![]() |
INTERWENCJA ZBROJNA NA WĘGRZECH PRZECIWKO MACIEJOWI KORWINOWI |
![]() |
|
"...w 1457 roku umarł król Władysław Pogrobowiec, a ponieważ zmarł bezdzietnie, jego śmierć torowała drogę potomstwu Kazimierza i Elżbiety do dziedziczenia tronów w Pradze i Budzie. [...] Praktycznie od razu po śmierci Pogrobowca Kazimierz Jagiellończyk wraz z małżonką zaczęli zabiegać o uznanie swoich praw do obu koron, jednak nie zdecydowali się wtedy na żadne działania militarne. [...] Dopiero śmierć Jerzego z Podiebradów otworzyła przed polską parą królewską widoki na to, by sięgnąć po koronę czeską. I tak na czeskim tronie, w wyniku elekcji w Kutnej Horze, która odbyła się 27 maja 1471 roku, zasiadł pierworodny Kazimierza Jagiellończyka, Władysław. [...] Najstarszy z synów Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki przyjął koronę królewską w Pradze 22 sierpnia 1471 roku Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 97-98 "...Wraz z nastaniem roku 1471, pojawiła się, jak się przynajmniej wtedy wydawało, dogodna okazja do obalenia rządów Macieja Korwina. Wybuchł bowiem bunt magnatów węgierskich, którym nie podobały się poczynania Korwina jako władcy. Przyczyną ich niezadowolenia była polityka wewnętrzna węgierskiego króla, która opierała się na centralizacji władzy. [...] Panowie węgierscy, których swobody za sprawą rządów Macieja zostały ograniczone, liczyli na to, że obalą Korwina i wyniosą na tron polskiego królewicza Kazimierza, a liczący wówczas trzynaście lat młodzieniec będzie w ich rękach marionetką, którą łatwo pokierują. Spisek przeciwko Korwinowi prawdopodobnie zawiązał się po śmierci Jerzego z Podiebradów. Kiedy jednak dokładnie spiskowcy rozpoczęli pertraktacje w tej sprawie z królem Polski — trudno ustalić. Do buntu przyłączyli się dawni współpracownicy Macieja Korwina, znani humaniści — arcybiskup ostrzyhomski Jan Vitéz i wybitny poeta Janus Pannonius. Decyzję o podjęciu przez Polskę działań zbrojnych przeciwko Maciejowi podjęto zapewne po elekcji kutnohorskiej, czyli w czerwcu 1471 roku. W każdym razie, od połowy lipca 1471 roku na arenie międzynarodowej strona polska już całkowicie otwarcie mówiła o potrzebie zbrojnej interwencji na Węgrzech. Już 13 lipca 1471 roku wojewoda mołdawski Stefan zadeklarował gotowość wsparcia wojska polskiego posiłkami w liczbie tysiąca zbrojnych. On też pośredniczył w przyjęciu przysięgi wierności od siedmiogrodzkich Szeklerów na rzecz królewicza Kazimierza. Ostatecznie jednak Stefan nie wziął udziału w wyprawie węgierskiej i okazał się fałszywym sojusznikiem. Młody królewicz podpisał 20 września 1471 roku i kazał przesłać Maciejowi Korwinowi oficjalne wypowiedzenie wojny, spisane przez kanclerza Węgier Jana Vitéza głoszące, że Kazimierz do korony węgierskiej ma prawa dziedziczne, a Maciej Korwin jest jedynie w kraju uzurpatorem, który bezprawnie przywłaszczył sobie koronę świętego Stefana. Dokument ten Korwin zaprezentował we wrześniu 1471 roku na sejmie, na którym też zdecydował się pójść na daleko idące ustępstwa w stosunku do buntującej się szlachty węgierskiej. Wskutek tego posunięcia, grono zwolenników królewicza Kazimierza zaczęło się gwałtownie kurczyć. Co więcej, na tym właśnie sejmie Maciejowi udało się przeciągnąć na swoją stronę niezdecydowanych, a nawet tych, którzy dotychczas byli mu zdecydowanie przeciwni. Na manifest Kazimierza zaś sejm wystosował odpowiedź, w której stwierdzono, że prawo węgierskie wyklucza sukcesję w linii żeńskiej, wobec czego synowie Elżbiety Rakuszanki nie mogą ubiegać się o koronę węgierską, a elekcja Macieja Korwina była jak najbardziej zgodna z prawem. Węgrzy opowiedzieli się po stronie Korwina i byli gotowi bronić swego króla do utraty życia włącznie. Już to oświadczenie jasno i wyraźnie dawało do zrozumienia, że w razie wkroczenia na Węgry wojsk polskich, nie będzie można liczyć na wybuch powstania popierającego królewicza Kazimierza i Węgrzy opowiedzą się po stronie Korwina. Planowaną wyprawę strona polska zamierzała jednak podjąć, nie bacząc na realne szanse na sukces przedsięwzięcia. Być może liczono na łut szczęścia, to na pewno, wybitne umiejętności dowódców wyprawy lub, że przeważy liczba kopii. W kampanię węgierską zaangażowała się pokaźna liczba wojska, 12 tys. zbrojnych, z czego 75% stanowiła jazda. Do tego doliczyć jeszcze trzeba przybywające z pomocą królewiczowi Kazimierzowi oddziały z Czech pod dowództwem Pawła Jasieńskiego, czyli około 6 tys. zaciężnych. W sumie dawało to rzeczywiście znaczną liczbę wojska, które dorównać mogły sile przeciwnika. W składzie tej armii znajdowali się w przeważającej mierze żołnierze najemni, głównie niemieccy, czescy i śląscy. I tu pojawiał się pewien problem, a mianowicie zagrożenie, że udział tychże wojsk najemnych miał zależeć od ich regularnego opłacania, co w przypadku braku funduszy groziło rozsypką armii. Jednakże, dodać też należy, że czas działał na korzyść Macieja Korwina, który zrezygnowawszy na razie z walki o tron czeski, postanowił całą uwagę skierować na utrzymaniu tego węgierskiego. Zaciągnął wojska z Czech, Moraw i pogranicza tureckiego, zorganizował werbunek w Austrii i wprowadził wzmożony nadzór granicy północnej od strony tzw. Górnych Węgier (dzisiejszej Słowacji). W sumie udało się Korwinowi zwerbować 16-tysięczną armię, w której składzie znaleźli się w przeważającej mierze zaciężni i chłopi..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 98-102 "...Po pierwszych wiadomościach o pomyślnie przebiegającym pochodzie wojsk Władysława w głąb Czech rozpoczęto przygotowania do wyprawy węgierskiej. Dopiero jednak 14 sierpnia rozpoczęto popisy rot, a 17 sierpnia król począł przyjmować do służby rotmistrzów zawierając z nimi w Krakowie umowy. Do końca sierpnia zaciągnięto i popisano 21 rot w większości pieszych, a akcja werbunkowa nasiliła się we wrześniu (26 rot przeważnie konnych, w tym oddział żupana liptowskiego i orawskiego Piotra Komorowskiego). Trudności w werbunkach oddziałów zaciężnych i najemnych spowodowały opóźnienie rozpoczęcia działań wojennych przez stronę polską. Okres mobilizacji trwał bowiem półtora miesiąca, a dalsze oddziały wojskowe dołączały do głównej armii jeszcze w październiku i listopadzie, już w czasie pochodu na Węgry. Zachowane rejestry popisowe wykazują w okresie od 14 sierpnia do 6 listopada zaciąg 5004 żołnierzy, z tego blisko połowę stanowili piechurzy. Doliczyć do tych wojsk należy kilkaset nadwornej jazdy królewskiej, tysiąc konnych łuczników mołdawskich i około 5 tysięcy ochotniczych pocztów dworskich panów polskich. W sumie siły z którymi wyruszono na Węgry sięgać mogły 12 tys. zbrojnych, w tym około 75% stanowiła jazda5. Pamiętać też należy o nadciągającej z Czech armii Pawła Jasieńskiego (około 6 tys. zaciężnych), co zwiększało liczebność wojsk polskich do 18 tys. ludzi. Były więc to siły bardzo duże, dorównujące możliwościom króla węgierskiego. Pod względem liczby żołnierza pieniężnego (11 tys.) dotąd w dziejach Polski niespotykane i przeważające nad „czarną armią” Korwina. Skład narodowościowy tych wojsk, przy znacznym odsetku żołnierzy niemieckich, czeskich i śląskich, stwarzał jednak na przyszłość niebezpieczeństwo masowego odchodzenia ze służby najemników w wypadku braku terminowej wypłaty żołdu. Naczelne dowództwo armii polskiej objął zasłużony w wojnie trzynastoletniej hetman zaciężny, podkomorzy sandomierski Piotr Dunin z Prawkowic. Kierownikiem politycznym wyprawy był wojewoda sandomierski Dziersław z Rytwian. Panowie dowodzący pocztami dworskimi, odznaczali się osobistą dzielnością, ale ustępowali wyszkoleniem zawodowemu żołnierzowi. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.2 "...Maciej Korwin, zrezygnowawszy na razie z walki o Czechy, cały wysiłek skierował na przygotowania do obrony Węgier. Pościągał oddziały wojskowe z Czech, Moraw i pogranicza tureckiego. Przeprowadzał nowe werbunki na terenie Austrii i ubezpieczał granicę północną na Słowacji. [...] Maciej nie dowierzając jednak nadal magnaterii i szlachcie nie zdecydował się na powołanie pod broń banderii komitatowych. Skoncentrował 16-tysięczną armię złożoną w większości z zaciężnych i chłopów. Składała się ona z 8 tys. zaciężnej jazdy węgierskiej, 5 tys. posiłków czeskich oraz 6 tys. zbrojnych stacjonujących w obozie wojewody siedmiogrodzkiego Mikołaja Czupo Piechota stanowić mogła – podobnie jak w wojsku polskim – jedynie czwartą część zgromadzonych sił...." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.2 "...Faktyczne dowództwo nad polską armią objął Piotr Dunin z Prawkowic, wypróbowany żołnierz z czasów wojny trzynastoletniej. [..] W chwili konfliktu z Węgrami był już doświadczonym wojownikiem, liczył bowiem blisko sześćdziesięciu lat. Jednak, nawet tak znakomita osobistość, doskonały strateg i wybitny wódz, nie był w stanie zagwarantować przedsięwzięciu węgierskiemu sukcesu. W każdym bądź razie, jego obecność w tym konflikcie świadczyła o poważnym potraktowaniu sprawy przez stronę polską. Doradcami Piotra Dunina zostali m.in. Jan Tarnowski, Spytek z Melsztyna, Stanisław Szydłowiecki, Jan Czyżowski i Jan z Latoszyna, wybitny znawca prawa, profesor Akademii Krakowskiej i kilkuletni rektor tej uczelni. Człowiekiem od podejmowania trudnych decyzji został w tym przypadku wojewoda sandomierski Dersław Rytwiański i to on był „mózgiem” całego przedsięwzięcia..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 103-104 "...Mimo przewagi liczebnej nad armią polską Korwin nie chciał ryzykować stoczenia generalnej bitwy. Mogło się bowiem wydawać, że rozbicie Dunina rozstrzygnie losy wojny zanim nadejdzie mu z pomocą Jasieński. Król węgierski wybrał inny wariant prowadzenia walki. Mając poparcie większości społeczeństwa zamierzał uwikłać wojska polskie w wojnę podjazdową na terytorium własnego państwa. Spóźniona jesienna pora sprzyjała tego typu działaniom. Planował też Maciej akcje dywersyjne w granicach polskich od strony Śląska. Bazą wypadową dla ataków Franciszka von Haaga i ks. Jana żagańskiego stać się miał Namysłów. Wrocławianie nie chcieli się jednak angażować w wojnę i 5 września zawarli zawieszenie broni z królem polskim. Można więc było już wówczas spokojnie wycofać wojska Jasieńskiego z Czech, ale zwlekano z tą decyzją niepotrzebnie czekając na rozwój wypadków na Węgrzech. Dopiero 20 września wydany został w Krakowie w imieniu 13-letniego Kazimierza manifest do Węgrów, w którym ogłoszono Korwina uzurpatorem. W odpowiedzi sejm budziński wyraził gotowość obrony swego króla „do utraty życia”...." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.2 "...Nie było więc co liczyć na wybuch powstania na Węgrzech za pierwszym ukazaniem się Polaków. Należało też odrzucić koncepcję koncentrycznego ataku na stolicę węgierską od zachodu (Jasieński) i północy (Dunin). Obawy przed uwikłaniem Jasieńskiego w walki nad Morawą i Wagiem skłoniły dowództwo polskie do wydania mu polecenia maszerowania z Czech okrężną drogą przez Kłodzko, Jabłonków, Myślenice i Sącz na Spisz. Forsowanie Sudetów i Karpat w długim 500-kilometrowym (w linii prostej) pochodzie uniemożliwiało faktycznie skoordynowanie wyprawy Kazimierza z przybyciem Jasieńskiego. Pozbawiło stronę polską korzyści strategicznych i obniżało liczebność użytych w walce sił już w pierwszej fazie działań wojennych. Czekanie jednak tygodniami na Jasieńskiego o tej porze roku nie miało sensu, dlatego też podjęto decyzję wymarszu w dniu 2 października. Liczono na dołączenie oddziałów z Czech już w trakcie pochodu i umacniania się w zamkach sprzyjającej Polakom północnej Słowacji...." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.2 "...Król Kazimierz Jagiellończyk odprowadził syna do Sącza, dokąd też armia Dunina dotarła przez Myślenice w dniu 7 października. W czasie pięciodniowego postoju umawiano się tam z rotmistrzami o służbę i popisywano przybyłe roty. Jednocześnie wydzielone oddziały konne operowały na drogach górskich Wysokiego Beskidu aż po graniczną wieś Piwniczną. Działania te pozostawały w związku z represjami wobec 42 przedstawicieli szlachty podgórskiej, którzy opowiedzieli się po stronie Macieja. Forsowanie przez obciążoną taborem armię granicznego przejścia górskiego Piwniczna-Mniszek-Hranične-Lubowla trwało kilka dni, ponieważ dopiero w dniach 17-19 października oddziały rozciągnęły się na drodze z Lubowli do Plavec biegnącej na wschód wzdłuż Popradu. Dalej szlak prowadził na południowy wschód w kierunku Preszowa7. Po wkroczeniu na Słowację okazało się, że królewicz Kazimierz posiadał tam wielu zwolenników wśród szlachty węgierskiej, m. in. Mikołaj Perenyi wpuścił polską załogę do swej warowni Stropkowa, położonej na południowy wschód od Bardejowa w komitacie zemplińskim. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.2 "...Początki marszu na Węgry zapowiadały się nawet obiecująco. Po dostaniu się wojsk polskich na Górne Węgry, okazało się, że młody Jagiellon może tam liczyć na rzesze swoich zwolenników wśród szlachty węgierskiej. I tak np. warownia Stropkowa (dodajmy, będąca własnością Mikołaja Perenyi), położona na południowy wschód od Bardejowa w komitacie zemplińskim, otwarła swoje bramy przed polską załogą. Piotr Dunin wolno posuwał się zatem w kierunku Koszyc czekając, aż dołączą do niego oddziały Pawła Jasieńskiego. Już 29 października 1471 roku był pod Szaryszem. Ten wolny przemarsz wojska polskiego umożliwił hrabiemu spiskiemu Emerykowi Zapolyi i wojewodzie siedmiogrodzkiemu Mikołajowi Czuporowi ufortyfikowanie Koszyc i zajęcie wyczekującej pozycji pod odległym o przeszło 100 km na południowy zachód Egerem. Także Piotr Dunin w trakcie kilkudniowego postoju pod Koszycami trafnie ocenił sytuację, że miasto będzie trudne do zdobycia bez większej liczby piechoty i artylerii, wobec czego nie pokusił się o jego oblężenie. Wojsko polskie pod dowództwem Pawła Jasieńskiego połączyło się około 6 listopada z armią Dunina pod Koszycami. Tym sposobem siły polskie wzrosły do 18 tys. żołnierzy i skierowały się na południe przez Jagrę, Eger (który ominięto), Gyöngyös, Szikso do Hatvanu. Tymczasem Zapolya wespół z Czuporem zbiegli przed armią polską spod Egeru w kierunku Pesztu, rezygnując z walki na otwartym polu. Maciej Korwin konsekwentnie unikał stoczenia walnej bitwy, nastawiając się na obronę twierdz. Zawczasu jeszcze Peszt, ważne strategiczne miasto broniące dostępu do stolicy, zostało silnie ufortyfikowane i obsadzone wojskiem najemnym, a wszystkich jego mieszkańców przeniesiono do Budy. Wobec tego, wojska Dunina rozbiły warowny obóz w Hatvanie, w pobliżu Budy, około 15 km na północny wschód od Pesztu i wyczekiwały tam na pojawienie się węgierskich zwolenników królewicza Kazimierza. Niebawem okazało się, że Polacy przybyli za późno, kiedy wśród Węgrów opadły już nastroje bojowe, duch buntu przeciwko Korwinowi wygasł, a i na próżno byłoby też szukać poparcia wśród rzesz szlacheckich. Jak zauważa Marek Plewczyński: „Węgrzy zachowywali się biernie, ale też nie stawiali Polakom żadnego oporu.” Wsparcie samych Węgrów, na które tak bardzo liczono, nie nadchodziło. Do królewicza Kazimierza przyłączyli się jedynie Jan Dyak, Rajnald Rozgonyi oraz bracia Perenyi, jednak to było zdecydowanie za mało, by wygrać batalię o koronę świętego Stefana. W obozie hatvańskim stacjonowała armia polska bezczynnie przez blisko trzy tygodnie, kiedy to dochodziło jedynie do sporadycznych utarczek z żołnierzami Korwina. Ponieważ pod koniec listopada upływał termin wypłaty wojsku żołdu, w związku z tym królewicz Kazimierz musiał zagwarantować poręczenie zapłaty za służbę. Przypuszcza się, że Piotr Dunin zapewne chciał pokusić się o szturm na Peszt, ale od tego zamiaru skutecznie odciągał go polityczny przywódca wyprawy, Dersław Rytwiański. W okresie, kiedy wojsko królewicza było właściwie bezczynne, czasu nie tracił jednak Maciej Korwin, który wydał rozkaz swej kawalerii, by ta splądrowała dobra arcybiskupa ostrzyhomskiego Jana Vitéza. Chodziło o zastraszenie ewentualnych zwolenników Kazimierza i pozbawienie armii polskiej zaopatrzenia. Co się też Maciejowi Korwinowi udało. Piotr Dunin musiał bowiem przenieść obozowisko spod Hatvanem na pola rozciągające się pod klasztorem i miasteczkiem Szak nad rzeką Ren. Liczono tam na dostępność zaopatrzenia w żywność dla armii i drewno na opał wobec jesiennych chłodów, które wraz z tą porą roku nastały. W nowym miejscu obozowiska szybko przekonano się, że splądrowane dobra arcybiskupie nie są w stanie wyżywić 18-tysięcznej armii. I tak, wraz z nastaniem jesiennej słoty, nastrój bojowy w polskiej armii wygasł. Wobec braku zapłaty za służbę, żołnierze, w pierwszej kolejności niemieccy, zaczęli opuszczać obozowisko. Wraz z nastaniem pierwszych przymrozków, w obozie zaczęły pojawiać się i choroby. Wtedy pomocny rzeczywiście okazał się arcybiskup ostrzyhomski, który zgodził się na to, by wojsko polskie znalazło schronienie w należących do niego mieście i zamku nitrzańskim. Wydawać się mogło, że przełomowy dla tej kampanii będzie grudzień 1471 roku, kiedy to wojska Macieja Korwina w liczbie 16 tys. żołnierzy opuściły Budę i zbliżały się w kierunku obozu polskiego w Nitrze. Jego armia składała się głównie z najemników i chłopów. Królewicz Kazimierz nie zdecydował się jednak wtedy na stoczenie bitwy, wbrew — jak się podejrzewa — chęciom polskiego rycerstwa. Uradzono, że wojsko polskie pozostanie w Nitrze i tam też zamierzano czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Król Maciej rozbił obóz około 20 km od Nitry nad Žitavą. Korwin jednakże nie pokusił się o próbę zdobycia miasta i ostatecznie skierował się z armią pod Ostrzyhom. Najechał na dobra arcybiskupie i samego Jana Vitéza oblegał w jego posiadłości. Tak, że w końcu, chcąc nie chcąc, na pewno zastraszony i przymuszony prawem siły, arcybiskup Jan Vitéz zawarł ugodę z Maciejem Korwinem i odstąpił od popierania królewicza Kazimierza, wydając jednocześnie swe zamki i posiadłości królowi węgierskiemu. Kapitulacja arcybiskupa przypieczętowała koniec marzeń o koronie węgierskiej dla królewicza Kazimierza. Korwin czekał na dalsze posunięcia wrogów w Budzie, w otoczeniu żołnierzy najemnych, a Kazimierzowi nie pozostawało już nic innego, jak wrócić do Polski. Obóz polski się przerzedził, w ślad bowiem za niemieckimi najemnikami, odeszła też znaczna grupa dworzan królewskich. I wtedy, w poczuciu tragizmu sytuacji, klęski planów zwycięstwa Kazimierza, do dowództwa polskiego dotarły wieści, że król węgierski zdecydował się jednak maszerować na Nitrę w celu zamknięcia Polaków w oblężeniu. Wobec tego, odbyła się narada wojenna celem ustalenia dalszego planu działań. Paweł Jasieński wraz z grupą panów małopolskich postulował pozostanie w Nitrze licząc na to, iż uda się wojsku polskiemu przetrwać oblężenie. Dersław Rytwiański nalegał, by, wobec szerzących się w obozie chorób i głodu, wracać do Polski. I też do jego propozycji przychylił się królewicz Kazimierz. Odwrót zarządzono 26 grudnia 1471 roku, przy czym szybkim marszem posuwano się na północny wschód wzdłuż Hronu ku Orawie, mimo, że ze strony Korwina nie groził żaden pościg za polską armią. Zapewne właśnie na skutek pośpiechu nie zadbano należycie o zabezpieczenie armii głównej tylną strażą, i tak w wyniku niedopatrzenia lub niedbalstwa tabor, złożony z 60 wozów poruszających się za wojskiem, został splądrowany i rozgrabiony przez węgierskich chłopów. W samej Nitrze zdecydowano się pozostawić Pawła Jasieńskiego z 4-tysięcznym wojskiem. Stoczył on kilka potyczek z przeważającymi siłami przeciwnika, po czym zawarto układ zapewniający swobodny odwrót wojsku. Nitra miała odtąd stać się własnością królewicza Kazimierza, a w zamku pozostawiono 300-osobową załogę na czele z Piotrem Kotem, który miał gwarancję dwutygodniowego rozejmu. Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 104-107 "..To właśnie z decyzją o wycofaniu się z Nitry wiązano później klęskę całego przedsięwzięcia. A jak to zwykle po porażce bywa, szukając winnego, znaleziono go w osobie Dersława Rytwiańskiego i jego pomyśle opuszczenia Nitry. Wojewoda i starosta sandomierski być może na stratega tak ważnej wyprawy się nie nadawał, jednak przyczyna klęski leżała przede wszystkim w brakach finansowych, a samo niepowodzenie było „następstwem szeregu błędów polityczno-wojskowych strony polskiej oraz bierności stronników jagiellońskich na Węgrzech Królewicz Kazimierz po opuszczeniu Nitry zatrzymał się na krótko w Iłowie, gdzie miał swoich zwolenników, następnie kroki swe skierował do hrabiego Liptawy i Orawy, Piotra Komorowskiego. Zamieszkał w Rožmberku, a wojsko rozmieścił w komitacie liptawskim, obsadzając zamki w Orawie, Liskawie i Hradku. Rychło jednak, nie darząc Komorowskiego zbytnim zaufaniem, (wiedział prawdopodobnie, że Piotr jeszcze przed dwoma laty był sojusznikiem Korwina), a także obawiając się ataku wojsk Macieja i problemów w zaopatrzeniu, podjął decyzję przekroczenia granicy i rozłożenia się z nielicznymi oddziałami na leżach zimowych w ziemi krakowskiej. Jeszcze wcześniej doszły go wieści, że Nitra dostała się w ręce Macieja Korwina, wobec czego królewicz Kazimierz przez Myślenice skierował się do Dobczyc. Na tereny północnej Słowacji zmierzał też oddział Pawła Jasieńskiego, docierając do Turocza, osiemdziesiąt kilometrów na północny wschód od Nitry. Za tą grupą Maciej Korwin ruszył w pościg, nie bacząc na umowy rozejmowe. Jasieński zdecydował się wtedy na przyjęcie bitwy i zająwszy pozycje, wyczekiwał na nieprzyjaciela. Korwin jednakże po namyśle odstąpił od natarcia. Postanowił zaatakować dopiero wtedy, gdy żołnierze polscy podzielili się na kilka grup, i zajęli zamki Turocz, Iłowie, Michałów i Ubień. Zamki te były przez Macieja Korwina oblegane i ostatecznie żołnierze polscy musieli — wobec braku szans na posiłki z Polski — ugiąć się pod naporem przeciwnika. Wówczas skapitulowali, wywalczając sobie jednak swobodne wyjście z bronią, końmi i sprzętem..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 107-107-109 "...Już pierwsze tygodnie kampanii ujawniły słabości organizacyjne, pewną opieszałość i przede wszystkim brak środków finansowych na wystawienie liczniejszej i potężniejszej armii. Całe przedsięwzięcie było źle przygotowane, a czas działał na korzyść Macieja Korwina, któremu dano możliwość pozyskania dotychczasowych przeciwników, zastraszenia ich lub „przekonania” do siebie za pomocą siły oręża. W polskich oddziałach pojawiły się więc dodatkowe problemy z zaopatrzeniem, przez co wojsku zaczął doskwierać głód. Ponadto na korzyść Korwina działała też pora roku. Władca ten, wyczekiwał stosownej chwili, aż brak żołdu i jesienne słoty zmuszą wojska polskie do odwrotu. Pamiętajmy bowiem, że nadchodząca zima zupełnie nie sprzyjała obozowemu życiu i jeszcze bardziej utrudniała prowadzenie działań militarnych. Do tego w armii Kazimierza zaczęły szerzyć się choroby. Większość Polaków już wtedy zdała sobie sprawę z tego, że szanse osadzenia Kazimierza na węgierskim tronie są nikłe. Wobec tego, szlachta zaczęła wycofywać się z udziału w tym przedsięwzięciu..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 109 "...W całej tej wyprawie dużą walecznością wykazał się Paweł Jasieński, który w kilku potyczkach z armią Macieja Korwina dowiódł swojej odwagi. Rycerz ten to druga, obok Piotra Dunina, wybitna postać tej kampanii. Walczył u boku tego ostatniego we wspomnianej już bitwie pod Świecinem. Za nim ciągnęła się fama odważnego osiłka, który potrafił skoczyć na wroga i kopie przeciwnika pokruszyć lub powytrącać z rąk. Kto wie, gdyby Piotr Dunin lub Paweł Jasieński byli upoważnieni do podejmowania decyzji, a nie Dersław Rytwiański, może losy tej kampanii potoczyłyby się inaczej. Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 110 "...Węgierski władca, podobnie zresztą jak i strona polska, unikał stoczenia walnej bitwy, bezpośredniej konfrontacji sił, która mogłaby dla całej kampanii okazać się decydującym starciem. Drogi powrotnej nie ułatwiał fakt, że na wycofującą się armię polską, i tak już znacznie uszczuploną, napadali okoliczni chłopi, wezwani przez Macieja Korwina do powstania przeciwko najeźdźcy. Gwoli sprawiedliwości, trzeba dodać, że polska strona też nie próżnowała — nieopłacane oddziały zaciężne dopuszczały się gwałtów, grabieży i zniszczeń, w tym podpaleń kościołów i domostw. W skład armii królewicza wchodził również oddział Tatarów, liczący około tysiąca wojowników. Z powodu ich obecności, w wojsku najbardziej ucierpiała ludność słowacka tzw. Górnych Węgier, czemu królewicz Kazimierz nie był w stanie zaradzić. Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 110-111 "...Dnia 31 marca 1472 roku w Budzie zawarto rozejm polsko-węgierski, który miał obowiązywać do 1 maja 1473 roku. Jeszcze w czasie układów strony polskiej z węgierską na zjeździe w Opawie jesienią 1473 roku, królewicz Kazimierz wymieniany był jako pretendent do korony świętego Stefana, jednak w układzie pokojowym w Starej Wsi Spiskiej, zawartym 21 lutego 1474 roku, już się go nie wymienia..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 111-112 "...Rozejm z Węgrami zawarty w maju 1472 r. nie zapobiegł walkom na pograniczu słowackim. W rękach zwolenników Kazimierza i zaciężnych polskich pozostawały poza Nitrą: twierdza stropkowska obsadzona przez Jana Białego i zamki w Rzewiszczu, Breżnicy, Cieplicach i Ružomberoku. Król polski wprawdzie obiecywał załogom zamków na Węgrzech odsiecz, ale trudna sytuacja finansowa państwa zmusiła dwór jagielloński do zaniechania planów nowych akcji zbrojnych. W rezultacie Maciej Korwin zmusił oblężeniem swych przeciwników do odstąpienia mu Rzewiszcza, Breżnicy, Cieplic i Ružomberoku. Jedynie Jan Biały czynił z załogą Stropkowa wypady zbrojne i stopniowo opanował okoliczne tereny aż po Koszyce..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.3 "...Nieudana wyprawa węgierska Kazimierza ułatwiła Maciejowi Korwinowi rozprawę z buntującymi się magnatami: Vitéz został uwięziony, a Pannonius zmuszony do ucieczki, w trakcie której zmarł..." Fragment książki: Kamila Grzymalska "KRÓLEWICZ KAZIMIERZ JAGIELLOŃCZYK." s. 112 "...Z drugiej strony prowadzone rokowania dyplomatyczne postanowił wesprzeć siłą oręża i stworzyć sytuację faktów dokonanych. We wrześniu 1473 r. w tajemnicy wsparto finansowo dowódcę polskiego Jana Rzeszowskiego Białego, który zebrał 3 tys. najemników („Braci”, „Bratczyków”) zorganizowanych na sposób husycki, zdemoralizowanych żołdaków żyjących z łupów wojennych. Pod dowództwem Jana Suchodolskiego, Jana Barzego, Jana Wilka i Piotra Barcikowskiego wkroczyli oni taborem na górne Węgry. Mikołaj Perenyi powtórnie oddał Białemu Stropków. Rozdzieliwszy się w pobliżu Preszowa, najemnicy Barzego obwarowali się na górze Bukowiec (727 m) w Słowackich Rudohorach (13 km na zachód od Koszyc), a Suchodolskiego na Modrej Górze w Wihorlatskich Wierchach (10 km na wschód od Humiennego). Dnia 29 września do „Braci” dołączyły roty nieopłaconych zaciężnych stacjonujących dotąd w podbeskidzkich miejscowościach. Spod Preszowa część żołnierzy cofnęła się następnie na północ i w okolicach Bardiowa nad drogą prowadzącą do Polski obsadziła górę Zborov (8 km na północ od miasta w Ondawskich Wierchach) i inne jeszcze punkty umocnione w komitatach szaryskim i zemplińskim. Z miejsc tych 4 tys. polskich zbrojnych poczęło czynić wypady, wymuszając ogniem i mieczem daniny na okolicznych mieszkańcach i opanowując znaczną część północno-wschodniej Słowacji. Kontrakcja węgierska nie przyniosła na razie efektów wskutek braku dostatecznych sił. Oficjalnie odżegnywanie się strony polskiej od współudziału w akcjach zbrojnych na Słowacji pozwoliło jednak Korwinowi podjąć walkę bez obawy oskarżenia o naruszenie rozejmu. Ściągnąwszy pieniądze z rozpisanego podatku, oparł się na oddziałach najemnych złożonych z Węgrów, Czechów, Ślązaków, Austriaków i Polaków. Naczelne dowództwo nad 1200 żołnierzy liczącym wojskiem objął wojewoda siedmiogrodzki Mikołaj Czupor, jeden z najzdolniejszych wodzów węgierskich i zacięty wróg Polaków. Dysponował on wprawdzie siłami przeszło trzykrotnie słabszymi od przeciwnika, ale za to dobrze wyszkolonymi, wyposażonymi w ciężkie działa i skoncentrowanymi w jednej grupie, gdy tymczasem oddziały „Braci” rozproszone były w kilku punktach warownych. W grudniu 1473 r. król węgierski wysłał wydzieloną grupę wojska do komitatu szaryskiego. Zadaniem jej było odcięcie szlaków komunikacyjnych prowadzących do Polski. Węgrzy uderzyli najpierw z Preszowa na oddział zaciężnych polskich obozujących w okolicy Bardiowa. Nocą skrycie podeszli zboczem górskim i podpalili wozy taborowe. W rezultacie szturm przeprowadzony przez nich rankiem zakończył się powodzeniem. Zginęło 160 żołnierzy polskich, 20 wróciło do Polski, a kilkuset rozproszyło się po okolicznych górach16. Maciej osobiście wyruszył z tysiącem żołnierzy do Koszyc. Wówczas Polacy obozujący po górach taborami skierowali się z powrotem za granicę polską. Pozostali zamknęli się w zamkach i miejscach ufortyfikowanych, zdecydowani bronić się w sprzyjających warunkach terenowych. Z Koszyc wojsko węgierskie pomaszerowało przez Vranov nad Toplą do Humiennego, które zdobyło szturmem. Polscy żołnierze padli w boju lub jako jeńcy zostali odesłani do Budy. Następnego dnia Maciej pojawił się pod Modrą Górą i przystąpił do oblężenia polskiego obozu. Pod ogniem ciężkich dział podciągniętych pod wały runęły dwie baszty, a ostrokół uległ zburzeniu. Nastąpił szturm, podczas którego padł rażony kamieniem z katapulty wojewoda Czupor. W zaciętej walce król węgierski osobiście zachęcał swych ludzi do boju i wycofując rannych podsyłał na wały następne grupy żołnierzy. Nie będąc w stanie odeprzeć następnych szturmów pozostała przy życiu część załogi (250 zbrojnych) skapitulowała. Zdaniem kronikarza Jana Długosza przyczyną upadku warowni była słabość liczebna obrońców i dwuznaczna postawa ich dowódcy Jana Suchodolskiego. Zdołał on później swobodnie wrócić do kraju, gdy tymczasem jego żołnierze zginęli w niewoli. o osadzeniu własnej załogi na Modrej Górze Maciej cofnął się do Koszyc, po czym ruszył pod Bukowiec. Warownia ta, położona na skalistej i stromej górze, umocniona była trzema basztami i chroniona przeszkodami wodnymi oraz zaopatrzona w broń palną, kusze i żywność na przeciąg roku. Bronił jej na czele 300 zbrojnych Henryk Barzy z braćmi Piotrem i Mikołajem. Przekupiony przez Węgrów pousuwał z wałów działa, kusze i inne wojenne machiny, po czym w czasie szturmu trzeciego dnia oblężenia skapitulował pod warunkiem wolnego odejścia załogi. Maciej pełen wzgardy dla poddających się, odebrał im broń, konie i z samymi kijami w ręku puścił do kraju W ten sposób tereny północnej Słowacji zostały ostateczne oczyszczone z polskich oddziałów, a nad pograniczem zawisła groźba węgierskiego odwetu. Wśród niedobitków załóg Modrej Góry i Bukowca zapanowało rozgoryczenie i wybuchły konflikty. Jan Wilk oskarżył Jana Suchodolskiego o zdradę i zabił go w Krośnie. Braci Barzych wtrącić zaś kazał król Kazimierz do więzienia. Strona węgierska odniosła sukces dzięki zdradzie w dowództwie wojska najemnego. Przede wszystkim jednak do wyparcia Polaków z górzystych terenów północnej Słowacji przyczyniło się dobre zaplanowanie działań wojennych i świetne ich prowadzenie przez Korwina i Czupora. Oczyścili oni najpierw teren z polskich oddziałów działających w polu, przejęli kontrolę nad górskimi drogami i zamknąwszy rozproszonego przeciwnika w odosobnionych miejscach, przystąpili do zdobywania kolejnych punktów oporu przy pomocy ciężkiej artylerii. Po stronie polskiej zawiodło dowodzenie, łączność i rozpoznanie w trudnych, górskich i zimowych warunkach walki..." Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.3 "...Król węgierski przygotowujący w Preszowie akcję odwetową na ziemie polskie, zaakceptował propozycję zjazdu obustronnego w dniu 12.I.1474 r. Zgoda na rokowania miała uśpić czujność dowództwa polskiego na organizowany przez Węgrów najazd, który z kolei miał stworzyć pełnomocnikom Macieja dogodną pozycję do pertraktacji. W rezultacie Polacy nie zachowali należytej ostrożności i nie rozstawili straży na granicy węgierskiej. W dniach 10-11.I.1474 r. 6 tys. żołnierzy węgierskich (w tym wielu Serbów) pod dowództwem wprawionego w łupiestwach Tomasza Tarczaya z Lipian wtargnęło w dwóch grupach w granice polskie. Spodziewano się w Krakowie zagrożenia z południa na głównym szlaku Piwniczna-Sącz lub przez Przełęcz Dukielską. Tymczasem jeden oddział nieprzyjacielski zaatakował drugorzędną, mniej uczęszczaną drogą z Bardiowa przez Zborov doliną Ondawy. Przeszedł skrycie przez Przełęcz Beskid (590 m) do Ożennej, a następnie wśród beskidzkich lasów przez Krempną, Kąty wzdłuż Wisłoka dotarł do Żmigrodu. Dnia 13 stycznia Węgrzy, korzystając z ciemności nocnych, przystawili drabiny do murów miejskich i z łatwością opanowali ten ważny ośrodek leżący na skrzyżowaniu dróg. Następnie gwałtownym bombardowaniem z dział zmusili również do kapitulacji obok położony zamek. Miasto wraz z kościołem zostało doszczętnie złupione. Najeźdźcy postanowili założyć w Żmigrodzie swą bazę dla dalszych ataków i w związku z tym przystąpili do obwarowywania miasta i zamku nowymi wałami i wieżami. Drogi na Świątkową, Krempną i Duklę, łączące Żmigród z Węgrami, ubezpieczyli strażami pieszymi, by zapobiec zawalaniu ich zasiekami z drzew. W ciągu kilku następnych dni spustoszone zostało zagonami serbsko-węgierskimi całe środkowe Podkarpacie. Najpierw ofiarą ataku padła Dukla, a następnie 16 stycznia Jasło. Głównym jednak celem było bogate Krosno. Tarczay próbował zdobyć to miasto przez zaskoczenie, nocnym atakiem w dniu 17 stycznia. Nadciągnął wprawdzie z zachodu od strony Żmigrodu, ale uderzył od przeciwległej strony. Czujność strażnika przy Bramie Węgierskiej, który w porę usunął mostek zwodzony, udaremniła zaskoczenie. Węgrzy przyjęci zostali ogniem z rusznic i wałowych hakownic. Nie udało im się wedrzeć na mury. Tarczay zarządził więc regularne oblężenie i spalenie przedmieść Krosna. Wprawdzie Węgrzy mieli zwolenników wśród mieszczan, którzy próbowali otworzyć im bramy, to jednak dzielna obrona polskiej załogi okazała się skuteczna. Nie mogąc zdobyć Krosna napastnicy odstąpili 18 stycznia od oblężenia i straszliwie spustoszyli 26 wsi w okolicy tego miasta i Żmigrodu Ruszył następnie Tarczay z Jasła na północ, zagonami niszcząc Kołaczyce, Frysztak, Dębowiec, Brzostek i Tuchów. Obronił się Gródek Goleski pod Kołaczycami, w którym oddział „Bratczyków” przez całą noc odpierał szturmy nieprzyjacielskie. Z Brzostka skierowali się Węgrzy na Pilzno, które obiecali oszczędzić pod warunkiem wypłacenia okupu. Gdy spotkali się z odmową, dokonali 1 lutego okrutnej grabieży. Starców i dzieci wymordowali, dorosłych uprowadzili w niewolę na Węgry, a miasto zrównali z ziemią. Przerażeni mieszkańcy okolicznych osad spieszyli teraz do obozu węgierskiego z zapewnieniem lojalności, byle tylko uratować życie i nieruchomości. Drugi mniejszy oddział węgierski uderzył w tym czasie z Bardiowa na Muszynę. Był tu murowany zamek biskupa krakowskiego ze zwodzonym mostem i potężną kilkupiętrową basztą bramną. W pierwszym dniu oblężenia Węgrzy zniszczyli baszty zamkowe, a na drugi dzień nieliczna załoga skapitulowała. W sumie na Podkarpaciu nieprzyjaciel spalił 200 wsi, a obszar dotknięty niszczącymi najazdami sięgał 60 km na północ od granicy Ze strony polskiej uczyniono bardzo niewiele, by położyć kres tym spustoszeniom. Król Kazimierz Jagiellończyk, mając przy sobie ok. 2 tysięcy żołnierzy zaciężnych, czekał bezczynnie w drugiej połowie stycznia w Wiślicy na przybycie z pomocą Tatarów litewskich. Przyjął jedynie do służby siedem nowych rot i dokonał ich popisu. Następnie udał się do Opatowa, skąd 6 lutego powołał pospolite ruszenie ze wszystkich ziem (expeditio generalis). Szlachta nie kwapiła się jednak do walki, opieszale ściągała do ziemi krakowskiej tłumacząc się zimową porą. Łupiła w czasie przemarszu dobra kościelne zarówno w Małopolsce (klasztor w Busku), jak i w Wielkopolsce. Na pomoc Polakom przybył ze znacznymi siłami najemnymi kanclerz czeski Ścibor Towaczowski, ale nie wiadomo, czy wziął udział w walkach. Jedynie Jakub z Dębna wyruszył przed 5 lutego z niewielkim oddziałem zaciężnym w kierunku Żmigrodu. Zapewne podjął jakąś akcję zbrojną w rejonie Tarnowa i Biecza, ponieważ węgierskie zagony na tym kierunku zostały zahamowane. Dnia 21 lutego w Starej Wsi Spiskiej nad Dunajcem podpisano trzyletni rozejm, według którego żołnierze węgierscy mieli opuścić Żmigród i Muszynę. Pospolite ruszenie i zaciężnych rozpuszczono, a szlachta wróciła do domów z łupami zdobytymi we własnym kraju. Wracających Węgrów atakowali po lasach chłopi i wielu z nich wymordowali. Król Maciej, odzyskawszy swobodę manewru na ziemiach słowackich, uderzył wówczas na nienawistnego mu Piotra Komorowskiego. Nie otrzymawszy polskiej pomocy hrabia rozkazał poddać się swym nielicznym załogom w pięciu zamkach liptowskich i orawskich (Rožmberok, Św. Mikulasz, Hradek, Sobieszów, Stary Hrad), sam zamknąwszy się w zamku orawskim. Węgrzy oblegli zamek Likawę wzniesiony na wysokiej i stromej skale, ale pozbawiony większej załogi. W rezultacie Likawa i Orawa skapitulowały, a sam Komorowski zbiegł do Polski. Król Kazimierz utracił w ten sposób ostatnie punkty umocnione na Słowacji. Kampania zimowa 1474 r. na Podkarpaciu wykazała zupełne nie przygotowanie strony polskiej do walki z przeciwnikiem walczącym na sposób wschodni. Węgrzy i Serbowie, podobnie jak Tatarzy na Rusi i Podolu, z łatwością przeniknęli przez nie ubezpieczone granice, zaskakując w porze zimowej Polaków niszczycielskimi zagonami kawaleryjskimi. Nie obsadzone liczniejszymi załogami i nie wyposażone w broń palną zamki i miasta podgórskie okazały się w większości bezbronne wobec ognia dział nieprzyjacielskich. Skryte nocne podejścia, szybkie przemarsze wojska obciążonego działami i to w warunkach górskich, współdziałanie artylerii z lekką jazdą i doskonałe dowodzenie zadecydowały o węgierskich sukcesach. Po stronie polskiej zawiodło naczelne dowództwo zachowujące się zbyt biernie i pospolite ruszenie, które nie potrafiło nawet dotrzeć na miejsce koncentracji. Fragment książki: Marek Plewczyński "Wojny Jagiellonów z wschodnimi i południowymi sąsiadami Królestwa Polskiego w XV wieku" Rozdział 5.4 |
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości