Arsuf 1191

"...W sobotę 7 września Saladyn dowiedział się, że Frankowie zmierzają ku Arsufowi, 8 km na południe od Nahr al-Falik. Zdecydowany na generalną akcję, skoncentrował swoje oddziały i wysłał harcowników. Frankowie posuwali się wzdłuż brzegu morskiego po otwartym terenie, który dowiódł do sadów pod Arsufem. W głębi lądu znajdował się łańcuch górski - „grzebień wzgórz", jak opisał go Ibn Szaddad - po drugiej zaś stronie las Arsuf. [...] Saladyn najwyraźniej prowadził muzułmanów linią równoległą do kolumn Franków, a jego własna gwardia pełniła funkcję rezerwy. Bitwę zaczęli harcownicy, przypuszczalnie dwa tysiące „Turków" uzbrojonych w łuki, których opisał Ambroży, a kiedy awangarda Franków doszła w pobliże sadów, Saladyn rzucił do walki główny korpus swojej armii. Sam jechał konno wzdłuż niej, przynaglając swoich ludzi. [...] Na Franków energicznie nacierano, a Ambroży wspomniał, że joannici przynaglali, aby pozwolić im na szarżę, gdyż stracili wiele koni. Jednakże Saladyn nie działał ze swoją zwykłą rozwagą. Pokusa brawurowego działania była oczywista, lecz frankijską armię udało mu się pokonać w marszu jedynie raz, pod Hittinem, gdzie na jego korzyść działały zarówno warunki terenowe, jak i jego przewaga liczebna. Tutaj morze uniemożliwiało mu okrążenie Franków, natomiast wywieranie na nich presji z bliska, kiedy ciągle byli zwarci, narażało go na kontratak..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 380-381

"...Ponad 30 tysięcy Turków rzuciło się w szalonym galopie na trzon armii, na koniach szybkich jak piorun i wznoszących tumany kurzu. Przed emirami posuwali się niosący trąbki, dzwonki i bębny; bijąc w bębny wnosili okrzyki i wyli, tak że nie można by usłyszeć boskich piorunów, tyle było tych rozbrzmiewających bębnów... Po nich szli Murzyni i Saraceni z Berruie (beduini), piechurzy zwinni i szybcy z łukami i lekkimi tarczami... Od strony morza i od strony lądu atakowali trzon armii z tak bliska i z taką siłą i zapamiętaniem, że wyrządzali wielkie szkody, przede wszystkim zabijając konie.
Bitwa dopiero się zaczęła, gdy mistrz szpitalników, brat Garnier z Naplouse, przygalopował do króla. "Panie - zawołał - tracimy wszystkie nasze konie!" "Cierpliwości, mistrzu - odpowiedział król. - Nie można być wszędzie naraz." Niestety jeden ze szpitalników i jeden angielski rycerz nie mieli tej cierpliwości i wbrew poleceniom Ryszarda zaatakowali zbyt wcześnie. Król ujrzał, że jego armia jest bliska oskrzydlenia. Na nowo tego gorącego dnia pojawiło się widmo Hittinu. Lecz, jak zauważa Rene Grousset, król Anglii "nie był ani Renaidem z Ch3tillon, ani Gwidonem z Lusignan". Porzucając swój plan ataku, kazał otworzyć się szeregom piechurów do szturmu, który wolałby przypuścić trochę później, po otoczeniu sił muzułmańskich. Atak nie był jednak z tego powodu mniej skuteczny..."


Fragment książki: Regine Pernoud "Ryszard Lwie Serce" s. 135

"...Zanim czoło kolumny Franków dotarło do sadów, Ibn Szaddad uznał, że ich jazda uświadomiła sobie, iż ocali ich jedynie szarża. Ambroży podał, że Ryszard zamierzał dokonać równoczesnego ataku wszystkich oddziałów, lecz słysząc ostatnie wezwanie joannitów, dwóch rycerzy nie zdołało się pohamować i złamało szereg, a za nimi poszła reszta. Ambroży stwierdził, że gdyby nie ten przedwczesny atak, muzułmanie zostaliby rozbici, lecz Ibn Szaddad nie potwierdza jego wersji. Ze swojej pozycji w muzułmańskim centrum Ibn Szaddad mógł dostrzec, jak jazda frankijska gromadzi się wśród piechoty i ujmuje włócznie. Daje on w swej relacji obraz jednomyślnego, dobrze dowodzonego ataku. Piechota zwarła szereg, aby wypełnić w nim luki. Cała jazda, jak jeden mąż" wydała okrzyk bojowy i jednocześnie zaatakowała trzy muzułmańskie oddziały - centrum oraz lewe i prawe skrzydło. Centrum załamało się. Ibn Szaddad odjechał, szukając schronienia na lewym skrzydle, lecz zobaczył, że zostało rozgromione. Zwrócił się ku prawemu skrzydłu, ale tam sytuacja była nawet poważniejsza. Potem wrócił do straży Saladyna i zastał tam sułtana jedynie z siedemnastoma osobami. Wszystkich pozostałych rzucono do walki, lecz ich sztandary ciągle powiewały, stale też walono w bębny, aby zebrać uciekających. Al-Afdal, Al-Adil, Sarim al-Kajmaz i ludzie z Mosulu pod wodzą Ala ad-Dina stali podobno niewzruszenie i po pierwszej szarży Frankowie przerwali atak, gdyż obawiali się zasadzki. Potem dokonali szarży jeszcze dwukrotnie, spychając muzułmanów ku grzbietowi górskiemu. Sam Saladyn ruszył w kierunku wzgórza na skraju lasu, gdzie po raz kolejny spróbował zebrać swoich ludzi. Frankowie obawiali się, że wśród drzew zastawiono na nich pułapkę, i nie ścigali dłużej muzułmanów..."


Fragment książki: M. C. Lyons D. E. Jackson "SALADYN" s. 381-382

"...Saladynowi udało się mimo to skupić uciekających i kiedy kawaleria Franków cofała się w obawie, by nie wpaść w zasadzkę, Saraceni spróbowali nowej szarży. Baha ad-Din dobrze podsumowuje całość bitwy pisząc: "Gdy wróg zaatakował muzułmanów, wycofali się· Kiedy się zatrzymał w obawie, by nie wpaść w zasadzkę, oni zatrzymali się równolegle i bili się. Podczas drugiej szarży walczyli będąc w odwrocie." [...] Druga szarża kawalerii Franków doprowadziła ich całkiem blisko obozu Saladyna, który ulokował się na zalesionych pagórkach wokół Arsufu. Zapuszczanie się dalej uznali za niebezpieczne, a muzułmanie ze swej strony powstrzymali się od pościgu. Bitwa pod Arsufem 7 września 1191 roku była wielkim zwycięstwem, które zawdzięczano jedynie talentom Ryszarda. Zdobył on tam zasłużoną sławę, gdyż uratował sytuację, która mogła doprowadzić do nowej klęski..."


Fragment książki: Regine Pernoud "Ryszard Lwie Serce" s. 136

Szukaj:


Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości