DRUGA WOJNA JAGIEŁŁY Z WITOLDEM |
|
"...Już powrót Witolda do katolicyzmu w Krakowie w 1386 r. wskazywał, że zawiedziony w swych nadziejach Kiejstutowicz nie poniecha roszczeń do całej ojcowizny. Niezadowolenie Witolda musiało przybrać na sile od czasu, kiedy w 1387 r., mimo iż dowodził pomyślną wyprawą na Halicz, nie otrzymał Wołynia, spuścizny po Lubarcie, o którą się ubiegał.[...] Fragment książki: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO" s. 128 "...Stwierdziliśmy, że Witold nie manifestował swego niechętnego stosunku do króla, wiedząc, że mogłoby go to zbyt drogo kosztować. Nie oznaczało to jednak, że z pokorą przyjmował wszystko, co wówczas działo się na Litwie. Nie mógł przeboleć wywyższenia Skirgiełły. Tu zapewne w grę wchodziły najróżniejsze powody - począwszy od czysto psychologicznych, kończąc na ściśle politycznych. Troki odebrał mu wprawdzie Jagiełło (co Witold uznawał za straszną krzywdę, choć była to naturalna i stosunkowo łagodna kara za bunt Kiejstuta), ale to Skirgiełło wziął je w posiadanie, pozbawiając go szans na odzyskanie ojcowizny. Zabrał mu zatem coś, co traktuje się bardzo emocjonalnie. Tego Skirgielle Witold nigdy nie wybaczył, o czym świadczą liczne dowody, szczególnie zaś Skarga, w której - jak wspomniałem - książę zawsze wymieniany jest w towarzystwie królewskiego brata i zawsze oceniany bardzo krytycznie. Skirgiełło stanął też na drodze jego życiowego przeznaczenia. W myśl układów zawartych między Olgierdem i Kiejstutem, po ich śmierci Jagiełło i Witold mieli przejąć ich role. Witold jako dziedzic Trok miał być drugą osobą w państwie. Nieoczekiwanie jego miejsce zajął jednak Skirgiełło..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 121-122 Wtedy Witold zaczął głośno objawiać swe niezadowolenie i odgrażał się kilkakrotnie w 1388 r., że siłą upomni się o swoją ojcowiznę. Skirgiełło miał mu odpowiedzieć również pogróżkami:[...] strzeż się mnie, jak ja ciebie. Witold zażądał albo oddania mu Trok, albo Łucka z Wołyniem. Król próbował ułagodzić go i pojednać ze Skirgiełłą, zdecydowanie jednak odmawiał mu Lucka, a i o Trokach słyszeć nie chciał. Witold bowiem jako książę grodzieński nie był groźny. Ale mając jeszcze bogaty i ludny Wołyń mógł wywołać niemałe zamieszanie w zjednoczonym z takim trudem państwie..." Fragment książki: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO" s. 129 "...Wkrótce, gdy Jagiełło odmówił mu Łucka i Trok, Kiejstutowicz zaczął na nowo spiskować z Krzyżakami. Litwie groził nowy rozłam wewnętrzny. W kraju wybuchły rozruchy przeciw Skirgielle. Przezorny Jagiełło, aby odeprzeć zarzuty Krzyżaków, że Litwą rządzą schizmatycy, mianował Klemensa z Moskorzowa starostą generalnym Litwy. Zamek w Wilnie obsadziła polska załoga, natomiast Skirgiełło otrzymał księstwo trockie..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 82 "...Witold, zawiedziony w swych ambicjach, pod koniec 1389 (zimą) próbował podstępem trojańskim opanować Wilno. Jednak fortel się nie powiódł i w tej sytuacji Kiejstutowicz - ujawniony spiskowiec - nie mógł pozostać w Łucku. Przeniósł się więc czym prędzej ze swoimi stronnikami do Grodna i stąd nawiązał stosunki z Zakonem Krzyżackim. Witold został namówiony przez Marquarta von Sulzbach (albo von Salzbach) i hrabiego von Rheineck (comes de Reneke), jeńców krzyżackich, przebywających u niego od 1384 r., do szukania oparcia w Zakonie. Posłani wówczas do wielkiego mistrza Konrada Zöllnera von Rotenstein z zapieczętowanymi listami Iwan Olgimuntowicz i Andrzej Olgierdowicz zawieźli deklarację Witolda tak oto brzmiącą: iż wszystko co kiedyś przyrzekł ściśle chciałby dotrzymać. Zwierzchnik Zakonu w odpowiedzi przysłał do Grodna swoich posłów i komtura bałgijskiego Arnolda von Bürgeln, Marquarta von Sulzbach i prokuratora rastenburskiego Tomasza Surwiłłę, którzy uzgodnili porozumienie..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 100 "...Do spotkania Witolda i wielkiego mistrza doszło 19 stycznia 1390 roku nad rzeką Ełk, gdzie Witold odnowił stare przyrzeczenia wobec Zakonu, a nadto zobowiązał się zwrócić koszty wojenne i wydać Krzyżakom Grodno. Zakon uruchomił wówczas wszystkie dostępne środki dla rozbicia Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z drugiej strony Jagiełło wytężył wszystkie siły w celu odparcia potężniejszych niż kiedykolwiek przedtem najazdów na Litwę. Marszałek Rabe wtargnął wraz z Witoldem w głąb Litwy, rabując i paląc. Padły grody Mojszagoła i Kiernów. Zginęło wielu rycerzy i gości zakonnych, lecz wzięto licznych pogan do niewoli: rzekomo 2 tys. jeńców, a w samym tylko Kiernowie spośród 1100 Litwinów spalono w grodzie czterystu..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 82 "...Grodno zostało opanowane, a zarząd nad nim Witold powierzył Marquartowi von Sulzbach. W tym samym czasie opanowano również m.in. Brześć i Kamieniec. Opuszczona dzielnica Witolda ponownie znalazła się w jego rękach, tryumf zakonu był przekonujący, a książę chyba z nadzieją mógł oczekiwać dalszego biegu wydarzeń..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 134 "...Równocześnie podjął działania wojenne Jagiełło. Zebrawszy poczet rycerstwa polskiego z początkiem lutego ruszył na Witoldowe grody Brześć i Kamieniec Litewski. Brześć zdobyto łatwo, lecz wojsko polskie z powodu braku żywności i padania koni zawróciło w większości do kraju. Niezrażony tym Jagiełło poszedł zdobywać dwa inne grody: Kamieniec i Grodno. Pod Kamieńcem otrzymał wsparcie ze strony ochotników w liczbie 900 ludzi, był to lud wprawny do boju, bitny i dzielny Kamieniec zdał się na łaskę króla..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 83 Grodno marzec-kwiecień 1390 "...Pomaszerował więc Jagiełło na Grodno, przeprawił się przez Niemen i otoczył zamek. Nadciągnęły posiłki litewskie Skirgiełły, ruskie Włodzimierza kijowskiego, osobiście stawił się Korybut nowogródzki z licznym i dobrze uzbrojonym zastępem. Oblężenie Grodna obsadzonego przez załogę krzyżacką trwało do połowy kwietnia. Witold pośpieszył z Krzyżakami na odsiecz, lecz niewiele mógł pomóc oblężonym. Zdziesiątkowani przez polskie działa, po utracie dolnego zamku, Krzyżacy słali rozpaczliwe doniesienia, że długo oblężenia nie wytrzymają. Idący z odsieczą wpadli na pomysł, by przez Niemen przeciągnąć łańcuch i za jego pomocą łódkami dostarczyć do zamku żywność i świeżą załogę. Polacy szybko zniweczyli te usiłowania. Spuścili z góry rzeki potężne pnie sosnowe, które uniesione bystrym prądem zniszczyły swoim ciężarem niektóre statki krzyżackie, zatapiając ludzi. Po sześciu tygodniach oblężenia Grodno padło..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 83 "...Polsko-litewska kontra była jednak tyleż błyskawiczna, co udana. Król z polskim rycerstwem w lutym odbił, bez specjalnych zresztą trudności, Brześć i Kamieniec, a w marcu wraz z siłami książąt litewskich rozpoczął oblężenie dobrze bronionego i obwarowanego Grodna. Próba odsieczy, którą przygotował marszałek, załamała się na Niemnie, i gród padł 16 kwietnia. Fortuna się odwróciła i raczej nieoczekiwanie wszystko wróciło do czasu sprzed stycznia..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 134 "...Pomaszerował więc Jagiełło na Grodno, przeprawił się przez Niemen i otoczył zamek. Nadciągnęły posiłki litewskie Skirgiełły, ruskie Włodzimierza kijowskiego, osobiście stawił się Korybut nowogrodzki z licznym i dobrze uzbrojonym zastępem. Oblężenie Grodna obsadzonego przez załogę krzyżacką trwało przez marzec do połowy kwietnia. Witold pospieszył wprawdzie z Krzyżakami na odsiecz, lecz niewiele mógł pomóc oblężonym. Zdziesiątkowani przez polskie działa, po utracie niższej części zamku, Krzyżacy słali do swoich rozpaczliwe doniesienia, że długo oblężenia nie wytrzymają. Idący z odsieczą wpadli na pomysł, by przez Niemen przeciągnąć żelazny łańcuch i za jego pomocą łódkami dostarczyć do zamku świeżą załogę i żywność, a wywieźć chorych i rannych. Polacy szybko zniweczyli te usiłowania. Spuścili z góry rzeki potężne pnie sosnowe, które uniesione bystrym prądem „pod zamek przypadły, wnet zerwały ów łańcuch i potłukły swoim ciężarem niektóre statki, pozatapiawszy i ludzi, którzy na nich stojąc próżno się onym kłodom opierali". Po 6 tygodniach oblężenia, w których czasie armia Jagiełły cierpiała znaczny głód, grodzieńska twierdza padła..." Fragment książki: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO" s. 131 "...Obie strony wiedziały jednak, że przerwa, która nastąpiła w działaniach wojennych, jest jedynie oczekiwaniem na wznowienie wojny. Chcąc skomplikować sytuację, Jagiełło zastosował bardzo sprytny, przemyślany manewr. Zdobyte Podlasie przekazał księciu czersko-warszawskiemu Januszowi I (oficjalny akt nadania wydał dopiero w następnym roku), Ta decyzja była bardzo nie na rękę zakonowi, z którym dotychczas Janusz pozostawał w dobrych stosunkach, utrudniała położenie Witolda, ponieważ należące do niego ziemie nie oddawano żadnemu z książąt litewskich, ale jego szwagrowi, i zjednywano sobie księcia mazowieckiego, który już niedługo będzie wspomagał zbrojnie Skirgiełłę..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 134-135 "...Zamiast rokowań zakon konsekwentnie stawiał na militarne rozstrzygnięcie problemu. W połowie sierpnia 1390 r. wielki marszałek Engelhard Rabe (w tym samym czasie Zollner był już śmiertelnie chory) wiódł z Królewca na Litwę ogromną wyprawę traktowaną jak krucjatę, w szeregach krzyżackich znaleźli się bowiem rycerze z Francji, Anglii i Niemiec, m.in. przyszły król angielski Henryk IV i jeden z najsłynniejszych rycerzy tych czasów Jean le Meingre, zwany Boucitaut, który w 1409 r sporządził opis swego udziału w wyprawie, a z Inflant nadciągały wojska prowadzone przez mistrza krajowego Wennemara von Brüggenei, z którym złączyły się oddziały żmudzkie..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 277-278 "...Około dnia Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marii (15 sierpnia) 1390 r. wyruszyła z udziałem gości rycerzy z Anglii (Henryka z Bolingbroke, hrabiego Derby), Francji (Jana II le Maingrego, zwanego Boucicaut) i Niemiec wielka wyprawa na Wilno. Z Królewca dużą armię wielki marszałek Engelhard Rabe poprowadził do Niemna przy Trapajnach, gdzie wojska krzyżackie (i zagraniczne) wsiadły na statki (schiff). Z Rygi zaś wyruszył konno z wojskami inflanckimi mistrz Wennemar von Brüggenei. Na Żmudzi Inflantczycy zapewne się połączyli ze Żmudzinami i Litwinami, prowadzonymi przez księcia Witolda [...] i razem udali się w kierunku Kowna, pod które dotarli być może równocześnie z rejzownikami, transportowanymi przez wielkiego marszałka. Żmudzini mieli pojawić się — jak napisał Wigand - po tamtej stronie Niemna, czyli od strony Żmudzi, skąd przybyli. Mogli ewentualnie poruszać się (przez dłuższy lub krótszy czas) wzdłuż Niemna razem z płynącymi tą rzeką statkami z wojskami wielkiego marszałka. Jednak wydaje się bardziej prawdopodobne, że dotarli do Niemna dopiero pod Kownem. Engelhard Rabe, gdy dopłynął Niemnem z podległym mu wojskiem niedaleko Kowna, dowiedział się, że Skirgiełło rozłożył się ze swoimi litewskimi oddziałami nad rzeką Wilią, blisko Starego Kowna, i będzie próbował zastąpić im drogę. W takiej sytuacji rejzownicy wysiedli ze statków, które z pozostawioną tylko niewielką załogą i zapasowymi końmi popłynęły dalej w górę Niemna. Natomiast wielki marszałek z najlepszymi swoimi oddziałami pomaszerował przez puszczę powyżej Kowna (na północ od tego grodu). Następnie przeszedł przez odnaleziony bród przez Wilię i uderzył znienacka z tyłu na wojska Skirgiełły, które wówczas (28 sierpnia) poniosły dotkliwą porażkę. Około stu Litwinów zostało zabitych, schwytano trzech ruskich książąt i jedenastu bojarów, a Skirgiełło ratował się ucieczką do warowni Wejkszyszki (Wissewalde). Po pokonaniu przeciwnika wielki marszałek wraz z częścią swoich wojsk kontynuował już bez przeszkód dalszą podróż statkami po rzece Wilii w stronę Wilna. Także poruszające się konno w tym samym kierunku wojska mistrza inflanckiego i żmudzko-litewskie Witolda nie napotkały już po drodze żadnego oporu..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 105-106 Wilno wrzesień - październik 1390 "...Przybyłe 4 września 1390 r. pod Wilno trzy wrogie armie sześć dni spędziły na przygotowaniach do oblężenia. Otoczyły pierścieniem stolicę Litwy, gdzie do zdobycia były trzy zamki. Książę Witold ze Żmudżinami, Litwinami i Rusinami rozbił się obozem pod Krzywym Grodem. Wielki marszałek Engelhard Rabe ze swoim wojskiem rozłożył się koło rzeki Wilii od strony Polski i wsi Ponary, a mistrz Wennemar von Bruggenei z Inflantczykami i za rzeką Wilią naprzeciwko wsi Mejszagoła. Przypuszczono najpierw szturm na Krzywy Gród. Użyto do ataku na ten zamek dział (buchszen), machin miotających (blid) i taranu (tumeler). Krzywy Gród broniony przez silną załogę dzielnie jednak odpierał ataki wroga i dopiero wzniecenie pożarów z zewnątrz przez szturmujących, jak też wewnątrz przez sprzyjających Witoldowi zdrajców, ułatwiło oblegającym zdobycie tego drewnianego zamku. W płomieniach albo z ręki nieprzyjaciela miało wówczas zginąć przeszło tysiąc obrońców zamku, a podobno około dwóch tysięcy dostało się do niewoli. Liczby te są niewątpliwie znacznie przesadzone. Ratującego się ucieczką dowódcę zamku księcia Korygiełłę schwytano i przyprowadzono przed oblicze Konrada von Wallenrode, który polecił go ściąć. Jego głowę zatknięto na najwyższej włóczni [...] i obnoszono wkoło, aby wystraszyć, a przez to nakłonić obrońców pozostałych dwóch zamków do poddania się. Te dwa murowane zamki - Górny na Górze Giedymina oraz Dolny - mimo długotrwałego oblężenia, które trwało pięć tygodni bez dwóch dni [...], to jest do 7 października 1390 r., nie zostały zdobyte. Pomimo że napastnicy zaciekłym ostrzałem z dział i machin oblężniczych wyrządzili sporo szkód obrońcom i murom obronnym, to jednak do środka nie zdołali się dostać. Ich załogi z wielkim poświęceniem, czuwając dniem i nocą, odpierały ataki wroga i chwytały się rozmaitych sposobów, aby przetrzymać zmasowane natarcie. Dla osłabienia impetu uderzeń pocisków porozwieszano skóry na murach, a w powstałe wyłomy w murach naprędce zatykano ziemią, skórami, nawozem bydlęcym, a nawet ciałami zabitych. W toku walki padł rażony z zamku pociskiem Konrad i Towciwiłł, brat Witolda. Oblegających nękał także Skirgiełło, który z podległymi sobie Litwinami i Rusinami przybywał spoza Wilna i atakował wojska wroga wypadami przeważnie nocnymi. Również w czasie tak długo trwającego oblężenia zbrojni z dwóch armii obozujących pod Wilnem zapuszczali się na okoliczne ziemie litewskie, aby je palić i grabić dla zdobycia łupów oraz prowiantu. Pożywienia (m.in. mięsa, mąki) oraz paszy oblegającym nie brakowało, bo dowozili je także kupcy litewscy i żmudzcy. Dopiero zupełny brak prochu i pogarszająca się pogoda skłoniły wielkiego marszałka Engelharda Rabego do zwinięcia oblężenia i zarządzenia odwrotu. W sumie - według Wiganda z Marburga - w czasie całego oblężenia, trwającego ponad cztery tygodnie (od 4 września do 7 października 1390 r.) z obu stron [...] pojmano w niewolą i zabito więcej jak siedem tysięcy ludzi..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 107-109 "...Najeźdźcy z Witoldem podeszli 4 września pod Wilno i po paru dniach szturmów 16 września zdobyli drewniany Krzywy Gród. Konrad Wallenrod pisał później, że w grodzie tym zginęło w płomieniach przeszło tysiąc ludzi, a 2000 poszło w niewolę. W tłumie obrońców zginął, podobno nierozpoznany, dowódca zamku książę Korygietło, a głowę jego, zatkniętą na włóczni, Krzyżacy obnosili po zgliszczach. Pozostałe dwa zamki, Wysoki i Niski, obsadzone przez mieszaną załogę litewsko-rusko-polską pod dowództwem Klemensa z Moskorzowa i kniazia Fiodora Ostrogskiego, broniły się zaciekle przez 3 tygodnie. Artyleria krzyżacka wyrządziła sporo szkód obrońcom i murom zamkowym. Nocne wycieczki oblężonych, podejmowane przez Skirgiełłę, zadały jednak wiele dotkliwych strat Krzyżakom. W toku walki padł brat Witoldowy Konrad-Towciwiłł, „ugodzony z zamku kulą działową". Z obu stron byli liczni zabici i ranni. Wedle Wiganda paść miało 7000 ludzi, w większości Litwinów. Kiedy wszystkie szturmy i wysiłki krzyżackie rozbiły się o twardy opór oblężonej załogi, przyszło marszałkowi Rabemu zwinąć oblężenie i zarządzić odwrót 7 października 1390 r. Bracia zakonni spieszyli do Malborka, by po zmarłym Zóllnerze wybrać nowego wielkiego mistrza..." Fragment książki: J. Krzyżaniakowa, J. Ochmański "WŁADYSŁAW II JAGIEŁŁO" s. 133 "...Pod koniec sierpnia rozpoczęto regularne oblężenie. Po kilku dniach padł drewniany „Krzywy gród", którego obroną kierował królewski brat Korygiełło, ginąc w trakcie walk. Dwa pozostałe zamki bronione przez Fiodora Ostrogskiego i Klemensa z Moskorzowa dzielnie wytrzymały pięciotygodniowe oblężenie, podczas którego śmierć poniósł jeszcze jeden z Giedyminowieczów - Towciwiłł. Na początku października wojska zakonne zaczęły powracać do Prus gdzie tymczasem zmarł Konrad Zöllner von Rotenstein. Nieoczekiwanie wybór jego następcy przeprowadzono dopiero w marcu 1391 r..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 135-136 "...Przed nimi zjawił się Skirgiełło, przejmując naczelne dowództwo obrony zamku. Dowódcami liniowymi zostali Korygiełło, któremu przypadło w zaszczycie najcięższe zadanie - obrona drewnianego zamku zw. Krzywy Gród, zamkami Wysokim i Niskim dowodzili zaś Klemens z Moskorzowa i książę Fiodor Ostrogski. Napór krzyżacki był niesłychanie silny, a obrona niezwykle zaciekła. Po kilku dniach, 4 września (Jan z Reden), padł Krzywy Gród, a wśród poległych znalazł się brat królewski Korygiełło. Dalsze próby zdobycia pozostałych zamków wobec determinacji obrońców nie przynosiły rezultatu. Podczas walk zginął kolejny przedstawiciel dynastii, brat Witolda Towciwiłł. [...] Po ponadmiesięcznym, bezskutecznym oblężeniu Wilna Engelhard Rabe postanowił wycofać wojsko..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 278 "...Najeźdźcy z Witoldem podeszli 4 września pod Wilno i po kilku dniach szturmów 16 września zdobyli drewniany Krzywy Gród. Konrad Wallenrod pisał później, że w grodzie tym w płomieniach zginęło tysiąc ludzi, a dwa tysiące poszło w niewolę. Pozostałe dwa zamki - Wysoki i Niski - obsadzone przez mieszaną załogę litewsko-rusko-polską pod dowództwem Klemensa z Moskorzowa i kniazia Fiodora Ostrogskiego - broniły się zaciekle przez trzy tygodnie. Artyleria krzyżacka wyrządziła sporo szkód murom zamkowym, które zaczęły pękać, wtedy obrońcy zabezpieczyli je, okładając pęknięte miejsca płachtami ze skóry. Nocne wycieczki oblężonych podejmowane przez Skirgiełłę zadały wiele dotkliwych strat Krzyżakom. W toku walki padł brat Witoldowy, Towciwiłł, ugodzony kulą działową. Kiedy wszystkie szturmy krzyżackie rozbiły się o twardy opór oblężonej załogi, przyszło marszałkowi Rabemu zwinąć oblężenie i 7 października 1390 roku zarządzić odwrót..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 84 "...Krzyżacy spieszyli do Malborka, by po zmarłym Zóllnerze wybrać nowego wielkiego mistrza. Został nim szkaradnego oblicza ale wojowniczy Konrad Wallenrod. Wzorem swego poprzednika słał do Krakowa zapewnienia o pokojowych zamiarach, byle tylko Polacy nie podnosili oręża w obronie Litwy..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 84 "...Król, szukając sojuszników, 2 listopada 1390 r. zawarł w Pyzdrach wyraźnie skierowane przeciw zakonowi przymierze z księciem słupskim Warcisławem VII i jego braćmi Bogusławem i Barnimem, umocnione hołdem lennym. Jeszcze w tym samym miesiącu, jak pisze Długosz, Jagiełło zbrojnie przybył na Litwę, by materialnie wesprzeć siły Litwinów i podtrzymać ich zaangażowanie w konflikt z zakonem..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 278 "...Król, szukając sojuszników, 2 listopada 1390 r. zawarł w Pyzdrach wyraźnie skierowane przeciw zakonowi przymierze z księciem słupskim Warcisławem VII i jego braćmi Bogusławem i Barnimem, umocnione hołdem lennym. Jeszcze w tym samym miesiącu, jak pisze Długosz, Jagiełło zbrojnie przybył na Litwę, by materialnie wesprzeć siły Litwinów i podtrzymać ich zaangażowanie w konflikt z zakonem..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 278 "...Słusznie zakłada się, że Polska u schyłku XIV w. nie była gotowa na generalną rozprawę z zakonem. Zapomina się jednak, że na ostateczne rozwiązanie sporów nie był wówczas gotowy także zakon, Wojny ze słabszą, przynajmniej teoretycznie, od Polski Litwą, którą sojusznik wspomagał jedynie częściowo, nie przynosiły rozstrzygnięć dla Krzyżaków na tyle korzystnych, by można było stwierdzić, że ich polityka litewska tryumfowała..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 280-281 "...Podejmowane przez Sędziwoja z Szubina starania 8 kwietnia 1391 r. doprowadziły do zorganizowania spotkania z przedstawicielami zakonu. Ustalono wówczas, że od 7 maja do 27 lipca trwać będzie rozejm, którym obejmowano również Litwę, a o dalszym rozwoju sytuacji miało rozstrzygnąć ponowne spotkanie pełnomocników obu stron, które planowano odbyć 13 lipca pod Złotorią. Porozumienie ze strony polskiej 27 maja 1391 r. potwierdzili w Malborku Sędziwój z Szubina, jego brat, kasztelan kaliski Świętosław z Szubina i podkomorzy poznański Jan z Płonkowa. Osiągnięte wówczas efekty uznać wolno za sukces dyplomatyczny, ale krótkotrwały. Toczone przez dziesięć dni (od 13 lipca) rozmowy Sędziwoja z Szubina z dostojnikami krzyżackimi nie doprowadziły jednak do porozumienia, ponieważ w Malborku zdecydowano, że nie nadszedł jeszcze czas, by rezygnować z prób zbrojnego rozstrzygnięcia konfliktu..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "JADWIGA KRÓL POLSKI" s. 282 "...Wybrany 12 marca 1391 r. na wielkiego mistrza Konrad von Wallenrode zajął się natychmiast przygotowaniami do następnej wielkiej wyprawy na Litwę. Przybyli w wielkiej liczbie goście z Niemiec: margrabia Miśni Fryderyk IV Kłótnik w 700 koni, Francji (Jan II le Maingre, zwany Boucieaut z Anglii m.in.: Henry de Percy, John l ord Beaumont, Thomas 1 ord Clifford, Thomas I ord Oespenser, Walter Lord litzwalter. John Lord Bourchier, William de Botreaux, Thomas Astes, Paul Salisbury i Szkocji (Wilhelm Douglas / Nithsdale). Jednak po przyjeździe do Królewca między Anglikami i Szkotami doszło do zatargu, w trakcie którego został zabity Wilhelm Douglas z Nithsdale, W takiej sytuacji zaniechano w Królewcu urządzania zaplanowanej biesiad) honorowej", a zgromadzoną wielką armię Konrad von Wallenrode czym prędzej (tj. 15 sierpnia 1391 r.") poprowadził w stronę granic Litwy. Również Witold ruszył ze swoimi Litwinami i Żmudzinami. Tak jak w czasie zeszłorocznej rejzy Krzyżacy z gośćmi po dojściu do Niemna wsiedli na statki i dopłynęli nimi pod Stare Kowno. Na wyspie, blisko tego grodu (zcu aide Kawen uff dem werder), przygotowano w dniu św. Hgidiusza (1 września) 1391 r. wielce okazały stół honorowy na dwanaście osób. Ponoć stół ten był najwspanialszy ze wszystkich i najdroższy. Mówiono, że kosztował Krzyżaków pól miliona grzywien pruskich, ale kwota ta z pewnością jest mocno przesadzona. Przygotowaniem stołu zajmował się wielki marszałek Engelhard Rabe. Wojska, które przybyły na wyspę, rozlokowały się w taki sposób, że wielki marszałek rozłożył się z wojskami Zakonu naprzeciwko wschodzącego słońca nad rzeką. Po drugiej stronie wyspy, niżej usytuowanej (opadającej w dół?), ulokował się wielki komtur z obcymi wojskami gośćmi z. Zachodu. W centralnej części wyspy pod jednym pańskim i książęcym namiotem rozlokował się wielki mistrz z, książętami, panami i rycerzami. Pod tym namiotem był także ów stół honorowy. Zwinięto i zabrano ten namiot, jak stół honorowy był gotowy, aby dla wojsk z, obu stron wyspy mógł być widoczny. Zasiadanie przy stole honorowym było dla rycerza wyróżnieniem i formą nobilitacji. Nobilitacja była tym większa, im bliżej wielkiego mistrza rycerz zasiadał. O tym, gdzie i którzy rycerze przy stole usiedli, najczęściej decydował chyba sąd honorowy (grono najznamienitszych rycerzy biorących udział w rejzie), czasami herold krzyżacki, zwany inaczej królem herbowym. O przydziale miejsc rozstrzygały zasługi rycerzy i wartość ich czynów. Większość z tych dwunastu siedzących przy stole honorowym miało się w następujący sposób zasłużyć: Cirodius von Richardsdorf zajmował pierwsze miejsce przy stole, ponieważ on walcząc z Turkami miał sam ich 60 uzbrojonych powalić i zabić. Na drugim miejscu siedział margrabia Miśni Fryderyk, ponieważ jego ród nigdy nie opuścił Zakonu w potrzebie. Na trzecim miejscu zasiadał Hildermund, hrabia ze Szkocji, którego ojciec oddal życie za swojego króla. Czwarte miejsce zajmował Rupert, hrabia von Würtemberg. ponieważ na cesarza wybierany z pokorą innym to cesarstwo oddawał. Piąte miejsce miał sam wielki mistrz Konrad von Wallenrode, ponieważ chociaż zamożny, chociaż jemu piękną pannę na małżonkę zaproponował hrabia von Habsburg, jednak on wybrał Zakon dla Maryi. Na szóstym miejscu zasiadał Degenhardt, chorąży z Westfalii, ponieważ miał mordercy swojego ojca przebaczyć, tam oni jego za pośrednictwem Maryi mieli uprosić. Siódme miejsce zajmował Fryderyk von Buchwalde, ten nikomu niczego w swoim życiu nie odmówił, kiedy on u św. Jerzego prosił, Przy stole rycerze siedzieli w zbrojach, jedząc i pijąc i przez wielkiego mistrza byli jak najlepiej podejmowani. Najważniejsze miejsce przy tym stole zajmował rycerz z Austrii Konrad (Cirodius) von Riehardsdorf. W czasie trwającej pięć godzin uczty (od dziewiątej rano do drugiej po południu) podano dziesięć potraw, do każdej zaś wyśmienity trunek. Do jedzenia używano nowych srebrnych talerzy i łyżek. Pito wspaniałe wschodnie lub włoskie wina, miód i piwo, w zależności od gustu. Na każdy trunek przeznaczano oddzielną czarę lub puchar ze srebra albo ze złota, które to naczynia po skończonej uczcie każdy pijący zatrzymywał na własność. Również podczas jedzenia każdy otrzymał, dla ochrony przed promieniami słonecznymi, wielki kapelusz, z szerokim rondem, wykonany ze złotego materiału. Z kolei dla dostarczenia biesiadnikom rozrywki wielu heroldów opowiadało o rozmaitych wyczynach rycerskich. Po uczcie rejzownicy wsiedli na statki i popłynęli dalej. Wielki mistrz Konrad von Wallenrode z gośćmi Niemnem, a następnie Strawą, dopłynął pod Troki, które jednak przed ich przybyciem zostały spalone przez Litwinów. Natomiast wielki marszałek Engelhard Rabe z wojskami zakonnymi i żmudzko-litewskim i księcia Witolda po opuszczeniu Niemna koło Kowna, popłynęli dalej Wilią i dotarli w okolice Poporcia, które mocno spustoszyli. Następnie tak oddziały wielkiego marszałka, Żmudzini i Litwini Witolda, jak i rycerze z Zachodu prowadzeni przez wielkiego mistrza, jednocześnie dotarli konno pod Wiłkomierz, który po trzydniowym oporze został zdobyty przez połączone siły wroga. Warownię wiłkomierską przekazano Witoldowi. Polaków z tej warowni zabrano jako jeńców, pozostawiając tam Litwinów i Rusinów. Z Wiłkomierza rejzownicy udali się pod Wejkszyszki (Wissewalde), które również w trzy dni zdobyli, a tamtejszą warównię spalili, uprowadzając z niej 300 jeńców. Gdy z kolei Konrad von Wallenrode ponownie ze swoimi wojskami znalazł się pod Wiłkomierzem nadciągnęły oczekiwane (zapewne od dłuższego czasu) posiłki z Inflant, dowodzone przez tamtejszego mistrza Wennemara von Brüggenei. Jednak z zamiaru udania się pod Wilno z całą, wreszcie skompletowaną, ogromną armią, wielki mistrz musiał zrezygnować. Okazało się bowiem, że Litwini doszczętnie spalili obszar wokół Wilna (cztery albo pięć mil od tego miasta). W rezultacie Krzyżacy nie widzieli dalszego sensu pobytu na ziemiach litewskich, gdyż głównego celu tej rejzy, którym było zdobycie stolicy Litwy, Wilna, w obecnej sytuacji nie można było zrealizować. Toteż zdecydowali się na odwrót. 20 września 1391 r. rejzownicy ponownie wsiedli na statki i powrócili z wieloma jeńcami do Prus. W czasie drogi powrotnej przyozdobiono chorągwią margrabiego Miśni dwa nowe, drewniane zamki (wybudowane w czasie tej rejzy na wyspie, położonej pół mili od Kowna ), które nazwano Neuwerder (Nowa Wyspa) i Ritterswerder (Wyspa Rycerzy)..." Pod koniec 1391 r. Witold odzyskał stracone wcześniej zamki. I tak 30 listopada 1391 i wojska Witolda składające się z Litwinów, Żmudzinów i Rusinów zdobyły zamek w Mereczu, a pojmani tam jeńcy (Polacy i Rusini) zostali wysłani do wielkiego mistrza. Jak wiadomo, Żmudzini, podlegający od 26 maja 1390 r. władzy Witolda, będącego w sojuszu z Zakonem Krzyżackim, wiernie wspierali Kiejstutowicza, którego uznawali za swego króla (kunigasa). Około 6 grudnia 1391 r. wielki marszałek Engelhard Rabe z wojskami z Prus Dolnych i komturstwa ostródzkiego udał się pod Grodno. W górę Niemna podążył również Witold ze swoimi oddziałami. Witold stał na czele jak zwykle wiernych sobie Litwinów, Rusinów oraz niewątpliwie także Żmudzinów. Po połączeniu się obu wojsk zadecydowano o wysłaniu przodem brata krzyżackiego Marquarta von Sulzbach z 500 ludźmi, aby czym prędzej rozpoczął oblężenie Grodna. Gdy trzy dni później dotarły tam pozostałe siły zbrojne z wielkim marszałkiem i Witoldem na czele, do szturmu ruszyły machiny wojenne, które miotały pociski. Mimo, że zamek grodzieński ostrzeliwano na różne sposoby i od strzał (zapewne z łuku, może z kusz) zaprószono w nim ogień, jednak dzielnie odpierający ataki wroga obrońcy (Litwini, Rusini i Polacy) nie chcieli się poddać. Dopiero interwencja Witolda, który nie chciał, aby zamek grodzieński spłonął, spowodowała, że broniący się Litwini i Rusini ulegli namowom Kiejstutowicza i zamknęli w jednej komnacie zamkowej niechcących się poddać Polaków i przekazali zamek w ręce Witolda. Po wkroczeniu 22 grudnia 1391 r. do zdobytego zamku grodzieńskiego piętnastu Polaków ścięto, a trzech zabrano do Prus, gdyż Krzyżacy musieli wracać z powodu niesprzyjającej pogody. Chociaż Wilno nadal pozostawało w rękach Władysława Jagiełły, to Witold umocnił się w całym pasie nadniemeńskim od Grodna po Kowno..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 109-115 Jagiełło, mimo że Polska nie mogła od razu należycie wesprzeć wykrwawionej i wygłodniałej przez nieurodzaj Litwy, nie ustawał w wysiłkach. Trwał ustawiczny dowóz żywności i uzbrojenia z Polski, napływały też zastępy polskich ochotników. Rycerstwo polskie z litewskim hufcem Aleksandra-Wigunda omal nie zdobyło obsadzonego przez Krzyżaków Nowego Gródka nadwilejskiego. Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 85-86 "...W styczniu 1392 r. ruszyła kolejna wyprawa na Litwę. Razem z wojskiem Witolda podążyły w towarzystwie gości z Niemiec i Anglii oddziały krzyżackie, prowadzone przez komtura ragneckiego Jana von Rumpenheim, wójta sambijskiego Konrada von Lichtenstein i prokuratora insterburskiego Jana Kospotha. Uderzono najpierw na Olitę, gdzie - jak podaje Wigand z Marburga - miano wziąć w niewolą i zabić 2000 ludzim, co nie wydaje się liczbą wiarygodną. Następnego dnia ruszono pod Lidę i z łatwością przez zamarznięta błota dotarto pod tamtejszy zamek, którego bronił Korybut-Dymitr, brat Władysława Jagiełły. Gdy napastnicy zapalili podzamcze, obrońcy tego zamku, składający się z Litwinów i Rusinów (Siewierzan ) zrezygnowali z dalszej obrony. Na opuszczającą warownię lidzką chorągiew Korybuta-Dymitra uderzył oddział krzyżacki, dowodzony przez Alberta Karsowa (Karschowa). W trakcie walk wielu Litwinów i Rusinów zginęło albo dostało się do niewoli. Sam Korybut-Dymitr ratował się ucieczką, a w ręce najeźdźców wpadły zapasy broni i bogate łupy. Po splądrowaniu ziemi lidzkiej rejzownicy bez uszczerbku razem powrócili do domu. Z kolei w maju 1392 r. w Ritterswerder zgromadziło się wielu gości z Zachodu (m.in. z Niemiec), którzy 19 maja tego roku wyruszyli konno razem z wojskami księcia Witolda i brata krzyżackiego Marquarta von Sulzbach do Miednik, położonych na południowy wschód od Wilna. Napadnięta wtedy bez ostrzeżenia ziemia miednicka przez osiem nocy była plądrowana przez rejzowników. Wiele zrabowano i wielu jeńców miano uprowadzić w czasie tej wyprawy. Wówczas Witold - jak zauważył Jan z Posilge — miał uczynić wielkie szkody na Litwie z pomocą Zakonu^^. Z kolei w czerwcu (zapewne na początku tego miesiąca) 1392 r. z Ritterswerder wyruszyła pod dowództwem brata krzyżackiego Marquarta von Sulzbach kolejna rejza na Litwę. Tym razem Witold nie wziął w niej udziału, ale z Krzyżakami posłał swoich ludzi, wśród których był książę litewski Iwan Olgimuntowicz. Rejzownicy dotarli wówczas do Swięcian (Welsanen) Napastnicy zastali tę ziemię litewską nieostrzeżoną i spustoszyli ją, zabijając tych, których zdołali dosięgnąć swoim mieczem i z wielką zdobyczą powrócili..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 115-116 "...Jagiełło znowu stanął przed zasadniczym problemem: co robić dalej? Czy zwiększyć natężenie walki z Zakonem i Witoldem, którego wkrótce mogła znaczniej wesprzeć Moskwa? Czy też doprowadzić do przerwania bratobójczej wojny z Kiejstutowiczem? Litwa była wyniszczona, a Polska - nie przygotowana do decydującej rozprawy z Zakonem, tym bardziej że na wschodzie czaił się nowy wróg, świeżo upieczony zięć Witolda, wielki książę Moskwy Wasyl Dymitrowicz. Unia polsko-litewska zmieniła układ sił politycznych w Europie wschodniej, ale zewsząd otaczali ją wrogowie. W tych warunkach Jagiełło postanowił pogodzić się z Witoldem, odsuwając od zarządu Litwą swego brata Skirgiełłę i powierzając Witoldowi tę funkcję. Król wiele zawdzięczał oddanemu bratu. Skirgiełło był człowiekiem wielce zdolnym, lecz ulegał nałogowi pijaństwa, łączącego się u niego z okrucieństwem..." Powziąwszy postanowienie, Jagiełło szukał możliwości porozumienia się z Witoldem. W sprawę wtajemniczono bardzo wąskie grono osób - dał na nie przyzwolenie również Skirgiełło. Należało tylko wysłać na ziemie Zakonu człowieka, który by tak umiał skryć swe prawdziwe poselstwo, aby Krzyżacy niczego nie mogli się domyślić. Wybór padł na 20-letniego biskupa płockiego, księcia Henryka mazowieckiego. Pod pozorem, że pragnie czynić pokój między Zakonem a Polakami, biskup Henryk stanął przed komturami w Baldze i Dzieżgoniu, gdzie został z należnymi honorami przyjęty. Dostojnicy krzyżaccy wysłuchali jego opowieści i nie podejrzewając niczego wysłali go do Ritterswerder pod Kownem, do Witolda. Tu tajny wysłannik Jagiełły przesiedział trzy tygodnie i misję swoją tak zręcznie spełnił, że zrzuciwszy sukienkę duchowną - siostrę Witolda, księżniczkę Ryngałłę, ku zgorszeniu Krzyżaków za żonę poślubił. Witold, który zdążył już zgromadzić przy sobie całą rodzinę (prócz brata Zygmunta, który trafił do więzienia zakonnego), sposobił się do ucieczki. Stosowna chwila nadeszła, gdy posłowie króla węgierskiego, Zygmunta Luksemburczyka, przybyli w maju 1392 roku do Prus na rozmowy dotyczące sprzedaży Zakonowi Nowej Marchii. Krzyżacy pochłonięci tymi układami nie zwracali szczególnej uwagi na poczynania Witolda. Kiedy na zapowiadaną przez niego wyprawę ściągnęli liczni goście zagraniczni, Witold odprawił ich do Królewca. Zebrał swoją rodzinę i polecił wiernym mu Litwinom spalić Ritterswerder. Zburzywszy jeszcze dwa grody krzyżackie, Mettenburg i Nowe Grodno, z zabraną zdobyczą powrócił do Litwy w czerwcu 1392 roku. Spotkanie Witolda z Jagiełłą nastąpiło w Ostrowie 4 sierpnia 1392. W wyniku ugody ostrowskiej Jagiełło, złożywszy Jaśka z Oleśnicy z wielkorządztwa Litwy, oddał jej zarząd księciu Witoldowi, a nadto wszystkie ziemie Litwy i Rusi wraz z należącymi do nich zamkami. "...Powrót Witolda kończył drugą wojnę domową na Litwie, w której pośrednio uczestniczyła również Polska, wspierając w niej swego króla. Zakon nadal najeżdżał na ziemie litewskie, jednak już z mniejszą siłą niż dotychczas. W roku 1398 Witold zawarł pokój z Zakonem na wyspie Salin. W zamian za obietnicę pomocy w wojnie przeciwko Tatarom zrzekł się Żmudzi, a nawet ofiarował Krzyżakom pomoc przy jej podboju. Zdobycie Żmudzi przez Krzyżaków było pyrrusowym zwycięstwem. Krzyżacy rządzili Żmudzią tylko dlatego, że stały tam załogi krzyżackie i stan ten akceptował Witold oraz Jagiełło. Nie miała jednak władza krzyżacka tutaj oparcia w społeczeństwie, gdyż w przeciwieństwie do ziemi chełmińskiej i Prus, Krzyżacy nie zdołali tu rozwinąć kolonizacji niemieckiej..." Fragment książki: Witold Mikołajczak "Wojny polsko-krzyżackie" s. 86-88 |
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości