historycy toczą spory o to, czy Jagiełło chciał zdobyć Malbork i zlikwidować państwo krzyżackie, czy też świadomie je oszczędził. Aby to ustalić, trzeba najpierw spróbować odpowiedzieć na pytanie: Jak król oceniał swoją sytuację polityczną po bitwie pod Grunwaldem? Brak jakiegokolwiek oporu ze strony Krzyżaków mógł utwierdzić go w przekonaniu, że państwo krzyżackie przestało istnieć. W przekonaniu tym utwierdzała króla postawa przedstawicieli stanów pruskich. W pierwszych dniach oblężenia Malborka przybyli złożyć mu hołd wszyscy czterej biskupi, przedstawiciele szlachty i najważniejszych miast pruskich. Dokument, który wydał król pod Malborkiem, nadający rycerzom polskim i urzędnikom poszczególne miasta i zamki krzyżackie, a swemu kuzynowi, wielkiemu księciu Litwy, Witoldowi miasto i zamek Królewiec, których nigdy Polacy nie opanowali - świadczy o całkowitym lekceważeniu przeciwnika. Określa on jednak doskonale, jak sytuację polityczną w tym momencie oceniał Jagiełło i jego najbliższe otoczenie. Była to ocena skrajnie optymistyczna.

Powinniśmy również zapytać o stosunek stanów pruskich do armii polsko-litewskiej, czyli do zwycięzców. Na początku mógł być on rzeczywiście przychylny. Jednak w miarę przedłużenia się okupacji prawdopodobnie ulegał zmianie. Według obliczeń Henryka Łowmiańskiego, ludność Prus bez ziemi chełmińskiej liczyła pod koniec XIV wieku około 270 tysięcy. Wojska Władysława Jagiełły miały prawdopodobnie nieco ponad 40 tysięcy. Utrzymanie ich przez dwa miesiące w rejonie Malborka musiało być sporym obciążeniem dla miejscowej ludności. To, że stany pruskie pomagały na początku Polakom, przysyłając proch i działa, należy traktować jako działanie we własnym interesie. Im szybciej zdobyto by Malbork, tym szybciej armia polsko-litewska wycofałaby się z Prus. Element kryminalny, który zawsze stanowi sporą część każdej armii, musiał w tak długim czasie dać się we znaki ludności cywilnej rabunkami i rozbojami. I nie dotyczy to tylko Tatarów i Litwinów, ale również Polaków. Relacja naszego kronikarza nie pozostawia tu złudzeń, gdy pisze o popełnionych rabunkach na ziemi zawkrzańskiej.

Trzecie pytanie dotyczy kwestii politycznych: Co by się stało, gdyby państwo zakonne uległo likwidacji? Najbardziej uderzyłoby to w wielkiego księcia Witolda. Układ w Krewie, zawarty przez Jagiełłę z panami polskimi, wcielał Litwę do Korony, co obszernie omówił prof. Henryk Łowmiański w swojej książce Prusy, Litwa, Krzyżacy. Tylko na skutek oporu bojarów litewskich i ruskich ten punkt traktatu nie został wcielony w życie. Wzrost znaczenia Polski w razie likwidacji państwa krzyżackiego mógł w przyszłości grozić Litwie degradacją do roli jednej z kilku dzielnic Polski. Tego nie życzył sobie z pewnością zarówno wielki książę Witold, jak i prawdopodobnie Jagiełło. Król w tym czasie nie miał jeszcze męskiego potomka, dlatego przyszłość korony Polski zależała od kilku czynników, zupełnie niezależnych od Jagiełły.

Czwarte i zarazem ostatnie pytanie dotyczy możliwości militarnych armii polsko-litewskiej w tym okresie. Główną siłę obu armii stanowiło pospolite ruszenie, które do wielomiesięcznych działań oblężniczych nie nadawało się. Wykazały to dobitnie późniejsze kampanie wojenne z lat 1414-1422 oraz wojna trzynastoletnia. Tym bardziej, że czas służby wojskowej szlachty poza granicami kraju był ograniczony, a król był zobowiązany do pokrycia ewentualnych strat i kosztów. Dlatego jedynym oparciem władcy były wojska zaciężne i chorągwie nadworne, ale te oddziały liczyły nie więcej niż około dwóch tysięcy żołnierzy. Dla okupowania skutecznie tak olbrzymiego obszaru, były to siły stanowczo za małe. Dlatego właściwą strategią było opanowanie dwóch najważniejszych szlaków komunikacyjnych państwa krzyżackiego. Pierwszy z nich to droga wiodąca ze Szczecinka przez Człuchów, Chojnice, Starogard Gdański, Nowe do Malborka. Drugi to droga wodna Wisły i Nogatu od Torunia aż do Elbląga. To ostatnie miasto miało szczególne znaczenie, gdyż w przypadku opanowania przepraw na Wiśle przez Polaków, tylko przez Elbląg można było drogą morską ściągnąć posiłki i żywność. Dlatego nic dziwnego, iż zaraz po likwidacji oblężenia Malborka Henryk von Plauen w pierwszej kolejności zlikwidował załogę polską w Elblągu. Bez panowania nad tymi dwoma szlakami komunikacyjnymi nie można było zapobiec odbudowie potencjału militarnego państwa krzyżackiego.

Król po likwidacji oblężenia stolicy Zakonu nie dążył do zabezpieczenia linii Wisły, mimo że większość nadwiślańskich miast i zamków znajdowała się w polskich rękach. Jeżeli nawet przyjąć, że przekraczało to polskie możliwości, to należało obsadzić polskimi załogami chociaż ziemię chełmińską. Miała ona dla obu walczących stron duże znaczenie strategiczne. Krzyżakom pozwalała uderzać na Kujawy i północną Wielkopolskę, gdyby główne siły polskie operowały na Pomorzu Gdańskim. Taka dywersja zmusiłaby Polaków do odwrotu. Oprócz tego Krzyżacy mogli z ziemi chełmińskiej wyprowadzić atak w głąb Polski, czyli na ziemię łęczycko-sieradzką. Z kolei dla Polaków był to doskonały obszar wypadowy w głąb Prus, a zarazem dający zabezpieczenie Kujaw i innych ziem przed agresją krzyżacką.

Ludność ziemi chełmińskiej liczyła w tym czasie ponad 60 tysięcy mieszkańców. Połowę z nich - według prof. Henryka Łowmiańskiego - stanowili Polacy. Głos decydujący mieli oczywiście mieszczanie, zwłaszcza Torunia, gdzie żywioł niemiecki był w miażdżącej przewadze, oraz szlachta, wśród której znaczący odsetek stanowili Polacy. Jagiełło co prawda obsadził kilka zamków oddziałami najemnymi, ale były to siły zbyt słabe. Na dodatek po śmierci Jaśka Sokoła, który - jak pisze Jan Długosz - został otruty przez jednego z mieszczan toruńskich rybą, zabrakło na tym terenie zdolnego dowódcy, który mógłby koordynować opór. Bez okupacji miasta Torunia i utrzymywania w tym punkcie silnego, stałego garnizonu nie było możliwości oderwania ziemi chełmińskiej od państwa zakonnego. Obsadzenie niewielką załogą zamku toruńskiego nie załatwiało niczego. Ani nie była ona w stanie zabezpieczyć przeprawy na Wiśle, ani udzielić pomocy innym załogom stojącym w pobliskich zamkach.

Jeżeli stany pruskie złożyły królowi polskiemu hołd lenny jeszcze podczas oblężenia Malborka, to należało egzekwować wszystkie swoje prawa równie bezwzględnie, jak czynili to Krzyżacy. Wypada zatem zgodzić się z sugestiami Jana Długosza, że polityka króla wobec mieszczan Torunia i Gdańska była zbyt ustępliwa i nie dała żadnych konkretnych rezultatów..."


Fragment książki: Witold Mikołajczak "Grunwald 1410. Krok od klęski" s. 92-97

"...Apele te i zapowiedzi podtrzymywały przede wszystkim na duchu Plauena i załogę zamku malborskiego w ich oporze przeciw żądaniom Jagiełły. Armii króla nie powiodło się okrążenie zamku i odcięcie jego załogi, gdyż swobodnie docierały do niego listy z zewnątrz, wyjeżdżali też posłowie Zakonu na południe i zachód. Dowództwu polsko-litewskiej armii zaczynało brakować inwencji w kontynuowaniu walki zbrojnej w Prusach. Nie zdołano też zrealizować koncepcji generalnego szturmu na zamek przez siedem tygodni. Co gorsza, Plauen uzyskał już w drugiej połowie sierpnia realną pomoc zbrojną od inflanckiej gałęzi Zakonu, której oddziały dotarły do wschodniej części Prus pod dowództwem marszałka krajowego Bernda von Hevelmanna. Nie była to wprawdzie liczebnie poważna pomoc, gdyż władze inflanckie bały się konfliktu z Litwą i szybko przedłużyły rozejm z nią. Dlatego też dowódcy wojsk inflanckich chętnie spotkali się nad rzeką Pasłęką (8 września) na terenie Warmii z wysłanym tam przez Jagiełłę Witoldem wraz z częścią wojsk polskich. W wyniku rozmów Witold zgodził się na dopuszczenie Hevelmanna do odegrania roli pośrednika w konflikcie pruskiej gałęzi Zakonu z Polską i Litwą, licząc na poparcie ich postulatów. Misję Hevelmanna (przed 14 września) miał ułatwić czternastodniowy rozejm, który jednak nie objął Malborka i Powiśla.

Był to polityczny błąd strony polsko-litewskiej, gdyż marszałek Hevelmann w czasie kilkudniowego pobytu w Malborku umocnił tylko Plauena w jego oporze wobec postulatów Jagiełły i Witolda, w nadziei na rychłą już pomoc z Rzeszy i Węgier. Dlatego dowództwo polsko-litewskie, pozbawione zaopatrzenia na chłodną jesień, przy szerzącej się epidemii biegunki wśród wojsk, zwłaszcza litewsko-ruskich, zdecydowało się na zwinięcie oblężenia Malborka. [...] Armia litewsko-ruska i mazowiecka odeszły spod Malborka już przed 18 września; oddziały polskie wyruszyły 19 tego miesiąca, wraz ze zdobyczą wojenną na południe..."


Fragment książki: Marian Biskup "Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim 1308-1521" s. 101-102

"...W tej sytuacji w radzie królewskiej zaczęło przeważać przekonanie, że należy przerwać oblężenie, tym bardziej że wojska zaciężne ustawicznie dopominały się o niewypłacony żołd grożąc, że przejdą na stronę Zakonu, a i szlachta, nienawykła do tak długiego oblężenia, chciała wracać do domu. 18 września odeszły wojska litewskie z Witoldem oraz książęta mazowieccy. Panowie polscy także nalegali na odwrót. Jedynie podkanclerzy Mikołaj Trąba na kolanach błagał króla, aby nie odstępować i nie tracić osiągniętego zwycięstwa. Jagiełło podjął jednak decyzję odwrotu i 19 września zwinięto oblężenie..."


Fragment książki: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO" s. 210

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości