WOJNA O PSKÓW |
|
"...Rozpoczętą w 1406 r. wojnę Kuczyński nazwał wojną o Psków. Trudno nie przyznać mu racji, ponieważ zarówno kierunek uderzenia, jak i działania wojenne wskazują na to jednoznacznie. Można się natomiast spierać, czy był to strategiczny cel tej wojny, czy jedynie cel taktyczny: czy Witoldowi chodziło wyłącznie o zdobycie Pskowa i po wzmocnieniu się o rozpoczęcie wojny z Moskwą, czy też zaatakowanie republiki było obliczone na sprowokowanie działań jednocześnie Nowogrodu i Wasyla I? Wielki książę moskiewski dość szybko włączył się czynnie do konfliktu. [...] Postępowanie Witolda łączyło w sobie elementy agresji, pewności siebie i chęci urażenia przeciwnika. Rozpoczął działania wojenne, odsyłając dokumenty pokojowe do Pskowa, czyli postępując niezgodnie z obowiązującymi wówczas procedurami, powinien bowiem dać czas pskowianom na zapoznanie się z sytuacją. [...] Wojska litewskie na początku 1406 r. zdobyły Kołożę, wzięto do niewoli jedenaście tysięcy mężczyzn, kobiet i dzieci, i obległy Woronacz. Bezskutecznie, ale Witold - według świadectwa latopisów - miał wysłać obrońcom dwie zapełnione łodzie trupów dziecięcych. Pskowianie postanowili odpowiedzieć zbrojnie i równocześnie umiędzynarodowić konflikt. Posadnik Jerzy Kozaczkowicz ruszył pod Rżew i Łuki Wielkie, co musiało być dla Litwinów zaskoczeniem, ponieważ udało mu się dokonać zniszczeń i wziąć jeńców. Na propozycję sojuszu wojskowego z Nowogrodem Wielkim poseł znad Ilmenia odpowiedział, że nie otrzymał pełnomocnictw, by układać się w sprawie wspólnych działań przeciw Litwie, ale Nowogród udzielić może wsparcia zbrojnego w walce z zakonem inflanckim..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 229 "...W lipcu zaś książę pskowski Daniel Aleksandrowicz i posadnik Ilarion Dojnikowicz, by zaniepokoić Litwę, wyprawili się na Połock, przez trzy dni i trzy noce oblegali gród, ale nie byli w stanie zdobyć go..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 230 "...Włączenie się do konfliktu zakonu inflanckiego spowodowało wreszcie zdecydowaną reakcję Moskwy. Wasyl I uznał, że dalsze pozostawienie Pskowa bez wsparcia może się skończyć jego upadkiem. Kiedy więc pskowianie ponownie zawiedli się na Nowogrodzie, który wbrew wcześniejszej zgodzie odmówił pomocy w walce przeciw zakonowi inflanckiemu, i wysłali do niego poselstwo, nie miał zamiaru odmawiać. Swą opieką objął zresztą obie republiki, wysyłając do nich swych braci - do Pskowa Konstantego, do Nowogrodu zaś Piotra. Zdaniem G. Pickhama, Moskwa włączyła się do wojny, stając w obronie Smoleńska i obejmując opiekę nad Jerzym Światosławowiczem, któremu jesienią Wasyl I nadał Torżek. Tej hipotezy nie trzeba lekceważyć, w Moskwie bowiem doskonale zdawano sobie sprawę z konsekwencji, jakie niosło ze sobą trwałe opanowanie Smoleńska przez Litwę, ale zapewne nie był to bezpośredni powód wystąpienia. Dopiero widząc, jak dalekosiężne są zamierzenia Witolda i jak bardzo mogą skomplikować położenie samej Moskwy, Wasyl I zdecydował się na podjęcie aktywnych działań. Tymczasem mistrz inflancki Konrad von Vietinghoff latem uderzył na pskowskie prigorody (Izborsk, Ostrów, Kotelno), dokonując licznych zniszczeń, ale pod sam Psków nie podszedł. Wojska inflanckie czekała za to niemiła niespodzianka, kiedy siły pskowskie prowadzone przez księcia Daniela Aleksandrowicza i posadnika Jerzego Filipowicza Kozaczkowicza przekroczyły rzekę Siną (Serka) i zadały im klęskę (ale trzeba też dodać, że chronologia wskazywana przez latopisy pskowskie wyraźnie umieszcza to wydarzenie przed wysłaniem posłów do wielkiego księcia moskiewskiego). Wojska moskiewskie włączyły się do działań wojennych, korzystając ze wsparcia udzielonego przez księcia riazańskiego i następcy Timura Kutługa, chana Złotej Ordy Szadi-bega. Sojusz Wasyla I z tym ostatnim był bardzo zręcznym posunięciem. Szadi-beg - jako ciągle nominalny zwierzchnik Rusi - musiał się poczuć ukontentowany zwróceniem się do niego o pomoc. Z własnego punktu widzenia nie mógł zresztą dopuścić do tryumfalnego pochodu wojsk litewskich, bo wszak Litwa mu nie podlegała (zadziałać musiał czynnik psychologiczny), Witolda, mimo że rozbito go nad Worsklą, pamiętano i nie zamierzano w Złotej Ordzie lekceważyć. Uderzenie tej koalicji poszło na Sierpiejsk i Wiaźmę, ale poza zniszczeniami nie osiągnięto sukcesów czysto militarnych. Nie oznaczało to, że Wasyl I nie mógł się pochwalić innymi zdobyczami. Na jego stronę przeszedł Aleksander, syn Iwana Olgimuntowicza, co musiało być dla Witolda szczególnie bolesne. To samo zamierzał uczynić książę starodubski Aleksander Patrykowicz, też jeszcze niedawno wierny stronnik Kiejstutowicza, od kilku lat teść księcia możajskiego Andrzeja Dymitrowicza, brata Wasyla I. Czy to miało jedyny wpływ na zachowanie księcia starodubskiego, czy w grę wchodziły inne powody, trudno stwierdzić. Przygotowany do opuszczenia swego księstwa, z którego zdążył już wysłać do Moskwy bliskich i skarbiec, został schwytany i uwięziony (znamy to z korespondencji wielkiego marszałka zakonu Ulryka von Jungingen z Witoldem)..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 231-233 "...Z kolei Witold po sukcesach, też zresztą raczej umiarkowanych, odniesionych w początkowym etapie konfliktu nie miał zbyt wielu powodów do radości. Działania wojenne zarówno Litwinów, jak i wojsk skupionych wokół Wasyla I były prowadzone na drugorzędnych kierunkach frontu. Skutecznie przez dłuższy czas unikano bezpośredniego starcia. Dopiero po pewnym czasie wielki książę litewski zdecydował się na marsz przeciw Moskwie posiłkowany przez wojska krzyżackie, które wiódł komtur ragnecki Fryderyk, hrabia von Zollem, Żmudzinów pod dowództwem wójta żmudzkiego Michała Küchmeistra i oddział Polaków. Obie armie wprawdzie się spotkały, ale żadna ze stron nie zdecydowała się na wszczęcie boju, dlatego we wrześniu 1406 r. zawarto rozejm nad rzeką Pławą. Nauczony doświadczeniem i umiejący wyciągać wnioski z popełnionych w przeszłości błędów, Witold widocznie uznał, że nie dysponuje wystarczającą ilością wojsk, by kusić się o zwycięstwo. Zapewne te same względy zadecydowały o decyzji Wasyla I, słusznie zatem Pletnia zawarty rozejm tłumaczy zrównoważonym układem sił. [...] Jedno, co udało się Kiejstuto- wiczowi osiągnąć, to pozbycie się Jerzego Światosławowicza z nowogrodzkich prigorodów, na jego miejsce nowogrodzianie na „kormlenije" w następnym roku wezwali Lingwena..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 233-234 "...Nie wiadomo, czy Wasyl I uznał rozejm pławski za zamykający konflikt z Litwą, nie ma natomiast wątpliwości, że zawierając go, Witold już wówczas myślał o kontynuowaniu wojny. Wyraźnie świadczy o tym chronologia wydarzeń, skoro przygotowania wojenne strona litewska rozpoczęła zaraz na początku następnego roku, wzywając na pomoc zakon krzyżacki. Walki zaczęły się późną wiosną. Kiejstutowicz najwyraźniej dążył do podporządkowania sobie wszystkich księstw wierchowskich. Litwini najpierw zdobyli Odojew, a potem Lingwen zajął Worotyńsk. Nie jest wykluczone, że rację miał Kuczyński, który twierdził, że w ręce Witolda wpadł również Kozielsk..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 234 "...W tym czasie Psków prowadził działania wojenne, ze zmiennym zresztą szczęściem, przeciw zakonowi inflanckiemu, wspomagany przez Moskwę. Nie miał - dodajmy - wyboru, ponieważ na wyraźne życzenie Witolda mistrz inflancki wypowiedział pskowianom wojnę. Neutralność zachowywał Nowogród Wielki, lawirując podobnie, jak podczas poprzedniego etapu wojny, a od momentu, gdy przyjął Lingwena, nie było już mowy o jakimkolwiek wspieraniu Pskowa..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 234 "...Tym razem w armii litewskiej obok gości z zachodu ponownie znajdowały się oddziały polskie, a Wasyla I znów wspierała Złota Orda, którą rządził nowy władca - Puład-chan. Natomiast odstąpił od niego, nieco wcześniej skonfliktowany, książę twerski. Obie armie po raz kolejny się spotkały i po raz kolejny żadna z nich nie zaryzykowała rozstrzygnięcia orężnego. Pod Wiaźmą, znowu we wrześniu, zawarto drugi już rozejm, który miał trwać do czerwca 1408 r. [...] Drugi etap wojny Wasyl I mógł uznać za zakończony umiarkowanym sukcesem, skoro nie doszło ani do bitwy, ani nie dopuszczono, by wojska litewskie posunęły się w kierunku Moskwy. Witoldowi powiodło się tym razem zdecydowanie lepiej niż poprzednio, czego dowodem były zyski terytorialne. Z drugiej jednak strony, nie w tym celu wszczynał kolejny etap wojny. Psków pozostał niezależny, a w kierunku podporządkowania sobie albo przynajmniej neutralizowania znaczenia Moskwy nie posunął się nawet o krok..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 234-235 "...Dotychczas Krzyżacy patrzyli dość łaskawym okiem na wschodnie przedsięwzięcia Witolda, zwłaszcza że wspomagali go militarnie. [...] Kiedy jednak w Malborku dostrzeżono, że dwa rozejmy zawarte z Wasylem I Witoldowi jednak nie wystarczają, i kiedy sam wielki książę, organizując nową wyprawę przeciw Pskowowi, wzywał na nią wojska inflanckie, ostudziło to zapał krzyżacki, A gdy w dodatku późną wiosną książę napisał do nowego wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen, że chciałby po zdobyciu Pskowa osadzić w nim swego namiestnika i prosił zakon o wyrażenie opinii, co sądzi o tym pomyśle, odpisano mu w czerwcu, że to życzenie zostanie skonsultowane z mistrzem inflanckim. Wówczas dość wyraźnie zdano sobie sprawę z zagrożenia. Psków miał bowiem zostać opanowany, ale przez zakon inflancki..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 235-236 "...Nie odmówiono wsparcia w działaniach przeciw Pskowowi, do których doszło zimą 1408 r. i wojska inflanckie walczyły u boku Litwinów, postanowiono jednak traktować Witolda z mniejszą wyrozumiałością i w żaden inny sposób nie ułatwiać mu zadania, o czym dobitnie świadczy zatajenie przed nim knowań Świdrygiełły. Już w drugiej dekadzie marca wielki marszałek, następca Ulryka von Jungingen na tym urzędzie, Fryderyk von Wallenrode przekazywał wielkiemu mistrzowi wiadomości, które otrzymał od Jakuba, kapelana z Kónigsbergu, o szykującej się zdradzie brata królewskiego. Wielki mistrz nie miał jednak w obecnej sytuacji zamiaru o czymkolwiek powiadamiać Witolda. Walki z Pskowem nie przynosiły sukcesów, Litwini doznali nawet porażki pod Woronaczem, potem, gotując się już do innych zadań, pozostawili ten front wojny zakonowi inflanckiemu. Walki nie trwały długo, ponieważ mistrz inflancki zdecydował się na zawarcie z Pskowem półrocznego rozejmu..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 237 "...18 maja 1408 r. z dworu sądowego w Korszowie [...] nad Anczą na Żmudzi wójt żmudzki zdawał relację listownie wielkiemu mistrzowi z wypełnienia jego polecenia. Miał bowiem nakłaniać Żmudzinów, aby wystawili swoich ludzi (razem z posiłkami krzyżackimi) do wzięcia udziału w kolejnej wyprawie Witolda na Moskwę. Michał Küchmeister przybył wówczas do Korszowa dla weryfikacji pewnej liczby Żmudzinów i zapisania ich jako wolnych albo chłopów [...]. Ci zapraszani do udziału w wyprawie na Moskwę mieli się wzbraniać przed udzieleniem wsparcia Witoldowi i skarżyć się, że oni wielu ludzi wystawiliby, ale są ubodzy i nie mają ogierów [...]. Jeśli bowiem wyruszą z Witoldem na swoim koniu, od którego zależy ich życie, będą potrzebować w przypadku jego utraty drugiego konia. W związku z taką odpowiedzią Żmudzinów wójt prosił wielkiego mistrza, aby wyposażył tych, którzy udadzą się z nim na wyprawę, w drugiego ogiera..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 250 "...W drugiej połowie czerwca 1408 r. - jak wynika z księgi podskarbiego malborskiego - Zakon wydatkował znaczne kwoty na wyprawienie krzyżackiego oddziału posiłkowego (z udziałem Żmudzinów), dla wsparcia Witolda w jego kolejnej wyprawie na Moskwę. I tak na tę akcję zbrojną posłano 21 czerwca 1408 r. wójtowi żmudzkiemu Michałowi Küchmeisterowi 50 kop groszy praskich, a zaraz potem na ten sam cel wypłacono 300 grzywien komturowi brandenburskiemu Marquartowi von Sulzbach. Również niewątpliwie w związku z tą wyprawą w końcu czerwca i w pierwszej połowie lipca 1408 r. posłano Witoldowi sześć wspaniałych ogierów oraz trzy siodła rycerskie, trzy uprzęże (lub obręcze) do jazdy konnej, trzy pary strzemion i trzy rycerskie uzdy..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 251-252 "...Z kolei 11 lipca 1408 r. z zamku Thobys wójt żmudzki Michał Küchmeister przekazywał w dwóch odrębnych listach, do wielkiego mistrza i do wielkiego marszałka, informacje, które do niego dotarły od Witolda w sprawie wyprawy przeciwko Moskwie. Z tych dwóch listów, podobnych pod względem treści, dowiadujemy się, że na niedzielę 12 sierpnia 1408 r. miały przybyć do Wilna posiłki krzyżackie (wraz ze Żmudzinami), które stamtąd ze starostami litewskimi miały udać się konno do Witolda, aby go odnaleźć, zapewne już na ziemiach ruskich Wielkiego Księstwa Litewskiego [...]. Wójt pisał wielkiemu mistrzowi, że w dalszym ciągu nie wie, na jak długo wyruszą i przez jakie ziemie Witolda będą przejeżdżać. Witold, poinformowany o postawie Żmudzinów, miał zalecić wójtowi żmudzkiemu, aby ten bojara litewskiego, który przybędzie do niego z jego listem, posłał dalej na Żmudź, aby przekazać mieszkańcom tej ziemi życzenie wielkiego księcia względem ich udziału w wyprawie moskiewskiej..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 253-254 "...Wczesnym latem doszło do bardzo niemiłej niespodzianki. Świdrygiełło, który po zdradzie Aleksandra Patrykowicza otrzymał Briańsk i Starodub, co miast go przywiązać do Witolda, jedynie go umocniło w postanowieniu, że powinien dążyć do działań na własną rękę. Z obawy przed konsekwencjami swego postępowania - wielki książę zaczął bowiem w końcu coś podejrzewać, wysłał nawet do niego swych posłów, by naocznie przekonali się, jak wygląda sytuacja [...]- zbiegł do Moskwy (latopisy podają 26 lipca jako datę jego przybycia), zabierając ze sobą Witoldowych wysłanników..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 237 "...Jak się wkrótce okazało, Witold swoimi słowami potrafił skutecznie nakłonić Żmudzinów do oddelegowania spośród nich znacznego oddziału posiłkowego (200 jeźdźców?) na wyprawę litewską na Moskwę. Wydaje się nawet, że wójt żmudzki Michał Küchmeister poprowadził tym razem na pomoc wielkiemu księciu litewskiemu więcej Żmudzinów, niż w roku 1406. Do takiego wniosku można dojść, jeśli porówna się kwoty, które wydatkowali Krzyżacy na oddziały posiłkowe dla wsparcia Witolda w 1406 i w 1408 r. W 1406 r. komtur ragnecki i wójt żmudzki dostali w sumie 200 kop groszy praskich (równowarość 300 grzywien), zaś w 1408 r. tylko wójt żmudzki otrzymał 50 kop groszy praskich (równowartość 75 grzywien), a komtur brandenburski oddzielnie 300 grzywien. Zapewne tak jak planowano, 12 sierpnia 1408 r. komtur brandenburski Marquart von Sulzbach i wójt żmudzki Michał Küchmeister ze swoimi siłami (z Prus i ze Żmudzi), liczącymi ponad 1000 osób (ponoć najlepszych zbrojnych) dotarli do Wilna, stamtąd, ze starostami litewskimi dołączyli do Witolda, zapewne przebywającego już na ziemiach ruskich Wielkiego Księstwa Litewskiego. Z Prus do miejsca przeznaczenia na ziemiach ruskich krzyżacki oddział posiłkowy (wraz ze Żmudzinami) musiał pokonać około 250 mil. Posiłki nadesłał też król Polski [...] pod dowództwem marszałka Zbigniewa z Brzezia..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 254-255 4"...Mimo ogromnego wstrząsu, jakim na pewno dla Witolda była wiadomość o zdradzie i ucieczce brata stryjecznego oraz pozostałych książąt, nie przerwał przygotowań do otwartego spotkania z wojskami moskiewskimi. [...] W jego szeregach znaleźli się wprawdzie ponownie Polacy (Jan Długosz napisał o pięciu chorągwiach, ale akurat do tej informacji podchodziłbym raczej sceptycznie, bo byłaby to zbliżona liczba rycerzy, jakich Polska przysłała na pomoc Witoldowi podczas jego zmagań z zakonem podczas pierwszego powstania Żmudzinów) pod dowództwem marszałka Królestwa Polskiego Zbigniewa z Brzezia, Żmudzini prowadzeni przez swego wójta i Krzyżacy, którymi dowodził komtur brandenburski Marquart von Sulzbach, ale to ciągle nie była wystarczająca ilość, by ryzykować decydujące starcie z wojskami Wasyla I. Według latopisów ruskich obie armie stanęły po przeciwnych brzegach Ugry 1 września, przez dwanaście dni nie mogły się zdecydować na wydanie bitwy [...], wreszcie godząc się na podpisanie pokoju..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 238-239 "...Pod jesień tegoż roku poprowadził Witold wielkie wojsko na Moskwę. Była to formalna wyprawa krzyżowa, król Polski przysłał pięć chorągwi o 1000 kopiach wybranego wojska pod dowództwem marszałka Zbigniewa z Brzezia, wielu polskich baronów i rycerzy poszło na ochotnika, inni przysłali swoje zaciągi; byli w wojsku także Żmudzini, a nawet wielki mistrz wysłał Markarta von Sulzbuch z doborową chorągwią. Po drobniejszych utarczkach ze Świdrygiełłą, który dowodził strażą przednią, dotarło wojsko Witolda do rzeki Ugry, na której drugim brzegu stanął również z wielką potęgą wielki książę Wasyl. Ale do starcia nie doszło; po kilku dniach pogodzono się i zawarto pokój „po dawnemu". Wasylowi bowiem zagrażali Tatarzy, a Witold myślał już o walnej wyprawie na Krzyżaków..." Fragment książki: Anatol Lewicki "POWSTANIE ŚWIDRYGIEŁŁY" s. 87 "...Powracający Krzyżacy wraz ze Żmudzinami w czasie długiej drogi mieli potracić konie, a nie będąc w stanie nieść uzbrojenia, zatapiali je w wodzie, doszczętnie palili albo zakopywali w ziemi i tak z trudem pieszo - jak pisze rocznikarz toruński - wrócili do domu..." Fragment książki: Marek Radoch - "Walki Zakonu Krzyżackiego o Żmudź od połowy XIII wieku do 1411 roku" s. 255 "...Różnie w historiografii oceniano efekty wojny Witolda z Wasylem I z lat 1406-1408. Na początek opinie najbardziej ogólne. Niewątpliwie trudno dyskutować ze zdaniem, że pokój z 1408 r; w sposób trwały regulował granice i ze spostrzeżeniem mówiącym o początkach poprawnych czy wręcz dobrych stosunków litewsko-moskiewskich. [...] Zapewne nie można nie docenić sukcesów taktycznych, taktycznych dlatego, że nie one stanowiły zasadniczy cel programu politycznego Kiejtutowicza. Podporządkowanie sobie Smoleńska i części księstw wierchowskich, a więc wejście w bezpośrednie sąsiedztwo z Moskwą, uznać trzeba za spore osiągnięcie, ukazujące zarazem, że Wasyl I nie był w całym tym konflikcie stroną nadającą ton wydarzeniom i odnoszącą sukcesy liczone miarą nabytków terytorialnych. Osadzenia Lingwena w Nowogrodzie Wielkim również nie można nie doceniać. To prawda, że „kormlenija" nadawane książętom litewskim nigdy nie były trwałą zdobyczą, ale chociażby czasowe „podporządkowanie" sobie nadilmeńskiej republiki było znacznym atutem polityki Witolda. Gorzej powiodło się z Pskowem, z którym Kiejstutowicz niebawem także zawarł pokój, ale włączenie tej republiki w obręb wpływów litewskich, nie wchodząc tym samym w niemal bezpośredni konflikt z zakonem albo przynajmniej zdecydowanie pogarszając z nim stosunki, zdaje się w ogóle nie było wówczas możliwe.[...] Nie należy jednak zapominać o sprawie podstawowej: Witoldowi nie o pojedyncze zdobycze terytorialne przecież chodziło, gdy decydował się na konflikt z Moskwą. [...] Wielki książę litewski chciał jednak „zbierać" ziemie ruskie, marginalizując albo podporządkowując sobie Moskwę. Tego nie zdołał osiągnąć. Kontynuując wskrzeszony już przed laty dawny program polityczny Olgierda nie osiągał więcej od niego..." Fragment książki: Jarosław Nikodem "WITOLD" s. 239-242 |
Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości