ozdoba

WOJNA KAROLA V HABSBURGA Z FRANCISZKIEM
1542-1544

ozdoba
894-896 Wojna bułgarsko-bizantyjska
917-924 Wojna bułgarsko-bizantyjska
953-955 Bunt Ludolfa w Niemczech
955 Najazd Węgrów na Bawarię
1001-1004 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1009–1012 Najazd armii Thorkella na Anglię
1015-1018 Wojna bułgarsko-bizantyjska
1078 - 1080 Wojna cesarza Henryka IV z Saksonią
1081-1085 Wojna bizantyjsko-normańska
1096-1099 I wyprawa krzyżowa
1109 Wojna polsko-niemiecka
1145-1149 II wyprawa krzyżowa
1189-1192 III wyprawa krzyżowa
1202-1204 IV wyprawa krzyżowa
1217-1221 V wyprawa krzyżowa
1221-1223 Dżebe i Subedej w zachodniej Azji
1235-1242 Najazd Batu i Sübedeja na Europę
1248–1254 VI wyprawa krzyżowa
1253 Kampania Opawska
1259-1260 Najazd Burundaja na Polskę
1270 VII wyprawa krzyżowa
1283-1309 Wojna krzyżacko-litewska
1302-1305 Wojna francusko-flamandzka
1308-1309 Zabór Pomorza Gdańskiego przez Krzyżaków
1311-1325 Wojna krzyżacko-litewska
1327-1332 Wojna polsko-krzyżacka o Pomorze Gdańskie i ziemię chełmińską
1337–1453 Wojna stuletnia
1381–1384 Pierwsza wojna Jagiełły z Witoldem
1382-1385 Wojna Grzymalitów z Nałęczami
1390-1392 Druga wojna Jagiełły z Witoldem
1391 Pierwsza wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1393-1394 Druga wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1396 Trzecia wojna Władysława Jagiełły z Władysławem Opolczykiem
1406–1408 Wojna o Psków
1409–1411 Wojna Polski i Litwy z Zakonem Krzyżackim
1414 Wojna głodowa
1419–1436 Wojny husyckie
1422 Wojna golubska
1431–1435 Wojna polsko-krzyżacka
1438 Wojna z Habsburgami o koronę czeską
1440 – 1442 Wojna domowa na Węgrzech
październik 1443 – luty 1444 Pierwsza kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
wrzesień - listopad 1444 Druga kampania Władysława Warneńczyka przeciwko Turkom
1454–1466 Wojna trzynastoletnia
1471-1474 Interwencja zbrojna na Węgrzech przeciwko Maciejowi Korwinowi
wrzesień-grudzień 1474 Wyprawa polsko-czeska na Śląsk
1481-1492 Wojna o Grenadę
1490-1492 Walki Jana Olbrachta z Władysławem II na Węgrzech
październik-grudzień 1490 Wyprawa Maksymiliana I Habsburga na Węgry
1492-1494 Wojna Litwy z Moskwą
1494-1496 Pierwsza wojna włoska
1497 Wyprawa mołdawska Jana Olbrachta
1499–1504 Druga wojna włoska
1500-1503 Wojna Litwy z Moskwą o Siewierszczyznę
1506 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
1507-1508 Wojna o Bramę Smoleńską z Moskwą
1508–1510 Wojna Ligi z Cambrai przeciwko Wenecji
1509 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
1510–1514 Wojna Francji z Państwem Papieskim
kwiecień 1512 Najazd Tatarów na Wołyń
1512-1522 Wojna Litwy z Moskwą
1515 Wojna o Mediolan
1516 Wojna Polski i Litwy z Tatarami
1519-1521 Wojna pruska
1521–1529 Wojna Karola V Habsburga z Franciszkiem
1530-1531 Wojna Polski i Litwy z Mołdawią
1534-1537 Wojna Polski i Litwy z Moskwą
1536-1538 Wojna sabaudzka 1536-1538
1542-1544 Wojna Karola V Habsburga z Franciszkiem

"...Franciszek ponownie kontrolował teraz sytuację. Nie potrzebował soboru: jego rząd palił własnych heretyków na stosach i wolał od kosztów oraz niebezpieczeństw krucjaty niepopularny, ale korzystny sojusz z Turcją. Co więcej, straty materialne i prestiżowe, jakie Karol poniósł pod Algierem, przekonały Franciszka do wznowienia walki o Mediolan i Neapol. Jego temperament nie obniżył się z wiekiem. Rozmowy z Nicei i Aigues-Mortes nie doprowadziły do niczego; rozwiązania dynastycznego nawet nie wypróbowano. Wciąż obowiązywał oczywiście rozejm, osiągnięty z pomocą papieża, Karol nie był jednak pewien, czy Paweł skutecznie go zagwarantuje. Ten ostatni nie chciał nawet słyszeć sugestii, że Kościołowi grozi jakieś niebezpieczeństwo ze strony Francji..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 310

"...Nowa wojna okazała się nieunikniona. Należało przewidywać, że Franciszek będzie gotów z byle powodów zerwać dziesięcioletni rozejm przypieczętowany spotkaniem w Aigues-Mortes. Wystarczyłby mu najbłahszy pretekst, by ponownie rozjątrzyć waśń niczym źle zagojoną ranę. Okazja wnet się nadarzyła - stała się nią klęska poniesiona przez cesarza pod murami Algieru, a pretekstem zabójstwo dwóch pozostających na francuskiej służbie dyplomatów, o którego dokonanie oskarżono cesarskie władze księstwa Mediolanu. Chodziło o hiszpańskiego renegata Antonio Rincóna oraz Genueńczyka Cesare Fregoso. Wyruszyli oni latem roku 1541 z poselstwem do Konstantynopola i Wenecji. Pomimo iż francuscy szpiedzy donosili o grożącym im niebezpieczeństwie, posłowie czuli się pewni siebie. W przekonaniu, że udało im się zmylić śledzących ich zwiadowców, wybrali podróż drogą wygodniejszą, miast bezpieczniejszą. Słuch o Rincónie i Fregoso zaginął jeszcze w lipcu 1541 r. Pewne wieści o ich losie dotarły do króla Franciszka we wrześniu, a październiku tego roku odnaleziono ciała. Posłowie zginęli 3 lipca w potyczce pod Kantala nad Padem.

W odwecie jeszcze w październiku Franciszek nakazał uwięzić cesarskiego wuja, Jerzego z Austrii, arcybiskupa Walencji, przebywającego podówczas na terytorium francuskim jak koadiutor biskupstwa Liège. Do niewoli trafili także kurier cesarski w Prowansji oraz wszyscy cesarscy poddani, jakich tylko udało się dostać w ręce Francuzom. Karol V, spodziewając się wrogich kroków z tej strony, już wcześniej ostrzegł regentkę Niderlandów, iż należy zabezpieczyć graniczne miasta i twierdze.

Na pytanie o odpowiedzialność cesarza za ten incydent dotychczas nie znaleziono jeszcze odpowiedzi, choć są historycy, których pasjonuje ono wręcz obsesyjnie. Hiszpański wicekról Neapolu Alfonso del Vasto zaprzeczał w listach, jakoby miał mieć w nim jakikolwiek udział; przyznawał się jedynie do zlecenia szpiegowania francuskich posłów. Bez wątpienia był on jednak w tę sprawę zamieszany. Dla samego Karola natomiast, przygotowującego wyprawę na Algier, którego imperium zagrażały od wewnątrz różnice wyznaniowe, a od zewnątrz niebezpieczeństwo tureckie, nowe zarzewie niezgody z królem francuskim z pewnością nie mogło być na rękę. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że Rincón, który uciekł z Hiszpanii po stłumieniu powstania comuneros, pałał osobistą nienawiścią do Karola Habsburga i prowadził układy pomiędzy wszystkimi wrogami (nawet choćby potencjalnymi) cesarstwa.

Na prośbę Franciszka I w listopadzie 1541 arbitrażu w tej sprawie podjął się papież. Czas ten król wykorzystał na zgromadzenie pieniędzy, zaciągi wojska, umocnienie granic oraz poszukaniu sobie sojuszników wśród niemieckich książąt. Podjął także akcję propagandową, próbując pozyskać sobie opinię publiczną. W tym celu przyjął na swe służby słynnego historyka protestanckiego Johannesa Sleidanusa, który miał odtąd pracować na korzyść Francuzów jako publicysta. Podobną rolę propagandową odegrać miał list wysłany przez Franciszka do Sejmu Rzeszy w Norymberdze z 9 stycznia 1543.


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 372-373

"...sojusz Francji z Turcją, który obecnie nabrał dużego znaczenia i niedawno doprowadził do zdobycia Marano.

Twierdzę tę, leżącą nad laguną na wschód od Wenecji, zajmował od czasów Maksymiliana austriacki garnizon. Zimą 1541-1542 roku zaskoczył ją atak kondotiera z Friuli, który wydał ją Francuzom pod wodzą Blaisea de Montluca, a ci zmasakrowali jeńców. Usprawiedliwiali potem ten haniebny czyn chęcią ochrony fortecy przed Turkami, ale Wenecjanie uznali go za słabo maskowaną groźbę pod adresem swej republiki. Dużo bardziej prawdziwa wydała im się chęć znalezienia przez Turków i Francuzów punktów zaczepienia nad Morzem Śródziemnym, skąd mogliby zastraszać władze Wenecji, by te zerwały sojusz z cesarzem..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 315

"...W tych okolicznościach król Francji zajął Stenay, leżące u przejścia przez Mozę, na północ od Verdun. Wynikało to faktycznie z irytacji na przyjazną postawę księcia Lotaryngii względem cesarza, ale oficjalnie uznał Stenay za lenno Baru. Karol z kolei twierdził, że miasto jest lennem Luksemburga, i uznał postępowanie Franciszka za akt jawnej wrogości. Słusznie nakazał więc Marii sprawdzenie stanu dwu głównych luksemburskich twierdz granicznych: Yvoy (dzisiejszego Carignan) oraz Damvillers. Franciszek ujawnił jeszcze gorsze zamiary, wspomagając nieposkromionego marszałka Geldrii Martina van Rossema, znacznie przewyższającego bezwzględnością swego zmarłego władcę. Otrzymał z Francji zapasy i sprzęt, mógł się więc wkrótce chwalić, że tak spustoszy Niderlandy, iż będą o tym opowiadać jeszcze sto lat później.

Maria wykazała się niewyczerpaną energią. Nigdy nie była tak wielka, jak w owych strasznych czasach szalejącej nawet wokół niej wojny. Podążała niezmordowanie od miasta do miasta, od twierdzy do twierdzy, od spotkań ze stanami na posiedzenia rady, od jednego gubernatora do drugiego. Zawsze też powracała do swego gabinetu, by przesłać bratu pełną relację ze zdarzeń. Podporządkowywała mu się we wszystkim, ale nie szczędziła też rad..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 313

"...12 lipca 1542 Franciszek wypowiedział cesarzowi wojnę, obwiniając go o niezwrócenie Francji należnych jej terytoriów oraz - oczywiście - zamordowanie Rincóna i Fregoso. Jako że chodziło o złamanie potęgi Karola V, wojna rozwinęła się na trzech frontach, na północy, wschodzie i południu królestwa Francji: w Pirenejach, na granicy francusko-belgijskiej oraz w dolinie Padu. Na północy Franciszka I wspierali protestanccy książęta Rzeszy i król duński. Wypowiedziana wojna toczyła się początkowo dość leniwie. Armia, którą nominalnie odwodził młodszy syn Franciszka, Karol Orleański, zdobyła Luksemburg. Druga, znacznie silniejsza, pod wodzą Delfina i marszałka d’Annebault, obiegła Perpignan. 23 sierpnia Delfin poprowadził szturm, jednak oblężone miasto było zbyt silnie bronione, by ten mógł się powieść. Francuskie natarcie odparte zostało morderczym ogniem artyleryjskim i król wydał rozkaz odwrotu. Równocześnie Luksemburg został odbity przez siły cesarskie, kiedy książę Orleański ruszył na południe, by wspomóc brata. Na obu tych kierunkach ponieśli zatem Francuzi porażkę. Zimą Franciszek zgromadził pewne oddziały na południu królestwa i wysłał je jako posiłki do garnizonów w Piemoncie. W posiadaniu Francuzów znajdowało się w tym momencie całe podnóże Alp oraz prowadzące przez góry przełęcze. Ich główną bazą w Italii był Turyn.


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 373

"...Maria rozpaczała: „Od czasów naszego dziadka, cesarza Maksymiliana, Niderlandy nie były w takim niebezpieczeństwie". Te słowa pochodzą jednak z 30 czerwca, sprzed wybuchu burzy. Wybrzeże było narażone na ataki duńskie, bowiem planowany kontratak, mający chronić Niderlandy przed Danią i otworzyć cieśniny, nie wchodził teraz w grę. Holendrzy mogliby obecnie uważać się za szczęściarzy, gdyby z pomocą sił natury tylko odparli najeźdźców. Książę Vendôme ruszył z Pikardii na Artois i Flandrię, a młodszy królewicz, książę orleański, którym opiekował się książę Gwizjusz, zagrażał Luksemburgowi wzdłuż Mozy. Wreszcie uniosła się mgła i Maria z doradcami mogła jasno ujrzeć natarcie wrogów.

Jeszcze większą groźbę stwarzał Martin van Rossem w Geldrii. Książę Oranii obawiał się, by ta zbieranina Niemców, Duńczyków i Szwedów, wzmocniona nielicznymi emigrantami niderlandzkimi, nie zaatakowała niespodziewanie Hagi. Van Rossem uczynił jednak coś gorszego: przeszedł północną Brabancję od środkowego biegu Mozy po Skaldę i ruszył na Antwerpię oraz Gandawę. Gdyby zdołał połączyć się z Vendome'em we Flandrii, Niderlandy zostałyby przecięte na pół. Ruch ten mógł się powieść, najeźdźcy liczyli bowiem na niezadowolonych wszelkiego rodzaju - przede wszystkim w bogatych miastach: jak uważano, mieszkali tam liczni protestanci.

Maria nie oszczędzała teraz siebie ani innych. Aresztowała podejrzanych i po zmuszeniu ich do zeznań, czasami z pomocą tortur, nakazywała egzekucje. Na obronę kraju kierowała wszelkie środki, powoływała milicje miejskie i prowincjonalne, wzywała do służby dworzan wielkich panów, rekrutowała piechotę oraz lekką jazdę. Jej postawa zachęcała innych. Maria wysłała księcia Orańskiego do Antwerpii, by zbadał jej słabe umocnienia. Zalecała mu najbezpieczniejszą drogę przez Bergen-op-Zoom, książę jednak jej nie posłuchał, spotkał się z wrogiem pod Hoogstraeten i poniósł porażkę. Ponieważ ocalił więcej żołnierzy, niż się spodziewał, nie stracił ducha i zdołał dotrzeć do Antwerpii przed przeciwnikami. Mieszkańcy miasta od dawna pracowali nad umocnieniem fortyfikacji, zachęceni przykładem włoskiego kupca, który zaapelował do wszystkich zagranicznych kolegów o wsparcie tych działań. Na pomoc pospieszyły nawet kobiety i dzieci, a władze miejskie kierowały ochotnikami zadziwiająco sprawnie. Miasto odparło pierwszy atak van Rossema, okrywając się wielką chwałą, choć najeźdźcy zadbali o osłonę flanki, zrywając tamy. Van Rossem nie był przygotowany na długie oblężenie i po tak mężnym oporze ruszył dalej.

Po drodze szerzył grozę i zniszczenie. Jak obwieścił, pożar to Magnificat wojny, przysiągł też na swój honor, że jego ostrogi wycisną z kraju kolumny dymu i ognia. Van Rossem pędził przez okolice Mechełen i Brukseli, pod nosem Marii. Jego następny cel stanowiło Leuven, gdzie zamierzał wysłać herolda, żądając wszystkich dział i wielkiej sumy pieniędzy. I tutaj jednak rozwścieczeni mieszkańcy, na czele ze studentami, pospieszyli do obrony i zmusili napastników do odwrotu. Książę orleański wysłał tymczasem znad Mozy gońców aż nad przedmieścia Metzu, obiecując ochronę tamtejszym protestantom. Zdobył i spalił Damvillers, ale Yvoy broniło się do chwili nadejścia Martina van Rossema, kapitulując 16 sierpnia. Luksemburg stanął otworem przed najeźdźcami, a 31 sierpnia padła jego stolica.

Francuski atak, tak dotąd szybki i udany, nagle jednak dobiegł końca. Czy książę Orleanu się znużył? Zabrakło pieniędzy, wybuchły spory między głównymi dowódcami? Czy nagle przybrała na sile obrona? Tajemnica pozostała nierozwiązana, ale w Luksemburgu i Artois ofensywa niespodziewanie się zatrzymała. 9 września Francuzi wycofali się z głównego miasta.

Trzecim obszarem walk (władze Francji oczekiwały tam największych sukcesów) stało się Roussillon, gdzie dowodził delfin. Tu jednak atakującym kompletnie się nie powiodło. W Nawarze ograniczyli się do demonstracji siły ale zamierzali łatwo zdobyć Perpignan i okręg na północ od Pirenejów. Książę Alby umocnił jednak miasto tak wspaniale, że było w stanie przetrzymać ciężkie oblężenie, rozpoczęte 31 sierpnia. 2 września żołnierze delfina zaczęli kopać rowy i wznosić szańce, ale ustawicznie nękały ich śmiałe wypady z miasta. Pod koniec miesiąca Francuzi musieli wycofać się z całej okolicy, zatrzymując się jeszcze na hiszpańskiej ziemi i rozbijając obóz. Karol zrozumiał, że to jedynie wybieg, mający na celu dotrwanie do interwencji papieża, która pozwoliłaby głosić, że dokonują odwrotu z własnej woli.

Cesarz mógł teraz odetchnąć, podobnie jak Maria w Niderlandach.

W tym ostatnim kraju dowódcy domagali się wyprawy odwetowej przeciw księciu Kliwii, którego uważali za przyczynę wszystkich ich kłopotów. Także Maria podzielała opinię, że jej cierpiący lud ucieszyłoby przeniesienie płomienia wojny na ziemie jego dręczycieli. De Boussu w październiku przedarł się do Jülich, a książę Oranii zdobył Sittard na pograniczu Limburgii. Kilka twierdz pominięto, inne obsadzono cesarskimi żołnierzami. Po zakończeniu tych działań wojska rozpuszczono lub skierowano na zimowe kwatery.

Książę Kliwii niemal niezwłocznie wystawił nową armię pod komendą Meinhardta von Hama, najbardziej znanego towarzysza broni „czarnego Martina". Siły te odbiły Dureń i Sittard, zaskakując w obozie pod Akwizgranem samego de Boussu. Maria próbowała jeszcze popchnąć do działań swe oddziały, ale surowa zima przerwała wszelkie operacje, zmuszając ją do oczekiwania wiosny..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 315-317

"...Boleśniejsze okazały się skutki francuskiej ofensywy w Niderlandach, gdzie nacierającym przyszedł z pomocą książę de Clèves. Choć doznali niepowodzenia pod murami Antwerpii i Lowanium (gdzie studenci uniwersytetu, dając dowody prawdziwego patriotyzmu, stanęli do walki z najeźdźcą), to jednak spustoszyli znaczną część terytorium. Można zrozumieć niepokój Marii węgierskiej, jak również to, że wypomniała cesarzowi jego obietnicę powrotu po upływie dwóch lat, licząc od chwili wyjazdu.

Tak oto przedstawiał się końcowy bilans kampanii 1542 roku i choć nie wypadł dla Karola V niekorzystnie, to jednak miał on powody do niepokoju.


Fragment książki: Manuel Fernández Alvarez "Cesarz Karol V" s. 189-190

"...Tymczasem niezliczone próby rozwiązania problemu Kliwii, podejmowane w parlamencie Rzeszy czy przez pojedynczych książąt, zakończyły się całkowitym fiaskiem. Młody książę urósł w dumę dzięki ważnym sojusznikom oraz wielkim sukcesom swych wojsk (z wyjątkiem jednej porażki). Martin van Rossem wkrótce ponownie wpadł do Niderlandów na czele silnej armii, opłacanej przez Francję. Na wiosnę przewidywano tam wszystko, co najgorsze.

Mimo wielkich chłodów i głębokiego śniegu kapitan generalny, książę Aarschot, 21 marca zmusił wroga do przerwania oblężenia Heinsberga. Trzy dni później jego atak na Sittard zakończył się porażką. Jazda rozproszyła wroga i Aarschot poprowadził pogoń, ale po powrocie odkrył, ze piechota wycofała się, pozostawiając działa bez ochrony. W walce stracił niewielu ludzi, lecz bez artylerii nie mógł zdziałać wiele.

Maria, straciwszy ostatecznie wiarę w swych dowódców, przeszła do obrony. W ten sposób spodziewała się przynajmniej zachować dla brata twierdze oraz zapasy. Martin van Rossem obległ Heinsberg w maju i czerwcu 1543 roku; bezskutecznie, a 22 czerwca nadeszła odsiecz ze strony księcia orańskiego. Jego pojawienie się doprowadziło do drugiej bitwy pod Sittard, w której książę zdobył większość dział wroga i odbił osiem utraconych poprzednio. Maria cieszyła się zwycięstwem, ale podobne drobne sukcesy czy furażowe wyprawy Francuzów latem 1543 nie zmieniały sytuacji..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 319

"...Cesarz czynił wielkie przygotowania. Żołnierze hiszpańscy płynęli do Niderlandów, a w Niemczech zezwolono na zaciągi piechoty oraz jazdy. Przez ostatnie miesiące Karolowi udało się szczęśliwie podnieść swe dochody - król Portugalii wypłacił posag córki: 150000 dukatów monetą dla Hiszpanii oraz drugie tyle w wekslach dla Antwerpii. To rozwiązało cesarzowi ręce. W Genui dołączył do niego Ferrante Gonzaga, mianowany głównodowodzącym, oraz markiz del Vasto z małżonką i wspaniałym taborem: 3000 Hiszpanów, 4000 Włochów, 500 lekkiej jazdy. W Spirze miało oczekiwać 20 lipca kolejne 16000 piechoty i 2000 jazdy artyleria pod Marignano, zapasy, saperzy i okręty.

Przed jej zaatakowaniem Karol musiał zburzyć kliwijskie przedmurze. Musiał też poczynić ostatnią próbę, by pozyskać papieża do swej polityki przeciw heretykom i niewiernym. Mimo wielkich trudności zdołał to uczynić w przypadku Leona X, Hadriana VI i Klemensa VII, wciąż więc liczył na powtórzenie tamtych sukcesów. Paweł III okazał się jednak z pewnością najbardziej upartym następcą Św. Piotra, z jakim miał do czynienia cesarz..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 328

"...Cesarza nękały teraz ponownie stare problemy. Zniknął ten kliwijski, ale małego przeciwnika zastąpił wielki - król Francji. W politycznym testamencie dla syna Karol pozostawił otwartą kwestię polityki militarnej: nie zdecydował, czy pozwolić zepchnąć się Franciszkowi do obrony, czy rozpocząć własny atak. Zaczął od uderzenia na Kliwię, ale Francuzi wyprowadzili kontratak na Luksemburg. Cesarz ruszył przez Hainault, Mons i Le Quesnay, ale został gwałtownie zatrzymany nad Sambrą przy Landreęy, gdzie silna odsiecz wroga zmusiła go do bitwy. Maria i Granvelle z niepokojem obserwowali szybką ofensywę Karola, uważając, że Francuzi mają znaczną przewagę liczebną. Sytuacja rzeczywiście stała się krytyczna, ale cesarz zauważył to i poczynił własne przygotowania: 28 października odbył spowiedź i przyjął sakrament, a 2 listopada wyruszył naprzeciw wroga. Wenecki ambasador prorokował, że bitwa zmieni losy stulecia, ale doznał rozczarowania - Franciszek wycofał się nocą.

Pościg zaczął się zbyt późno i niewiele dał. Przerwano jednak oblężenie Landreęy, a Francuzi zdołali dostarczyć tam zapasy. W ich rękach wciąż znajdował się Luksemburg, Yvoy i Guise.

Mimo nawracających ataków podagry Karol, co zaskakujące, znosił trudy życia obozowego późną jesienią i przy bardzo złej pogodzie. Jak sam stwierdził, do odwrotu nad Skaldę zmusił go tylko stały deszcz, który uczynił drogi nieprzejezdnymi, oraz brak pieniędzy („mimo nowych weksli z Hiszpanii").

Militarny pat nie zaćmił sukcesu politycznego najwyższej rangi. Reputacja Karola i liczba jego wojsk pozwoliły mu zająć Cambrai, którego biskup sprzyjał Francji, a następnie zbudować tam cytadelę i ją obsadzić. Był to ostatni krok w jednoczeniu Niderlandów. Gdy cesarz obejmował władzę, rozdzielały je Geldria, Utrecht i Cambrai - teraz wszystkie znalazły się pod jego władzą. 19 listopada Karol stwierdził w liście do brata, że nowa pozycja Cambrai nie wpłynie w żaden sposób na granice czy prestiż cesarstwa. Aby jednak bronić cesarskich biskupstw przed Francją, która wyciągała po nie chciwe ręce, musi poświęcać więcej uwagi swym krajom dziedzicznym. Wciąż mówiono o ataku na Liège.

Karol kontynuował politykę natarcia. Francuzi częściowo zajmowali Luksemburg, tym ważniejsza stawała się więc kwestia ochrony ziem habsburskich, a przede wszystkim Thionville. Cesarz postanowił także chronić Metz. W tym momencie powrócił do drażliwego problemu, który przyczyniał jego dynastii tak wiele kłopotów: jaka jest dokładna różnica między krajami dziedzicznymi a cesarskimi? Przyłączenie Metzu do państwa narodowego w roku 1871 było równie skuteczną ochroną przeciw Francji, co ewentualne nadanie mu niezaprzeczalnego statusu miasta cesarskiego. Karol nie osiągnął jednak tego celu. Przedstawiciel Marii, Charles Boisot, zdołał nakłonić Metz do znaczącego gestu na korzyść cesarza - oznajmił, że jego patrycjat sympatyzuje znacznie bardziej z Francuzami niż Burgundczykami, ale chce zapewnić sobie neutralność, uznając się za dobrych poddanych cesarstwa. Boisot wydalił też protestanckiego kaznodzieję, który zdobył w mieście licznych zwolenników. Udało mu się nawet wbrew woli patrycjatu zwołać zgromadzenie mieszczan, których przestrzegł gwałtownie przed zaopatrywaniem Francuzów. Karol radośnie opisał bratu ten sukces.

Polityka cesarza nadal wyróżniała się rozwagą i czujnością. Musiał ustąpić przed potęgą zimy, nie wstrzymał jednak przygotowań na kolejny rok. Wiele rzeczy jakby się sprzysięgło na jego korzyść. Niemieccy książęta w cesarskiej armii pochwalali zajęcie Cambrai, które wywarło wrażenie także na Maury-cym, zirytowanym jednak porażką własnych rozmów o sojuszu z Karolem. Książę, pchany przez ambicję i ciekawość, bliźniacze przyczyny tak wielu działań i zbrodni ludzkich, przybył teraz osobiście na dwór cesarza. Była to pierwsza wizyta i książę odniósł niezliczone nowe wrażenia: jak w Hesji został otoczony szacunkiem, uczestniczył w kampanii aż do Cambrai, skąd powrócił do domu. Wiózł ze sobą cesarską ofertę dla niemieckich książąt: Karol sugerował osobistą mediację między przebywającym na jego dworze Henrykiem Brunszwickim a Związkiem Szmalkaldzkim. Był to rodzaj konia trojańskiego - zapobiegało to skutecznie dołączeniu Maurycego do reszty protestantów i zapewniało, że w służbie cesarza dołoży wszelkich wysiłków.


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 334-335

Na zdecydowaną odpowiedź cesarza, który zaabsorbowany był rządami nad tak wielkim imperium, trzeba było poczekać. Nie wcześniej niż w roku 1544 udało mu się przeprowadzić silne uderzenie na Francję. Armia cesarska wtargnęła do Szampanii aż po Château-Thierry, później jednak, wyczerpawszy swe zasoby, wycofała się ku północy nie zdoławszy utrwalić sukcesów.

Na terenie księstwa Mediolanu markiz del Vasto, cesarski głównodowodzący w Lombardii, bezustannie walczył z Francuzami, uderzając w ich linie komunikacyjne oraz atakując twierdze (Carignano). Sam utracił jedynie twierdzę Cherasco, natomiast miasto Mediolan nie było ani przez chwilę zagrożone. Francuzi operowali dość słabo i nieporadnie. Dopiero w kwietniu nowy dowódca francuski, Franciszek de Bourbon-Vendôme, książę krwi lepiej znany jako hrabia d'Enghien (który zastąpił niezbyt udolnego seigneuia des Boutières), postanowił odbić twierdzę Carignano. Na odsiecz wyruszył jej markiz del Vasto, wspierany przez 7000 landsknechtów. Przeciwnicy spotkali się pod Ceresole (Cerisoles) 11 kwietnia 1544, na terenie dogodnym do działań kawaleryjskich. Dawało to Francuzom znaczną przewagę taktyczną..."


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 373-374

Bitwa pod Ceresole 11 kwietnia 1544 roku

"...Siły obu stron wyglądały następująco: Francuzi dysponowali, według różnych obliczeń, między 11 000 a 14 800 piechoty (w tym 4000 Szwajcarów, stanowiących główny trzon armii; 4000 francuskiej piechoty „starego zaciągu", głównie Gaskończyków; 3000 kontyngent z Gruyères, a wreszcie 2000 Włochów), 1250 kawalerii (w tym ok. 500 ciężkozbrojnych oraz ok. 600 lekkiej jazdy), a także 18 dział. Wojska cesarskie liczyły ok. 17 800 piechoty, z których ok. 4000 stanowić mieli prawdopodobnie arkezbuzerzy lub muszkieterzy, ok. 1500 tercios, ok. 7000 landsknechtów oraz ok. 6000 włoskich piechurów (według innych przekazów del Vasto dysponował zaledwie 12 500-13 000 ludzi) i zaledwie ok. 800-1000 lekkiej kawalerii (300 Florentczyków Ridolfo Baglioniego, 300 Neapolitańczyków Philipa de Lannoy, księcia Sulmony, oraz 200 hiszpańsko-włoskiej ciężkiej germanderie), a wreszcie 20 dział.

Siły cesarskie podzielone były na 4 kolumny piechoty oraz 3 szwadrony kawalerii. Na lewym skrzydle znalazł się szwadron złożony z 300 kawalerzystów z Florencji pod komendą Rodolfo Baglioniego oraz kolumna włoskiej piechoty w sile 6000 ludzi pod księciem Salerno. W środku, pod osobistym dowództwem markiza del Vasto ustawiono kolumnę landsknechtów (7000 żołnierzy barona von Madrutz) oraz szwadron ciężkiej jazdy hiszpańskiej (200-300 koni). Na prawo wreszcie, pod dowództwem Raimonda di Cardona, znajdowały się dwie kolumny Hiszpanów (były to prawdopodobnie oddziały tercios zwane Lombardia i Napoli) i niemieccy weterani (w sumie około 4800 ludzi) oraz szwadron konnicy neapolitańskiej dowodzonej przez Lannoy (ok. 300-400 koni).

Francuzi podzieleni zostali na 3 korpusy. Awangarda, dowodzona przez pana de Bouttières, składała się z 640 szwoleżerów (chevaux-légers) dowodzonych przez pana des Thermes, kolumny piechoty w liczbie 4800 ludzi pod komendą pana Thez, 80-osobowej kompanii żandarmów samego Bouttières'a oraz 4000 Szwajcarów. Kolumna centralna dowodzona była przez samego Franciszka de Bourbon i składała się z 250 ciężkozbrojnych (kompanie Crusol, d'Accier oraz de Montravel), 150 chevaux-légers pana de Ossun oraz ochotniczej kompanii 100 szlachciców. Wreszcie w ariergardzie, dowodzonej przez Dampierre'a, znajdowała się kolumna piechoty sabaudzkiej (3000 żołnierzy pana Descroz), kolumna piechoty włoskiej licząca drugie 3000 ludzi oraz szwadron konnicy (300-400 konnych łuczników).

Bitwa rozpoczęła się od potyczki 900 akrebuzerów, wysłanych przez del Vasto, z 800 francuskimi i włoskimi arkebuzerami dowodzonymi przez Blaise de Montluc'a. Po czterech godzinach walki, prowadzonej przez harcowników, obie strony rozpoczęły ostrzał artyleryjski pozycji nieprzyjacielskich; artyleria jednak odegrała niewielką rolę w tej bitwie. Każda ze stron usiłowała wykorzystać swe działa, by dokonać jak największych zniszczeń w szeregach nieprzyjacielskich, jednakże bez wielkich rezultatów. Prawdopodobnie wynikało to stąd, iż obaj głównodowodzący starali się nie narażać własnych ludzi ustawiając szyki w taki sposób, by nie były one narażone na straty spowodowane kanonadą.

Bitwa pod Ceresole 1544

Widząc niewielką skuteczność artylerii del Vasto nakazał wreszcie generalne natarcie na pozycje francuskie. Pierwsze poważne starcie miało miejsce na lewej flance wojsk cesarskich, gdzie spotkali się kawalerzyści florenccy i francuscy. Jazda des Thermes'a szybko pokonała cesarską i w pogoni za nią, kiedy ta zaczęła uciekać, uderzyła na piechotę księcia Salerno. Tutaj napotkała na twardy opór i została odparta, sam des Thermes zaś dostał się do niewoli. Szarża ta jednak zdezorganizowała Włochów, którzy stracili sporo cennego czasu, by się na nowo sformować. Po tym pierwszym, niezbyt udanym starciu sytuacja wydawała się księciu Enghien tak zła, że podobno z rozpaczy próbował popełnić samobójstwo.

W tym czasie do boju wyruszyła piechota francuska. Widząc zamieszanie w szeregach włoskich zdecydowano się uderzyć na odsłoniętą flankę landsknechtów. Przygotowując się do odparcia dwóch nacierających kolumn (Francuzów i Szwajcarów), baron von Madrutz podzielił swoje siły na dwa oddziały Gdy te cztery legiony starły się ze sobą, rozpoczęła się zażarta walka.

Siłom habsburskim udało się wykonać niesłychanie trudny manewr: w ogniu walki zdołali się oni przegrupować się tak, by móc się skutecznie bronić przed atakami zarówno francuskiej piechoty, jak i kawalerii. Na prawym ich skrzydle Hiszpanie i weterani niemieccy stopniowo odparli dwie atakujące kolumny francuskie, które zaczęły w panice uciekać. Równocześnie Bourbon prowadził w tym miejscu jazdę francuską przeciwko kawalerii hiszpańskiej, zaś na lewym skrzydle francuskim jeźdźcy Dampierre'a walczyli z kawalerią neapolitańską.

W centrum walki rozpoczęły się od ataku żandarmów de Bouttieres'a na skrzydło cesarskich. Landsknechci załamali się ostatecznie pod uderzeniem na ich północną flankę i zostali zdziesiątkowani przez Szwajcarów i Francuzów. Wydaje się, że cesarska kawaleria w ogóle nie wspierała własnej piechoty. Umieszczenie strzelców w szyku pikinierów spowodowało, że walka była wyjątkowo krwawa. Rzeź była tak wyjątkowa, że później nikt już nie odważył się powtórzyć owego ustawienia pikinierów i strzelców. W późniejszych bitwach używano arkebuzów w większości do działań zaczepnych oraz do prowadzenia ostrzału ze skrzydeł formacji pikinierskich przeciwko atakującej piechocie i kawalerii.

Gdy kolumna księcia.Salerno zdołała się wreszcie należycie uszykować, okazało się, że jest już za późno, by pomóc landsknechtom. Dowódca zdecydował się zatem wycofać, zachowując należyty szyk, a za nim podążyła resztka cesarskiej kawalerii.

Jedynie na lewym skrzydle Hiszpanie i Niemcy Cardony powstrzymali wszystkie natarcia Francuzów, zadając im przy tym pewne straty. Kiedy jednak dotarły do nich wieści o porażce wojsk w środku pola bitwy, również i tutaj oficerowie zdecydowali się na ostrożny odwrót. Francuzi i Szwajcarzy kontynuowali natarcie i udało im się odciąć drogę ucieczki prawemu skrzydłu wojsk cesarskich. Po ciężkich walkach Francuzom poddało się 700 Hiszpanów i 2300 Niemców, jedynie mniej niż 600 Hiszpanom udało się uciec z pułapki.

Nowością taktyczną w tej bitwie było przemieszanie arkebuzerów z pikinierami i utworzenie w ten sposób nowoczesnej wersji czworoboku piechoty (unowocześnienie to było dziełem Szwajcarów). Arkebuzerzy mieli strzelać do zbliżających się formacji nieprzyjacielskich, a następnie wycofywać się do wnętrza czworoboku dla ochrony.

Również i tutaj obserwujemy nadal trwającą, niezachwianą wiarę Francuzów w skuteczność szarży kawaleryjskiej, przeprowadzonej bez jakiegokolwiek wsparcia i w jej zdolność do złamania zdyscyplinowanych formacji pieszych nieprzyjaciela. Tym razem szarża ta przyniosła im zwycięstwo. Stracili oni około 1500-2000 ludzi, podczas gdy Hiszpanie 8000-9000 (w tym 3000 wziętych do niewoli)..."


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 374-379

ozdoba

"...Karol znalazł się w defensywie. Książę Enghien z pomocą Barbarossy zdobył Niceę i przekroczył Alpy. Posuwał się teraz w kierunku Carignano na południe od Turynu. Markiz del Vasto usiłował przyjść na ratunek dzielnemu Pirro Colonnie, ale nadchodząc ze wschodu w kierunku Sommarivy, starł się z Enghienem 14 kwietnia pod wioską Ceresolą i poniósł krwawą klęskę.

Francuzi nie mogli wykorzystać zwycięstwa, gdyż zabrakło im pieniędzy na szwajcarskich najemników. Piero Strozzi bezskutecznie zaatakował Mediolan, a następnie doznał miażdżącej porażki pod Serravalle, na południe od Tortony, nad Scrivią. Na te bezowocne walki stracono 350000 dukatów, uzyskane ostatnio od Wenecji za oddanie Maraño. Enghien zawarł rozejm z del Vastem, a pozycja sił cesarskich polepszyła się jeszcze latem, gdy Francuzi musieli wycofać wszystkie oddziały na północ. Franciszek chwalił się jednak, że powstrzyma cesarza pięćdziesiąt razy, jak pod Landreęy.


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 340

"...Zwycięstwo Francuzów było zatem bezdyskusyjne i zupełne. A jednak Bourbon nie mógł tego sukcesu wykorzystać. Król Franciszek obawiał się utworzenia drugiego frontu w Pikardii, gdzie istniało niebezpieczeństwo, iż wraz z wojskami cesarskimi mogłyby zaatakować także posiłki angielskie. Z tego też powodu odwołał swoje najlepsze wojska, by strzegły północnej Francji przed mogącą nastąpić inwazją. Obawy te były częściowo słuszne. Sojuszniczego frontu nie utworzono, jednakże król angielski Henryk VIII szybko skorzystał z osłabienia Francji i jego wojska opanowały Boulogne, które Anglicy utrzymali do 1550 r. Krwawa bitwa pod Cerisołes (Ceresole) niczego zatem nie zmieniła pod względem geopolitycznym. Lombardia pozostała w rękach cesarskich.

Od początku tej kampanii Francuzi stracili znaczną część swych oddziałów. Proporcjonalnie największe straty dotyczyły ciężkiej kawalerii, której liczebność zmniejszyła się z 1600-1800 do ok. 500. Liczba piechoty spadła z 24 000 do 11 000, zaś lekkiej jazdy z 1800 do ok. 600. Takie topnienie armii w czasie kampanii nie było niczym niezwykłym. Tej zimy Francuzi zmuszeni byli do utrzymywania wielu garnizonów w różnych punktach swej drogi na południe..."


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 379-380

"...Działania mające odzyskać Luksemburg Karol rozpoczął jeszcze podczas parlamentu spirskiego. Na czele jego sił stali Wilhelm von Fürstenberg, który porzucił Francuzów, oraz Ferrante Gonzaga. 6 czerwca wkroczyli do stolicy państwa. Cesarz zebrał główne siły w Metzu, zamierzając przejść przez Lotaryngię, której stary książę zmarł 14 czerwca, w kierunku Marny. Armia Karola przedstawiała wspaniały widok. Znajdowali się w niej dowódcy włoscy, hiszpańscy, niemieccy książęta i najemnicy, a liczyła 3000 jazdy włoskiej oraz 4000 niemieckiej, w większości dowodzonej przez niemieckich władców. Fürstenberg i Bemelberg prowadzili po 8000 piechoty, do której dochodziło 6-7 tys. piechoty hiszpańskiej oraz niderlandzkiej, 62 działa, 3500 koni, 1400 saperów, 200 ośmiokonnych wozów i 70 okrętów z pełnymi załogami, przewożonych w taborze - ogółem ponad 40000 ludzi. [...]

Jego oddziały parły tymczasem ku Marnie. Cesarz podążał ich śladem przez Pont-a-Mousson, Toul i Pagny. Zdobył Commercy, klucz do doliny Mozy, minął Ligny i kierował się pod Saint Dizier, przez co najmniej 100 kilometrów nie napotykając poważniejszego oporu. Wreszcie dowiedział się, że francuska armia o nieznanej dokładnie sile czeka w dole Mamy, pod Jaalons, między Chalons a Epernay.

Cesarz wzniósł pozycje baterii i rozpoczął oblężenie Saint Dizier minami oraz podkopami. Pierwszego dnia, podczas robót w wysuniętym okopie, młody Rene z Chalon, książę orański, został ranny w ramię nieprzyjacielskim pociskiem i zmarł 21 lipca. Łatwo odpierano wypady z otoczonego miasta, ale atakujących nękał z kolei garnizon Vitry. Karol ostatecznie skierował do zdobycia tego miasta Maurycego, margrabiego Albrechta, księcia d'Esté i Furstenberga. Vitry wzięto szturmem 23-24 czerwca po zaciętej walce jazdy pod murami. D'Esté zdobył tam sztandar dowodzącego obroną Brissaca.

Garnizon Saint Dizier 9 sierpnia zaproponował kapitulację, jeśli w ciągu ośmiu dni nie otrzyma odsieczy. Ta się nie pojawiła i 17 sierpnia miasto skapitulowało pod warunkiem oszczędzenia garnizonu oraz artylerii. Cesarz panował teraz nad środkowym biegiem Marny i Mozy.

Teraz znajdował się ledwie w połowie drogi do Paryża, mniej lub bardziej otwarcie uznawanym już za główny cel ofensywy. Na jego drodze stała jednak cała armia francuska, a zaczynało brakować zapasów i co ważniejsze, informacji o królu Anglii, który miał prowadzić równoczesne działania. Odległość od angielskiej bazy w Calais do stolicy Francji w przybliżeniu odpowiadała dystansowi Metz-Paryż, ale Henryk wciąż jeszcze ociągał się pod Boulogne. Karol nie miał o tym pojęcia, a w jego obozie domagano się marszu na Paryż. Cesarz rozważał tymczasem ataki na Troyes, Reims lub Saint Menehould nad górną Aisne. Po zwiadzie w okolicach Chalons zrezygnował z oblężenia tego miasta, uważając operację za zbyt długą i niebezpieczną. Lepszym rozwiązaniem wydawał się marsz naprzód, w serce kraju, co rozwiązywało (czy przynajmniej zmniejszało) problemy z zaopatrzeniem w żywność i opłacaniem wojska.

Po długim, forsownym marszu armia bezpiecznie minęła Cahors w nocy z 2 na 3 września i podążyła wzdłuż Marny ku stolicy. Karolowi nie powiodła się jednak próba przejścia rzeki i zaatakowania nowej pozycji armii przeciwnika. Mimo to cesarz parł naprzód, a jego lekka jazda dotarła już pod Meaux.

W Paryżu zapanowała panika. Wielu ludzi uciekło i król, który nie mógł już walczyć, ale pozostawał popularny, musiał użyć całej swej władzy, by przywrócić spokój.


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 341-342

"...Kiedy jednak ta przeszkoda została pokonana, cesarz prędko nadrobił opóźnienie i z początkiem września jego oddziały osiągnęły Meaux. Paryż był zagrożony, toteż przerażona ludność cywilna zapełniła drogi smutnymi kolumnami uchodźców, które tak często pojawiały się w krajobrazie północnej Francji na przestrzeni dziejów. Szukając ratunku w ucieczce, tarasując wszelkie komunikacyjne szlaki, paryżanie nieomal sparaliżowali organizację obrony zarządzoną przez Franciszka I. Niebezpieczeństwo było jeszcze większe, gdyż Henryk VIII, działając w ścisłym przymierzu z Karolem V, obozował pod Boulogne. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że połączenie się tych dwóch armii pod Paryżem postawiłoby Francję w trudnym położeniu. Jednak angielski monarcha, bardziej zainteresowany działaniami związanymi z oblężeniem Boulogne, nie posłuchał wezwania Karola V, co dało Franciszkowi I chwilę wytchnienia.

"...Wykorzystał ją dobrze, organizując obronę i zrywając nieprzyjacielski sojusz. Na cesarski dwór przybyli francuscy wysłannicy z propozycją zawarcia pokoju. Tym razem wszystko wskazywało na to, że Karol V osiągnie swój cel - współdziałanie Francji..."


Fragment książki: Manuel Fernández Alvarez "Cesarz Karol V" s. 195

Tymczasem walczące strony zaczęły już negocjacje pokojowe, które w ciągu dwóch tygodni miały doprowadzić do pokoju w Crépy. Jego warunki długo pozostawały tajne. [...]

Karol donosił, że o możliwości rokowań wspomniał 20 lipca kardynał Lotaryngii. Ta pierwsza sugestia nie przyniosła skutku, choć skłoniła cesarza do dokładnego zbadania swej pozycji finansowej. Doprowadziło go to do wniosku, że armię da się utrzymać do 25 września, a więc należy jak najszybciej zawrzeć rozejm przy pośrednictwie Anglii. Przekonany dogłębnie o stałej wrogości Francji cesarz nie wierzył w ostateczny pokój. Owa niewiara wynikała jednak z faktów, które akurat tym razem do pokoju doprowadziły.


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 342

"...Znacznemu ochłodzeniu uległy w tym okresie stosunki francusko-weneckie. Wenecjanie nie zamierzali tym razem angażować się w jakiekolwiek konflikty zbrojne, tym bardziej, że do Francuzów zniechęciło ich wykrycie latem roku 1542 rozległej francuskiej siatki szpiegowskiej. W aferę szpiegowską zamieszani byli również zamordowani dyplomaci. Rincón nie tylko przygotowywał sojusz turecko-francuski, ale także przekazał sułtanowi tajne weneckie dokumenty. Nie zapomnieli także obywatele Republiki św. Marka, że niedawno Walezjusz poświęcił ich interesy zawierając z Habsburgiem pokój w Cambrai w r. 1529.

Ogólnie rzecz biorąc powiedzieć trzeba, że stosunki pomiędzy tymi sojusznikami zawsze były trudne, a zawierane przymierza - nieszczere. Niejawne warunki traktatu z Noyon z r. 1516 oddawały wschodnią część terrafermy Habsburgom, zachodnią zaś Francji. W roku 1523 Wenecja sprzymierzyła się z Karolem V, co rozsierdziło Franciszka I. Wówczas to zaproponował on cesarzowi układ, w myśl którego Francja zaanektować miała wenecką Lombardię, podczas gdy cesarstwo zająć miało Veneto. Kiedy po bitwie pod Pawią władca francuski znalazł się w cesarskiej niewoli, obiecywać miał, że odda Karolowi terytoria weneckie, które zobowiązywał się równocześnie zdobyć własnym kosztem. Cztery lata później Małgorzata austriacka powiedzieć miała cesarzowi, że zdradzona i opuszczona przez sojuszników Wenecja, tak samo, jak miało to miejsce w roku 1508, zmuszona zostanie do poddania się mu. Później w tymże roku 1529 francuski urzędnik, rozwścieczony tym, że signońa przeciwstawia się żądaniom monarchy, zagroził weneckiemu posłowi, iż Republika uważać powinna, żeby mając już jednego wroga w osobie Karola V nie sprawiła sobie drugiego - Franciszka I. W traktacie pokojowym zawartym w Cambrai w roku 1529 znalazły się niejawne zapisy mówiące o tym; że król francuski zobowiązany jest do pomocy cesarzowi w podboju terytoriów weneckich. Nic dziwnego zatem, że kiedy obaj ci władcy spotkali się w Cambrai w roku 1530 Wenecja panicznie bała się utworzenia przeciwko niej Ligi podobnej do tej z roku 1509.


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 380-381

"...Faktyczne warunki pokoju omówiono między 6 a 10 września. Tego ostatniego dnia cesarz opuścił dolinę Marny i ruszył na północ ku Soissons. 7 września wysłał już do króla Anglii biskupa Arras, udając, że pozostawia sojusznikowi swobodę działania, choć poseł miał przedstawić Henrykowi jasny wybór: niezwłoczny marsz na Paryż lub przyznanie Karolowi prawa do rokowań pokojowych. Dwór cesarski czekał na powrót wysłańca długo i niemal w rozpaczy. Biskup pojawił się z powrotem 19 września, gdy warunki traktatu zostały już ustalone bez oglądania się na Anglię.

Negocjacje nie przebiegały jak po maśle. Co rusz pojawiały się zagrożenia - Karol wyjawił Marii, że przynajmniej trzy razy omal nie doszło do zerwania rozmów. Do zaciętych sporów prowadziły drobiazgi, jak zwrot Hesdin. Francuzi uznawali, że nie można oczekiwać od delfina tylu poświęceń. Karol wkrótce zrozumiał, że cały problem leży we francuskiej rodzinie królewskiej i jej złożonych prywatnych relacjach. Czy uda się zawrzeć pokój z królem, delfinem oraz księciem Orleanu? Ten ostatni zbierał wszystkie owoce traktatu, Franciszek zbyt potrzebował pokoju, by go odrzucić, ale czy można nakłonić do zgody delfina? Król musiał bardzo się liczyć ze starszym synem. Pokój wreszcie został podpisany, choć następca tronu złożył potem indywidualny protest.

Dokument ten miał dwie postaci. Traktat jawny powtarzał warunki z Cambrai i Madrytu z paroma uzupełnieniami. Do tych ostatnich należały wysłanie przez Francję pomocy przeciw Turkom ( 10000 piechoty oraz 600 ciężkiej jazdy), zwrócenie przez obie strony ziem podbitych od czasu rozejmu nicejskiego z 1538 roku, oddanie Stenay i rozbiórka twierdzy, małżeństwo księcia Orleanu z infantką (para miała po śmierci cesarza odziedziczyć Niderlandy) lub 16-letnią już arcyksiężniczką Anną i otrzymanie przez tę parę Mediolanu. Karol miał naradzić się z Filipem i Ferdynandem, by zdecydować ostatecznie, którą narzeczoną i jakie ziemie otrzyma książę.

Ustalenie tych warunków zabrało wiele dni, zaskakuje więc, że przelanie ich na papier wymagało zaledwie tygodnia. Tempo to zaskakuje jeszcze bardziej, jeśli uwzględnić informacje z wiarygodnego źródła o nowym sporze między obiema koronami. Francuscy piraci przynajmniej raz zdobyli flotę wiozącą skarby wysiane przez Cortesa, a obecnie Hiszpanie złożyli skargę na pogwałcenie swego kolonialnego monopolu - francuski odkrywca Jacques Cartier i gubernator Roberval próbowali założyć osady w Kanadzie. Francuzi obwieścili wprost, że chcą zrezygnować z tej polityki, a w kolejnym dokumencie zapewniali Karola, że od tej pory zamierzają szanować „prawa Hiszpanów i Portugalczyków we wszystkich krajach Indii".

Dużo większą wagę od jawnej części pokoju miał jednak tajny traktat z Crépy. Współcześni na próżno próbowali odkryć jego treść, znaną nam dzięki niedawno odkrytemu szkicowi. Król Francji zgadzał się tu pomóc cesarzowi w reformie nadużyć Kościoła, doprowadzeniu do soboru w Trydencie, Cambrai lub Metzu oraz przywróceniu niemieckich heretyków na łono katolicyzmu. Gdyby przeciw protestantom trzeba było użyć siły, Franciszek zobowiązywał się do udzielenia takiej samej pomocy jak przeciw Turkom. Obiecał też wsparcie Karola w odzyskaniu Marano oraz księcia Sabaudii przy odzyskaniu cesarskiego miasta Genewy. To ostatnio miało też przysłużyć się sprawom religii - w Genewie stworzył już swe państwo Kalwin. Na koniec Franciszek obiecał, że nie zawrze pokoju z Anglią, z którego wyłączono by Karola, a gdyby nieszczęśliwym zrządzeniem losu cesarz miał walczyć z Henrykiem VIII, Francja stanęłaby po jego stronie.

Wieści o upadku Boulogne (14 września) otrzymano cztery dni później, co zmusiło wreszcie Francuzów do podpisania traktatu. Dokument naszkicowany przez Franciszka jako podstawa drugiego układu został datowany w Meudon na 19 września. Tego samego Karol napisał do Marii z Crepy pod Laon, że książę orleański właśnie przekazał mu traktat pokojowy, zawierający jasne zobowiązania króla Francji. Tajny układ nosił oficjalną datę 14 września. Karol znajdował się wtedy jeszcze w Soissons, a tekst jawnego traktatu (odnaleziony w papierach Vigliusa van Zwichema w Getyndze) zawiera faktycznie komentarz: „napisane w opactwie św. Mikołaja, w winnicach przy Soissons, choć podpisane w Crepy 18 września". Cesarz zatwierdził dokument 19 września. Obie strony ustaliły tę datę jako termin przyjęcia traktatu..."


Fragment książki: Karl Brandi "Cesarz Karol V" s. 344-345

"...Zarówno cesarstwo, jak i królestwo były już dość wyczerpane. Raz jeszcze zwycięzca nie zdołał wykorzystać początkowego powodzenia, ponieważ nie dysponował środkami materialnymi, niezbędnymi do podtrzymania wysiłków militarnych. Zaczęto znów paktować. 18 września w r. 1544 zawarto zawieszenie broni w Crepy, które stwarzało na przyszłość jakieś modus vivendi, a raczej odsuwało na później rozstrzygnięcie wiecznie grożących sporów. Traktat ten przewidywał, że Franciszek zrzeka się po wieczne czasy w imieniu własnym oraz swych następców jakichkolwiek praw do ziem będących w danym momencie w posiadaniu cesarza, w tym również Neapolu, wzajemnie zaś Karol zrzekał się jakichkolwiek roszczeń co do posiadłości francuskich, za wyjątkiem jednakże księstwa Burgundii..."


Fragment książki: Piotr Tafiłowski "Wojny włoskie" s. 381

Strona główna Władcy Ważne bitwy Polityka prywatności Antykwariat Księga gości