ozdoba

WYPRAWA POLSKO-CZESKA NA ŚLĄSK
WRZESIEŃ-GRUDZIEŃ 1474

ozdoba
894-896 Wojna bułgarsko-bizantyjska
917-924 Wojna bułgarsko-bizantyjska
953-955 Bunt Ludolfa w Niemczech
955 Najazd Węgrów na Bawarię
1001-1004 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1009–1012 Najazd armii Thorkella na Anglię
1015-1018 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1078 - 1080 Wojna cesarza Henryka IV z Saksonią
1081-1085 Wojna bizantyjsko-normańska
1096-1099 I wyprawa krzyżowa
1109 Wojna polsko-niemiecka
1145-1149 II wyprawa krzyżowa
1189-1192 III wyprawa krzyżowa
1202-1204 IV wyprawa krzyżowa
1217-1221 V wyprawa krzyżowa
1221-1223 Dżebe i Subedej w zachodniej Azji
1235-1242 Najazd Batu i Sübedeja na Europę
1248–1254 VI wyprawa krzyżowa
1253 Kampania Opawska
1259-1260 Najazd Burundaja na Polskę
1270 VII wyprawa krzyżowa
1283-1309 Wojna krzyżacko-litewska
1302-1305 Wojna francusko-flamandzka
1308-1309 Zabór Pomorza Gdańskiego przez Krzyżaków
1311-1325 Wojna krzyżacko-litewska
1327-1332 Wojna polsko-krzyżacka o Pomorze Gdańskie i ziemię chełmińską
1337–1453 Wojna stuletnia
1381–1384 Pierwsza wojna Jagiełły z Witoldem
1382-1385 Wojna Grzymalitów z Nałęczami
1390-1392 Druga wojna Jagiełły z Witoldem
1391 Pierwsza wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1393-1394 Druga wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1396 Trzecia wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1406–1408 Wojna o Psków
1409–1411 Wojna Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim
1414 Wojna głodowa
1419–1436 Wojny husyckie
1422 Wojna golubska
1431–1435 Wojna polsko-krzyżacka
1438 Wojna z Habsburgami o koronę czeską
1440 – 1442 Wojna domowa na Węgrzech
październik 1443 – luty 1444 Pierwsza kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
wrzesień - listopad 1444 Druga kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
1454–1466 Wojna trzynastoletnia
1471-1474 Interwencja zbrojna na Węgrzech przeciwko Maciejowi Korwinowi
wrzesień-grudzień 1474 Wyprawa polsko-czeska na Śląsk
1490-1492 Walki Jana Olbrachta z Władysławem II na Węgrzech
październik-grudzień 1490 Wyprawa Maksymiliana I Habsburga na Węgry
1492-1494 Wojna Litwy z Moskwą
1494-1495 Pierwsza wojna włoska
1497 Wyprawa mołdawska Jana Olbrachta
1500-1503 Wojna Litwy z Moskwą o Siewierszczyznę
1506 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
1507-1508 Wojna o Bramę Smoleńską z Moskwą
1509 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
kwiecień 1512 Najazd Tatarów na Wołyń
1512-1522 Wojna Litwy z Moskwą
1516 Wojna Polski i Litwy z Tatarami
1519-1521 Wojna pruska

"...Pod wrażeniem najazdów na Wielkopolskę zdecydowano się w końcu kwietnia w Opatowcu podjąć wojnę przeciw Korwinowi. Dotychczasowe zaciągi miały być zastąpione osobistą służbą wojskową szlachty i kontyngentami zbrojnymi miast. Plany przewidywały atak na Morawy lub Śląsk, by występując przeciw Maciejowi jako pretendentowi do tronu czeskiego, uniknąć oskarżeń o złamanie pokoju między Polską i Węgrami. Już 6 maja powołał pospolite ruszenie w Czechach król Władysław. Spowodowane to było podjęciem wiosną przez Macieja szeroko zakrojonych akcji ofensywnych na Morawach i Śląsku. Pozornie skierowane one były przeciw miejscowym raubritterom, w rzeczywistości zaś miały na celu opanowanie umocnionych punktów pozostających w ręku przeciwników politycznych króla węgierskiego.

Pospolite ruszenie z ziem polskich ogłoszono dopiero na sejmie piotrkowskim rozpoczętym 15 czerwca. Przeznaczając na mobilizację i koncentrację dwa miesiące, termin i miejsce zebrania się szlachty, wojska nadwornego oraz bojarów i Tatarów litewskich ustalono na dzień 15 sierpnia pod Mstowem (9 km na wschód od Częstochowy). Czesi mieli wyruszyć w pole 22 sierpnia. Plany przewidywały wkroczenie Kazimierza na Śląsk, Władysława do Moraw, a Fryderyka do Węgier..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Król Maciej już w lipcu udał się z wojskiem na Morawy by zająć dobre pozycje wyjściowe i zapewnić sobie komunikację ze Śląskiem i Łużycami. Wprawdzie prowadzone od 21 lipca oblężenie ufortyfikowanego miasta Hradište nie przyniosło mu powodzenia, to jednak w „małej wojnie” na Górnym Śląsku i Morawach opanował w sumie siedem zamków. Dnia 31 sierpnia przybył do Nysy, by osobiście kierować dalszymi działaniami wojennymi..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Tymczasem król Kazimierz wyjechawszy z Krakowa do Nowego Miasta Korczyna rozpoczął akcję werbunkową zaciężnych, którzy mieli stanowić wsparcie dla pospolitego ruszenia. Dnia 12 sierpnia przybył do Mstowa, które było miejscem koncentracji sił polskich. Tu, a następnie w Lelowie (15.VIII), pod Częstochową (1-9.IX), w Krzepicach i pod Denkowem nad Liswartą (15-19.IX), wreszcie pod Kluczborkiem (1.X) oczekiwał na ściągnięcie pospolitego ruszenia i przyjmował na służbę rotmistrzów z ich oddziałami. W sumie doliczyć się można 25 rot (ok. 4 tys. zaciężnych). Szlachta wyruszała z domów bardzo opieszale, a po drodze niszczyła i paliła wioski, zagarniając świeżo zebrane plony. Król musiał przezwyciężać nastroje opozycyjne panów krakowskich domagających się wypłaty wynagrodzenia za wyprawę zagraniczną przed opuszczeniem kraju. Niechętny wyprawie marszałek koronny Jan Rytwiański został pozyskany tylko dzięki oddaniu mu naczelnego dowództwa armii. Z kolei wśród szlachty ruskiej niezadowolenie budziły wieści ze wschodu, gdzie Tatarzy bezkarnie pustoszyli Podole.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Na wieść o polskiej i czeskiej koncentracji wojsk król Maciej zrezygnował z planowanej uprzednio wyprawy na księstwo świdnickie w celu zajęcia Księża, Wlenia, Sokólska i zablokowania w ten sposób szlaków z Pragi czeskiej przez Golińsk i Lubawkę. Pozyskawszy księcia ziębińskiego Henryka Podiebradowicza rozkwaterował swą 6500 zbrojnych liczącą armię w Paczkowie i Ząbkowicach. Chciał w ten sposób trzymać wojsko bliżej spodziewanego frontu śląsko-wielkopolskiego i jednocześnie zabezpieczyć drogi z Czech prowadzące przez Kotlinę Kłodzką. Sam w otoczeniu 400 konnych przybył 14 września do Wrocławia. Przeprowadzał tu rozmowy z książętami i reprezentantami stanów oraz odbywał narady wojenne. Przeświadczony o słabej wartości bojowej pospolitego ruszenia i świadomy chwiejnych nastrojów swych poddanych, zdecydował się prowadzić walkę tylko siłami zaciężnych. Brak czasu nie pozwolił jednak Maciejowi przeprowadzić werbunków na bardzo dużą skalę. Po częściowym uzupełnieniu swych oddziałów (nowe zaciągi i ściągnięta jazda morawska) dysponował siłami liczącymi 8100 żołnierzy (3600 jazdy i 4500 piechoty). Dopiero w październiku skoncentrował we Wrocławiu blisko 10 tys. wyszkolonych i doświadczonych zaciężnych, z tego 60-65% stanowiła piechota..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...W Czechach mobilizacja pospolitego ruszenia przebiegała powoli. W dodatku postanowiono podjąć jeszcze jedną próbę pojednawczą. Rezultatem nieudanej misji pokojowej było opóźnienie wymarszu armii czeskiej o 5-6 tygodni. Władysław, który 1 września wyruszył z Kutnej Hory, czekał w okolicach Slavetina na wynik mediacji aż do 5 października. Przekreślił w ten sposób możliwość odegrania samodzielnej roli w wojnie śląskiej i opóźnił działania sił sojuszniczych. Na początku października armia czeska liczyła około 15 tys. żołnierzy, w tym 1/3 stanowiła piechota..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Armia polska skoncentrowana została w końcu września nad Liswartą. Bazy zaopatrzenia w żywność i sprzęt wojenny rozlokowano w okolicach Częstochowy. Trzon sił stanowiło pospolite ruszenie, którego liczebność szacować można na 40 tys. zbrojnych (ok. 35 tys. jazdy i 5 tys. piechoty). Wartość bojowa tej formacji była niewielka. Szlachta nie stawiała się do szeregów, a jej wyszkolenie i uzbrojenie (zwłaszcza w piechocie wielkopolskiej) pozostawiało wiele do życzenia. Liczebność hufców ochotniczych zorganizowanych w chorągwie pańskie sięgała 5 tys. jazdy. Wyższą jakością odznaczały się oddziały zaciężne liczące 4600 żołnierzy (2800 jazdy i 1800 piechoty). Wśród ich dowódców spotkać można było licznych uczestników walk z lat 1471-1474. Hufce posiłkowe jazdy litewskiej i tatarskiej sięgały tysiąca zbrojnych. Liczbę żołnierzy obsługujących działa szacować można na kilkudziesięciu. Artyleria musiała być zresztą słaba, gdyż nie słychać o użyciu jej na większą skalę w czasie kampanii. Doliczyć natomiast należy czeladź i woźniców bardzo licznego taboru (5 tys. wozów). W sumie armia polska składała się z 44 tys. jazdy (w tym 10 tys. ciężkozbrojnych kopijników) i 16 tys. piechoty, a więc 60 tys. ludzi. Król Kazimierz Jagiellończyk pozbawiony był talentów wodzowskich i dlatego oddał naczelne dowództwo kasztelanowi sandomierskiemu i marszałkowi koronnemu Janowi Rytwiańskiemu, bardziej politykowi niż wojskowemu, w dodatku niechętnie nastawionemu do wojny z Maciejem. Ważniejsze decyzje zapadały jak zwykle na radzie wojennej złożonej z senatorów i wyższych dowódców.

Dysproporcja sił była więc wyraźnie po stronie polskiej (6:1), ale uzbrojeniem,wyszkoleniem i dyscypliną wojska węgierskie górowały nad polskimi. Wobec nierównej jakości zmobilizowanych sił, wynik wojny zależał nie tyle od liczebności wojsk, co od umiejętności dowódczych jednostek postawionych na czele armii polskiej, czeskiej i węgierskiej oraz od przyjęcia słusznych planów wojennych..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Gdy król Kazimierz przesunął w połowie września swój obóz spod Częstochowy na północny zachód w okolice Krzepic, Maciej zorientował się, że główne uderzenie polskie nastąpi na Śląsk, a nie na Morawy. Zdając sobie sprawę ze zdecydowanej przewagi liczebnej przeciwników w razie ich koncentrycznego ataku, postanowił zamknąć większość swych sił w ufortyfikowanym Wrocławiu. Część oddziałów przeznaczył na załogi twierdz śląskich do walki podjazdowej z wojskiem polskim i czeskim. W rezultacie główne siły węgierskie miały wkroczyć do Wrocławia i zostaną rozłożone w warownym obozie.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Polskie plany wojenne ułożone zapewne na początku września w obozie pod Częstochową zakładały opanowanie Śląska i w ten sposób uzyskanie swobodnego połączenia z Czechami oraz jednoczesnego odcięcia Węgier od Łużyc. Głównym celem strategicznym było opanowanie Wrocławia. Rozwijając te plany postanowiono (przypuszczalnie już 1 października w Kluczborku) przekroczyć Odrę w jej górnym biegu i zaatakować ten najważniejszy ośrodek śląski od południa. Odrzucono natomiast propozycje panów wielkopolskich działania całością sił na prawym brzegu Odry. Przyjęty plan umożliwiał przecięcie dróg komunikacyjnych i łączności Macieja z jego zapleczem węgiersko-morawskim, a jednocześnie przyspieszał połączenie z armią czeską nadciągającą przez Sudety. Posiadano informacje o koncentracji głównych sił węgierskich (2000 jazdy, 4500 piechoty, taboru złożonego z 900 wozów i lekkich dział) w Paczkowie i Ząbkowicach. Mając dziesięciokrotną przewagę liczebną zamierzano je rozbić w bitwie polowej na południe od Odry między Oławą i Nysą Kłodzką. W tej sytuacji nie groziły jeszcze uderzenia większych sił przeciwnika z prawobrzeżnego Śląska na nieosłoniętą granicę Wielkopolski, bo ich jeszcze na początku października na północnym brzegu Odry nie było. Przy takiej koncepcji łączność z bazami zaopatrzenia w rejonie Częstochowy i Olkusza była zapewniona przez Lubliniec i Kędzierzyn. Założenia operacyjne – w ogólnych zarysach słuszne – nie brały jednak pod uwagę trudnych warunków jesiennego, długotrwałego marszu pospolitego ruszenia przez Bory Stobrowskie ciągnące się między Kluczborkiem, Brzegiem i Opolem oraz osady spustoszone już przez nieprzyjaciela.

Armia polska przekroczyła 26 września graniczną rzeczkę Liswartę, zdobyła Byczynę i Kluczbork (31.IX-1.X) i obsadziła je załogami. Stąd zapewne przez Bierdzany, Ozimek, omijając Jezioro Panewskie i błota Małej Panwi, pomaszerowano przez Izbicko i Gogolin do przeprawy pod Krapkowicami.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Zaciężne wojsko węgierskie okazało się szybsze. Zapewne już w dniu 30 września zwinęło obozy w Paczkowie i Ząbkowicach, a następnie przez Niemczę, Łagiewniki, Jordanów, Wierzbice dotarło do Wrocławia, przebywając około 15 km dziennie. Dnia 4 października wkroczyło do miasta i zostało rozlokowane na zachodnim przedmieściu wrocławskim wokół kościoła św. Mikołaja nad Odrą w umocnionym obozie otoczonym rowami i palisadą. Wiadomość o wymknięciu się 6500 żołnierzy węgierskich z przedgórza sudeckiego do Wrocławia, przy słabo działającym polskim rozpoznaniu, nadeszła do Kazimierza zbyt późno, zapewne już pod Krapkowicami.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Na zebranej radzie wojennej odrzucono koncepcję wydzielenia pewnych sił do działań na Śląsku prawobrzeżnym, choć zapewniłyby one częściową blokadę Macieja we Wrocławiu oraz osłonę granic własnego kraju. Zrezygnowano też z projektu opanowania ważnej strategicznie linii Odry przez zdobycie Opola, Brzegu i Oławy, mimo że umożliwiono by w ten sposób łączność ze Śląskiem prawobrzeżnym i polskim zapleczem. Pospolite ruszenie nie było jednak przystosowane do działań oblężniczych. Brakowało również ciężkich dział. Zamiast więc rozpraszać siły i utknąć przy zdobywaniu mniej ważnych punktów, słusznie postanowiono skupić wszystkie siły na opanowaniu głównego celu wyprawy – Wrocławia. Liczono przy tym, że uda się zmusić przeciwnika do przyjęcia bitwy w otwartym polu. Wobec nadchodzących chłodów jesiennych i niedostatków w zaopatrzeniu należało jednak ten wariant realizować pospiesznym marszem, by przybyć pod Wrocław przed ukończeniem przygotowań obronnych przez Macieja. Tymczasem dalszy pochód prowadzono w wolnym tempie (10-15 km dziennie), czekając na połączenie z armią czeską.

Przez Odrę wojsko polskie przeprawiło się w bród pod Krapkowicami. Mimo wyjątkowo niskiego stanu wody i braku przeszkód ze strony przeciwnika przeprawa trwała trzy dni. W jej trakcie zatonęły ciężkie działa oblężnicze sprowadzone z Krakowa. Niszcząc ogniem i mieczem posiadłości ks. Mikołaja opolskiego armia polska podeszła pod Opole..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Tymczasem we Wrocławiu rozpoczęto wzmacnianie murów miejskich, częściowo zburzono i spalono mimo protestów mieszkańców przedmieścia, spędzono do miasta okolicznych chłopów wraz z dobytkiem i bydłem. W celu rozpoznania i opóźniania marszu przeciwnika Maciej wysłał 400 jeźdźców do Brzegu, a 600 do Opola. Dnia 7 października to ostatnie miasto zostało zaatakowane przez wojsko polskie. Załoga licząca 1600 żołnierzy wytrzymała pierwszy szturm. Działa polskie popękały, padli zabici, a 500 żołnierzy dostało się do niewoli. W tej sytuacji król Kazimierz zrezygnował z dalszego zdobywania miasta. Chciał uniknąć dalszych strat i dążył do stoczenia walnej bitwy. Następnego dnia ruszono więc wzdłuż Odry na północny zachód kierując się na Brzeg. Posuwano się pod osłoną wozów („obozem”), czyniąc dalekie wypady jazdy i paląc jakoby 400 wsi w promieniu 40 km.

Maciej obsadził mniejszymi oddziałami nie tylko miasta nad Odrą, ale również inne umocnione punkty (Grotków, Świdnicę, Strzegom) od strony czeskiej. Stworzył w ten sposób sieć powiązanych ze sobą placówek przeznaczonych do niepokojenia armii polskiej, niszczenia jej wydzielonych jednostek, przecinania dostaw żywności itd. Przykładem prowadzonej walki podjazdowej było udaremnienie w pierwszych dniach października dostaw żywności i odzieży dla wojsk polskich. Wskutek niedbalstwa dowództwa eskorty liczącej aż tysiąc żołnierzy, tabor składający się z 600 wozów zaopatrzenia, zgromadzonego uprzednio w okolicach Olkusza i Częstochowy, padł wówczas łupem załóg Opola i Brzegu w odległości zaledwie 15 km od obozu polskiego. Inny konwój spod Wielunia w ogóle nie wyruszył w drogę, prawdopodobnie wskutek zagrożenia ze strony załóg Namysłowa i Oławy. Rozległe lasy rozciągające się na przedgórzu sudeckim, wzdłuż których marsz flankowy wykonywała armia polska, umożliwiały niespodziewane ataki mniejszym oddziałom węgierskim. Kraj był ogołocony z żywności i spustoszony na rozkaz Macieja.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Po przekroczeniu Odry, najpoważniejszą przeszkodą wodną na trasie przemarszu armii polskiej była Nysa Kłodzka. By utrudnić i opóźnić Polakom przeprawę, wysłał Korwin naprzeciw 2 tys. jazdy pod dowództwem Franciszka von Haaga i Jerzego Tunkela z Hochstatu. Węgrzy jednak nie zdążyli na czas – przeprawę przez rzekę opanowała już straż przednia armii polskiej. Dnia 10 października sforsowali Polacy Nysę Kłodzką pod Skorogoszczą, a następnie rozbili obóz w odległości blisko 15 km od Brzegu. Wysłano stąd oddziały prowiantowe (tzw. picowników) w celu zdobycia żywności. Wokół nich krążyła w nocy jazda Haaga i Tunkela, maskując swą obecność. O świcie 12 października nastąpił jej niespodziewany atak pod Swanowicami. Według źródeł śląskich tysiąc żołnierzy polskich zostało wziętych do niewoli, pozostali uciekając naprowadzili jazdę nieprzyjacielską na główny obóz królewski. Natychmiast ruszyły na pomoc w pośpiechu zebrane poczty rycerzy polskich i oddział Tatarów. Wkrótce uderzyła też wielka chorągiew nadworna złożona z dworzan królewskich i Litwinów, a dowodzona przez podskarbiego Pawła Jasieńskiego. Jazda węgierska została rozbita i poczęła się cofać do innych własnych oddziałów rozstawionych na zasadzkach. Te jednak, ogarnięte paniką, bez kontaktu bojowego z Polakami rzuciły się do ucieczki w stronę Wrocławia. Zginęło zapewne kilkuset Węgrów, a 60 dostało się do niewoli. Strona polska nie potrafiła wykorzystać zwycięstwa swanowickiego. Zamiast natychmiast ruszyć na Wrocław, Jan Rytwiański powstrzymał pościg obawiając się zasadzek węgierskich. W rezultacie część jazdy nieprzyjacielskiej zdołała ujść pogoni. Brak rozpoznania po stronie węgierskiej, sprawność organizacyjna Tatarów i części rycerstwa polskiego przy wychodzeniu z otaborowanego obozu, wreszcie lepsze uzbrojenie i dowodzenie chorągwi nadwornych – to czynniki, które zadecydowały o sukcesie polskim w tej krótkotrwałej i – jak się okaże – jedynej większej bitwie w kampanii śląskiej.

Dnia 14 października armia polska przybliżyła się do Brzegu i założyła nowy obóz czekając na nadejście Czechów. Ci jednak dopiero 5 października opuścili Slavetin i ciągnąc przez Broumow 17 października przekroczyli granicę śląską. Podobnie jak armia czeska maszerująca wolno przez Ząbkowice i Strzelin, tak i polska przesunęła się w ciągu ośmiu dni zaledwie spod Brzegu pod Oławę. Obu tych ośrodków – dość słabo ufortyfikowanych i przygotowanych do obrony – Rytwiański nie próbował zdobywać. Opanowano jedynie Małą Oleśnicę nad Oławą na zachód od Brzegu. Połączenie armii czeskiej z polską nastąpiło 23 października pod Oławą. Liczebność wojsk sojuszniczych wzrosła w ten sposób do niespotykanej dotąd wielkości 75 tys. żołnierzy. Mimo że król Władysław przyprowadził ok. 5 tys. piechoty nadającej się do działań oblężniczych, postanowiono nie zdobywać Oławy i nie rozpraszać sił, a w związku z ogromnymi trudnościami aprowizacyjnymi dążyć do zdobycia Wrocławia. Marsz nie uległ jednak żadnemu przyspieszeniu i obaj monarchowie liczyli zapewne na pokojową kapitulację Macieja wobec tak olbrzymich sił polsko-czeskich..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Tymczasem król węgierski wysłał Franciszka von Haaga z 600 jazdy na południowy zachód do Świdnicy w celu hamowania od tej strony podjazdów polskich. Drugi oddział złożony z 600 konnych i 500 pieszych żołnierzy skierował do leżącej na zachód Środy Śląskiej. Okolice Wrocławia w promieniu 40 km zostały spustoszone. Maciej pozostał na razie z nielicznymi siłami w mieście ufny w jego umocnienia. Duchowieństwo i mieszczaństwo obarczone zaopatrzeniem sąsiednich twierdz w broń, proch i artylerię, okazywało jednak swe niezadowolenie. Na skutek zatłoczenia miasta przez chłopów, obozujących na ulicach wraz z bydłem i dobytkiem, zaczęła się w mieście szerzyć zaraza, która wygasła dopiero 19 listopada. Maciej opanował jednak nastroje paniki i zręcznie wykorzystując pośrednictwo pokojowe księcia saskiego zyskiwał na czasie, by wzmocnić swoje siły we Wrocławiu przez ściągnięcie załóg z bardziej oddalonych zamków śląskich.

Nie chcąc zamykać się w mieście przepełnionym ludźmi przeniósł król węgierski swój obóz z taborem liczącym tysiąc wozów spod kościoła św. Mikołaja na prawy nie zagrożony brzeg Odry i oszańcował się wałami, przekopami i zasiekami na Ołbinie, włączając w obręb fortyfikacji klasztor św. Wincentego i kościół św. Michała. Stąd łatwiej mu było czynić wypady przez Trzebnicę i Oleśnicę na Wielkopolskę. Już około 18 października rzucił na północ 1200 jazdy, a w trzy dni później 2 tys. żołnierzy dostarczonych mu przez książąt Fryderyka legnickiego i Henryka głogowskiego, a dowodzonych przez Stefana Zapolye. Pas spustoszeń pogranicznych (jakoby tysiąc spalonych wsi) czynionych przez jazdę węgierską, serbską i śląską sięgnął od Międzyrzecza do Kłobucka, a w głąb kraju nieprzyjaciel dotarł w okolice Poznania. Wykorzystując nie obsadzenie polską załogą Oleśnicy, jazda śląska dokonywała stąd wypadów na wschód w kierunku Kępna. Pod Bolesławcem, na zachód od Wielunia, rozbici zostali stawiający jej opór chłopi sieradzcy. Tylko mieszczanom Kłobucka udało się przy pomocy chłopów odeprzeć atak oddziałów ks. Mikołaja opolskiego. W pozostałych rejonach samoobrona w postaci „wyprawy domowej” zawiodła. Na północnym zachodzie oddziały węgierskiej i śląskiej jazdy dowodzone przez Melchiora Loebla i Kaspra Żaka, operując na kierunku Rawicz-Leszno-Świebodzin nocnym atakiem opanowały dzięki zdradzie burmistrza zamek w Międzyrzeczu. Samo miasto zostało doszczętnie spalone, ale wsie w promieniu 7-15 km oszczędzono w celu wykorzystania żywności i chłopów do prac fortyfikacyjnych. Z Międzyrzecza stworzył nieprzyjaciel bazę do dalszych zagonów pod Poznań (gdzie spalono przedmieścia) i Kościan. Wieści o zniszczeniach dotarły do obozu polskiego pod Oławą, wywołując z jednej strony zniechęcenie szlachty (zwłaszcza wielkopolskiej) do dalszej akcji, z drugiej zaś – wzmożony odwet w postaci bezlitosnego niszczenia terenów między Ślęzą, Oławą i Odrą..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...W dniach 26-27 października połączona armia polsko-czeska podeszła pod Wrocław od strony Swantnicka. Król Maciej przeniósł wówczas swe oddziały na jedną z wysp położonych za katedrą (zapewne na Piasku), a następnie polecił ufortyfikować przedmieście oławskie i wprowadził tam swoją piechotę (600 zaciężnych) i 1400 uzbrojonych mieszczan wrocławskich. Na wałach rozstawił 40 taraśnic. Dnia 28 października oddziały polskie i czeskie rozlokowane w widłach Odry i Oławy (na Rakowcu, Bierdzanach i Opatowicach) oraz pod św. Katarzyną (Tarnogaj, Księże, Brochów) weszły w kontakt bojowy z wojskiem Macieja. Chcąc zapewne wywabić nieprzyjaciela do walnej bitwy, wyprowadzono z obozu polskiego w kierunku fortyfikacji wrocławskich 3 hufce jazdy, liczące w sumie 5 tys. konnych. Przeciwnik dysponując o połowę mniejszymi siłami, nie opuścił jednak swych pozycji koło cmentarza św. Łazarza na lewym brzegu Oławy przy jej ujściu do Odry. Jazda węgierska próbowała harcami ściągnąć Polaków pod ogień własnych taraśnic i hakownic. Zamiar ten w zasadzie się nie powiódł, gdyż tylko jeden oddział polski poniósł większe straty od ognia z dział. Było to jedyne większe starcie pod murami Wrocławia.

Rozpoznanie walką i poniesione straty przekonały polskie dowództwo, że atak na Wrocław przez przedmieście oławskie jest trudny do zrealizowania. Postanowiono rozciągnąć własne stanowiska i znaleźć dogodniejsze, słabiej ufortyfikowane i obsadzone miejsca w obwarowaniach, a następnie przeprowadzić szturm. Możliwość blokady czy długotrwałego oblężenia nie mogła wchodzić w rachubę przy braku artylerii, żywności i późnej pory roku. Wrocław był obficie zaopatrzony w żywność, gdy tymczasem w obozie sprzymierzonych dotkliwy głód oraz chłody jesienne powodowały choroby i masową śmiertelność.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Dnia 31 października wojska polskie, pozostawiwszy Czechów na Rakowcu i Bierdzanach, przekroczyły Oławę i poczęły posuwać się na zachód (wzdłuż dzisiejszej ulicy T. Kościuszki). Celem było okrążenie łukiem miasta od południa. Marsz odbywał się powoli w odległości kilku kilometrów od murów miejskich przez Huby, Gajowice, Grabiszyn i Mały Muchobór. Osłaniano się taborem złożonym z 16 rzędów wozów. Mimo to wypad załogi wrocławskiej przyniósł kolejne straty siłom sprzymierzonych. Szturm całością sił na mury miejskie okazał się niemożliwy ze względu na sprzeciw powołanej pod broń szlachty. W szeregach wojska zanikła dyscyplina. W tej sytuacji powstał na naradzie wojennej projekt przekopania grobli Odry i skierowania rzeki do starego, północnego koryta. W ten sposób pozbawiono by miasto wody i dostępu do młynów, a obóz Macieja na wyspach odrzańskich osłony od południa. Na przeszkodzie stanęły jednak techniczne trudności tego przedsięwzięcia.

Proponowano także (pozostawiając Czechów na południu) przerzucić siły polskie na północ od Odry, by dokonać w ten sposób pełnej blokady miasta i rozpocząć szturmy. Te z kolei plany zostały udaremnione przez Rytwiańskiego. Próbowano więc jedynie zmusić Macieja i wrocławian do kapitulacji demonstracją siły wzniecając w okolicy liczne pożary (bezsensowny rozkaz spalenia młynów) i łupiąc miejscową ludność..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Organizowanie dostaw żywności z terenów leżących na południu (Strzelin) i zachodzie (Wleń, Książ) nie powiodło się. Załogi Grotkowa, Świdnicy i Środy Śląskiej przejęły transporty czyniąc poważne straty w zabitych i jeńcach. Do niepowodzeń przyczyniali się zresztą sami Polacy służący w wojsku Macieja. Z kolei czeski transport 200 wozów prowadzony na początku listopada z okolic Jaromirza i Hradec Králove przez Kłodzko, został zaatakowany pod Niemczą przez Franciszka von Haaga (600 jazdy) operującego ze Świdnicy. Spod Wrocławia wysłano naprzeciw eskortę 2000 jazdy, ale mając większą odległość do pokonania nie przybyła na czas. W rezultacie tabor został zdobyty, a wozy żywnością czeską przejął nieprzyjaciel. Chleb w obozie polskim był bardzo drogi, a za pokarm żołnierzom służyły surowe jarzyny. Głód i zaraza objawiająca się krwawą biegunką i wysoką gorączką, pochłaniały coraz większe ofiary. W dodatku wybuchł w obozie pożar, który rozniecony silnym wiatrem strawił 500 wozów z wyposażeniem i żywnością oraz spowodował znaczne straty wśród ludzi i koni..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...W dniach 1-3 listopada wojska polskie przesunęły się na zachód przez Nowy Dwór, Żerniki i Stabłowice. Dnia 4 listopada osiągnęły linię Bystrzycy, co było podyktowane koniecznością zaopatrzenia żołnierzy w wodę. Zajęto pozycje wzdłuż rzeki poczynając od Leśnicy przez Jerzmanową, Jarnołtów, Samotwór po Skałkę. Straże przednie wysunięto za Ślęzę w kierunku Nowego Dworu, Małego Muchoboru i Grabiszyna. Odsunięcie głównych sił polskich przeszło 10 km na południowy zachód od miasta oznaczało praktycznie rezygnację z ataku na Wrocław.

Tymczasem w pierwszych dniach listopada siły Macieja zostały wzmocnione przez ściągnięte do Wrocławia załogi Opola, Brzegu i Oławy oraz 1500 piechoty i 1000 jazdy przybyłej przez Grotków z Moraw. Blokada miasta okazała się nieszczelna, skoro oddziały te przemaszerowały bez przeszkód obok pozycji czeskich i rozłożyły się na przedmieściu oławskim koło kościoła św. Maurycego przy ujściu Oławy do Odry, a następnie przemieściły się na Ołbin. Wprawdzie pod rozkazami Macieja znalazło się teraz 10 tys. zaciężnych, ale zalegał on im z wypłatą żołdu. Wyłoniła się nawet groźba buntu i splądrowania przez nich miasta. Na pozyskanie środków finansowych z Węgier nie mógł Korwin w najbliższym czasie liczyć. Utrzymujące się wrzenie w wojsku skłaniało go do możliwie szybkiego zakończenia działań wojennych..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...W obozie sprzymierzonych brakowało żywności, dokuczał chłód, panowały choroby. Straty poniesione w potyczkach były wysokie, a dyscyplina w szeregach zanikła. W tej sytuacji pozostawała alternatywa odwrotu lub nawiązania rokowań pokojowych. Odwrót naraziłby wojska na dalsze straty od ataków nieprzyjacielskich i z braku żywności. W rezultacie Jagiellonowie zgodzili się na rokowania za pośrednictwem panów czeskich. W dniach 15-16 listopada pod Wielkim Muchoborem odbyło się spotkanie monarchów, ale armie sprzymierzonych nie były już w stanie pozostać w dotychczasowych swych miejscach postoju. Czesi z Władysławem 19 listopada skierowali się przez Świdnicę, Kamienną Górę, Przełęcz Lubawkę do ojczyzny. Polacy pozostając na Śląsku podjęli marsz w kierunku Środy Śląskiej i Lubiąża. Nie zdobywano jednak tych miejscowości. Nieudanej próby ataku dokonano dopiero na Prochowice przy ujściu Kaczawy do Odry na północny wschód od Legnicy. Marsz lewą stroną Odry miał na celu lepsze zaopatrzenie w żywność i nawiązanie kontaktu z posiłkami polskimi z Wielkopolski. Próby przyjścia z pomocą od tej strony również jednak zakończyły się niepowodzeniem. Dopiero na wiadomość o zawarciu wstępnego porozumienia we Wrocławiu siły polskie przeprawiły się przez Odrę pod Ścinawą i kierując się na Wąsosz, Bojanowo 6 grudnia wkroczyły pod Pońcem w granice Wielkopolski..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Ogłoszone 8 grudnia porozumienie przewidywało rozejm do maja 1477 r. i utrwalało dotychczasowy stan posiadania. Zakładało uwolnienie jeńców, zwrot zajętych zamków, a piętnastu książętom i panom śląskim dawało swobodę wyboru władcy. Okazało się, że nawet maksymalna mobilizacja sił i środków państw jagiellońskich nie jest w stanie zachwiać panowaniem Macieja na Śląsku, Morawach i Łużycach. Z drugiej strony Korwin musiał ostatecznie zrezygnować z rachub na zajęcie tronu praskiego. W tej sytuacji podział dawnego królestwa czeskiego nabrał cech trwałości..."


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

"...Na nieskuteczność polsko-czeskiej akcji zbrojnej wpłynęło przede wszystkim słabe dowodzenie, zła jakość żołnierza, a zwłaszcza niesprawność pospolitego ruszenia. Wyprawę podjęto zbyt późno, w związku z czym przebiegała ona w niekorzystnej porze roku. Wielka liczebność armii, zwłaszcza po przyłączeniu się wojsk czeskich, stwarzała olbrzymie problemy z wyżywieniem. Kraj spustoszony uprzednio na rozkaz Macieja, był następnie niszczony przez siły sprzymierzonych. W rezultacie głód, chłód i choroby w obozie jagiellońskim załamały morale żołnierza.

Na porażkę wojskową złożyło się opóźnienie armii czeskiej i jej bezczynność w czasie kampanii. Poważną winę ponosili również cesarz Fryderyk i elektor brandenburski, którzy nie podjęli żadnej akcji zbrojnej. Pozwoliło to Maciejowi skoncentrować siły na Śląsku, zamknąć się we Wrocławiu i organizować najazdy na Wielkopolskę, bez obawy o los granicy zachodniej Węgier i wynik walki podjazdowej. Król węgierski wykazał znakomite zdolności dowódcze w kierowaniu nielicznymi w porównaniu z przeciwnikiem siłami własnymi, zwłaszcza jazdą śląsko-węgierską.

Mimo rozsądnych założeń operacyjnych dowództwo polskie nie wykazało żadnej elastyczności w wykonywaniu powziętych ustaleń. Mając zdecydowaną przewagę liczebną nie zdecydowało się z pierwszymi kłopotami aprowizacyjnymi na podział armii. Zbyt powolny marsz olbrzymiej armii obciążonej licznym taborem czynił z niej niesprawne narzędzie w ręku nieudolnych dowódców. Pod Wrocławiem brakło koncepcji walki oblężniczej, a jazda pospolitego ruszenia nie była w stanie poważniej zagrozić temu ufortyfikowanemu miastu. Przy wydłużonych liniach komunikacyjnych i pozostawieniu niezdobytych punktów na własnych tyłach nie udawało się stronie polsko-czeskiej ubezpieczyć transportów żywności. Z drugiej strony w większych potyczkach przewagę uzyskiwali Polacy. Byli jednak bezradni wobec szybkich, rabunkowych zagonów przeciwnika.


Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.5

Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości