ozdoba

WALKI JANA OLBRACHTA Z WŁADYSŁAWEM II NA WĘGRZECH
1490-1492

ozdoba
894-896 Wojna bułgarsko-bizantyjska
917-924 Wojna bułgarsko-bizantyjska
953-955 Bunt Ludolfa w Niemczech
955 Najazd Węgrów na Bawarię
1001-1004 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1009–1012 Najazd armii Thorkella na Anglię
1015-1018 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1078 - 1080 Wojna cesarza Henryka IV z Saksonią
1081-1085 Wojna bizantyjsko-normańska
1096-1099 I wyprawa krzyżowa
1109 Wojna polsko-niemiecka
1145-1149 II wyprawa krzyżowa
1189-1192 III wyprawa krzyżowa
1202-1204 IV wyprawa krzyżowa
1217-1221 V wyprawa krzyżowa
1221-1223 Dżebe i Subedej w zachodniej Azji
1235-1242 Najazd Batu i Sübedeja na Europę
1248–1254 VI wyprawa krzyżowa
1253 Kampania Opawska
1259-1260 Najazd Burundaja na Polskę
1270 VII wyprawa krzyżowa
1283-1309 Wojna krzyżacko-litewska
1302-1305 Wojna francusko-flamandzka
1308-1309 Zabór Pomorza Gdańskiego przez Krzyżaków
1311-1325 Wojna krzyżacko-litewska
1327-1332 Wojna polsko-krzyżacka o Pomorze Gdańskie i ziemię chełmińską
1337–1453 Wojna stuletnia
1381–1384 Pierwsza wojna Jagiełły z Witoldem
1382-1385 Wojna Grzymalitów z Nałęczami
1390-1392 Druga wojna Jagiełły z Witoldem
1391 Pierwsza wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1393-1394 Druga wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1396 Trzecia wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1406–1408 Wojna o Psków
1409–1411 Wojna Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim
1414 Wojna głodowa
1419–1436 Wojny husyckie
1422 Wojna golubska
1431–1435 Wojna polsko-krzyżacka
1438 Wojna z Habsburgami o koronę czeską
1440 – 1442 Wojna domowa na Węgrzech
październik 1443 – luty 1444 Pierwsza kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
wrzesień - listopad 1444 Druga kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
1454–1466 Wojna trzynastoletnia
1471-1474 Interwencja zbrojna na Węgrzech przeciwko Maciejowi Korwinowi
wrzesień-grudzień 1474 Wyprawa polsko-czeska na Śląsk
1490-1492 Walki Jana Olbrachta z Władysławem II na Węgrzech
październik-grudzień 1490 Wyprawa Maksymiliana I Habsburga na Węgry
1492-1494 Wojna Litwy z Moskwą
1494-1496 Pierwsza wojna włoska
1497 Wyprawa mołdawska Jana Olbrachta
1500-1503 Wojna Litwy z Moskwą o Siewierszczyznę
1506 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
1507-1508 Wojna o Bramę Smoleńską z Moskwą
1509 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
kwiecień 1512 Najazd Tatarów na Wołyń
1512-1522 Wojna Litwy z Moskwą
1516 Wojna Polski i Litwy z Tatarami
1519-1521 Wojna pruska

"...Dnia 6 kwietnia 1490 r. umarł w Wiedniu wróg Jagiellonów Maciej Korwin. Przed królem polskim i jego synami otworzyły się nowe, mocarstwowe perspektywy. Według planów Kazimierza Jagiellończyka w Europie środkowo-wschodniej miał wyrosnąć mocny, solidarny blok państw jagiellońskich, oparty o Bałtyk i Adriatyk, dotykający Morza Czarnego. Przy korzystnych konstelacjach dynastyczno-politycznych, wspartych siłą zbrojną, Jagiellonowie mogli kontrolować olbrzymie terytorium rozciągające się od Budziszyna i Wiednia do Wiaźmy, od Dalmacji po Ukrainę i od Żmudzi po Budziak i Mołdawię. Role były już rozpisane. Ojciec, Kazimierz Jagiellończyk, był władcą Polski i Litwy. Starszy jego syn, Władysław, od 1471 r. królował już w Czechach. Młodszy, energiczny i wojowniczy Jan Olbracht miał objąć Węgry. Tak jednak się nie stało. Magnateria węgierska ogłosiła królem Władysława Jagiellończyka. O losie korony św. Stefana zadecydowała zażarta bratobójcza walka, która byłaby nie do pomyślenia u szesnastowiecznych Habsburgów.

Dwór krakowski nie mógł skutecznie finansowo i militarnie wesprzeć ekspedycji królewicza Olbrachta na Węgry. Fundusze z podatku uchwalonego na sejmie krakowskim, zastawów i pożyczek poszły w części na werbunek zaciężnych wysłanych na Ruś dla odparcia najazdów tatrsko-mołdawskich. Przekraczając więc granicę węgierską dysponować mógł Olbracht blisko 5 tysiącami zaciężnych. Była to głównie jazda, w tym półtysięczny oddział Tatarów litewskich. Dopiero po przyłączeniu się do królewicza jego węgierskich stronników armia wzrosła do 8 tys. ludzi..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

Wyruszywszy 23 czerwca z Krakowa, Olbracht kompletował po drodze oddziały, po czym 1 lipca wkroczył w Piwnicznej na terytorium węgierskie. Szybkim marszem wzdłuż Popradu dotarł 4 lipca pod Tarkö (Kaménicę) na północny zachód od Preszowa. Tam też nastąpiła koncentracja jego węgierskich stronników. Główny jego zwolennik, doświadczony wódz korwinowski Balázs Magyar, oczekiwał królewicza w obozie pod Koszycami. Warunkiem powodzenia wyprawy było opanowanie ufortyfikowanych miast górnowęgierskich leżących na szlakach łączących Kraków z Budą. Zajęły one jednak w większości stanowisko wrogie wobec wkraczających Polaków. Wieść o elekcji Władysława i konieczność połączenia się z oddziałem Balázsa skłoniły królewicza do dalszego marszu na południe bez podejmowania prób zdobycia Bardiowa, Stropkowa oraz leżących po drodze Preszowa i Koszyc. Dnia 21 lipca stanął w St. Andras (Hernadszentandras) nad rzeką Hornad. Wydał tu manifest, w którym donosił o obwołaniu go przez stany węgierskie królem na polu Rakosu (7. VI) i wzywał mieszkańców kraju do złożenia mu hołdu.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Istotnym warunkiem powodzenia wyprawy królewicza, zwłaszcza w jej pierwszej fazie, byłoby opanowanie ufortyfikowanych miast górnowęgierskich (słowackich) leżących na trasie łączącej Kraków z Budą. Tymczasem właśnie tu napotkał Olbracht zdecydowany opór. [...]

północnowęgierskie komitaty pozostawały w znacznej części pod kontrolą zwolenników Władysława i Janosa Korwina. Na potężnym zamku spiskim rezydował jako kasztelan, oddany Istvánowi Zapolyi, Pal Durholc. Wyznaczeni przez Czeczei Kis Maté urzędnicy starali się do czasu utrzymać przygraniczne tereny - na przykład Liptów - w wierności dla Janosa Korwina. Na wschodzie kasztelan zamku stropkowskiego Maciej Ciesielski podporządkował się ściślej decyzjom rady koronnej. Podobne stanowisko zajmowały miasta leżące na dawnym szlaku wypraw kupieckich i wojskowych z Polski na Węgry: Bardiów, Preszów i Koszyce. Ich strategiczne położenie powodowało, że mnożyły się próby pozyskania ich sobie ze strony przywódców walczących partii.

Rada miejska Koszyc jeszcze przed wkroczeniem Olbrachta na Węgry usiłowała utrudnić mu komunikowanie się z jego węgierskimi stronnikami. Przed 29 czerwca zatrzymała niejakiego Erazma Kraydlera, który zdążał z listami Istvána Batorego do polskiego królewicza. Nie wiemy, co było treścią tej korespondencji, można jednak przypuszczać, że Batory pozyskany już w tym czasie dla kandydatury Władysława starał się powstrzymać Olbrachta od marszu na południe. W obliczu nadchodzących wydarzeń miasta pragnęły uzgodnić wspólne stanowisko. Postanowiono więc w pierwszych dniach lipca odbyć w Preszowie spotkanie reprezentantów miast górnowęgierskich, którzy mogliby się porozumieć w sprawie podjęcia wspólnych kroków wobec wtargnięcia Polaków do kraju. Ponieważ zaproszenie na ów zjazd wyszło 1 lipca, można wnosić, że pierwsze oddziały polskie przekroczyły granicę już w ostatnich dniach czerwca.


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 84-85

"...Przygotowania wojenne w Czechach rozpoczęto już wiosną 1490 r. W drugiej połowie czerwca skoncentrowano pod Ústí nad Taborem (ob. Sezimovo Ústí) pospolite ruszenie panów, szlachty i miast królewskich. Panowie czescy nadciągnęli z własnymi oddziałami, a miasta dostarczały piechoty i wozów. Z Taboru armia czeska wkroczyła 28 czerwca na terytorium austriackie, przez które biegła najkrótsza droga do Budy. Po powołaniu w dn. 18 lipca Władysława na tron węgierski, jego armia przekroczyła granicę, a on sam przybył 26 lipca do Trnavy. Podjął następnie marsz przez Sempte w kierunku stolicy, pragnąc tam uprzedzić brata. Jednocześnie wydzielone z głównej armii oddziały czeskie przeprawiły się przez Dunaj i zajęły zamek wyszehradzki..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Jak wykazał I. Tecl, znalazła się ona tam już 28 czerwca, kiedy to obozowała pod Heidenreichsteinem, który należy identyfikować ze znanym z wcześniejszych opracowań Kamykiem, błędnie lokalizowanym uprzednio w południowych Czechach. Dalszy marsz przebiegał jednak bardzo powoli. Około 5 dni spędzono w okolicach Waidhofen odległego zaledwie 13 kilometrów od Heidenreichstein, a następnie, posuwając się przez Blindenburg nad Dunajem, osiągnięto 16 lipca miejscowość Angern położoną na Marchfeldzie u przeprawy przez Morawę, a więc w bezpośrednim sąsiedztwie granicy węgierskiej. Należy sądzić, że Władysław celowo powstrzymywał się z jej przekroczeniem, dopóki nie nadeszła 18 lipca wiadomość o oficjalnym powołaniu go na tron. Wówczas po podaniu tej wieści do publicznej wiadomości, także nowym poddanym, król dał sygnał do wkroczenia na Węgry. 20 i 21 lipca rozlokował swe oddziały w pobliżu Pożonia; sam 26 tego miesiąca pojawił się w Trnavie.


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 90

Dnia 23 lipca armia polska znajdowała się pod Szikszó. Stąd Olbracht nie ruszył na południowy zachód dogodnym szlakiem przez Hatvan (przemierzanym już przez Kazimierza w 1471 r.), lecz skręcił doliną rzeki Sajo przez Kazincbarcika i Ózd wprost na zachód w kierunku Szécsény. Wiedział już o wkroczeniu na Węgry swego brata i zamierzał mu odciąć drogę do Budy. Polacy maszerowali jednak zbyt wolno (średnio 6 km dziennie), by osiągnąć ten cel. Opóźnienia spowodowane były koniecznością omijania od północy zalesionych masywów Bükku.

W pierwszych dniach sierpnia armia polska osiągnęła Salgótarján nad Zagywą, 20 km na wschód od Szécsény. Rozbito tu obóz, zamierzając po krótkim odpoczynku maszerować dalej na zachód i bronić Władysławowi przepraw na rzekach Hron i Ipel. Zapewne 5 sierpnia Olbracht zorientował się jednak, że nie zdąży już zablokować brata przed Pesztem. Armia czeska zwiększyła bowiem tempo do blisko 20 km dziennie, forsując przy tym rzeki Wag, Nitrę, Hron, Ipel oraz lasy Börzsöny. Dnia 6 sierpnia maszerowała już lewym brzegiem Dunaju na Vac. W tej sytuacji Olbracht zwinął natychmiast obóz i kierując się na południe przez Paszto, a następnie na południowy zachód przez Aszód-Gödöllő, przyspieszył marsz na stolicę.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

Dnia 8 sierpnia wojska czeskie przeprawiły się z Pesztu na prawy brzeg Dunaju. Tegoż dnia wieczorem pojawiły się pod Pesztem oddziały polskiej straży przedniej. Mimo znacznej szybkości Polaków (ok. 30 km dziennie), Czesi ubiegli ich jednak na Dunaju. Mieszkańcy Budy ściągnęli na prawy brzeg rzeki wszystkie łodzie i inne środki przeprawowe. Załoga Pesztu zamknęła przed królewiczem bramy miejskie. Dnia 9 sierpnia Władysław dokonał uroczystego wjazdu do stolicy. W trzy dni później nakazał władzom Bardiowa, Koszyc i innych miast górnowęgierskich gromadzić wojska i atakować Polaków oraz ich węgierskich adherentów w oczekiwaniu na rychłą odsiecz armii królewskiej. Zamierzał więc przeciąć Olbrachtowi jego linie komunikacyjne z Polską.

Królewicz nie miał łodzi i tratw. Nie dysponował też artylerią oblężniczą konieczną do oblężenia Pesztu. Przeciwnik był dwukrotnie liczniejszy. W tej sytuacji rozbito obóz na polach Rákosu niedaleko miasta i czekano na przebieg rokowań. Gdy nie przyniosły one rezultatu Olbracht zwinął po pięciu dniach obóz i wycofał się 50 km na wschód pod Hatvan. Tam zamierzał dozbroić i zaopatrzyć w żywność swe wojska. Wreszcie zdając sobie sprawę z przegranej kampanii zgodził się na rozejm. W połowie sierpnia wycofał się z wojskiem przez Eger i Szerencs na Słowację. Dnia 19 września w Białogrodzie Stołecznym odbyła się koronacja Władysława na króla Węgier.

Polski plan kampanii letniej na Węgrzech był w zasadzie dobrze opracowany, ale zawiodło jego wykonanie. Olbracht przegrał wyścig do Budy z powodu zbyt wolnego marszu swych wojsk zaciężnych poruszających się w trudniejszym terenie. Tymczasem Władysław potrafił narzucić piechocie miejskiej i jeździe szlacheckiej szybkie tempo i uzyskał pomoc mieszkańców stolicy w przeprawie przez Dunaj.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Po pięciu dniach pobytu na polu Rakosu królewicz przekonany przez otoczenie, że zbrojna konfrontacja z dwukrotnie silniejszym przeciwnikiem zakończyć by się mogła dla niego pełną katastrofą, zwinął swoje obozy i wycofał się na odległość około 50 kilometrów na wschód od Pesztu, w kierunku Hatvanu. Tam pragnął dozbroić i zaopatrzyć w żywność swoje oddziały. W ślad za nim wysłał Władysław Jana Filipca i Istvana Batorego z nowymi propozycjami pojednawczymi. Królewicz obsypał zarzutami przybyłego doń wojewodę siedmiogrodzkiego, który opuścił jego sprawę. Na zarzut „perfidii" Batory odpowiedział, że Olbracht nie przybył we właściwym czasie, on sam zaś nie mógł się oprzeć woli większości baronów, których „stałość przekonań" powinna być królewiczowi znana. W zasadniczej kwestii, sporu o koronę, Olbracht oświadczył, że może jej się zrzec tylko za cenę odstąpienia Siedmiogrodu lub wypłacenia mu 300 tys. dukatów. Władysław ze swej strony gotów był jedynie zrezygnować na jego rzecz z prawpierworództwa do tronu polskiego i zaoferować mu księstwo głogowskie na Śląsku, które prawdopodobnie z takim właśnie zamysłem wyłączył już 31 lipca z masy spadkowej Janosa Korwina. Obydwie strony obstawały wytrwale przy swoich żądaniach. W końcu jednak osiągnięto tyle, że wysłannikom Władysława udało się uzyskać od Olbrachta zgodę na rozejm, w ciągu którego roli mediatora miałby się podjąć ojciec obydwu pretendentów, Kazimierz Jagiellończyk. Po zawarciu tego krótkiego porozumienia Olbracht wycofał swoje oddziały pod Szerencs, w kierunku górnej Cisy i słowackich miast górniczych..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 95

"...Królewicz Olbracht bowiem, który w połowie sierpnia wycofał się spod stolicy na tereny komitatu Abauj, już po około dwóch tygodniach zerwał zawieszenie broni, wysyłając bratu list wypowiedni. Za pretekst posłużyło mu rozesłanie przez Władysława zaproszeń na koronację do Białogrodu przed - jak to było przedtem uzgodnione - rozstrzygnięciem sporu przez Kazimierza Jagiellończyka. Ponieważ wysłany w tej sprawie do Krakowa poseł Władysława nie wrócił jeszcze przed 13 września, nie tracono w Budzie nadziei na polubowne załatwienie konfliktu. 2 września Orbán Nagylucsei i István Batory zawiadomili koszyczan o mającym nastąpić lada dzień ustąpieniu Polaków z Węgier i prosili o niestwarzanie im trudności podczas odwrotu.

Olbracht nie chciał jednak czekać na decyzję ojca. Zdawał sobie zapewne sprawę, że gdyby wypadła ona na jego korzyść - co było najbardziej prawdopodobne - i tak nie miałaby żadnego wpływu na postawę węgierskiej rady koron-nej, zwłaszcza po odbytej już koronacji Władysława. Z niekorzystną decyzją zaś nie miał zamiaru się liczyć.

Uwagę swą skierował więc ponownie na teren wschodniej Słowacji, będącej ważnym strategicznie obszarem zapewniającym mu łączność z Polską. Już 31 sierpnia jego dowódcy Balazs Magyar i Mikołaj Rozembarski stanęli w Preszowie, domagając się posłuszeństwa i świadczeń na rzecz królewicza polskiego. Rozembarski skierował następnie do Bardiowa i szlachty komitatu szaryskiego wezwanie do bezwzględnego podporządkowania się Olbrachtowi. Sam królewicz pisał także 2 września w groźnym tonie do bardiowian, żądając, by 11 tego miesiąca zdeklarowali się po czyjej stronie stoją i zakomunikowali mu to przez swoich wysłanników. Dowódcy Olbrachta Piotr Kmita i Jan Polak Karnkowski rozpoczęli 11 września przygotowania do oblężenia stawiających im opór ośrodków miejskich..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 109-110

"...Olbracht nie zamierzał rezygnować z dalszej walki o tron węgierski licząc na pomyślny dla siebie arbitraż ojca Kazimierza Jagiellończyka. Przede wszystkim postanowił zapewnić sobie łączność z Polską szlakami wiodącymi przez wschodnią Słowację. O ile szlachta komitatów szaryskiego i zempleńskiego opowiedziała się po jego stronie, o tyle miasta górnowęgierskie, działając w porozumieniu ze starostą spiskim Palem Durholcem, pozostawały wierne Władysławowi. Najważniejsza pod względem operacyjnym była droga z Preszowa do Lumbowli doliną Torysy i ją też postanowiono najpierw opanować. Na początku września przerzucono oddziały na północ omijając Koszyce i rozpoczęto przygotowania do ataku na zamki ubezpieczające od wschodu i zachodu Preszów.

Dnia 15 września dowódca królewicza Mikołaj Rozembarski zajął Szarysz, Kapušany, Manyoros i Bierzovicze. W tej sytuacji Preszów nie mógł się dłużej opierać i otworzył swe bramy Polakom. Wkrótce skapitulował również Sabinów, niezdolny do dłuższego oporu..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Miasta górnowęgierskie działały w porozumieniu ze starostą spiskim Pálem Durholcem. Zwłaszcza Koszyce, mimo pogróżek Balazsa Magyara, zdecydowane były oprzeć się zwolennikom Olbrachta. Zasypywały więc Władysława prośbami o pomoc. Król uzależniał ją jednak od rozjemstwa Kazimierza Jagiellończyka; dopiero w razie jego niepowodzenia gotów był przysłać Bardiowowi i Koszycom posiłki.

O ile miasta pozostawały wierne centrum dyspozycyjnemu państwa w Budzie lub próbowały utrzymać neutralność, o tyle znaczna część szlachty komitatu szaryskiego była skłonna opowiedzieć się po stronie Olbrachta. Szczególne znaczenie miało dla niego pozyskanie Benedeka Borsosa kasztelana zamku szaryskiego i podżupana komitatów Sáros i Zemplén. W jego ręce bowiem przeszła władza w tych komitatach po śmierci żupana Czeczeiego Kis Maté, poległego w bitwie pod Csonthegy. W ślad za Borsosem do obozu polskiego przeszli bracia Tarcsaiowie, Kenderesi i János Perényi. Gdy 15 września Rozembarski zajął zamki Szarysz, Kapuśany, Monyoros i Berzovice, Preszów nie mógł się dłużej opierać i otworzył swe bramy Polakom. Podobnie postąpił Sabinów, niezdolny do dłuższego stawiania oporu. Polacy i wspomagający ich Węgrzy skupili teraz swe wysiłki wokół zdobycia Koszyc - najbogatszego i politycznie najwięcej znaczącego miasta Górnych Węgier.


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 110-111

Oblężenie Koszyc wrzesień 1490

"...Balázs Magyar i Mikołaj Rozembarski skupili teraz oddziały polskie i węgierskie pod Koszycami, kluczowym węzłem komunikacyjnym Górnych Węgier. Naczelne dowództwo sprawował Balázs, który na początku października rozpoczął oblężenie miasta. Mieszczanie stawili zacięty opór, choć brakowało im zapasów żywności, broni oraz doświadczonych dowódców. Oblężonym próbowano dosłać z Budy posiłki. Jeden oddział został przez Balázsa rozbity, drugi (300 konnych) zdołał dotrzeć do Koszyc, a dowodzący nim Czech Puta Švihovsky przejął obronę miasta. Polakom i wspomagającym ich Węgrom brakowało artylerii, a o dosłanie niezbędnych dział oblężniczych zwracał się Olbracht aż do Gdańska. Nie było też pieniędzy na żołd dla zaciężnych. Mimo braku dalszych posiłków od Władysława załoga i mieszczanie Koszyc stawili uporczywy opór. Nie tylko wytrwale się bronili, ale nawet dokonywali wypadów na obóz przeciwnika. Po miesięcznym bezskutecznym oblężeniu Olbracht odstąpił na początku listopada od miasta. Utrzymał jednak jego luźną blokadę, pozostawiając pod jego murami część swoich oddziałów. Chciał w ten sposób utrudnić przeciwnikowi łączność z Budą..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Z początkiem października rozpoczęło się oblężenie Koszyc przez wojska Olbrachta, którymi dowodził Balazs Magyar. Mieszczanie stawiali twardy opór, chociaż brakowało im zapasów żywności i uzbrojenia, a także doświadczenia wojskowego i zdolnych dowódców. Zdaniem Tuberona, obronę zorganizował Czech Püta Svihovsky, który przybył do miasta z niewielkimi posiłkami w sile 300 konnych. Również w obozie Olbrachta dawało się odczuć dotkliwe braki. Nie stawało artylerii i pieniędzy na żołd dla zaciężnych. O dosłanie niezbędnych środków, w tym ciężkich armat, zwracał się królewicz aż do Gdańska.

Walki pod Koszycami miały zacięty i uporczywy charakter. Obrońcy znosili niszczące ostrzeliwanie, dniem i nocą czuwali na murach, a nawet wykonywali wypady do obozu nieprzyjacielskiego. Jeszcze w 12 lat po opisywanych wydarzeniach, w dokumencie uświetniającym herb miasta Koszyc, Władysław podnosił wyjątkową wytrwałość i bohaterstwo obrońców. Niemniej jednak po paru tygodniach oblężenia miasto było bliskie kapitulacji, gdyż, mimo stałych obietnic zawartych w listach nadsyłanych przez Władysława i Beatrycze w drugiej połowie października, nie otrzymywało żadnych posiłków wojskowych. Także Olbracht przekonany był wówczas, że w najbliższym czasie stanie się panem twierdzy, to zaś otworzy mu drogę do ostatecznego sukcesu w walce z bratem.

Tymczasem nadzieje te zawiodły. W miarę przedłużania się oblężenia opór obrońców tężał. Na przełomie października i listopada Olbracht odstąpił od miasta, pozostawiając jednak pod jego murami część swoich oddziałów. Chciał w ten sposób zatuszować niewątpliwą porażkę, jaką było zaniechanie oblężenia, a jednocześnie nadal utrudniać mieszczanom swobodę komunikowania się ze stronnikami Władysława. Resztę swoich wojsk pod wodzą Balazsa Magyara skierował na Zacisie. Dotarły one aż do Mezótür, gdzie rozpoczęły pustoszenie dóbr Istvána Batorego. Rozwinął się między zwolennikami obydwu braci ciąg walk podjazdowych, w których żadna ze stron nie mogła uzyskać zdecydowanego zwycięstwa..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 112

ozdoba

"...Nie udało się więc w pełni stworzyć Olbrachtowi bazy wyjściowej do dalszych operacji z północno-wschodniej Słowacji i opanować główne szlaki wiodące z przełęczy karpackich w głąb Węgier. Na przeszkodzie stanął brak ciężkiej artylerii oblężniczej będącej w stanie zburzyć kamienne mury. Dobrze uzbrojona i wyszkolona piechota mogła w tej sytuacji stawić długotrwały opór w trudno dostępnych miastach i zamkach.

Królewicz zmienił wówczas taktykę i próbował złamać przeciwników politycznych niszczycielskimi zagonami kawaleryjskimi. Oddziały Balázsa ruszyły na południe za Cisę. Dotarły aż do Mezőtúr, gdzie rozpoczęły pustoszenie dóbr Istvana Batorego i wywołały panikę w Siedmiogrodzie. Rozpoczął się między zwolennikami obydwu braci etap walk podjazdowych, w których żadna ze stron nie mogła uzyskać zdecydowanej przewagi. Na północy nadal opierał się wzmocniony posiłkami ze Spiszu Bardiów, wspomagając Stropków dowodzony przez Macieja Ciesielskiego. Król polski Kazimierz Jagiellończyk mimo interwencji habsburskiej (17. XI król rzymski Maksymilian zdobył Białogród) nie wycofał się jednak z udzielanej Olbrachtowi pomocy. Gdańsk obiecał królewiczowi działa i proch, które ten nakazał kierować przez Brześć Kujawski na Węgry..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Po odparciu najazdu Maksymiliana przyszła kolej na usunięcie oddziałów Olbrachta, pustoszących dotychczas bezkarnie północne Węgry. Powodzenie tego przedsięwzięcia było uzależnione jednak od uzyskania na czas odpowiednich środków finansowych. Pod tym względem sytuacja Władysława była nadal bardzo trudna. Wprawdzie przeprowadzona z udziałem Beatrycze mistyfikacja ślubna spowodowała, że zamki, skarby królowej, pozostające na jej żołdzie 2 tys. doskonałej ciężkiej jazdy postawione zostały do dyspozycji Władysława, gdyż zaślepiona ambicją i żądzą władzy kobieta, mimo fizycznego niespełnienia małżeństwa, pozwalała się do czasu zwodzić..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 122

"...Po odwrocie króla rzymskiego pojawiły się więc w Budzie oddziały przyprowadzone przez nowego biskupa waradyńskiego Balinta Farkasa. W ślad za nimi przybył pod koniec grudnia Władysław z główną siłą zbrojną, opartą na formacjach „Czarnej Roty" i liczącą około 12 tys. zbrojnych. Mobilizacja była zakrojona na tak szeroką skalę, że zjawiły się także banderie panów z południa, przeznaczone uprzednio do walki z Turkami, M.in. Brankovićiovie przyprowadzili 1200 serbskiej jazdy. Mimo ostrej zimy zdecydowano się natychmiast podjąć kampanię przeciw Olbrachtowi.

Królewicz nie miał jednak zamiaru ustępować bez walki. Od końca października utrzymywał luźną blokadę Koszyc, starając się poszerzyć swój stan posiadania na terenie północnych i wschodnich Węgier. Jednak rokowania o poddanie się mu Bardiowa, prowadzone z jego strony przez Rozembarskiego i Miklósa Lapispataka, zakończyły się niepowodzeniem. Miasto, któremu Pal Durholc nadesłał posiłki, wytrwało w wierności dla Władysława. Podobnie opierał się stropkowski dowódca Maciej Ciesielski, wzmocniony z kolei posiłkami przez bardiowian. Polskie oddziały zapędzały się jednak nadal nad Cisę, co wywołało panikę w odległym Siedmiogrodzie. W obliczu ich spodziewanego najazdu podwojewodzi Istvan Telegdi nakazał w końcu grudnia mobilizację mieszczan dalekiego Sybinu.

Królewicza w jego oporze umacniała nadzieja na dalsze wsparcie ze strony ojca. Król Kazimierz bynajmniej nie wycofał się bowiem z udzielanej mu dotychczas pomocy. W jakimś stopniu wpływ na jego postawę mogły mieć nadchodzące do Polski wieści o podporządkowaniu się Olbrachtowi Siedmiogrodu. Odnajdujemy je podczas starań, które z polecenia królewskiego podjął kanclerz Krzesław z Kurozwęk u wojewody malborskiego Mikołaja Bażyńskiego i u gdańszczan o udzielenie Olbrachtowi znaczniejszego wsparcia finansowego. I rzeczywiście, zwłaszcza gdańszczanie nie szczędzili wysiłków, by zadośćuczynić życzeniom królewicza. Olbracht 22 grudnia wyraził im podziękowanie za gotowość do udzielenia pomocy. Obiecane przez nich działa i proch polecił kierować przez Brześć Kujawski na Węgry.


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 124

"...Tymczasem Władysław gromadził środki finansowe w celu ostatecznego rozprawienia się z bratem. Mimo ostrej zimy zdecydował się podjąć akcję zbrojną przeciw Olbrachtowi. Zarządzono mobilizację i wyznaczono miejsce koncentracji sił pod Budą. Tam też przybył pod koniec grudnia sam Władysław z 12-tysięcznym wojskiem najemnym opartym głównie na formacjach „czarnej armii”. Dołączyły do niego oddziały biskupa waradyńskiego Balinta Farkasa i banderie panów z południa, przeznaczone uprzednio do walki z Turkami. Zjawiło się też 1200 serbskiej ciężko i lekkozbrojnej jazdy pod dowództwem Brankowiczów.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...W pierwszych dniach 1491 roku Władysław wyruszył na czele zgromadzonych sił zbrojnych na północ. Koncentracja nastąpiła pod Egerem 15 stycznia. W trzy dni później, 18 stycznia, wojska królewskie znalazły się pod Mohi, skąd Władysław wydał manifest do Bardiowa i innych miast północno-węgierskich, wzywając, by pod wodzą Pala Durholca skupili swe siły i dążyli do połączenia ich z armią królewską. 21 stycznia do Kieżmarku przybył Istvän Zapolya. Wraz z Janem Haugwitzem i Palem Durholcem miał on, jak się wydaje, pierwotnie zamiar osłonić Spisz przed Polakami i odciąć Olbrachtowi drogę do Polski. W tym celu starał się przeciągnąć na swą stronę mieszczan Sabinowa, miasta pozostającego pod kontrolą oddziałów polskich. Rychło jednak zmienił plany i na czele 4500 ludzi połączył się z siłami królewskimi. Powitanie hrabiego spiskiego przez Władysława było niezwykle uroczyste. Wyjechał mu naprzeciw na 2 kamienie milowe i powitał - jeśli wierzyć Bonfiniemu - ozdobną oracją. Zapolya objął też naczelne dowództwo połączonych oddziałów, liczących około 16 tys. żołnierzy.

Armia królewska dotarła 20 stycznia do Szikszó. Następnie posuwała się dosyć powoli na północ doliną Hornadu, osiągając na przełomie stycznia i lutego rejon Göncz. Wysunięte oddziały Olbrachta wycofywały się przed nią w kierunku Seńi. Doszło do kilku drobnych utarczek, w których uczestniczyli ze strony polskiej jeźdźcy tatarscy (było ich jakoby w armii Olbrachta 500), a ze strony węgierskiej racowie (lekka jazda serbska). Główne siły Olbrachta oczekiwały przeciwnika w warownych obozach w pobliżu Koszyc. Były one kilkakrotnie słabsze od armii Władysława. Mimo to wznowione przez stronę węgierską próby rokowań nie doprowadziły do żadnego rezultatu. Niezwykle ciężkie warunki klimatyczne utrudniały prowadzenie działań wojennych. Silny mróz, gwałtowne śnieżyce i wiatry dały się szczególnie we znaki walczącym stronom. Głęboki śnieg uniemożliwiał posuwanie się naprzód taboru węgierskiego, padały zwierzęta pociągowe i trzody pędzone jako zaopatrzenie żywnościowe wojska. Szalejąca wichura gasiła rozpalone ogniska, wywracała namioty, ginęli ludzie wysyłani w poszukiwaniu drzewa i żywności. Los ten o mało nie spotkał Istväna Batorego, którego, po obaleniu przez wiatr namiotu, z trudem odratowali właśni żołnierze. By uchronić od podobnego przypadku Władysława, otoczono namiot królewski wałem..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 125

"...Armia Olbrachta skoncentrowana w połowie stycznia pod Koszycami liczyła około 8 tys. żołnierzy. Rozłożona w pobliżu miasta w warownym obozie oczekiwała nadejścia przeciwnika. Żołnierze kończyli fortyfikacje umacniając dodatkowo palisadę 12-ma drewnianymi wieżami. Rozstawiono działa i strzelców z bronią palną. Wysunięte straże przednie złożone m. in. z 500 Tatarów litewskich rozpoznawały szlak na Göncz przeszło 20 km od Koszyc. Na południe od Seňi stoczyły one kilka drobnych potyczek z węgierskimi racami (lekka jazda serbska) idącymi w szpicy armii Władysława, po czym – dokonawszy rozpoznania – wycofały się pod Koszyce.

Warunki klimatyczne były niezwykle ciężkie, utrudniające prowadzenie działań bojowych. Silny mróz, gwałtowne śnieżyce, podmuchy wiatru i głęboki śnieg hamowały pochód armii czesko-węgierskiej i prace fortyfikacyjne Polaków. Padały konie w taborach i trzody pędzone jako zaopatrzenie żywnościowe wojska. Zamieć gasiła rozpalone ogniska, wichura wywracała namioty, ginęli ludzie wysyłani w poszukiwaniu drzewa i żywności. Położenie Olbrachta było bardzo trudne. Był zmuszony bronić się przed przeszło dwukrotnie liczniejszym przeciwnikiem, mając u boku niezdobyte miasto z silną załogą i wrogo nastawionymi mieszczanami. Odwrót na północ blokowały oddziały spiskie. Zresztą marsz u podnóża Gór Lewockich w ostrych warunkach zimowych równał się zagładzie wygłodzonej armii. Zamkniętym w górach Polakom pozostawała zacięta obrona i wywalczenie honorowych warunków kapitulacji..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...Dnia 7 lutego w pobliżu Koszyc doszło do starcia podjazdów obu stron. Zapolyi udało się nawiązać łączność z załogą miasta. Dnia 9 lutego piechota czeska i węgierska rozpoczęła szturm na obóz polski. W tym momencie obrońcy Koszyc dokonali wypadu poza mury miejskie i niespodziewanym atakiem opanowali drewniane wieże i wszystkie polskie działa. Zdyscyplinowany żołnierz zaciężny nie uległ jednak panice. Olbracht sprawnie wycofał z obozu wojsko w porządku bojowym. Rozstawił je w niewielkiej odległości i nierozbity nadal zagrażał armii Władysława. Ze strony przeciwnika wprowadzenie kilkunastotysięcznych mas żołnierskich do miasta i zamknięcie ich za murami byłoby zaprzepaszczeniem odniesionego sukcesu. Dlatego Zapolya rozkazał pozostawić wojsko w polu. Polacy nie byli już jednak zdolni do żadnych akcji zaczepnych. Przez kilka dni obie strony tkwiły w śniegu na przeciwko siebie w pełnej gotowości bojowej. Dokuczał silny mróz, brakowało żywności i wody. W takich warunkach żołnierzom i ich dowódcom przeszła ochota do walki. Pojawienie się więc pośredników pokojowych przysłanych przez ojca, króla Kazimierza Jagiellończyka, przyjęto z jednej strony z radością i ulgą, a z drugiej strony jako wybawienie z opresji..."

Bitwa pod Koszycami stanowi ilustrację walk toczonych w skrajnie trudnych warunkach klimatycznych. Błędem Olbrachta była zła lokalizacja obozu warownego, który założono zbyt blisko miasta. Zawiodło jego ubezpieczenie, ale zapewne w czasie śnieżnej zamieci obserwacja była utrudniona. Podkreślić należy sprawność, dyscyplinę i wyszkolenie zaciężnych polskich potrafiących w walce na białą broń wyrąbać sobie odwrót w odkrytym terenie przez szeregi liczniejszego przeciwnika.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.1

"...W stanowisku dworu krakowskiego w styczniu 1491 roku nastąpił zwrot. Wieści o mobilizacji sił Władysława uświadomiły Kazimierzowi nikłość szans Olbrachta, na plan pierwszy musiał wysunąć on motyw ogólnodynastyczny: konieczność obrony przed Habsburgami interesów jagiellońskich na Węgrzech. Jednocześnie zamierzano wytargować możliwie znaczne korzyści dla młodszego królewicza. Z tym zadaniem zjawili się w lutym 1491 roku po Koszycami wysłannicy królewscy: arcybiskup lwowski Andrzej Róża Boryszewski i wojewoda poznański Maciej Bniński. Przedstawiona przez nich propozycja mediacji została zaakceptowana przez obie strony. Władysław wydelegował w celu podjęcia rozmów Vilmosa Baumkirchera z Szalónak, kanclerza czeskiego Jana z Selmberka, Tamäsa Bakócza oraz Bälinta Farkasa; Olbracht zaś kanclerza Mikołaja Primusa i starostę wieluńskiego Piotra Myszkowskiego.

Po kilku dniach układów, 20 lutego 1491 roku podpisany został w Koszycach traktat pokojowy między braćmi, który w intencjach jego twórców miał stanowić ostateczne rozstrzygnięcie wielomiesięcznego bratobójczego sporu o koronę św. Stefana..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 126-127

"...W obozie Władysława sytuacja nie rysowała się w jaśniejszych kolorach. Wprawdzie zaraz po zawarciu pokoju koszyckiego podjęto decyzję o wznowieniu kampanii przeciw okupującym zachodnie połacie kraju załogom habsburskim, a nawet zamyślano o odzyskaniu austriackich zdobyczy Macieja, jednak na przeszkodzie realizacji tych planów stanęła katastrofalna sytuacja skarbu państwa i ogólne rozprzężenie. Siły wojskowe zgromadzone w różnych częściach kraju przewyższały wprawdzie swą liczebnością dawną armię Macieja Korwina, ale zamiast być podporą państwa stały się jego największym zagrożeniem. Łatwiej było bowiem zakończyć konflikt z bratem, niż zaspokoić żyjących z łupu i domagających się wypłacenia żołdu zaciężnych. Wycofane spod Koszyc oddziały Czechów i dawnych weteranów Macieja rozłożyły się między Vacem i Egerem, łupiąc bezlitośnie otaczający kraj. Podobnie poczynało sobie 2 tys. najemników Olbrachta, którzy, nic sobie nie robiąc z zawartego pokoju, z fortyfikacji wzniesionych w pobliżu Koszyc uczynili punkt wypadowy rabunkowych wypraw na otaczające tereny. W tej sytuacji należało jak najszybciej ująć ponownie oddziały wojskowe w karby karności i rzucić je na nieprzyjaciela..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 139

"...Sprawy te mogły być dla Olbrachta co najwyżej pretekstem do naruszenia świeżo zawartej umowy. Ambicje jego sięgały bowiem nadal znacznie dalej. Wiele wskazuje na to, że świadomy słabości Władysława i niepewny ostatecznego wyniku zbrojnej konfrontacji z Maksymilianem postanowił już w kwietniu rozegrać swą kartę węgierską do końca, mimo iż opuścili go w większości jego madziarscy zwolennicy, miasta były mu wrogie, żołnierz nie opłacony, a na dalszą pomoc ze strony ojca w zasadzie nie mógł już liczyć. Wznowiona przez niego akcja na Słowacji nabrała więc posmaku zwykłego awanturnictwa..."

Jako pierwsi przejrzeli jego intencje mieszczanie Koszyc. Około połowy kwietnia alarmowali oni Władysława, że królewicz nie chce opuścić Węgier i szykuje się do dalszej walki. Według ich informacji - w tym wypadku fałszywych - Olbracht oczekiwał na pomoc od ojca, który rzekomo osobiście na czele silnych wojsk miałby wesprzeć jego sprawę. Władysław uspokajał 23 kwietnia wiernych koszyczan, zapewniając, że pogłoski, które do nich dotarły są zupełnie błędne, gdyż ojciec jemu właśnie udziela poparcia, tytułując go królem Węgier. Wyrażał też nadzieję, że królewicz niebawem opuści tereny Słowacji.

Z maja brak nam wiadomości o zachowaniu się Olbrachta i jego oddziałów stacjonujących w komitacie szaryskim. Wydaje się, że królewicz pragnął do czasu utrzymać pozory lojalności wobec brata i powstrzymywał swych żołdaków od nadmiernego łupiestwa. Jeszcze 18 czerwca Pal Durholc zapewniał bardiowian, że wyrządzone nadużycia i szkody poczynione zostały bez wiedzy księcia. Pisząc w dzień później do gdańszczan, donosił Olbracht, że przyczyną jego przedłużającego się pobytu na Węgrzech jest nie wywiązanie się brata z warunków przyjętych w umowie koszyckiej.

Ostateczna decyzja o upomnieniu się raz jeszcze zbrojną ręką o koronę Węgier zapadła na przełomie czerwca i lipca, a więc w czasie, gdy główne siły węgierskie były skupione pod obleganym Białogrodem. Wówczas to, 8 lipca, przyjął Olbracht do swej służby, jako wodza zaciężnych, awanturniczego księcia Jana żagańskiego. Rozpoczęło się znów pustoszenie dóbr przeciwników politycznych. W drugiej połowie lipca zagony Olbrachta sięgnęły okolic Lewoczy, Tokaju i Egeru. Raz jeszcze blokadą objęte zostały Koszyce.

O ponownym włączeniu się Olbrachta do walki zadecydowała prawdopodobnie sytuacja na froncie węgiersko-habsburskim. Królewicz musiał dostrzec, że oddziały Maksymiliana wycofują się bez walki. Triumf Władysława wydawał się bliski, a dalsze wyczekiwanie przekreśliłoby zupełnie ewentualne szanse Olbrachta. Wspomniana wyżej ciężka choroba Władysława i pojawiające się pogłoski o możliwości jego śmierci stanowiły dodatkowy argument za porzuceniem dotychczasowej bierności i wznowieniem działań zbrojnych...."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 147-148

"...Nie otrzymawszy na czas przyznanych mu ziem, Olbracht znów porwał się do broni przeciw starszemu bratu. Na początku czerwca 1491 r. przyjął do swej służby, jako wodza zaciężnych, awanturniczego księcia Jana żagańskiego. Król Kazimierz Jagiellończyk oficjalnie potępiał postępowanie królewicza, ale faktycznie zezwolił na kontynuowanie akcji werbunkowej w Polsce i nakazał wypłacić zaciężnym syna żołd ze swego skarbu. Brzmienie nazwisk rotmistrzów tych oddziałów wskazuje, że byli wśród nich w znacznej liczbie zarówno Czesi, jak i Polacy z Rusi podkarpackiej. Dzięki ich przybyciu siły Olbrachta wzrosły do około 7 tys. zbrojnych..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2

"...W lipcu znów zablokowano Koszyce i rozpoczęto pustoszenie dóbr przeciwników politycznych. Zagony Olbrachta sięgnęły okolic Lewoczy, Tokaju i Egeru. Oblegano też Stropków w komitacie zempleńskim. Władysław wysłał wówczas na północ oddziały Hipolita d’Este, które pomogły w odblokowaniu Koszyc i zepchnięciu wojsk królewicza do Preszowa, Sabinowa i Szarysza. Załoga Koszyc została uzupełniona przysłanym ze Spisza oddziałem husarzy.

W końcu sierpnia przybyły na Słowację zwerbowane na Podkarpaciu oddziały polskie. Ściągnięto też z Krakowa działa. Ze wzmocnionymi siłami postanowił Olbracht opanować szlaki wiodące przez Beskid Niski, by w ten sposób zabezpieczyć bazę operacyjną w komitatach Saros i Zemplen. Dnia 8 września wojska dowodzone przez Jana ks. żagańskiego i Zygmunta Stosza zajęły Stropków – ważny punkt w północnej części komitatu zempleńskiego, kontrolujący szlak łączący przez Przełęcz Dukielską Krosno z Preszowem. Nie powiodła się jednak Polakom próba opanowania Bardiowa przy drodze na Sącz i Biecz...'


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2

"...Akcje zbrojne podjęte przez Polaków na Słowacji miały początkowo ograniczony zasięg. Koncentrowały się one wokół twierdzy Stropków w komitacie zempłeńskim. Dowódcy tego grodu Gyórgy Essow i Miklós Sembergy wytrzymali między 30 lipca a 3 sierpnia jedno oblężenie i przygotowywali się do odparcia następnego, które rzeczywiście nastąpiło, gdy z Polski przybyły Olbrachtowi posiłki..."

Władysław w ciągu sierpnia kilkakrotnie zapewniał wierne mu miasta górnowęgierskie o rychłym nadesłaniu pomocy pod wodzą Zapolyi i Durholca, a nawet o osobistym pojawieniu się z odsieczą. Jednak brak pieniędzy i bunty czeskich najemników wydatnie opóźniały realizację tego zamiaru. Udało się tylko pchnąć na północ oddziały Hipolita d'Esté, które pomogły w odblokowaniu Koszyc i zepchnięciu sił Olbrachta do trzech zajmowanych przez niego wcześniej twierdz szaryskich. Nadto załoga Koszyc została wzmocniona przysłanym przez P. Durholca oddziałem huzarów pod dowództwem J. Zelenaya..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 150-151

"...Inni rotmistrzowie, gromadzący pod swymi sztandarami ochotników wywodzących się głównie z drobnej szlachty podkarpackiej, koncentrowali swe oddziały od początku września w Krośnie. Byli to zapewne w znacznej części dowódcy wojsk Olbrachta, którzy po traktacie koszyckim opuścili Słowację, teraz wracali licząc na lupy, a w razie zwycięstwa na żołd wypłacony ze skarbu węgierskiego. Dzięki zachowaniu się ich listów wypowiednich, kierowanych pod adresem Władysława, utrzymanych w swoistym żargonie łączącym elementy języka polskiego, czeskiego i słowackiego, znamy wiele ich nazwisk. Byli to między innymi: Stanisław i Piotr Szafraniec, Maciej Jankowski, Jan Zaleski, Stanisław Garlicki, Jan Jurczycki, Piotr Chodecki, Piotr Kołaczkowski, Vaclav z Kysna, Ratcz, Mikulaś Myrczko, Mikułaś Lacheta. Brzmienie nazwisk wskazuje, że byli wśród nich zarówno Polacy, jak i Czesi. Ponadto odnajdujemy tu również nazwiska setek ich podkomendnych. Roty przez nich prowadzone liczyły od kilkudziesięciu do kilkuset ludzi. W sumie ich liczebność wynosiła początkowo około 1100 piechurów. Niebawem wzmocnione zostały przez ochotnicze hufce jazdy Dzięki ich przybyciu, siły Olbrachta wzrosły do około 7 tys. zbrojnych. Także Władysław przyjął w połowie września na żołd 500 polskich piechurów, których nie brakowało w dawnej armii Macieja Korwina..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 149-150

"...Dopiero gdy wspomniane wyżej oddziały polskie, zwerbowane na Podkarpaciu, pojawiły się na Słowacji, odwróciło się w niewielkim co prawda stopniu szczęście wojenne. Dowódcy Olbrachta, Jan ks. żagański i Zygmunt Stosz, zajęli 8 września Stropków, będący ważnym punktem strategicznym w północnej części komitatu zempleńskiego. Ponownie podjęto próby opanowania Bardiowa, ale miasto odparło wszelkie zakusy Polaków. Ucierpiały tylko na skutek spustoszeń jego okolice i utrudnione zostały kontakty handlowe z Polską. Olbracht zdecydował się nawet rozpisać wezwania do szlachty węgierskiej do stawienia się na sejmie w miejscowości Szerencs, ale - jak można się było spodziewać - nie znalazły one żadnego odzewu. W każdym razie nic nie wiadomo o podjęciu obrad, co nie może dziwić zważywszy, że liczba węgierskich stronników królewicza kurczyła się coraz bardziej.

Dopiero w polowie września pojawił się w Koszycach Istvan Zapolya, ostatecznie uwalniając miasto z blokady. Nie był jednak w stanie podjąć dalszych kroków przeciw Olbrachtowi, ponieważ we własnych jego oddziałach wybuchł bunt niepłatnych żołnierzy. Tylko solennymi obietnicami, że pieniądze przeznaczone na żołd rychło nadejdą z Budy i że w ich braku z własnych dochodów wypłaci ich równowartość, zdołał chwilowo uspokoić zbuntowanych. Sytuacja ta zmuszała jednak Zapolyę do rozpoczęcia rokowań z Olbrachtem, które dotyczyły, jak się zdaje, tylko sprawy wymiany jeńców i ograniczenia rozmiarów czynionych spustoszeń. Drobne potyczki przeplatane układami pokojowymi przeciągnęły się do końca roku..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 151

"...Władysław przygotował wojsko do wyparcia brata z terytorium węgierskiego. Jednak brak pieniędzy i bunty czeskich najemników opóźniały realizację tego zamiaru. W połowie września przyjął na żołd nawet 500 polskich piechurów, których nie brakowało w dawnej armii Macieja Korwina. Wysłał też z odsieczą na Słowację Istvana Zapolyę. Wódz Władysławowy uwolnił Koszyce z blokady, ale też nie mógł z powodu buntów swych niepłatnych żołnierzy podjąć zdecydowanych działań przeciw Olbrachtowi. W rezultacie drobne potyczki przeplatane układami rozejmowymi przeciągały się do końca roku. Wobec zbliżającej się zimy, braku paszy i żywności, wojska polskie stopniały blisko o połowę. Trudności miał również Zapolya, który odwołał z Bardiowa jazdę, pozostawiając w mieście tylko swoją piechotę.

Po zawarciu pokoju z Habsburgami w Preszburgu (7.XI.1491), Władysław skierował wszystkie siły przeciw Polakom. Znad austriackiej granicy ruszył z 7 tys. zaciężnych, przeważnie czeskiego pochodzenia, Jan Haugwitz, dowódca „czarnych” oddziałów. Dnia 24 listopada przeprawił się przez Dunaj pod Pesztem i ruszył przez Mohi na Koszyce. Wezwano miasta górnowęgierskie do mobilizacji. Bardiów miał na przykład wystawić oddział piechoty z 2 bombardami, 6 hufnicami i 3 taraśnicami. W połowie grudnia Zapolya skoncentrował pod Koszycami 18 tys. żołnierzy. Przebywający pod Preszowem Olbracht miał zaledwie 4 tys. zbrojnych..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2

"...Zawarcie pokoju pożońskiego uwolniło siły węgierskie zaangażowane dotychczas na zachodzie i pozwoliło Istvanowi Zapolyi użyć ich do ostatecznego rozprawienia się z Olbrachtem. Jak wyżej wspomnieliśmy, Zapolya ograniczył się dotychczas do osłaniania regionu Koszyc i prowadzenia układów z królewiczem. Skłaniały go do nich przede wszystkim prośby szlachty okolicznych komitatów, której dobra dotkliwie cierpiały na skutek działań wojennych. O tym, że była to inicjatywa własna Zapolyi, podjęta początkowo bez porozumienia z dworem królewskim, świadczy jego list do bardiowian z 31 października. Donosi w nim radzie miejskiej, że nie mogąc się doczekać posiłków od króla, wysłał do niego swoich posłów z prośbą, by zgodził się dla dobra „części górnych" królestwa węgierskiego na zawarcie jakiegoś, chociażby chwilowego, porozumienia z królewiczem. Układy chciał jednak Zapolya prowadzić nie we własnym imieniu, lecz jako reprezentant szlachty i miast górnowęgierskich. Dlatego wzywał bardiowian, a zapewne i inne miasta słowackie do wysłania jednego lub dwóch wybranych ludzi, którzy by wraz ze szlachtą komitatów Górnych Węgier mogli lepiej przedyskutować warunki pokoju. Inicjatywa ta została przyjęta przez Olbrachta; świadczy o tym jego glejt wystawiony 10 listopada dla wysłańca Bardiowa do Koszyc. Można sądzić, że to przede wszystkim brak paszy i żywności skłonił obydwie strony do czasowego zawieszenia broni. Zapolya musiał z tych względów odwołać z Bardiowa konnicę, pozostawiając w mieście tylko swoją piechotę.

Czy układy dotyczyły spraw bardziej zasadniczych niż tylko krótkotrwałego rozejmu, trudno dociec. Nie jest wykluczone, że wysuwano projekty zadośćuczynienia przynajmniej w części żądaniom Olbrachta, gdyż w połowie listopada rozeszły się wieści o trwałym pojednaniu między braćmi. Jeśli jednak jakaś ugoda została nawet zawarta, została ona, jak świadczą późniejsze wydarzenia, szybko zerwana. W otoczeniu Olbrachta znajdował się Filip Kallimach, uważany za jednego z promotorów węgierskiej eskapady królewicza. Czy jego wpływ przeważył w sprawie podjęcia jeszcze raz ryzyka walki, trudno rozstrzygnąć. Zachowana we fragmentach korespondencja Kallimacha z miastami słowackimi, dotycząca spraw drugorzędnych, nie pozwala stawiać w tej kwestii daleko idących wniosków. Dotychczasowe spekulacje na ten temat oparte są głównie na domysłach. Jedno nie ulega wątpliwości: wyczekiwanie stanowiło dla sprawy królewicza najgorsze z rozwiązań. Siły jego topniały z dnia na dzień, a Zapolya mógł być pewien, że po zawarciu pokoju z Habsburgami wszystkie stojące do dyspozycji oddziały wojskowe Władysława skierowane będą przeciw Polakom.

Tak też się stało. W niewiele dni po zawarciu pokoju pożońskiego, bo już 24 listopada, mógł Władysław donieść mieszkańcom Koszyc, że skierowane na odsiecz miastu oddziały przeprawiają się pod jego okiem przez Dunaj pod Pesztem. Na czele posiłków wyprawionych na pomoc Zapolyi stanął J. Haugwitz, dowodzący dotychczas oddziałami węgierskimi skoncentrowanymi nad granicą austriacką. Liczyły one około 7 tys. zaciężnych przeważnie czeskiego pochodzenia. Mimo coraz bardziej napiętych stosunków z Władysławem pomocy nie odmówiła także tym razem Beatrycze. Miasta górnowęgierskie wezwano do mobilizacji własnych sił. 10 grudnia Zapolya nakazał gotowość bojową Bardiowowi, określając ją na 2 bombardy, 6 hufnic, 3 taraśnice wraz z wystarczającym i dobrze wyekwipowanym oddziałem piechoty.

W połowie grudnia Zapolya zgromadził pod Koszycami około 18 tys. żołnierzy. Olbracht mógł mu przeciwstawić nie więcej niż 4 tys. zbrojnych.

Oddziały Olbrachta były skupione w kilku obozach przed bramami Preszowa. Tu 1 stycznia 1492 roku doszło do decydującej bitwy..."


Fragment książki: KRZYSZTOF BĄCZKOWSKI "HABSBURGOWIE I JAGIELLONOWIE w walce o Węgry w latach 1490-1492" s. 163-165

Bitwa pod Preszowem 1 stycznia 1492

"...Siły polskie skupione były w umocnionym obozie na południowy wschód od miasta, nad zamarzniętym zapewne o tej porze roku Sekčowem wpadającym do rzeki Torysy. Węgrzy rozbili swój obóz nad innym dopływem Torysy, Delną, na prawo od drogi wiodącej z Koszyc do Preszowa. Na jego straży Zapolya pozostawił ok. 3-tysiączny odwód jazdy węgierskiej. Wznoszące się na wschodzie Góry Toryskie ograniczały pole bitwy do samej Kotliny Koszyckiej. Wódz węgierski rozstawił swe wojska między Delną, potokami Barackim i Solnym, a wzgórzami dochodzącymi do 332 m, otaczając w ten sposób przeciwnika od południa i wschodu. Na lewym skrzydle znajdowało się ok. 7 tys. Czechów Haugwitza – w większości piechoty. Centrum stanowiło ok. 5 tys. ciężkiej jazdy węgierskiej pod bezpośrednim dowództwem Zapolyi. Na prawym skrzydle stała jazda Batorego – 3 tys. serbskiej husarii i konnicy siedmiogrodzkiej.

Doświadczenia z lutowej bitwy obronnej pod Koszycami wskazywały, że przy 4 i półkrotnej przewadze przeciwnika trudno będzie utrzymać się w obozie. Postanowił więc Olbracht rozstrzygnąć kampanię w bitwie polowej mając oparcie w taborze i ewentualną możliwość odwrotu przez opanowane przez swoje oddziały Preszów i Sabinów leżące na drodze do Lubowli. By zniwelować przytłaczającą przewagę przeciwnika, podjął decyzję rozpoczęcia natarcia w godzinach wieczornych. Rozstawił swe oddziały między Torysą a Sekčowem zamierzając niespodziewanym atakiem jazdy rozbić piechotę przeciwnika i odcinając jazdę węgierską od obozu zepchnąć ją uderzeniem od skrzydła w góry.

Bitwa pod Preszowem

O zmierzchu 1 stycznia 1492 r. nastąpiła gwałtowna szarża jazdy polskiej pod osobistym zapewne dowództwem królewicza na piechotę Haugwitza. W pierwszym impecie przełamała ona skrzydło czeskie i rozproszyła przeciwnika. Słaba widoczność sprzyjała walce na białą broń, utrudniając jednocześnie pieszym użycie kusz i rusznic. Zagrożony też został środek linii bojowej Węgrów, atakowany przez polską piechotę. Zapolya uruchomił wówczas kilka tysięcy kopijniczej jazdy węgierskiej z centrum i przywrócił równowagę na polu walki. Przewaga liczebna przeciwnika (3:2) poczęła przechylać szalę bitwy na jego korzyść. W tym momencie nastąpił z boku i od tyłu atak lekkiej jazdy serbskiej i siedmiogrodzkiej, która szarżując ze wzgórz rozwinęła znaczną szybkość. W czasie bezładnej i chaotycznej walki, toczonej już w ciemnościach nocnych, cofający się ze swym pocztem Olbracht został odcięty od reszty wojska. Bił się bardzo dzielnie, zabito pod nim dwa konie, a do swoich dołączył tylko dzięki znajomości hasła przeciwników, uzyskanego wcześniej od jednego z wziętych do niewoli Czechów. Usiłował jeszcze zorganizować ostatnią linię oporu, ale i ta próba zawiodła.

Bitwę rozstrzygnął ostatecznie atak odwodowego oddziału węgierskiego, pozostającego dotychczas na straży własnego obozu. Obóz polski, w którym najcenniejszym łupem były sprowadzone działa oblężnicze, dostał się w ręce zwycięzców. Olbracht na skrwawionym rumaku w towarzystwie zaledwie 20 zbrojnych przebijał się z trudem do Preszowa. Koń pod nim padł, a on sam znalazł się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Wyratował go jeden z jego towarzyszy broni, Jerzy Krupski, podając mu w miejsce strzaskanego miecza swój własny. Cudzym orężem przerąbał się królewicz przez czeską piechotę do bram Preszowa. Straty Polaków w bitwie pod Preszowem sięgały 500 zabitych. Wielu też padło w czasie niezbyt zresztą energicznie prowadzonego pościgu węgierskiego lub zostało wymordowanych przez okoliczną ludność. Straty nieprzyjaciela, zaniżone w przekazach źródłowych, sięgnęły zapewne również kilkuset osób

Bitwa pod Preszowem stanowi rzadką w średniowieczu ilustrację starcia toczonego przez znaczne siły zbrojne (ok. 22 tys. ludzi) w ciemnościach nocnych, przy znacznie ograniczonej widoczności. Olbracht odznaczył się bitnością i osobistą odwagą. Słusznie zakładał, że wieczornym atakiem wywoła popłoch w szeregach zaskoczonego przeciwnika. Okazało się jednak, że zdyscyplinowana jazda węgierska nie uległa panice, a w rozproszeniu i ogólnym zamieszaniu zadecydowała przewaga liczebna i większa manewrowość przeciwnika. W warunkach nocnych lekka jazda węgiersko-serbska uzbrojona w krótkie kopie i szable, na małych koniach, okazała się zwrotniejsza od ciężkiej jazdy kopijniczej. Pod nazwą husarii stawała się najlepszą formacją kawaleryjską w środkowej Europie..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2

ozdoba

"...Dnia 6 stycznia poddał się Sabinów. W tej sytuacji zamknięty w Preszowie Olbracht, mając odciętą drogę na Lubowlę, podjął rokowania z przeciwnikiem. Mieszczanie preszowscy skapitulowali. Klęska oznaczała ostateczny kres marzeń królewicza o koronie św. Stefana. Musiał wydać bez walki te miejscowości na Węgrzech, w których stały jeszcze jego załogi. Dobrotliwy Władysław potraktował brata łaskawie. Pokój koszycki został utrzymany, choć darowiznę śląską dla młodszego Jagiellończyka uszczuplono.

Zwyciężyła więc magnateria czesko-węgierska reprezentująca koncepcję obrony wspólnymi siłami Europy środkowej przed naporem tureckim. Niezależnie od wyniku bitwy pod Preszowem, z punktu widzenia Krakowa utrzymanie Władysława na tronie węgierskim w czasie rywalizacji z Habsburgami było sukcesem. Wzrósł prestiż dynastii jagiellońskiej. Blok rządzonych przez nią krajów (Polska, Litwa, Czechy ze Śląskiem i Morawami, Węgry ze Słowacją, Siedmiogrodem, Dalmacją i Chorwacją) stał się ważnym elementem równowagi europejskiej. Panowanie najstarszego syna króla polskiego na Węgrzech, mimo jego słabości i niekonsekwencji, sprzyjało zbliżeniu krajów środkowej Europy również w sferze wojskowej..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 7.2

Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości