![]() |
WALKI JANA OLBRACHTA Z WŁADYSŁAWEM II NA WĘGRZECH |
![]() |
|
"...Dnia 6 kwietnia 1490 r. umarł w Wiedniu wróg Jagiellonów Maciej Korwin. Przed królem polskim i jego synami otworzyły się nowe, mocarstwowe perspektywy. Według planów Kazimierza Jagiellończyka w Europie środkowo-wschodniej miał wyrosnąć mocny, solidarny blok państw jagiellońskich, oparty o Bałtyk i Adriatyk, dotykający Morza Czarnego. Przy korzystnych konstelacjach dynastyczno-politycznych, wspartych siłą zbrojną, Jagiellonowie mogli kontrolować olbrzymie terytorium rozciągające się od Budziszyna i Wiednia do Wiaźmy, od Dalmacji po Ukrainę i od Żmudzi po Budziak i Mołdawię. Role były już rozpisane. Ojciec, Kazimierz Jagiellończyk, był władcą Polski i Litwy. Starszy jego syn, Władysław, od 1471 r. królował już w Czechach. Młodszy, energiczny i wojowniczy Jan Olbracht miał objąć Węgry. Tak jednak się nie stało. Magnateria węgierska ogłosiła królem Władysława Jagiellończyka. O losie korony św. Stefana zadecydowała zażarta bratobójcza walka, która byłaby nie do pomyślenia u szesnastowiecznych Habsburgów. Dwór krakowski nie mógł skutecznie finansowo i militarnie wesprzeć ekspedycji królewicza Olbrachta na Węgry. Fundusze z podatku uchwalonego na sejmie krakowskim, zastawów i pożyczek poszły w części na werbunek zaciężnych wysłanych na Ruś dla odparcia najazdów tatrsko-mołdawskich. Przekraczając więc granicę węgierską dysponować mógł Olbracht blisko 5 tysiącami zaciężnych. Była to głównie jazda, w tym półtysięczny oddział Tatarów litewskich. Dopiero po przyłączeniu się do królewicza jego węgierskich stronników armia wzrosła do 8 tys. ludzi..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 Wyruszywszy 23 czerwca z Krakowa, Olbracht kompletował po drodze oddziały, po czym 1 lipca wkroczył w Piwnicznej na terytorium węgierskie. Szybkim marszem wzdłuż Popradu dotarł 4 lipca pod Tarkö (Kaménicę) na północny zachód od Preszowa. Tam też nastąpiła koncentracja jego węgierskich stronników. Główny jego zwolennik, doświadczony wódz korwinowski Balázs Magyar, oczekiwał królewicza w obozie pod Koszycami. Warunkiem powodzenia wyprawy było opanowanie ufortyfikowanych miast górnowęgierskich leżących na szlakach łączących Kraków z Budą. Zajęły one jednak w większości stanowisko wrogie wobec wkraczających Polaków. Wieść o elekcji Władysława i konieczność połączenia się z oddziałem Balázsa skłoniły królewicza do dalszego marszu na południe bez podejmowania prób zdobycia Bardiowa, Stropkowa oraz leżących po drodze Preszowa i Koszyc. Dnia 21 lipca stanął w St. Andras (Hernadszentandras) nad rzeką Hornad. Wydał tu manifest, w którym donosił o obwołaniu go przez stany węgierskie królem na polu Rakosu (7. VI) i wzywał mieszkańców kraju do złożenia mu hołdu. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Istotnym warunkiem powodzenia wyprawy królewicza, zwłaszcza w jej pierwszej fazie, byłoby opanowanie ufortyfikowanych miast górnowęgierskich (słowackich) leżących na trasie łączącej Kraków z Budą. Tymczasem właśnie tu napotkał Olbracht zdecydowany opór. [...] północnowęgierskie komitaty pozostawały w znacznej części pod kontrolą zwolenników Władysława i Janosa Korwina. Na potężnym zamku spiskim rezydował jako kasztelan, oddany Istvánowi Zapolyi, Pal Durholc. Wyznaczeni przez Czeczei Kis Maté urzędnicy starali się do czasu utrzymać przygraniczne tereny - na przykład Liptów - w wierności dla Janosa Korwina. Na wschodzie kasztelan zamku stropkowskiego Maciej Ciesielski podporządkował się ściślej decyzjom rady koronnej. Podobne stanowisko zajmowały miasta leżące na dawnym szlaku wypraw kupieckich i wojskowych z Polski na Węgry: Bardiów, Preszów i Koszyce. Ich strategiczne położenie powodowało, że mnożyły się próby pozyskania ich sobie ze strony przywódców walczących partii. Rada miejska Koszyc jeszcze przed wkroczeniem Olbrachta na Węgry usiłowała utrudnić mu komunikowanie się z jego węgierskimi stronnikami. Przed 29 czerwca zatrzymała niejakiego Erazma Kraydlera, który zdążał z listami Istvána Batorego do polskiego królewicza. Nie wiemy, co było treścią tej korespondencji, można jednak przypuszczać, że Batory pozyskany już w tym czasie dla kandydatury Władysława starał się powstrzymać Olbrachta od marszu na południe. W obliczu nadchodzących wydarzeń miasta pragnęły uzgodnić wspólne stanowisko. Postanowiono więc w pierwszych dniach lipca odbyć w Preszowie spotkanie reprezentantów miast górnowęgierskich, którzy mogliby się porozumieć w sprawie podjęcia wspólnych kroków wobec wtargnięcia Polaków do kraju. Ponieważ zaproszenie na ów zjazd wyszło 1 lipca, można wnosić, że pierwsze oddziały polskie przekroczyły granicę już w ostatnich dniach czerwca. Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 84-85 "...Przygotowania wojenne w Czechach rozpoczęto już wiosną 1490 r. W drugiej połowie czerwca skoncentrowano pod Ústí nad Taborem (ob. Sezimovo Ústí) pospolite ruszenie panów, szlachty i miast królewskich. Panowie czescy nadciągnęli z własnymi oddziałami, a miasta dostarczały piechoty i wozów. Z Taboru armia czeska wkroczyła 28 czerwca na terytorium austriackie, przez które biegła najkrótsza droga do Budy. Po powołaniu w dn. 18 lipca Władysława na tron węgierski, jego armia przekroczyła granicę, a on sam przybył 26 lipca do Trnavy. Podjął następnie marsz przez Sempte w kierunku stolicy, pragnąc tam uprzedzić brata. Jednocześnie wydzielone z głównej armii oddziały czeskie przeprawiły się przez Dunaj i zajęły zamek wyszehradzki..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Jak wykazał I. Tecl, znalazła się ona tam już 28 czerwca, kiedy to obozowała pod Heidenreichsteinem, który należy identyfikować ze znanym z wcześniejszych opracowań Kamykiem, błędnie lokalizowanym uprzednio w południowych Czechach. Dalszy marsz przebiegał jednak bardzo powoli. Około 5 dni spędzono w okolicach Waidhofen odległego zaledwie 13 kilometrów od Heidenreichstein, a następnie, posuwając się przez Blindenburg nad Dunajem, osiągnięto 16 lipca miejscowość Angern położoną na Marchfeldzie u przeprawy przez Morawę, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie granicy węgierskiej. Należy sądzić, że Władysław celowo powstrzymywał się z jej przekroczeniem, dopóki nie nadeszła 18 lipca wiadomość o oficjalnym powołaniu go na tron. Wówczas po podaniu tej wieści do publicznej wiadomości, także nowym poddanym, król dał sygnał do wkroczenia na Węgry. 20 i 21 lipca rozlokował swe oddziały w pobliżu Pożonia; sam 26 tego miesiąca pojawił się w Trnavie. Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 90 Dnia 23 lipca armia polska znajdowała się pod Szikszó. Stąd Olbracht nie ruszył na południowy zachód dogodnym szlakiem przez Hatvan (przemierzanym już przez Kazimierza w 1471 r.), lecz skręcił doliną rzeki Sajo przez Kazincbarcika i Ózd wprost na zachód w kierunku Szécsény. Wiedział już o wkroczeniu na Węgry swego brata i zamierzał mu odciąć drogę do Budy. Polacy maszerowali jednak zbyt wolno (średnio 6 km dziennie), by osiągnąć ten cel. Opóźnienia spowodowane były koniecznością omijania od północy zalesionych masywów Bükku. W pierwszych dniach sierpnia armia polska osiągnęła Salgótarján nad Zagywą, 20 km na wschód od Szécsény. Rozbito tu obóz, zamierzając po krótkim odpoczynku maszerować dalej na zachód i bronić Władysławowi przepraw na rzekach Hron i Ipel. Zapewne 5 sierpnia Olbracht zorientował się jednak, że nie zdąży już zablokować brata przed Pesztem. Armia czeska zwiększyła bowiem tempo do blisko 20 km dziennie, forsując przy tym rzeki Wag, Nitrę, Hron, Ipel oraz lasy Börzsöny. Dnia 6 sierpnia maszerowała już lewym brzegiem Dunaju na Vac. W tej sytuacji Olbracht zwinął natychmiast obóz i kierując się na południe przez Paszto, a następnie na południowy zachód przez Aszód-Gödöllő, przyspieszył marsz na stolicę. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 Dnia 8 sierpnia wojska czeskie przeprawiły się z Pesztu na prawy brzeg Dunaju. Tegoż dnia wieczorem pojawiły się pod Pesztem oddziały polskiej straży przedniej. Mimo znacznej szybkości Polaków (ok. 30 km dziennie), Czesi ubiegli ich jednak na Dunaju. Mieszkańcy Budy ściągnęli na prawy brzeg rzeki wszystkie łodzie i inne środki przeprawowe. Załoga Pesztu zamknęła przed królewiczem bramy miejskie. Dnia 9 sierpnia Władysław dokonał uroczystego wjazdu do stolicy. W trzy dni później nakazał władzom Bardiowa, Koszyc i innych miast górnowęgierskich gromadzić wojska i atakować Polaków oraz ich węgierskich adherentów w oczekiwaniu na rychłą odsiecz armii królewskiej. Zamierzał więc przeciąć Olbrachtowi jego linie komunikacyjne z Polską. Królewicz nie miał łodzi i tratw. Nie dysponował też artylerią oblężniczą konieczną do oblężenia Pesztu. Przeciwnik był dwukrotnie liczniejszy. W tej sytuacji rozbito obóz na polach Rákosu niedaleko miasta i czekano na przebieg rokowań. Gdy nie przyniosły one rezultatu Olbracht zwinął po pięciu dniach obóz i wycofał się 50 km na wschód pod Hatvan. Tam zamierzał dozbroić i zaopatrzyć w żywność swe wojska. Wreszcie zdając sobie sprawę z przegranej kampanii zgodził się na rozejm. W połowie sierpnia wycofał się z wojskiem przez Eger i Szerencs na Słowację. Dnia 19 września w Białogrodzie Stołecznym odbyła się koronacja Władysława na króla Węgier. Polski plan kampanii letniej na Węgrzech był w zasadzie dobrze opracowany, ale zawiodło jego wykonanie. Olbracht przegrał wyścig do Budy z powodu zbyt wolnego marszu swych wojsk zaciężnych poruszających się w trudniejszym terenie. Tymczasem Władysław potrafił narzucić piechocie miejskiej i jeździe szlacheckiej szybkie tempo i uzyskał pomoc mieszkańców stolicy w przeprawie przez Dunaj. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Olbracht nie zamierzał rezygnować z dalszej walki o tron węgierski licząc na pomyślny dla siebie arbitraż ojca Kazimierza Jagiellończyka. Przede wszystkim postanowił zapewnić sobie łączność z Polską szlakami wiodącymi przez wschodnią Słowację. O ile szlachta komitatów szaryskiego i zempleńskiego opowiedziała się po jego stronie, o tyle miasta górnowęgierskie, działając w porozumieniu ze starostą spiskim Palem Durholcem, pozostawały wierne Władysławowi. Najważniejsza pod względem operacyjnym była droga z Preszowa do Lumbowli doliną Torysy i ją też postanowiono najpierw opanować. Na początku września przerzucono oddziały na północ omijając Koszyce i rozpoczęto przygotowania do ataku na zamki ubezpieczające od wschodu i zachodu Preszów. Dnia 15 września dowódca królewicza Mikołaj Rozembarski zajął Szarysz, Kapušany, Manyoros i Bierzovicze. W tej sytuacji Preszów nie mógł się dłużej opierać i otworzył swe bramy Polakom. Wkrótce skapitulował również Sabinów, niezdolny do dłuższego oporu..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 Oblężenie Koszyc wrzesień 1490 "...Balázs Magyar i Mikołaj Rozembarski skupili teraz oddziały polskie i węgierskie pod Koszycami, kluczowym węzłem komunikacyjnym Górnych Węgier. Naczelne dowództwo sprawował Balázs, który na początku października rozpoczął oblężenie miasta. Mieszczanie stawili zacięty opór, choć brakowało im zapasów żywności, broni oraz doświadczonych dowódców. Oblężonym próbowano dosłać z Budy posiłki. Jeden oddział został przez Balázsa rozbity, drugi (300 konnych) zdołał dotrzeć do Koszyc, a dowodzący nim Czech Puta Švihovsky przejął obronę miasta. Polakom i wspomagającym ich Węgrom brakowało artylerii, a o dosłanie niezbędnych dział oblężniczych zwracał się Olbracht aż do Gdańska. Nie było też pieniędzy na żołd dla zaciężnych. Mimo braku dalszych posiłków od Władysława załoga i mieszczanie Koszyc stawili uporczywy opór. Nie tylko wytrwale się bronili, ale nawet dokonywali wypadów na obóz przeciwnika. Po miesięcznym bezskutecznym oblężeniu Olbracht odstąpił na początku listopada od miasta. Utrzymał jednak jego luźną blokadę, pozostawiając pod jego murami część swoich oddziałów. Chciał w ten sposób utrudnić przeciwnikowi łączność z Budą..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 ![]() "...Nie udało się więc w pełni stworzyć Olbrachtowi bazy wyjściowej do dalszych operacji z północno-wschodniej Słowacji i opanować główne szlaki wiodące z przełęczy karpackich w głąb Węgier. Na przeszkodzie stanął brak ciężkiej artylerii oblężniczej będącej w stanie zburzyć kamienne mury. Dobrze uzbrojona i wyszkolona piechota mogła w tej sytuacji stawić długotrwały opór w trudno dostępnych miastach i zamkach. Królewicz zmienił wówczas taktykę i próbował złamać przeciwników politycznych niszczycielskimi zagonami kawaleryjskimi. Oddziały Balázsa ruszyły na południe za Cisę. Dotarły aż do Mezőtúr, gdzie rozpoczęły pustoszenie dóbr Istvana Batorego i wywołały panikę w Siedmiogrodzie. Rozpoczął się między zwolennikami obydwu braci etap walk podjazdowych, w których żadna ze stron nie mogła uzyskać zdecydowanej przewagi. Na północy nadal opierał się wzmocniony posiłkami ze Spiszu Bardiów, wspomagając Stropków dowodzony przez Macieja Ciesielskiego. Król polski Kazimierz Jagiellończyk mimo interwencji habsburskiej (17. XI król rzymski Maksymilian zdobył Białogród) nie wycofał się jednak z udzielanej Olbrachtowi pomocy. Gdańsk obiecał królewiczowi działa i proch, które ten nakazał kierować przez Brześć Kujawski na Węgry..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Tymczasem Władysław gromadził środki finansowe w celu ostatecznego rozprawienia się z bratem. Mimo ostrej zimy zdecydował się podjąć akcję zbrojną przeciw Olbrachtowi. Zarządzono mobilizację i wyznaczono miejsce koncentracji sił pod Budą. Tam też przybył pod koniec grudnia sam Władysław z 12-tysięcznym wojskiem najemnym opartym głównie na formacjach „czarnej armii”. Dołączyły do niego oddziały biskupa waradyńskiego Balinta Farkasa i banderie panów z południa, przeznaczone uprzednio do walki z Turkami. Zjawiło się też 1200 serbskiej ciężko i lekkozbrojnej jazdy pod dowództwem Brankowiczów. W pierwszych dniach stycznia 1491 r. Władysław wyruszył z Budy z armią czesko-węgierską w kierunku północno-wschodnim na Eger. Dnia 18 stycznia dotarł pod Mohi (ob. Miskolc), stąd wezwał miasta północno-węgierskie do koncentracji swych sił pod dowództwem Durholca i przybycia do obozu królewskiego. Następnie ruszył doliną Hornadu na północ przez Szikszo i Encs, kierując się na Koszyce. Jednocześnie przybył z Siedmiogrodu na Słowację Istvan Zapolya z 4500 zbrojnymi. Początkowo zamierzał osłonić Spisz przed Polakami i odciąć im drogę przez Sabinów i Lubowlę do Polski. W tym celu dotarł 21 stycznia przez Roznavę i Poprad do Kieżmarku, dążąc do połączenia z oddziałami Jana Haugwitza i spiskimi Durholca oraz przeciągnięcia na swą stronę mieszczan Sabinowa pozostającego pod kontrolą oddziałów polskich. Ostatecznie jednak zmienił plany uznając za zbyt ryzykowne toczenie walk z liczniejszymi wojskami królewicza w pobliżu granicy polskiej. Zawrócił dolinami górskimi na południe i dołączył w końcu stycznia do armii królewskiej w rejonie Göncz. Objął nad nią naczelne dowództwo, dysponując w tym momencie blisko 18-tysięcznymi siłami..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Armia Olbrachta skoncentrowana w połowie stycznia pod Koszycami liczyła około 8 tys. żołnierzy. Rozłożona w pobliżu miasta w warownym obozie oczekiwała nadejścia przeciwnika. Żołnierze kończyli fortyfikacje umacniając dodatkowo palisadę 12-ma drewnianymi wieżami. Rozstawiono działa i strzelców z bronią palną. Wysunięte straże przednie złożone m. in. z 500 Tatarów litewskich rozpoznawały szlak na Göncz przeszło 20 km od Koszyc. Na południe od Seňi stoczyły one kilka drobnych potyczek z węgierskimi racami (lekka jazda serbska) idącymi w szpicy armii Władysława, po czym – dokonawszy rozpoznania – wycofały się pod Koszyce. Warunki klimatyczne były niezwykle ciężkie, utrudniające prowadzenie działań bojowych. Silny mróz, gwałtowne śnieżyce, podmuchy wiatru i głęboki śnieg hamowały pochód armii czesko-węgierskiej i prace fortyfikacyjne Polaków. Padały konie w taborach i trzody pędzone jako zaopatrzenie żywnościowe wojska. Zamieć gasiła rozpalone ogniska, wichura wywracała namioty, ginęli ludzie wysyłani w poszukiwaniu drzewa i żywności. Położenie Olbrachta było bardzo trudne. Był zmuszony bronić się przed przeszło dwukrotnie liczniejszym przeciwnikiem, mając u boku niezdobyte miasto z silną załogą i wrogo nastawionymi mieszczanami. Odwrót na północ blokowały oddziały spiskie. Zresztą marsz u podnóża Gór Lewockich w ostrych warunkach zimowych równał się zagładzie wygłodzonej armii. Zamkniętym w górach Polakom pozostawała zacięta obrona i wywalczenie honorowych warunków kapitulacji..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Dnia 7 lutego w pobliżu Koszyc doszło do starcia podjazdów obu stron. Zapolyi udało się nawiązać łączność z załogą miasta. Dnia 9 lutego piechota czeska i węgierska rozpoczęła szturm na obóz polski. W tym momencie obrońcy Koszyc dokonali wypadu poza mury miejskie i niespodziewanym atakiem opanowali drewniane wieże i wszystkie polskie działa. Zdyscyplinowany żołnierz zaciężny nie uległ jednak panice. Olbracht sprawnie wycofał z obozu wojsko w porządku bojowym. Rozstawił je w niewielkiej odległości i nierozbity nadal zagrażał armii Władysława. Ze strony przeciwnika wprowadzenie kilkunastotysięcznych mas żołnierskich do miasta i zamknięcie ich za murami byłoby zaprzepaszczeniem odniesionego sukcesu. Dlatego Zapolya rozkazał pozostawić wojsko w polu. Polacy nie byli już jednak zdolni do żadnych akcji zaczepnych. Przez kilka dni obie strony tkwiły w śniegu na przeciwko siebie w pełnej gotowości bojowej. Dokuczał silny mróz, brakowało żywności i wody. W takich warunkach żołnierzom i ich dowódcom przeszła ochota do walki. Pojawienie się więc pośredników pokojowych przysłanych przez ojca, króla Kazimierza Jagiellończyka, przyjęto z jednej strony z radością i ulgą, a z drugiej strony jako wybawienie z opresji..." Bitwa pod Koszycami stanowi ilustrację walk toczonych w skrajnie trudnych warunkach klimatycznych. Błędem Olbrachta była zła lokalizacja obozu warownego, który założono zbyt blisko miasta. Zawiodło jego ubezpieczenie, ale zapewne w czasie śnieżnej zamieci obserwacja była utrudniona. Podkreślić należy sprawność, dyscyplinę i wyszkolenie zaciężnych polskich potrafiących w walce na białą broń wyrąbać sobie odwrót w odkrytym terenie przez szeregi liczniejszego przeciwnika. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1 "...Wieści o mobilizacji znacznych sił przez Władysława, uświadomiły królowi polskiemu nikłość szans Olbrachta. Wobec interwencji Maksymiliana należało bronić interesów jagiellońskich na Węgrzech przed Habsburgami. Dlatego też Kazimierz Jagiellończyk zainicjował rokowania, które doprowadziły do podpisania 20.II.1491 r. traktatu pokojowego w Koszycach między synami. Przyznawał on Olbrachtowi jako odszkodowanie część ziem śląskich wraz z tytułem „najwyższego księcia na Śląsku”. Królewicz oddać miał wszystkie obsadzone dotychczas przez swoje załogi zamki i miasta z wyjątkiem Preszowa i Sabinowa, które miały pozostać w jego ręku jako zastaw do czasu przekazania mu księstwa głogowskiego. W fortyfikacjach wzniesionych w pobliżu Koszyc pozostało 2 tys. najemników Olbrachta, którzy uczynili tu swój punkt wypadowy wypraw rabunkowych w pobliskie okolice..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 "...Nie otrzymawszy na czas przyznanych mu ziem, Olbracht znów porwał się do broni przeciw starszemu bratu. Na początku czerwca 1491 r. przyjął do swej służby, jako wodza zaciężnych, awanturniczego księcia Jana żagańskiego. Król Kazimierz Jagiellończyk oficjalnie potępiał postępowanie królewicza, ale faktycznie zezwolił na kontynuowanie akcji werbunkowej w Polsce i nakazał wypłacić zaciężnym syna żołd ze swego skarbu. Brzmienie nazwisk rotmistrzów tych oddziałów wskazuje, że byli wśród nich w znacznej liczbie zarówno Czesi, jak i Polacy z Rusi podkarpackiej. Dzięki ich przybyciu siły Olbrachta wzrosły do około 7 tys. zbrojnych..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 "...W lipcu znów zablokowano Koszyce i rozpoczęto pustoszenie dóbr przeciwników politycznych. Zagony Olbrachta sięgnęły okolic Lewoczy, Tokaju i Egeru. Oblegano też Stropków w komitacie zempleńskim. Władysław wysłał wówczas na północ oddziały Hipolita d’Este, które pomogły w odblokowaniu Koszyc i zepchnięciu wojsk królewicza do Preszowa, Sabinowa i Szarysza. Załoga Koszyc została uzupełniona przysłanym ze Spisza oddziałem husarzy. W końcu sierpnia przybyły na Słowację zwerbowane na Podkarpaciu oddziały polskie. Ściągnięto też z Krakowa działa. Ze wzmocnionymi siłami postanowił Olbracht opanować szlaki wiodące przez Beskid Niski, by w ten sposób zabezpieczyć bazę operacyjną w komitatach Saros i Zemplen. Dnia 8 września wojska dowodzone przez Jana ks. żagańskiego i Zygmunta Stosza zajęły Stropków – ważny punkt w północnej części komitatu zempleńskiego, kontrolujący szlak łączący przez Przełęcz Dukielską Krosno z Preszowem. Nie powiodła się jednak Polakom próba opanowania Bardiowa przy drodze na Sącz i Biecz...' Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 "...Władysław przygotował wojsko do wyparcia brata z terytorium węgierskiego. Jednak brak pieniędzy i bunty czeskich najemników opóźniały realizację tego zamiaru. W połowie września przyjął na żołd nawet 500 polskich piechurów, których nie brakowało w dawnej armii Macieja Korwina. Wysłał też z odsieczą na Słowację Istvana Zapolyę. Wódz Władysławowy uwolnił Koszyce z blokady, ale też nie mógł z powodu buntów swych niepłatnych żołnierzy podjąć zdecydowanych działań przeciw Olbrachtowi. W rezultacie drobne potyczki przeplatane układami rozejmowymi przeciągały się do końca roku. Wobec zbliżającej się zimy, braku paszy i żywności, wojska polskie stopniały blisko o połowę. Trudności miał również Zapolya, który odwołał z Bardiowa jazdę, pozostawiając w mieście tylko swoją piechotę. Po zawarciu pokoju z Habsburgami w Preszburgu (7.XI.1491), Władysław skierował wszystkie siły przeciw Polakom. Znad austriackiej granicy ruszył z 7 tys. zaciężnych, przeważnie czeskiego pochodzenia, Jan Haugwitz, dowódca „czarnych” oddziałów. Dnia 24 listopada przeprawił się przez Dunaj pod Pesztem i ruszył przez Mohi na Koszyce. Wezwano miasta górnowęgierskie do mobilizacji. Bardiów miał na przykład wystawić oddział piechoty z 2 bombardami, 6 hufnicami i 3 taraśnicami. W połowie grudnia Zapolya skoncentrował pod Koszycami 18 tys. żołnierzy. Przebywający pod Preszowem Olbracht miał zaledwie 4 tys. zbrojnych..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 Bitwa pod Preszowem 1 stycznia 1492 "...Siły polskie skupione były w umocnionym obozie na południowy wschód od miasta, nad zamarzniętym zapewne o tej porze roku Sekčowem wpadającym do rzeki Torysy. Węgrzy rozbili swój obóz nad innym dopływem Torysy, Delną, na prawo od drogi wiodącej z Koszyc do Preszowa. Na jego straży Zapolya pozostawił ok. 3-tysiączny odwód jazdy węgierskiej. Wznoszące się na wschodzie Góry Toryskie ograniczały pole bitwy do samej Kotliny Koszyckiej. Wódz węgierski rozstawił swe wojska między Delną, potokami Barackim i Solnym, a wzgórzami dochodzącymi do 332 m, otaczając w ten sposób przeciwnika od południa i wschodu. Na lewym skrzydle znajdowało się ok. 7 tys. Czechów Haugwitza – w większości piechoty. Centrum stanowiło ok. 5 tys. ciężkiej jazdy węgierskiej pod bezpośrednim dowództwem Zapolyi. Na prawym skrzydle stała jazda Batorego – 3 tys. serbskiej husarii i konnicy siedmiogrodzkiej. Doświadczenia z lutowej bitwy obronnej pod Koszycami wskazywały, że przy 4 i półkrotnej przewadze przeciwnika trudno będzie utrzymać się w obozie. Postanowił więc Olbracht rozstrzygnąć kampanię w bitwie polowej mając oparcie w taborze i ewentualną możliwość odwrotu przez opanowane przez swoje oddziały Preszów i Sabinów leżące na drodze do Lubowli. By zniwelować przytłaczającą przewagę przeciwnika, podjął decyzję rozpoczęcia natarcia w godzinach wieczornych. Rozstawił swe oddziały między Torysą a Sekčowem zamierzając niespodziewanym atakiem jazdy rozbić piechotę przeciwnika i odcinając jazdę węgierską od obozu zepchnąć ją uderzeniem od skrzydła w góry. ![]() O zmierzchu 1 stycznia 1492 r. nastąpiła gwałtowna szarża jazdy polskiej pod osobistym zapewne dowództwem królewicza na piechotę Haugwitza. W pierwszym impecie przełamała ona skrzydło czeskie i rozproszyła przeciwnika. Słaba widoczność sprzyjała walce na białą broń, utrudniając jednocześnie pieszym użycie kusz i rusznic. Zagrożony też został środek linii bojowej Węgrów, atakowany przez polską piechotę. Zapolya uruchomił wówczas kilka tysięcy kopijniczej jazdy węgierskiej z centrum i przywrócił równowagę na polu walki. Przewaga liczebna przeciwnika (3:2) poczęła przechylać szalę bitwy na jego korzyść. W tym momencie nastąpił z boku i od tyłu atak lekkiej jazdy serbskiej i siedmiogrodzkiej, która szarżując ze wzgórz rozwinęła znaczną szybkość. W czasie bezładnej i chaotycznej walki, toczonej już w ciemnościach nocnych, cofający się ze swym pocztem Olbracht został odcięty od reszty wojska. Bił się bardzo dzielnie, zabito pod nim dwa konie, a do swoich dołączył tylko dzięki znajomości hasła przeciwników, uzyskanego wcześniej od jednego z wziętych do niewoli Czechów. Usiłował jeszcze zorganizować ostatnią linię oporu, ale i ta próba zawiodła. Bitwę rozstrzygnął ostatecznie atak odwodowego oddziału węgierskiego, pozostającego dotychczas na straży własnego obozu. Obóz polski, w którym najcenniejszym łupem były sprowadzone działa oblężnicze, dostał się w ręce zwycięzców. Olbracht na skrwawionym rumaku w towarzystwie zaledwie 20 zbrojnych przebijał się z trudem do Preszowa. Koń pod nim padł, a on sam znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wyratował go jeden z jego towarzyszy broni, Jerzy Krupski, podając mu w miejsce strzaskanego miecza swój własny. Cudzym orężem przerąbał się królewicz przez czeską piechotę do bram Preszowa. Straty Polaków w bitwie pod Preszowem sięgały 500 zabitych. Wielu też padło w czasie niezbyt zresztą energicznie prowadzonego pościgu węgierskiego lub zostało wymordowanych przez okoliczną ludność. Straty nieprzyjaciela, zaniżone w przekazach źródłowych, sięgnęły zapewne również kilkuset osób Bitwa pod Preszowem stanowi rzadką w średniowieczu ilustrację starcia toczonego przez znaczne siły zbrojne (ok. 22 tys. ludzi) w ciemnościach nocnych, przy znacznie ograniczonej widoczności. Olbracht odznaczył się bitnością i osobistą odwagą. Słusznie zakładał, że wieczornym atakiem wywoła popłoch w szeregach zaskoczonego przeciwnika. Okazało się jednak, że zdyscyplinowana jazda węgierska nie uległa panice, a w rozproszeniu i ogólnym zamieszaniu zadecydowała przewaga liczebna i większa manewrowość przeciwnika. W warunkach nocnych lekka jazda węgiersko-serbska uzbrojona w krótkie kopie i szable, na małych koniach, okazała się zwrotniejsza od ciężkiej jazdy kopijniczej. Pod nazwą husarii stawała się najlepszą formacją kawaleryjską w środkowej Europie..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 ![]() "...Dnia 6 stycznia poddał się Sabinów. W tej sytuacji zamknięty w Preszowie Olbracht, mając odciętą drogę na Lubowlę, podjął rokowania z przeciwnikiem. Mieszczanie preszowscy skapitulowali. Klęska oznaczała ostateczny kres marzeń królewicza o koronie św. Stefana. Musiał wydać bez walki te miejscowości na Węgrzech, w których stały jeszcze jego załogi. Dobrotliwy Władysław potraktował brata łaskawie. Pokój koszycki został utrzymany, choć darowiznę śląską dla młodszego Jagiellończyka uszczuplono. Zwyciężyła więc magnateria czesko-węgierska reprezentująca koncepcję obrony wspólnymi siłami Europy środkowej przed naporem tureckim. Niezależnie od wyniku bitwy pod Preszowem, z punktu widzenia Krakowa utrzymanie Władysława na tronie węgierskim w czasie rywalizacji z Habsburgami było sukcesem. Wzrósł prestiż dynastii jagiellońskiej. Blok rządzonych przez nią krajów (Polska, Litwa, Czechy ze Śląskiem i Morawami, Węgry ze Słowacją, Siedmiogrodem, Dalmacją i Chorwacją) stał się ważnym elementem równowagi europejskiej. Panowanie najstarszego syna króla polskiego na Węgrzech, mimo jego słabości i niekonsekwencji, sprzyjało zbliżeniu krajów środkowej Europy również w sferze wojskowej..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2 |
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości